- Jeśli zadzwonisz do mnie. Pójdziemy do Twojego domu. Zostaniemy w łóżku. Bez piżamy, bez piżamy ...
Budzący się do życia Madryt był czymś niesamowicie pięknym. Zresztą, wschody i zachody słońca miały w sobie coś magicznego. To jeden z pozytywów dla którego codziennie motywowałam się, aby wstać z łóżka. Poranny jogging był oczywiście pomysłem Mary, a ja brałam udział we wszystkich jej szalonych eskapadach. No dobra, czepiam się. Dzięki naszym porannym przebieżkom miałam idealnie podkreślone mięśnie nóg oraz zgrabny tyłek.
- Kochanie, dziś nie będziemy spać. Nie przyniosłam piżamy. Ponieważ nie miałam ochoty ...
Codziennie zastanawiałam się w jaki sposób ogłosić mój "związek" z Asensio bądź podsycić jakiekolwiek plotki na nasz temat. Miał rację, jego fanki przeprowadziły profesjonalne śledztwo. Wzięły pod uwagę wszelakie możliwości, jednak na ten moment o tytuł "miłości Marco Asensio" wygrywała ze mną niejaka Sandra Garal, słynna dziewczyna o "twarzy anioła i słodkim głosie".
- Pokazując wszystko, wszyściutko. Kiedy przychodzę, niszczymy łóżko ...
Zresztą, większość czasu spędzałam na przygotowywaniach do gali, która miała się odbyć za tydzień w Sevilli. Nagrody filmowe Goya były prestiżowym wydarzeniem w całej Hiszpanii. Nie byle komu wysyłano zaproszenia. Dlatego też, gdy tylko dostałam własną wejściówkę, myślałam że pobudzę cały Madryt swoim piskiem radości. Od razu zaczęłam gorączkowo przygotowywać się do tego dnia, aby wyglądać idealnie. Po żmudnych poszukiwaniach, w mojej garderobie wisiała przepiękna suknia zaprojektowana przez Yolancris. Nie mogłam się doczekać, aż założę ją na siebie.
- Zawsze byłam damą. Ale jestem królową w łóżku ...
- Co kupiłaś swojemu chłopcu na urodziny? - Mary przyciszyła radio, przerywając tym nasze poranne karaoke. Zacisnęłam dłonie na kierownicy, spoglądając na nią kątem oka. Wzrok miała wbity w swojego Iphona, stukając swoimi paznokciami wiadomość. - Myślisz, że mogę napisać mu per "szwagier"?
- Że co? - wydukałam.
- Że co? - wydukałam.
- Tworzę dla Marco życzenia urodzinowe. - wywróciła oczami. Zatrzymałam samochód na światłach, po czym posłałam jej zdezorientowane spojrzenie. - Oh! Nie wiesz? Marco dzisiaj kończy dwadzieścia trzy lata! Ale z Ciebie ukochana, nie ma co. - pokręciła zażenowana głową.
- Nie podnoś mi z samego rana ciśnienia. - zagroziłam jej. Samochody ruszyły, więc i ja nacisnęłam pedał gazu. - Skąd mogłam wiedzieć? Ja nawet nie wiem jak ma to wszystko wyglądać. Mamy publikować wspólne zdjęcia? Pokazywać się od czasu do czasu w swoim towarzystwie na ulicy? Mam przyjść na mecz?
- Macie stworzyć iluzję związku. Ludzie mają myśleć, że jesteście razem. Pombito, nikt Ci do łóżka nie zaglądnie, aby upewnić się czy Asensio w nim śpi.
- Nie podnoś mi z samego rana ciśnienia. - zagroziłam jej. Samochody ruszyły, więc i ja nacisnęłam pedał gazu. - Skąd mogłam wiedzieć? Ja nawet nie wiem jak ma to wszystko wyglądać. Mamy publikować wspólne zdjęcia? Pokazywać się od czasu do czasu w swoim towarzystwie na ulicy? Mam przyjść na mecz?
- Macie stworzyć iluzję związku. Ludzie mają myśleć, że jesteście razem. Pombito, nikt Ci do łóżka nie zaglądnie, aby upewnić się czy Asensio w nim śpi.
- Jeszcze by tego brakowało. - mruknęłam.
- Żeby zaglądnęli wam do łóżka?
- Dopiero mówiłaś, że to tylko moje łóżko!
- Żeby zaglądnęli wam do łóżka?
- Dopiero mówiłaś, że to tylko moje łóżko!
- Wypada, żebyś chociaż złożyła mu życzenia. - zauważyła. Westchnęłam ciężko, parkując przed swoją kamienicą. Oparłam głowę o zagłówek i przymknęłam powieki. Co miałam zrobić? Wysłać mu wiadomość z życzeniami? Zadzwonić? Złożyć je osobiście?
- Jesteś genialna! - uśmiechnęłam się szeroko. - Dwie pieczenie na jednym ogniu! Łóżko, życzenia, potwierdzenie. - odpięłam szybko pasy i wręcz wyskoczyłam z samochodu. Była 8 rano, więc o ile dobrze pamiętałam, piłkarze Realu Madryt zawsze stawiali się w ośrodku o 10. Jeśli szybko się ogarnę, zanim Marco dojedzie do Valdebebas, wszyscy będą wiedzieć że jest ze mną w związku.
- Pombito, zaczekaj! - Mary wbiegała za mną po schodach.
- Nie mam czasu! Muszę szybko coś załatwić!
- Niby gdzie się tak spieszysz?!
- Do Marco! - odkrzyknęłam jej. Z kieszeni dresów wyciągnęłam klucz i przekręciłam go w zamku. Pchnęłam drzwi i wbiegłam do swojego mieszkania. - Potem Ci wszystko wyjaśnię! Po prostu obserwuj moje konto na Instagramie!
- Chcesz mu wskoczyć do łóżka zanim wstanie i zrobić wspólną fotkę? - wysapała padając na kanapę. - Hasztag #AfterSex będzie zbyt wulgarny w waszym przypadku i wcale to nie będzie ... aua! Butem?! - wrzasnęła trzymając w dłoniach mojego adidasa, którego parę sekund wcześniej w nią rzuciłam.
- Żadnego hasztagu i żadnego Marco w łóżku!
- Czyli łóżko będzie?
- Czepiasz się! - odkrzyknęłam z łazienki, zdejmując z siebie spocone ubrania. Zazwyczaj zaraz po joggingu uwielbiałam brać długi prysznic, jednak tym razem musiał być on błyskawiczny. Zanim odkręciłam wodę, usłyszałam jak Mary śpiewa za moimi drzwiami. Nie miałam jednak nic odpowiedniego pod ręką, aby w nią rzucić.
- Wpadnij na moje bon-bon. Czekam na telefon od ciebie, strzel mi gola ...!
Zgasiłam silnik mojego samochodu, po czym jeszcze raz zerknęłam na tabliczkę z numerem domu. O ile Marco nie robił sobie żartów, trafiłam idealnie pod jego bramę. Wyskoczyłam na chodnik, po czym zaczęłam wyciągać z bagażnika potrzebne mi "atrybuty". Po drodze dopadły mnie wątpliwości co do mojego genialnego planu, jednakże nie było już wyjścia. Albo teraz albo nigdy.
- Wyrosłem z baloników. - przywitał mnie Asensio.
- Nie ma na Ciebie rozmiarów? - bezczelnie spuściłam wzrok na jego spodnie, po czym ostentacyjnie wyminęłam go w drzwiach. - A skoro jesteśmy przy temacie. Gdzie jest Twoja sypialnia? - zawołałam z salonu. Bardzo ładnego i stylowego salonu. Aż dziwne, że mieszkał tutaj samotny facet.
- Skoro jesteśmy przy temacie, to wolę bez.
- Dzieciak z Ciebie, wiesz? - westchnęłam.
- Sama zaczęłaś. - wzruszył ramionami, po czym wskazał mi odpowiedni kierunek. Bez zająknięcia się tam udałam, czując jego obecność za sobą. - Nie musiałaś. - kiwnął w stronę złotych baloników w moich rękach. Dwie literki 2 i 3 połyskiwały w dziennym świetle.
- Musiałam. Dzięki temu nareszcie ogłosimy "nasz związek". - zakreśliłam w powietrzu cudzysłów, po czym wyciągnęłam z reklamówki mój biały szlafroczek. Marco przyglądał mi się zdezorientowany, oczekując jakichkolwiek słów wyjaśnienia. W zamian za to otrzymał ode mnie mój własny telefon. - Zrobisz mi zdjęcie.
- Maria ...
- Możesz się jeszcze wycofać. - zauważyłam, zakładając na siebie szlafrok. - Twoja sypialnia, ja, te balony i pełne miłości życzenia urodzinowe. Nikt nie będzie miał jakichkolwiek wątpliwości. Oczywiście gdy tylko to opublikuje, zostanie wysłany za mną list gończy, ale skoro powiedziałam A, to muszę też powiedzieć B. - zsunęłam z siebie spodnie. Dodam, że szlafrok skutecznie zasłaniał mi tyłek.
- To ma sens. - przyznał. - Wskakuj.
- Na pewno?
- Tak. Ta cała Sandra oznaczyła mnie wczoraj na swoim zdjęciu. Była w jakimś klubie, więc według ludzi, ja również tam byłem. - westchnął ciężko. Autentycznie zrobiło mi się go żal. Doskonale rozumiałam co to znaczy medialna manipulacja. - Teraz będę miał alibi. Spędziłem noc z własną dziewczyną. - puścił mi oczko. Cofam wszystko. Wcale mi go nie żal!
- W co ja się pakuję. - mruknęłam.
- Do mojego łóżka.
- Masz szczęście, że ta pościel bardzo ładnie pachnie i jest cudowna w dotyku. - pogroziłam mu. - Inaczej bym stąd wyszła i takiego kopniaka Ci zasadziła, że dorósłbyś w ciągu kilku sekund. I przestań się szczerzyć! To działa tylko na Twoje fanki! - poczochrałam swoje włosy, nadając im idealny "poranny efekt". Mary miała rację. To rzeczywiście będzie wyglądało jak Hasztag #AfterSex.
Nasza współpraca nad tym jednym jedynym zdjęciem okazała się być kompletną katastrofą. To oczywiste że Marco wybitnym fotografem nie był, ale żeby parskać raz za razem śmiechem? Niby jak miałam w takich "warunkach" przybrać minę zakochanej w nim po uszy dziewczyny, skoro irytował mnie z każdą kolejną minutą?
- Jesteś zbyt sztywna. - zauważył gdy w geście poddania schowałam głowę pod poduszkę. - Za wszelką cenę chcesz być idealna. Słyszałem, że jesteś naturalna i spontaniczna, więc to udowodnij. Nie musisz wyglądać na zakochaną. Masz być szczęśliwa, w końcu Cię zadowoliłem w nocy.
- Nie rozmawiam z Tobą. - mruknęłam spod poduszki. Po chwili poczułam jego palce wbijające się w moje żebra. - Asensio! - pisnęłam na cały Madryt. On jednak nie zaprzestawał torturować mnie łaskotkami. Wiłam się pod nim, próbując za wszelką wydostać się z pod jego władania. Śmiałam się jak opętana, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. - Proszę Cię!
- No! A teraz uśmiechnij się do "obiektywu" i idziemy wypić kawę. - poczochrał moje włosy. Prychnęłam, ale posłusznie chwyciłam za balony. - Tak lepiej. - oznajmił tonem specjalisty. - Nie nadajesz się na profesjonalną modelkę, bo nie masz twarzy ameby.
- Że czego nie mam? - parsknęłam.
- Niedorozwiniętej ameby. - podkreślił. - Te wszystkie pseudo modelki mają twarze bez wyrazu. Uchylone usta i pusty wzrok. Typowe ameby. Jak ta cała Alice. - dodał, po czym za wszelką cenę próbował przybrać taką mimikę. Parsknęłam głośnym śmiechem, nie mogąc się opanować.
Słowa Marco zawierały w sobie wiele prawdy. W przeszłości wiele razy usłyszałam, że nie nadaję się do modelingu. Uwielbiałam śmiać się i wygłupiać do obiektywu, co nie było na rękę fotografom. Nie potrafiłam przybrać poważnej bądź zamyślonej miny. To nie było w moim stylu.
- Gotowe.
- Słucham? - zamarłam. - Przecież w ogóle się nie ustawiłam.
- Osobiście uważam, że Twoje wygłupy z balonikami są o wiele lepsze. - podał mi telefon. - Mówią, że robię najlepszą Americano w Madrycie! - zawołał już z korytarza. - I kompletnie nie obchodzi mnie to, czy pijesz kawę czy nie!
- Jakby cokolwiek Cię obchodziło. - mruknęłam spoglądając na jego dzieło. Znów ten cholerny dzieciak miał rację. Wyszło naturalnie, a moja twarz wręcz promieniowała radością. Wystarczyło tylko wyciszyć głos, dodać odpowiedni opis i Voilà!
- Myślisz, że powinnam dodać coś więcej?
- Dla mnie idealnie. Żadnego misia czy innego zwierzaka.
- Właśnie z tym miałam problem. - zaśmiałam się, siadając przy wysepce w jego kuchni. Marco zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, w dłoniach trzymając dwie filiżanki. - Nie wiedziałam, co bardziej do Ciebie pasuje. Misio, króliczek czy myszka? - przechyliłam głowę, skanując jego sylwetkę z góry na dół.
- Myszka?
- Przecież żartuje! - wywróciłam oczami. Jeszcze chwila, a zamordowałby mnie wzrokiem. - To co? Publikować? - upewniłam się, po czym mój post poszedł w świat. Odkładając telefon, poczułam lekkie poddenerwowanie. Doskonale wiedziałam, co się teraz wydarzy. Wielki szum w mediach i histeria jego fanek. Już słyszałam te pytania! Co? Gdzie? Jak? I dlaczego? Gdyby to był prawdziwy związek, nie zwracałabym na to uwagi i omijałabym szerokim łukiem odpowiadanie na pytania dziennikarzy. Ale co innego obiecaliśmy Florentino i to mnie przerażało.
- Zdrajca! - oburzyłam się. Marco jedynie wyszczerzył swoje idealne ząbki, po czym skupił się na piciu kawy. Dodam, że genialnej kawy! Jego słowa nie były zwykłym popisem. Nasze telefony raz za razem dawały o sobie znać. W końcu zirytowana wyciszyłam własny i wrzuciłam go do kieszeni bluzy. - Wywołaliśmy Armagedon.
- Potrzebny nam kolejny krok myszko.
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to pożałujesz!
- Dobrze, myszko.
***
W ten jakże depresyjny i deszczowy dzień pojawia się kolejny rozdział. Informacja o "związku" Marco i Marii poszła w świat ^^ jak zareagują na to ich znajomi oraz fani, o wrogach nie wspominając?
Życzę wam Majówki bardziej udanej niż pogody :)
- Czepiasz się! - odkrzyknęłam z łazienki, zdejmując z siebie spocone ubrania. Zazwyczaj zaraz po joggingu uwielbiałam brać długi prysznic, jednak tym razem musiał być on błyskawiczny. Zanim odkręciłam wodę, usłyszałam jak Mary śpiewa za moimi drzwiami. Nie miałam jednak nic odpowiedniego pod ręką, aby w nią rzucić.
- Wpadnij na moje bon-bon. Czekam na telefon od ciebie, strzel mi gola ...!
*
Zgasiłam silnik mojego samochodu, po czym jeszcze raz zerknęłam na tabliczkę z numerem domu. O ile Marco nie robił sobie żartów, trafiłam idealnie pod jego bramę. Wyskoczyłam na chodnik, po czym zaczęłam wyciągać z bagażnika potrzebne mi "atrybuty". Po drodze dopadły mnie wątpliwości co do mojego genialnego planu, jednakże nie było już wyjścia. Albo teraz albo nigdy.
- Wyrosłem z baloników. - przywitał mnie Asensio.
- Nie ma na Ciebie rozmiarów? - bezczelnie spuściłam wzrok na jego spodnie, po czym ostentacyjnie wyminęłam go w drzwiach. - A skoro jesteśmy przy temacie. Gdzie jest Twoja sypialnia? - zawołałam z salonu. Bardzo ładnego i stylowego salonu. Aż dziwne, że mieszkał tutaj samotny facet.
- Skoro jesteśmy przy temacie, to wolę bez.
- Dzieciak z Ciebie, wiesz? - westchnęłam.
- Sama zaczęłaś. - wzruszył ramionami, po czym wskazał mi odpowiedni kierunek. Bez zająknięcia się tam udałam, czując jego obecność za sobą. - Nie musiałaś. - kiwnął w stronę złotych baloników w moich rękach. Dwie literki 2 i 3 połyskiwały w dziennym świetle.
- Musiałam. Dzięki temu nareszcie ogłosimy "nasz związek". - zakreśliłam w powietrzu cudzysłów, po czym wyciągnęłam z reklamówki mój biały szlafroczek. Marco przyglądał mi się zdezorientowany, oczekując jakichkolwiek słów wyjaśnienia. W zamian za to otrzymał ode mnie mój własny telefon. - Zrobisz mi zdjęcie.
- Maria ...
- Możesz się jeszcze wycofać. - zauważyłam, zakładając na siebie szlafrok. - Twoja sypialnia, ja, te balony i pełne miłości życzenia urodzinowe. Nikt nie będzie miał jakichkolwiek wątpliwości. Oczywiście gdy tylko to opublikuje, zostanie wysłany za mną list gończy, ale skoro powiedziałam A, to muszę też powiedzieć B. - zsunęłam z siebie spodnie. Dodam, że szlafrok skutecznie zasłaniał mi tyłek.
- To ma sens. - przyznał. - Wskakuj.
- Na pewno?
- Tak. Ta cała Sandra oznaczyła mnie wczoraj na swoim zdjęciu. Była w jakimś klubie, więc według ludzi, ja również tam byłem. - westchnął ciężko. Autentycznie zrobiło mi się go żal. Doskonale rozumiałam co to znaczy medialna manipulacja. - Teraz będę miał alibi. Spędziłem noc z własną dziewczyną. - puścił mi oczko. Cofam wszystko. Wcale mi go nie żal!
- W co ja się pakuję. - mruknęłam.
- Do mojego łóżka.
- Masz szczęście, że ta pościel bardzo ładnie pachnie i jest cudowna w dotyku. - pogroziłam mu. - Inaczej bym stąd wyszła i takiego kopniaka Ci zasadziła, że dorósłbyś w ciągu kilku sekund. I przestań się szczerzyć! To działa tylko na Twoje fanki! - poczochrałam swoje włosy, nadając im idealny "poranny efekt". Mary miała rację. To rzeczywiście będzie wyglądało jak Hasztag #AfterSex.
Nasza współpraca nad tym jednym jedynym zdjęciem okazała się być kompletną katastrofą. To oczywiste że Marco wybitnym fotografem nie był, ale żeby parskać raz za razem śmiechem? Niby jak miałam w takich "warunkach" przybrać minę zakochanej w nim po uszy dziewczyny, skoro irytował mnie z każdą kolejną minutą?
- Jesteś zbyt sztywna. - zauważył gdy w geście poddania schowałam głowę pod poduszkę. - Za wszelką cenę chcesz być idealna. Słyszałem, że jesteś naturalna i spontaniczna, więc to udowodnij. Nie musisz wyglądać na zakochaną. Masz być szczęśliwa, w końcu Cię zadowoliłem w nocy.
- Nie rozmawiam z Tobą. - mruknęłam spod poduszki. Po chwili poczułam jego palce wbijające się w moje żebra. - Asensio! - pisnęłam na cały Madryt. On jednak nie zaprzestawał torturować mnie łaskotkami. Wiłam się pod nim, próbując za wszelką wydostać się z pod jego władania. Śmiałam się jak opętana, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. - Proszę Cię!
- No! A teraz uśmiechnij się do "obiektywu" i idziemy wypić kawę. - poczochrał moje włosy. Prychnęłam, ale posłusznie chwyciłam za balony. - Tak lepiej. - oznajmił tonem specjalisty. - Nie nadajesz się na profesjonalną modelkę, bo nie masz twarzy ameby.
- Że czego nie mam? - parsknęłam.
- Niedorozwiniętej ameby. - podkreślił. - Te wszystkie pseudo modelki mają twarze bez wyrazu. Uchylone usta i pusty wzrok. Typowe ameby. Jak ta cała Alice. - dodał, po czym za wszelką cenę próbował przybrać taką mimikę. Parsknęłam głośnym śmiechem, nie mogąc się opanować.
Słowa Marco zawierały w sobie wiele prawdy. W przeszłości wiele razy usłyszałam, że nie nadaję się do modelingu. Uwielbiałam śmiać się i wygłupiać do obiektywu, co nie było na rękę fotografom. Nie potrafiłam przybrać poważnej bądź zamyślonej miny. To nie było w moim stylu.
- Gotowe.
- Słucham? - zamarłam. - Przecież w ogóle się nie ustawiłam.
- Osobiście uważam, że Twoje wygłupy z balonikami są o wiele lepsze. - podał mi telefon. - Mówią, że robię najlepszą Americano w Madrycie! - zawołał już z korytarza. - I kompletnie nie obchodzi mnie to, czy pijesz kawę czy nie!
- Jakby cokolwiek Cię obchodziło. - mruknęłam spoglądając na jego dzieło. Znów ten cholerny dzieciak miał rację. Wyszło naturalnie, a moja twarz wręcz promieniowała radością. Wystarczyło tylko wyciszyć głos, dodać odpowiedni opis i Voilà!
Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin! 🎉🎊🎁
Dziękuję Ci, że każdą chwilę spędzoną z Tobą oraz za to, że wywołujesz szeroki uśmiech na mojej twarzy. Jesteś najlepszym tym, co mnie spotkało w Nowym Roku, a jest to dopiero początek. Bo przecież to, co najlepsze, dopiero przed nami 😍 Zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Dlatego życzę Ci, abyś wszystkie Twoje cele zostały osiągnięte. Ze swojej strony obiecuję wspierać Cię i wiernie trwać przy Twoim boku 💕 #23
- Myślisz, że powinnam dodać coś więcej?
- Dla mnie idealnie. Żadnego misia czy innego zwierzaka.
- Właśnie z tym miałam problem. - zaśmiałam się, siadając przy wysepce w jego kuchni. Marco zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, w dłoniach trzymając dwie filiżanki. - Nie wiedziałam, co bardziej do Ciebie pasuje. Misio, króliczek czy myszka? - przechyliłam głowę, skanując jego sylwetkę z góry na dół.
- Myszka?
- Przecież żartuje! - wywróciłam oczami. Jeszcze chwila, a zamordowałby mnie wzrokiem. - To co? Publikować? - upewniłam się, po czym mój post poszedł w świat. Odkładając telefon, poczułam lekkie poddenerwowanie. Doskonale wiedziałam, co się teraz wydarzy. Wielki szum w mediach i histeria jego fanek. Już słyszałam te pytania! Co? Gdzie? Jak? I dlaczego? Gdyby to był prawdziwy związek, nie zwracałabym na to uwagi i omijałabym szerokim łukiem odpowiadanie na pytania dziennikarzy. Ale co innego obiecaliśmy Florentino i to mnie przerażało.
"Dziękuję Myszko 🐭 Już za Tobą tęsknie 😘"
- Zdrajca! - oburzyłam się. Marco jedynie wyszczerzył swoje idealne ząbki, po czym skupił się na piciu kawy. Dodam, że genialnej kawy! Jego słowa nie były zwykłym popisem. Nasze telefony raz za razem dawały o sobie znać. W końcu zirytowana wyciszyłam własny i wrzuciłam go do kieszeni bluzy. - Wywołaliśmy Armagedon.
- Potrzebny nam kolejny krok myszko.
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to pożałujesz!
- Dobrze, myszko.
***
W ten jakże depresyjny i deszczowy dzień pojawia się kolejny rozdział. Informacja o "związku" Marco i Marii poszła w świat ^^ jak zareagują na to ich znajomi oraz fani, o wrogach nie wspominając?
Życzę wam Majówki bardziej udanej niż pogody :)