- Maria!
- Tutaj!
- Maria!
- Z prawej strony!
- Maria!
- Z prawej strony!
- Maria!
- Uśmiech!
- Uśmiech!
Zdusiłam w sobie irytację i próbując za wszelką cenę nie mrugać powiekami, pozowałam fotoreporterom na tak zwanej "ściance". Policzki bolały mnie od szerokiego uśmiechu, a oczy wręcz bolały od połyskujących fleszów. Obawiałam się zrobić krok, aby przez przypadek się nie potknąć. Na całe szczęście osoba odpowiadająca za całe zamieszanie "zaprosiła mnie" do wejścia na odpowiednią salę. Przez chwilę moje oczy przyzwyczajały się do przyciemnionego światła, poddane torturom kilka sekund wcześniej.
Jedna z hostess wskazała miejsce, zarezerwowane specjalnie dla mnie. Podziękowałam jej uśmiechem, po czym usiadłam w pierwszym rzędzie, rozglądając się dyskretnie za Mary. Moja przyjaciółka pojawiła się tu przede mną, zapewne buszując ze swoim telefonem pośród modelek w garderobie. Kolejny odcinek jej Vloga będzie na pewno niezwykle interesujący dla fanów mody.
- Zobaczcie kto tu jest! - oho! O wilku mowa. Odwróciłam głowę w stronę Mary, posyłając szeroki uśmiech do jej "obiektywu". - Maria Pombo! Bardziej wam znana jako moja Pombito! - zaśmiałam się machając do "fanów" jej Vloga. - Po pokazie postaram się zdać wam relację zza kulis. Buziaki!
- Hej świrze. - cmoknęłam ją w policzek.
- Świetna sukienka. - zacmokała z aprobatą, lustrując moją sylwetkę z góry na dół. - Imitacja garnituru? - spytała, na co pokiwałam głową. - Rzeczywiście ukrywa spożywczą ciążę. Rozmawiałam przez chwilę z Beatriz. - jak zwykle zmieniła temat z szybkością światła. - Dostałyśmy od niej pozwolenie na wizytę zza kulisami.
- Świetnie. Chętnie zamienię z nią kilka słów. - wyciągnęłam z torebki swojego Iphona. Sprawnie weszłam na Instagram włączając funkcję relacji. - Pora pokazać ludziom, gdzie obecnie się znajdujemy. - częścią mojej pracy było zdawanie relacji praktycznie z każdego mojego wyjścia. Czasami było to irytujące, ale i zabawne. Mój agent podkreślał na każdym kroku, że jeśli chcę zaistnieć w tej branży, powinnam być aktywna na portalach społecznościowych. Na całe szczęście sprawowałam kontrolę nad tym, co pojawiało się w sieci.
Po chwili światło przygasło, a oświetlony został jedynie wybieg. Z głośników wydobyły się takty nieznanej mi francuskiej piosenki. Pierwsza z modelek pojawiła się przed naszymi oczami. A następnie kolejna i kolejna. W skupieniu przyglądałam się każdej z nich, a raczej temu, co miały na sobie. Nic się nie zmieniło. Beatriz nadal była genialną projektantką, idealnie trafiającą w mój gust. Byłam przekonana, że moja garderoba zapełni się kilkoma sukienkami oraz dodatkami, które wyszły z pod jej ręki.
Kątem oka zerknęłam na Mary i innych ludzi, który co jakiś czas filmowali lub fotografowali modelki. Osobiście nie chciałam tracić czasu na relacjonowanie tego wszystkiego, obawiając się, że pominę coś niezwykle ciekawego.
Po chwili światło przygasło, a oświetlony został jedynie wybieg. Z głośników wydobyły się takty nieznanej mi francuskiej piosenki. Pierwsza z modelek pojawiła się przed naszymi oczami. A następnie kolejna i kolejna. W skupieniu przyglądałam się każdej z nich, a raczej temu, co miały na sobie. Nic się nie zmieniło. Beatriz nadal była genialną projektantką, idealnie trafiającą w mój gust. Byłam przekonana, że moja garderoba zapełni się kilkoma sukienkami oraz dodatkami, które wyszły z pod jej ręki.
Kątem oka zerknęłam na Mary i innych ludzi, który co jakiś czas filmowali lub fotografowali modelki. Osobiście nie chciałam tracić czasu na relacjonowanie tego wszystkiego, obawiając się, że pominę coś niezwykle ciekawego.
Na sam koniec na wybiegu pojawiła się Beatriz. Podziękowała z szerokim uśmiechem, kłaniając się widowni. Wstałam ze swojego miejsca klaszcząc energicznie razem z innymi. Jej ciężka praca zasłużyła na te owacje. Pokaz okazał się ogromnym sukcesem!
Razem z Mary udałyśmy się za kulisy. Dzięki specjalnym plakietkom mogłyśmy to zrobić bez problemu. Moja szalona przyjaciółka wyciągnęła telefon i tyle ją widziałam. Pokręciłam rozbawiona głową, po czym zaczęłam przechadzać się po tak zwanym "backstage'u".
- Maria? - usłyszałam za sobą niepewny, ale i znajomy głos. Przymknęłam powieki i wciągnęłam powietrze. Powoli, aczkolwiek niechętnie, odwróciłam się w stronę brunetki. Mój wzrok padł na jej kilkumiesięczny ciążowy brzuch, na którym trzymała dłoń. Trzecie dziecko w drodze. Osobiście bawiłam poprzednią dwójkę. - Cieszę się, że Cię widzę.
- Doprawdy? - mruknęłam.
- Pombito. - westchnęła ciężko.
- Uwierzyłaś mu.
- Doskonale wiesz, że nie chciałam brać strony żadnego z was. Byłam pomiędzy młotem, a kowadłem. - wbiła we mnie pełne skruchy spojrzenie.
- Zaprzyjaźniłaś się z nią. - zironizowałam. - Widać wszystkie WAGs trzymacie się razem. - dodałam, lecz po chwili poczułam wyrzuty sumienia. W końcu sama byłam jedną z nich i w ten sposób się poznałyśmy. Lubiłam jednak Marię, żonę słynnego Nacho. Poczułam się zdradzona, gdy nie stanęła po mojej stronie. - Przepraszam. Zachowuję się jak dziecko. Nie powinnaś się denerwować.
- Przyjaźń to zbyt wiele powiedziane. - zauważyła. - Owszem, spędziłyśmy ze sobą trochę czasu ze względu na chłopaków. Nie sądziłam jednak, że widzi we mnie przyjaciółkę. To słowo ma dla mnie głębsze znaczenie.
- Widać lubi opowiadać bajki w gazetach. - wzruszyłam ramionami, na co moja imienniczka przytaknęła. - Znacie już płeć? - kiwnęłam w stronę brzucha. Jej ciąża była o wiele bardziej fascynującym tematem do rozmowy. I na prawdę mnie interesowała.
- Kolejny chłopiec. - uśmiechnęła się szeroko, gładząc z czułością uroczą wypukłość. - Alejandra jest troszeczkę niepocieszona, ale obiecała pomoc w opiece nad dzidziusiem. Z kolei Nachito oznajmił, że zamknie bobasa w szafie. - wywróciła oczami, a ja parsknęłam śmiechem. - Muszę się pomęczyć do kwietnia.
- Gratuluję wam. I na prawdę się cieszę.
- Opowiedz lepiej, co u Ciebie! - zachęciła. - Gdy zobaczyłam Twoją twarz na okładce najnowszego Elle España, nie było mowy, abym nie kupiła. To prawda, co tam napisali. Jesteś dosłownie wszędzie! To prawda, że będziesz promowała szminki i błyszczyki Bobbi Brown?
- Tak, razem z Mary, która gdzieś tu się kręci. - zaśmiałam się, rozglądając wokół w poszukiwaniu przyjaciółki. - To będzie specjalna walentynkowa edycja. Zaczynamy w przyszłym tygodniu.
- Rozkręcasz się.
- Uwielbiam to i przy okazji świetnie się bawię. - przyznałam. - Jednak w miarę rozsądku. Projekt musi mnie zainteresować i mieć sens. Okładka Elle España to mój wielki sukces, ale marzę o Vogue.
- Widzę ją oczami mojej wyobraźni! - roześmiałyśmy się. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo brakowało mi jej towarzystwa. - A życie prywatne? - zagadnęła. - Przepraszam, nie powinnam pytać.
- Wyleczyłam złamane serce, ale nie spotkałam jeszcze odpowiedniego kandydata na życiowego partnera. - wyznałam bez problemu. - Wiesz, z perspektywy czasu zrozumiałam, że wyszło mi to jedynie na dobre. Udowodniłam mu, że nasze rozstanie kompletnie mną nie wstrząsnęło, a wprost przeciwnie. Nie był wart moich łez czy wpakowywania w siebie litrów lodów na kanapie.
- Dodatkowe kalorie nigdy nie były Ci straszne.
- Fakt, a przecież nie wyglądam jak anorektyczka. - dodałam z aluzją. Maria uniosła zabawnie brwi, a po chwili zawtórowała mi głośnym śmiechem.
- Doprawdy? - mruknęłam.
- Pombito. - westchnęła ciężko.
- Uwierzyłaś mu.
- Doskonale wiesz, że nie chciałam brać strony żadnego z was. Byłam pomiędzy młotem, a kowadłem. - wbiła we mnie pełne skruchy spojrzenie.
- Zaprzyjaźniłaś się z nią. - zironizowałam. - Widać wszystkie WAGs trzymacie się razem. - dodałam, lecz po chwili poczułam wyrzuty sumienia. W końcu sama byłam jedną z nich i w ten sposób się poznałyśmy. Lubiłam jednak Marię, żonę słynnego Nacho. Poczułam się zdradzona, gdy nie stanęła po mojej stronie. - Przepraszam. Zachowuję się jak dziecko. Nie powinnaś się denerwować.
- Przyjaźń to zbyt wiele powiedziane. - zauważyła. - Owszem, spędziłyśmy ze sobą trochę czasu ze względu na chłopaków. Nie sądziłam jednak, że widzi we mnie przyjaciółkę. To słowo ma dla mnie głębsze znaczenie.
- Widać lubi opowiadać bajki w gazetach. - wzruszyłam ramionami, na co moja imienniczka przytaknęła. - Znacie już płeć? - kiwnęłam w stronę brzucha. Jej ciąża była o wiele bardziej fascynującym tematem do rozmowy. I na prawdę mnie interesowała.
- Kolejny chłopiec. - uśmiechnęła się szeroko, gładząc z czułością uroczą wypukłość. - Alejandra jest troszeczkę niepocieszona, ale obiecała pomoc w opiece nad dzidziusiem. Z kolei Nachito oznajmił, że zamknie bobasa w szafie. - wywróciła oczami, a ja parsknęłam śmiechem. - Muszę się pomęczyć do kwietnia.
- Gratuluję wam. I na prawdę się cieszę.
- Opowiedz lepiej, co u Ciebie! - zachęciła. - Gdy zobaczyłam Twoją twarz na okładce najnowszego Elle España, nie było mowy, abym nie kupiła. To prawda, co tam napisali. Jesteś dosłownie wszędzie! To prawda, że będziesz promowała szminki i błyszczyki Bobbi Brown?
- Tak, razem z Mary, która gdzieś tu się kręci. - zaśmiałam się, rozglądając wokół w poszukiwaniu przyjaciółki. - To będzie specjalna walentynkowa edycja. Zaczynamy w przyszłym tygodniu.
- Rozkręcasz się.
- Uwielbiam to i przy okazji świetnie się bawię. - przyznałam. - Jednak w miarę rozsądku. Projekt musi mnie zainteresować i mieć sens. Okładka Elle España to mój wielki sukces, ale marzę o Vogue.
- Widzę ją oczami mojej wyobraźni! - roześmiałyśmy się. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo brakowało mi jej towarzystwa. - A życie prywatne? - zagadnęła. - Przepraszam, nie powinnam pytać.
- Wyleczyłam złamane serce, ale nie spotkałam jeszcze odpowiedniego kandydata na życiowego partnera. - wyznałam bez problemu. - Wiesz, z perspektywy czasu zrozumiałam, że wyszło mi to jedynie na dobre. Udowodniłam mu, że nasze rozstanie kompletnie mną nie wstrząsnęło, a wprost przeciwnie. Nie był wart moich łez czy wpakowywania w siebie litrów lodów na kanapie.
- Dodatkowe kalorie nigdy nie były Ci straszne.
- Fakt, a przecież nie wyglądam jak anorektyczka. - dodałam z aluzją. Maria uniosła zabawnie brwi, a po chwili zawtórowała mi głośnym śmiechem.
Niby facet nie pies i na kości nie poleci. A jednak zdarzały się wyjątki.
*
Vielha e Mijaran było malowniczym miasteczkiem znajdującym się na granicy hiszpańsko - francuskiej. Osobiście uwielbiałam odkrywać nowe miejsca, szczególnie te mało popularne lub po prostu nie modne. Ale to właśnie one miały w sobie najwięcej uroku. Spacerując samotnie pośród obsypanych śniegiem budynków, postanowiłam zadedykować temu miejscu kolejny wpis na moim blogu.
Razem ze znajomymi wybraliśmy ten kurort, chcąc spędzić weekend z dala od miejskiego zgiełku. Pół dnia szaleliśmy na stoku bądź na wygłupach w śniegu. W końcu to mało znane zjawisko w Hiszpanii! Potrzebowałam jednak chwili samotności, chcąc naładować baterie przed kolejnymi zawodowymi wyzwaniami. A trudno o to wśród ludzi z którym na co dzień się współpracuje. Uwielbiałam tą ekipę, a Mary była dla mnie niczym siostra bliźniaczka. Jednak raz na jakiś czas potrzebowaliśmy od siebie odpocząć.
Nawet nie zauważyłam gdy moja chwila samotności zamieniła się w trzygodzinny spacer. Karta pamięci w aparacie zawalona była mnóstwem zdjęć, które koniecznie musiałam przeglądnąć po powrocie do Madrytu i wybrać najlepsze do wpisu. Usatysfakcjonowana otrzepałam swoją kurtkę i buty ze śniegu, po czym weszłam do naszego domku.
- Umarł ktoś? - spojrzałam na Mary i Rubena, którzy siedzieli z niezadowolonymi minami na kanapie przed telewizorem. Reszta towarzystwa rozeszła się po swoich pokojach bądź udała się na drinka do pobliskiej knajpy.
- Real Madryt znów przegrał. U siebie! - rzuciła rozgoryczona Mary. Nasz fotograf jedynie jej przytaknął, przeglądając smętnie swoje konto na Twitterze. Był wręcz uzależniony od tego serwisu społecznościowego. Nawet nie musiałam zerkać na wyświetlacz jego telefonu, aby się upewnić czy mam rację. - I to dwoma golami! Nie strzelając przy tym żadnego. Na litość Boską, to tylko Sociedad!
- Życie. - wzruszyłam ramionami, po czym udałam się do uroczej kuchni. Zaglądnęłam do lodówki, dumając nad tym, co przygotować na kolację. Mary przyczłapała zaraz za mną, siadając w stanie początkowej depresji przy wysepce. - Macie ochotę na ...
- Zaczynam rozumieć Solariego. - walnęła pięścią w stół. - Isco gra totalną padakę! Wypompował się robiąc tej całej Sarze dzieciaka i teraz wlecze się smętnie po murawie. Mógł lepiej dać Asensio szansę ... ugh, przepraszam. Co mówiłaś? Wiesz doskonale, że jestem Madridistką z krwi i kości. Przeżywam wszystko jak stonka wykopki! - otworzyła swojego laptopa i zaczęła coś w nim przeglądać.
- Wiem, znam Cię nie od dzisiaj. - zaśmiałam się. Postanowiłam być siostrą miłosierdzia i przygotować dla Mary i Rubena kanapki. Tak na pocieszenie! Dlatego kompletnie się na tym skupiłam, obserwując obgryzającą paznokcie przyjaciółkę. Strzeliłam ją po łapkach, dostając w zamian pełne oburzenia spojrzenie. - Zajmij swoje ząbki czymś innym. - podsunęłam jej talerz z kanapkami. - A skoro jesteśmy przy temacie ... musimy zapisać się do Sofii na nowe pazurki. Ty koniecznie. - wytknęłam jej język i zaniosłam Rubenowi jego porcję.
Chwilę później telefon Mary się rozdzwonił, więc wyszła do swojego pokoju, aby w spokoju porozmawiać ze swoim kolejnym "nowym" chłopakiem. Zaciekawiona przesunęłam laptopa w swoją stronę, czytając artykuł, który ją zainteresował.
"Tajemnice romansu pomiędzy Marco Asensio i Sandrą Garal"
Vielha e Mijaran było malowniczym miasteczkiem znajdującym się na granicy hiszpańsko - francuskiej. Osobiście uwielbiałam odkrywać nowe miejsca, szczególnie te mało popularne lub po prostu nie modne. Ale to właśnie one miały w sobie najwięcej uroku. Spacerując samotnie pośród obsypanych śniegiem budynków, postanowiłam zadedykować temu miejscu kolejny wpis na moim blogu.
Razem ze znajomymi wybraliśmy ten kurort, chcąc spędzić weekend z dala od miejskiego zgiełku. Pół dnia szaleliśmy na stoku bądź na wygłupach w śniegu. W końcu to mało znane zjawisko w Hiszpanii! Potrzebowałam jednak chwili samotności, chcąc naładować baterie przed kolejnymi zawodowymi wyzwaniami. A trudno o to wśród ludzi z którym na co dzień się współpracuje. Uwielbiałam tą ekipę, a Mary była dla mnie niczym siostra bliźniaczka. Jednak raz na jakiś czas potrzebowaliśmy od siebie odpocząć.
Nawet nie zauważyłam gdy moja chwila samotności zamieniła się w trzygodzinny spacer. Karta pamięci w aparacie zawalona była mnóstwem zdjęć, które koniecznie musiałam przeglądnąć po powrocie do Madrytu i wybrać najlepsze do wpisu. Usatysfakcjonowana otrzepałam swoją kurtkę i buty ze śniegu, po czym weszłam do naszego domku.
- Umarł ktoś? - spojrzałam na Mary i Rubena, którzy siedzieli z niezadowolonymi minami na kanapie przed telewizorem. Reszta towarzystwa rozeszła się po swoich pokojach bądź udała się na drinka do pobliskiej knajpy.
- Real Madryt znów przegrał. U siebie! - rzuciła rozgoryczona Mary. Nasz fotograf jedynie jej przytaknął, przeglądając smętnie swoje konto na Twitterze. Był wręcz uzależniony od tego serwisu społecznościowego. Nawet nie musiałam zerkać na wyświetlacz jego telefonu, aby się upewnić czy mam rację. - I to dwoma golami! Nie strzelając przy tym żadnego. Na litość Boską, to tylko Sociedad!
- Życie. - wzruszyłam ramionami, po czym udałam się do uroczej kuchni. Zaglądnęłam do lodówki, dumając nad tym, co przygotować na kolację. Mary przyczłapała zaraz za mną, siadając w stanie początkowej depresji przy wysepce. - Macie ochotę na ...
- Zaczynam rozumieć Solariego. - walnęła pięścią w stół. - Isco gra totalną padakę! Wypompował się robiąc tej całej Sarze dzieciaka i teraz wlecze się smętnie po murawie. Mógł lepiej dać Asensio szansę ... ugh, przepraszam. Co mówiłaś? Wiesz doskonale, że jestem Madridistką z krwi i kości. Przeżywam wszystko jak stonka wykopki! - otworzyła swojego laptopa i zaczęła coś w nim przeglądać.
- Wiem, znam Cię nie od dzisiaj. - zaśmiałam się. Postanowiłam być siostrą miłosierdzia i przygotować dla Mary i Rubena kanapki. Tak na pocieszenie! Dlatego kompletnie się na tym skupiłam, obserwując obgryzającą paznokcie przyjaciółkę. Strzeliłam ją po łapkach, dostając w zamian pełne oburzenia spojrzenie. - Zajmij swoje ząbki czymś innym. - podsunęłam jej talerz z kanapkami. - A skoro jesteśmy przy temacie ... musimy zapisać się do Sofii na nowe pazurki. Ty koniecznie. - wytknęłam jej język i zaniosłam Rubenowi jego porcję.
Chwilę później telefon Mary się rozdzwonił, więc wyszła do swojego pokoju, aby w spokoju porozmawiać ze swoim kolejnym "nowym" chłopakiem. Zaciekawiona przesunęłam laptopa w swoją stronę, czytając artykuł, który ją zainteresował.
"Tajemnice romansu pomiędzy Marco Asensio i Sandrą Garal"
Studentka Architektury, Stosunków Międzynarodowych, modelka czy po prostu kelnerka jednego z madryckich klubów ... w ostatnim czasie te sprzeczne informacje, dotyczące nowej miłości młodej gwiazdy Realu Madryt, pojawiały się w mediach i wśród dyskusji jego zagorzałych fanek. Kim jest tajemnicza Sandra? Dotarliśmy do przyjaciół dziewczyny, chcąc zweryfikować owe dane. Okazuje się, że Marco i Sandra spotykają się ze sobą od trzech do czterech miesięcy, a poznali się w klubie nocnym Shoko. Jej najbliżsi opisują ją jako niezależną dziewczynę "o twarzy anioła i słodkim głosie". Młoda kobieta ma na swoim koncie nie jedno złamane męskie serce. Miejmy nadzieję, że Sandra pomoże Marco wrócić na odpowiedni poziom, który prezentował w poprzednich sezonach. Aktualnie Marco więcej czasu spędza na ławce niż na boisku ...
- Twarz anioła i słodki głos? Mdli mnie. - skrzywiłam się, zamykając klapę z nieplanowanym hukiem. - Zresztą, co mnie to obchodzi. - powiedziałam sama do siebie. Zebrałam talerze postanawiając je umyć. Na dwójkę pogrążoną w depresji nie miałam co liczyć.
Nie zdążyłam nawet odkręcić kurka z wodą, a i mój telefon dał o sobie znać. Zaskoczona zerknęłam na wyświetlacz. Kogo jak kogo, ale odzewu mojego agenta o tej porze się nie spodziewałam.
- Hej Santi. Czy coś się stało?
- Bomba Pombito! Dosłownie bomba! Dwie pieczenie na jednym ogniu! - ekscytował się, dosłownie wrzeszcząc do telefonu. Westchnęłam ciężko, opierając się o wysepkę. Współpracowałam z nim od dwóch lat, więc doskonale wiedziałam, że trzeba przeczekać jego wybuch radości bądź i złości. - Na początku się wściekniesz. Na pewno się wściekniesz! Ale gdy to przemyślisz i dowiesz się o pewnym wielkim powrocie, dojdziesz do takich samych wniosków co ja!
- Szczegóły Santi.
- Osobiście skontaktował się ze mną Florentino Perez.
- Kto? - wydukałam.
- Nie wiesz kim on jest? - zdziwił się.
- Cholera jasna, Santi! Doskonale wiem kim jest Florentino Perez! - zdenerwowałam się. Chwyciłam się za pulsującą skroń i odetchnęłam głęboko. Musiałam się uspokoić. - Lepiej mi wyjaśnij, jaki interes miałby do nas mieć prezes samego Realu Madryt. Przypominam Ci, że żadne z nas nie potrafi porządnie kopnąć piłki!
- Złożył Ci bardzo interesującą propozycję.
***
Zanim akcja się rozwinie, musicie poznać kilka szczegółów ... ale to dzięki rozmowie, którą Maria przeprowadzi z Florentino Perezem :) Na razie chciałam, abyście ją poznali ^^
Zainteresowane tą historią osoby zachęcam do wyrażania swoich opinii :)
Wygląda na to, że kariera Marii świetnie się rozwija. Świadczą o tym chociażby propozycje, które sypią się jedna po drugiej. Dziewczyna jest na wyraźnej fali wznoszącej, przynajmniej w życiu zawodowym. Mimo to woda sodowa nie uderzyła jej do głowy i wie, jak zachować ze wszystkim umiar, a przede wszystkim pozostać sobą, co nie zawsze wszystkim wychodzi, zwłaszcza w tzw. show biznesie. Dlatego też od razu zyskała moją sympatię.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że w życiu prywatnym Marii nie jest już tak kolorowo. Została zraniona, a co gorsza utraciła większość przyjaciół, jak chociażby Marię. Jestem niemal pewna, że ta cała Sandra ma z tym coś wspólnego. W innym przypadku Maria nie reagowałaby na nią z taką alergią. Strasznie jestem ciekawa, co się za tym kryje. Tak samo, jak co to za propozycja prezesa Realu Madryt dla Marii. Zapewne spowoduje ona nie małe trzęsienie ziemi w jej życiu. Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału. 😊
hahaha nie wiem dlazego, ale jak przeczytałam pokaz mody - Beatriz - to jakoś od razu skojarzyła mi się castilla-project i Berenis hahahaha ahh te skojarzenia... ale wracając do 1 rozdziału, więc mamy imprezę i marzenia na vogue, wysoko ;) choć po tym tajemniczym projekcie z realem w roli głównej możliwe, że okładkę w tym magazynie zdobędzie na bank, choć coś czuję, że szybciej to dostanie pokój bez klamek...jak spotka starą miłość. I Maria, od kiedy ją zobaczyłam po raz pierwszy wydawała mi się taka normalna,więc fajnie, że ją tak też tutaj przedstawiasz. :) Czekam na next
OdpowiedzUsuńDopiero pierwszy rozdział, a już jestem zakochana. Serio, Maria jest genialna. Pewna siebie, odważna, z poczuciem humoru, ale nie przemądrzała. Od razu poczułam do niej sympatie. Do tego odnosi zawodowy sukces i nie rozpamiętuje zawodu miłosnego. Uwielbiam ją po prostu.
OdpowiedzUsuńOgólnie to po tym rozdziale aż mam ochotę iść na zakupy. W końcu ciuchów nigdy dość, co nie xd
Ale strasznie ciekawi mnie, co takiego stało się przeszłości i co ta cała "Sandra" ma z tym wspólnego. No i oczywiście zastanawia mnie, jaką propozycję ma dla Marii prezes Realu Madryt. Niewątpliwie będzie to coś bardzo interesującego.
W każdym razie z niecierpliwością czekam na rozdział drugi!
Pozdrawiam
Violin
Maria kocha to, co robi. To widać, słychać i czuć :) Świetnie odnajduje się w swojej pracy i jest w niej bardzo dobra, o czym świadczą sypiące się z każdej strony zaproszenia na przeróżne imprezy :) Dziewczyna ma swoje plany i ambicje i doskonale wie, czego chce od życia. Jej determinacja jest godna podziwu :) Bardzo się cieszę, że pomimo tego w jakim świecie się znalazła i ze względu na charakter wykonywanej pracy woda sodowa nie uderzyła jej do głowy. Jest normalną dziewczyną, która się spełnia i której to spełnienie daje niesamowitą frajdę :)
OdpowiedzUsuńUdział w pokazie na pewno był dla niej ekscytujący, w końcu oglądanie nowej kolekcji na żywo to na pewno musi być coś :) Przy okazji pokazu spotkała Marię, która nie jako wiąże się z jej przeszłością. Bardzo jestem ciekawa, co takiego się stało i po czyjej stronie stanęła żona Nacho? Ach, no już mam tyle pytań!
Fajny taki wypad z przyjaciółmi :) Aż sama nabrałam ochoty haha :D Chciałabym widzieć taką nakręconą Mary :D Ale reakcja zrozumiała, zwłaszcza jeśli jest się tak zapalonym kibicem jak ona :)
No i już zaczyna się robić ciekawie... Czegoż od Marii może chcieć sam prezes Realu Madryt?
Ja już chcę nowość! :D
<33