niedziela, 21 kwietnia 2019

2. Mr. & Mrs. "M".

Zadarłam brodę ku górze, spoglądając na wysoki, oszklony budynek. Ogromna budowla zrobiła na mnie nie małe wrażenie. Nie dziwne, że urzędował tu na co dzień bajecznie bogaty biznesmen, który rozpoczynał swoją przygodę z dorosłym życiem jako zwykły Inżynier. Podziwiałam jego samozaparcie oraz ciężką pracę, dzięki której osiągnął to wszystko.
Wchodząc do obszernego holu, zerknęłam dyskretnie na zegarek spoczywający na moim nadgarstku. Na całe szczęście nie byłam spóźniona. Jeszcze tego by brakowało! Pewnym krokiem podeszłam do recepcji, za którą stała piękna młoda kobieta z idealnym uśmiechem.
- Dzień dobry. - odezwała się, zanim zdążyłam uchylić swoje usta. - W czym mogę pani pomóc? 
- Nazywam się Maria Pombo. - zaczęłam, po uprzejmym przywitaniu się z recepcjonistką. - Byłam umówiona z panem Perezem na godzinę 13.
- Proszę za mną. - gestem ręki wskazała mi kierunek. Posłusznie szłam obok niej, spoglądając na ściany obwieszone różnymi dyplomami oraz zdjęciami z ważnych dla tej korporacji wydarzeń. Wszędzie widniał dumny napis ACS Group, którego Florentino Perez był prezesem. - Carmen. - recepcjonistka zwróciła się do kobiety siedzącej za biurkiem. Domyśliłam się, że jest to osobista sekretarka Pereza. - Pani Pombo już jest. Powiadom prezesa. - poprosiła.
Chwilę później drzwi do królestwa zostały przede mną otwarte. Weszłam niepewnie, czując ogarniające mnie przytłoczenie. Zaciekawiona rozejrzałam się wokół. Długi stół konferencyjny, miniaturki pucharów zdobytych przez Real Madryt na szykownej komodzie, zdjęcia ...
- Pani Pombo. - charakterystyczny głos Florentino Pereza odezwał się z drugiej strony pomieszczenia. Stało tam ogromne biurko, za którym siedział prezes we własnej osobie. Wstał uprzejmie ze swojego fotela, zapinając guzik od marynarki. - A raczej Maria. Ponad cztery lata minęły odkąd zostaliśmy sobie przedstawieni. - uśmiechnął się, podchodząc do mnie.
- Lizbona. - odchrząknęłam.
- La Decima. - podkreślił, spoglądając na jeden z pucharów.
- To było szaleństwo. - uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie majowej nocy na stadionie w Lizbonie. Tak ważnej dla kibiców Realu Madryt. - Wariowałam z nerwów, mimo że kompletnie nie znam się na piłce nożnej. Boże, ja nawet popłakałam się po golu Ramosa. - zaśmiałam się.
- A ja dostałem karę za zbyt ostentacyjne świętowanie tej bramki, co prezesowi klubu po prostu nie wypadało. - wzruszył ramionami. - Długo wyczekiwana wygrana w Lidze Mistrzów, na dodatek przeciwko Atletico ... ano właśnie. - westchnął. - Usiądź proszę. Zaraz Ci wszystko wyjaśnię. Masz ochotę na coś do picia?
- Poproszę wodę. Jeśli można. - usiadłam posłusznie w niesamowicie wygodnym fotelu, obserwując jak Perez sprawnie sięga po karafkę i nalewa do pustej szklanki przeźroczystą ciecz. Podziękowałam, biorąc ją do ręki. Mężczyzna usiadł na swoim miejscu, spoglądając na mnie uważnie.
- Mario, jesteś mądrą dziewczyną. Dlatego będziesz na mnie zła, za co na wstępie Cię przepraszam. - przyznał. Zaskoczona tymi słowami, uniosłam brwi ku górze. - Wiesz, od zawodników Realu Madryt wymagam całkowitego oddania dla klubu. Nie chcę tutaj najemników, jeśli rozumiesz o co mi chodzi. - przytaknęłam niepewnie. - Wymagam również, aby starali się dobrze zachowywać, ponieważ są wzorcem dla wielu młodych ludzi, jak i dzieci. Ktoś mógłby nazwać to 'PR', ale to najlepszy klub na świecie, dlatego muszę trzymać dłoń na pulsie.
- Panie Perez, ja na prawdę wszystko rozumiem. - odłożyłam ostrożnie szklankę na blat biurka. - Wręcz podziwiam, że z tak ogromnym perfekcjonizmem i zaangażowaniem dba pan o własną firmę, jak i o Real Madryt. Ale nie rozumiem jednej rzeczy. Co ja ma z tym wspólnego?
- Pomyślałem, że moglibyśmy sobie pomóc nawzajem.
- Nadal nie rozumiem. - mruknęłam skołowana. Perez uśmiechnął się tajemniczo pod nosem, po czym podał mi najnowsze wydanie dziennika MARCA. Skrzywiłam się na widok okładki. - Doskonale pan wie, że nie jesteśmy razem. Według niego, przeze mnie. - odrzuciłam gazetę.
- Co jest bzdurą. Nie tylko Ciebie zdradził.
- Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
- I w tym właśnie mogłabyś mi pomóc. - przyznał. - Traktowałem go jak syna, a on wbił mi nóż w plecy. Znalazłem mu świetny klub, aby mógł zdobyć potrzebne doświadczenie. Sprowadziłem z powrotem do Madrytu. Jednak w Turynie stracił pokorę i uwierzył, że jest kimś na miarę Cristiano Ronaldo. Nie szanował decyzji Zizou, który był sprawiedliwy wobec wszystkich i sadzał go na ławce za karę. Mieliśmy nadzieję, że w ten sposób coś zrozumie. Ale on wolał się poddać i po sezonie odejść do Londynu. Bo tak łatwiej, prawda?
- Uciec. - szepnęłam. - I zrobić z siebie ofiarę.
- Dokładnie. - westchnął. - Na prezentacji obiecywał mi, że da z siebie wszystko. Bo to jego dom! A w ostatnich miesiącach sezonu dogadał się z nowym klubem za moimi plecami.
- Przykro mi. Nie tylko panu wiele obiecywał. - zironizowałam.
- Jednak nie to zabolało mnie najbardziej. - podniósł gazetę. - Dowiedziałem się o tym parę tygodni temu od zaufanej osoby. Za początku nie wierzyłem. Ale stało się to faktem. - wskazał na tytuł, który dopiero teraz przeczytałam. - Na dniach zostanie piłkarzem Atletico. Największego wroga Realu Madryt. Zdradzając tym samym swój dom, jak to sam pięknie określił. Napluł nam wszystkim w twarz.
- W Londynie gwiazdor też się nie odnalazł? - prychnęłam, zakładając ręce na piersi. - Skoro zdecydował się na Atletico, to musi być nieźle zdesperowany. Wciąż jednak nie rozumiem, co ja mam z tym wspólnego.
- Chcesz się zemścić. Nie wierzę, że nie. - wbił we mnie pełne pewności spojrzenie. - Chcesz mu pokazać, jak wiele stracił. Trzymałaś rękę na pulsie i dbałaś, aby jego życie prywatne nie koligowało z życiem zawodowym. Dlatego miałem nadzieję, że pomożesz nam zrobić z niego świetnego i pokornego piłkarza, a nie celebrytę, któremu sodówka uderzyła do głowy. Nie sądziłem jednak, że niejaki pan Campello przedstawi mu swoją córkę i uknuje chytry plan.
- Mogę mu być tylko wdzięczna. - przyznałam.
- To prawda.
- Więc?
- Jeśli chodzi o aspekt sportowy, on doskonale wie, że żaden wybór nie przebije Realu Madryt. Wybrał Atletico, bo zdaje sobie sprawę, że nie ma tutaj powrotu. Sam zatrzasnął sobie drzwi. To już jest jego wielką porażką, choć zapewne przygotowuje przemówienie pełne fałszywej miłości do nowego klubu. - przytaknęłam mu bez zawahania. Jeśli chodzi o mydlenie oczu to mój były ukochany był w tym najlepszy. - Ale to już nie jest mój problem. Bez mojej ingerencji strzelił sobie w stopę. Moje myśli skupiają się na innym piłkarzu. A skoro wyjaśniłem Ci tą sytuację, która może Cię jedynie zmotywować do zgody, przejdę do najważniejszej części.
- Byłabym wdzięczna. - westchnęłam.
- Gazety uwzięły się na jedną z naszych młodych gwiazd. Chłopak nie jest niczemu winny, po za tym, że jest przystojny i cholernie dobrze gra w piłkę. Zdarzył mu się słabszy okres gry z powodu kontuzji, ale według prasy, winnymi są nocne eskapady do klubów i liczne romanse. Oczywiście jest to stek bzdur, ale ludzie powoli zaczynają w to wierzyć. - potarł swoje skronie. - Przyczepiono mu łatkę "łamacza serc".
- Prasa potrafi zniszczyć człowiekowi życie. - przyznałam.
- Dokładnie. Jednak uderzając w Marco, uderzają również w dobre imię klubu. A ja nie mogę na to pozwolić. Dlatego zmuszony zostałem, aby odświeżyć swój stary plan, mający na celu złagodzenie całej sytuacji.
- To znaczy?
- Znaleźć mu dziewczynę idealną.
- Znaleźć mu co? - parsknęłam.
- PR, droga Mario. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie pozytywne są tego skutki. Wypróbowałem to już na Sergio Ramosie i Cristiano Ronaldo. - uchyliłam zaskoczona usta, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. - Mój ukochany kapitan ... to był dopiero lovelas! W końcu zirytowany walnąłem pięścią w stół. Pilar Rubio również potrzebowała takiego układu, więc idealnie się dogadali. A jak sama wiesz, w czerwcu jest ich ślub, a po Bernabeu biega mi trzech małych i rozkosznych Ramosów. A jeśli chodzi o Cristiano, cóż. Ściągnąłem go do Madrytu pod jednym warunkiem. Miał się ustatkować. Medialnie oczywiście. Irina Shayk potrzebowała rozgłosu, więc układ był idealny. Obydwoje na tym dobrze wyszli. Oczywiście ich związek się "rozpadł", ale jej nazwisko zostało rozpoznawalne na całym świecie, a ludzie uwierzyli, że Cristiano potrafi być w stałym związku.
- Skontaktował się pan ze mną bo mam być kolejną Pilar i Iriną? - wydukałam po przetworzeniu w swojej głowie tych wszystkich informacji. - Panie Perez, ja nie potrzebuję kreowania dobrego wizerunku ani rozgłosu!
- Potrzebujesz zemsty na Alvaro Moracie.
- W jaki sposób?!
- Spotykając się z jego byłym kolegą z drużyny. Ty i Marco stworzylibyście parę idealną. Przyćmilibyście Moratę i Campello, którzy w ostatnim czasie byli ulubieńcami mediów. Ona jest tak zdesperowana, że musi umawiać się z paparazzi! Wyobrażasz sobie jej wściekłość? Ty nawet palcem nie musisz kiwnąć. A on? Myślisz, że przyjmie z obojętnością wiadomość, że jesteś dziewczyną Marco?
- Ja nie jestem taka, panie Perez.
- Oczywiście, że nie jesteś. - posłał mi spojrzenie zatroskanego ojca. - Dlatego potrzebujesz czasu, aby podjąć decyzję. Uszanuję Twoją odmowę Mario. Jak powiedziałem na wstępnie, jesteś mądrą dziewczyną. Dlatego idealnie pasowałabyś do Marco.
- Marco ... on wie?
- Marco Asensio. - podkreślił. Westchnęłam ciężko na wspomnienie artykułu, który czytałam przedwczoraj w górach. Perez miał rację. Uwzięli się na niego i to bardzo. - Wie. Zareagował tak samo nerwowo jak Ty. Mam wyrzuty sumienia, że wciągam was w to wszystko. Ale muszę mu pomóc za wszelką cenę. W przeciwieństwie do Alvaro ma ogromną pokorę i ciężko pracuje. Nigdy mnie nie zdradzi, wierzę w to. 

*

Uwielbiałam współpracować z Mary. Nazywałam ją swoją biznesową partnerką. Sesje zdjęciowe, podróże i wszelkie projekty w jej towarzystwie sprawiały mi ogrom radości. Była moją przyjaciółką, bratnią duszą, wręcz siostrą bliźniaczką! W końcu to nie przypadek, że nosiłyśmy to samo imię. Choć tak bardzo się od siebie różniłyśmy. Dość często żartowałam, że Mary przyćmiewa mnie swoją urodą. Była typową Hiszpanką o lśniących czarnych włosach oraz ciemnej cerze. A gdy się śmiała ... śmiała się całą sobą!
Sesja zdjęciowa promująca błyszczyki Bobbi Brown była jedną wielką zabawą. Miałyśmy wyglądać na szczęśliwe i roześmiane, co wcale nie było trudne w towarzystwie Mary. Dzisiaj zdecydowanie musiała wstać prawą nogą. Tańczyła, skakała i śmiała się do rozpuku. Co udzielało się też mi! Cała ekipa była zadowolona z efektów, a my wręcz rozczarowane, że to już koniec.
- Podjęłaś już decyzję?! - zawołała Mary zza parawanu. Po zakończonej sesji udałyśmy się do garderoby, gdzie usiadłam przed ogromnym lustrem, zmywając z siebie makijaż. Od mojej rozmowy z panem Florentino minęło parę dni. Alvaro został oficjalnie przedstawiony jako piłkarz Atletico Madryt, a Alice Campello zdążyła udzielić obszernego wywiadu dla Hola España o szczęśliwym powrocie do Madrytu. Jakby to kogoś w ogóle obchodziło.
To nie tak, że byłam zazdrosna. Kochałam Alvaro, ale to było parę lat temu. Gdy wyjechał do Turynu, obiecaliśmy sobie, że ta rozłąka nie wpłynie na nasz związek. Odwiedzałam go bardzo często, czasami zaniedbując przy tym własne obowiązki. Podczas jednej z takich wizyt, przeglądając zdjęcia na jego telefonie, przypadkowo włączyłam wiadomość od Alice Campello. Okazało się, że mój ówczesny ukochany, prowadził z nią ożywioną dwuznaczną dyskusję. Z której ewidentnie wynikało, że pierwsze spotkanie mieli już za sobą. Poczułam się zdradzona. Dla mnie to nie był zwykły flirt, jak próbował mi to wytłumaczyć. Wybuchła pomiędzy nami awantura. Miałam nadzieję, że gdy emocje opadną, przyjedzie za mną do Madrytu bądź zadzwoni. Niestety. Parę dni później Alice opublikowała ich wspólne zdjęcia z pełnym miłości opisem.
A potem byli wszędzie. Dosłownie wszędzie! Gdy Alvaro wrócił do Realu Madryt, Alice wykorzystywała każdą możliwą okazję, aby udzielić wywiadu na temat szczegółów z ich życia. Sama gubiła się w historiach o początkach ich znajomości. Oczywiście ludzi oraz media zaczęło interesować to, co się stało ze mną. Dlaczego z dnia na dzień Alvaro ogłosił nowy związek, skoro byliśmy razem kilka dni wcześniej. Miałam ochotę stanąć przed kamerą i opowiedzieć swoją wersję, ale za każdym razem dochodziłam do wniosku, że nie będę się poniżała.
Za to Alvaro zrobił coś, czego nie wybaczę mu do końca życia. Podczas jednego z wywiadów został zapytany o moją osobę. Zgrabnie z tego wybrnął, dając do zrozumienia ciekawskiego dziennikarzowi, że nie ma ochoty odpowiadać. Za to popołudniu opublikował filmik, gdzie razem ze swoim przyjacielem śpiewają w samochodzie piosenkę o materialistce, która zostawiła swojego chłopaka z powodu słabszego okresu w jego życiu. Na koniec Alvaro dodał "to jest moja odpowiedź". Wszyscy zrozumieli co miał na myśli. Zrzucił całą winę na mnie.
Czekałam. Cierpliwie czekałam na to, aż los upomni się o zapłatę za bycie hipokrytą. Alvaro zaczął zachowywać się jak gwiazda, stąd jego częsta obecność na ławce rezerwowych. Okazał się nie być piłkarzem na miarę Realu Madryt. A było to jego największym marzeniem. Teraz musiał się poniżyć i wybrać ofertę największego wroga swojego ukochanego klubu. Doskonale znałam jego opinię na temat Atletico Madryt. Kibice Rojiblanco nie zasługiwali na to, aby ich barwy reprezentował taki hipokryta jak on.
Było jednak drugie dno tej decyzji, z czego doskonale zdawał sobie sprawę Florentino Perez. W Anglii Alvaro i Alice nie byli tak popularni jak w Hiszpanii. Na Wyspach Brytyjskich nikt nie interesował się tym, co Campello miała do powiedzenia na temat ich związku. Najnowszy wywiad dla Hola España był tego dowodem. Sława i bycie w centrum zainteresowania za wszelką cenę. Nawet kosztem wartości, które były tak bardzo ważne dla klubów piłkarskich w Madrycie. Perez chciał im to odebrać, piekąc dwie pieczenie na jednym ogniu. Marco miałby święty spokój, a ja swoją satysfakcję. Ale czy na prawdę mi na tym zależało? Na zemście?
- Nie rozumiem nad czym Ty się zastanawiasz. - Mary usiadła obok mnie. - Pokażesz im gdzie raki zimują, a i sama będziesz miała z tego niezłe korzyści. Przecież to Marco Asensio! TEN Marco Asensio. - poruszała charakterystycznie brwiami.
- Mam "udawać" jego dziewczynę. - poruszałam paluszkami w powietrzu. - Po za tym, jego fanki nie dadzą mi żyć. Już raz to przerabiałam. - westchnęłam ciężko, po czym sama udałam się za parawan. - Wiesz jak to będzie wyglądało? Najpierw byłam w związku z jednym piłkarzem Realu Madryt, a teraz z następnym. Ludzie wyrobią sobie o mnie niezłą opinię. - prychnęłam.
- Miłość nie wybiera. - zanuciła.
- Jest ode mnie młodszy.
- Dwa lata. Wielkie mi halo!
- Nie mydl mi oczu Fernandez! - wychyliłam głowę zza parawanu. - Widzisz w tym "związku" własne korzyści w postaci wejściówek VIP na mecze Realu Madryt i przebywanie w towarzystwie piłkarzy tego klubu. - Mary w odpowiedzi wytrzeszczyła swoje ząbki. - Przynajmniej jesteś szczera.
- Kocham Cię Pombito. - puściła mi oczko. - Zaraz wracam. - wyszła z garderoby. Westchnęłam ostentacyjnie, po czym ściągnęłam z siebie sweterek Zary, który razem ze mną promował błyszczyki Bobbi Brown. Musiałam jak najszybciej podjąć decyzję, bo w razie mojej odmowy pan Perez musiałby poszukać kogoś innego. O ile nie miał kilku wariantów w zanadrzu.
- Dostałam zaproszenie na casting od Intimissimi. Dość oryginalne! - zaśmiałam się naciągając obcisłe spodnie na swój tyłek. Chwilę wcześniej drzwi znów się otworzyły. Nikt inny nie mógł tu wejść po za Mary. - Załączyli do niego komplet bielizny. To chyba miało mnie zachęcić i w sumie zdało egzamin. Ich projekty są cudowne! Spójrz na ten ... - wyszłam zza parawanu i stanęłam jak wryta.
Na krześle, które kilka minut wcześniej zajmowała moja przyjaciółka, siedział nie kto inny jak Marco Asensio we własnej osobie, bawiący się jednym z błyszczyków. Uniósł swoją głowę, skanując moje ciało od stóp do ... pisnęłam zakrywając swoją klatkę piersiową. Stałam przed nim w samym biustonoszu!
- Wy kobiety jesteście dziwne. - przymrużył swoje powieki. - Nie macie żadnych oporów, aby paradować w bikini przed całą plażą ludzi, a piszczycie jakbyście zobaczyły mysz, gdy jesteście w bieliźnie. Zdajecie sobie sprawę, że dla nas facetów to żadna różnica?
- Co Ty tu robisz?! Kto Ci pozwolił wejść?!
- Muszę prosić o zgodę, aby zobaczyć się z moją dziewczyną? - posłał mi pełen ironii uśmiech. Prychnęłam wściekle, po czym wróciłam za parawan. - Powinnaś iść na ten casting! Sama góra była zachęcająca, więc w całości ... chociaż nie. Jako Twój chłopak raczej powinienem być na nie.
- Po pierwsze! - wróciłam do niego w pełni ubrana. I wściekła do granic możliwości! - Jeszcze nie zgodziłam się, aby brać udział w tej szopce. A po drugie ... nie nauczono Cię pukać?!
- Chciałem Ci zrobić niespodziankę. - wzruszył ramionami.
- Morderczą! Prawie zawału dostałam!
- No dobra, przepraszam. - uniósł dłonie w geście poddania. - Nie sądziłem, że ktoś tu jest. Zapytałem na korytarzu o Marię, więc wskazano mi to pomieszczenie. Facet dodał, że wyszłaś na chwilę i zaraz wrócisz.
- Moja przyjaciółka Maria wyszła. - syknęłam. Zaczęłam się nerwowo miotać po garderobie, nie wiedząc w co ręce włożyć. Jego pojawienie kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. - Mogłeś się przynajmniej odezwać gdy mnie usłyszałeś!
- I tyle stracić? - uśmiechnął się szeroko.
- Dobra, nie ważne! - machnęłam ręką. Ta dyskusja kompletnie nie miała sensu, a jedynie wprowadzała mnie w jeszcze większe zażenowanie. Ciężko usiadłam na krześle obok niego. - Co Ty tu robisz? Jeszcze nie podjęłam żadnej decyzji.
- Presi ma znajomości wszędzie. - wzruszył ramionami. - Doskonale wiedział gdzie jesteś i co robisz. Kazał mi tu przyjść. Mamy obydwoje wszystko omówić.
- Ale ja ...
- Gdybyś nie chciała się zgodzić, to byś się nie zgodziła. - parsknął. - Zwlekasz z podjęciem decyzji, bo kusi Cię wizja zemsty. Chcesz się zemścić na Moracie, a ja na Campello. Dodatkowo będę miał święty spokój z doszywaniem mi przez prasę kolejnych idiotek. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej zakończymy tą farsę.
- Chcesz się zemścić na Alice? Dlaczego? - wydukałam.
- A czy ja się Ciebie pytam dlaczego Twój związek z moim kumplem się zakończył? - prychnął. - Spotykanie się z jego byłą wcale nie jest dla mnie komfortową sytuacją. Stawiam na szali nasze dobre relacje.
- Nie musiałeś się zgadzać.
- Skończy z tą fałszywą skromnością. Chcąc nie chcąc zostałaś moją partnerką w zbrodni. - wzruszył ramionami. - Coś w rodzaju Mr. & Mrs. Smith. My możemy się nazywać Mr. & Mrs. "M". M jak Marco i Maria.
- Dzieciak z Ciebie. - wywróciłam oczami.
-  Na dniach ogłosimy nasz związek. Odpowiada Ci to Mamacita? - wstał ze swojego krzesła. - Kobiety są bardziej romantyczne, więc zostawiam to Tobie. Zacząłem Cię już obserwować na Instagramie i zrobiłem sobie fotkę z tym kolesiem. - głową wskazał drzwi. - Na pewno już opublikował, więc moje fanki rozpoczęły dochodzenie.
- Sądzisz, że szybciej nas połączą niż sami to ogłosimy? - uniosłam brew ku górze. Marco kiwnął głową, po czym zerknął na swój telefon. - Powiedz, ale tak szczerze. Gdyby nie ta cała sytuacja ... zgodziłbyś się na to przedstawienie?
- Nie.
- Więc jest nas dwoje. - westchnęłam.
- Mam do Ciebie tylko jedną prośbę. Szczególnie jedna osoba ma się nie dowiedzieć, że jest to ukartowane. - spojrzał na mnie stanowczo, aczkolwiek dostrzegłam w jego oczach błysk niepewności. - Mój ojciec. On tego nie zrozumie.



***

Zaskoczone? Marco wcale nie jest taki zły ... chyba ^^

Moje drogie, z okazji nowego rozdziału chciałabym wam życzyć Wesołych Świąt Wielkiej Nocy! I mokrego Dyngusa! ^^

5 komentarzy:

  1. ulalala no to nieźle...i że gumiś taki zły? taki gwiazdor? aż tak go nie lubisz teraz? hahaha ale wracając do rozdziału, no to chłopak zrobił szał na dzielni i zarazem niespodziankę... i cos czuję, że ojciec się bardzo szybko dowie co i jak, i przetrzepie synowi główkę za takie głupoty. Choć ciekawe co będzie dalej... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Za nic nie spodziewałam się, że Maria otrzyma taką propozycję od prezesa Realu Madryt. 😁 Nie ma co, nieźle to sobie wykombinował... Przy okazji pokazując, że klub to dla niego świętość i zrobi dla niego dosłownie wszystko. Zwłaszcza, gdy ktoś nie ma ani grama szacunku do tego, co dzięki niemu osiągnął.
    Florentino zaplanował wszystko od początku do końca. Wymyślając niezwykle przebiegły plan, który może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
    Doskonale wiedział, że chęć zemsty przekona Marię do zaakceptowania jego pomysłu i udawania dziewczyny Marco, a skoro podobna taktyka sprawdzała się w przypadku innych piłkarzy, to dlaczego teraz ma się nie udać? Oby prasa naprawdę dała piłkarzowi spokój, bo te wszystkie bzdurne artykuły na pewno w dłuższej perspektywie czasu są dla niego niezwykle męczące.
    Niewątpliwie będzie bardzo ciekawie, a ja jestem strasznie ciekawa, jak Maria i Marco odnajdą się jako para... Na pewno czeka ich spore wyzwanie, ale początek mają całkiem udany. Poza tym obydwojgu zależy na powodzeniu tego planu, więc na pewno będą się starać, aby wszystko się udało i cały świat uwierzył w ich małe przedstawienie. Poczynili już w tym kierunku kroki, pozostało tylko czekać aż ktoś połączy pierwsze fakty. 😆
    Wyjaśniła się także przeszłość Marii, która była związana z Alvaro. Wyglądającego na skończonego egoistę z wygórowanym ego. Jak on w ogóle mógł ją tak potraktować? Nie dość, że sam zawinił zdradzając ją, to potem jeszcze zwalił całą winę na nią? Powinien się wstydzić. Mam nadzieję, że jeszcze dostanie za swoje, razem z tą swoją Alice. Która poza niezwykłym parciem na sławę też ma chyba swoje za uszami, a przynajmniej Marco coś do niej ma.
    Oby Karma zaczęła powoli wracać zarówno do niej, jak i do Alvaro. W końcu nie buduje się szczęścia na krzywdzie innych. Czas, aby ta dwójka się tego nauczyła.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Morata to kawał chama. A Alice to idiotka lecąca tylko na kasę. Czyli dobrali się IDEALNIE!

    Zawsze miałam Florentino Pereza za idealnego stratega, więc cieszę się, że będę mogła poczytać o nim w takiej roli. :) Ten jego plan jest genialny! Tylko, że może się skończyć dwoma złamanymi sercami... A może nawet i trzema (Morata)?

    Jestem ciekawa, jak to się potoczy. Jak Alvaro na to wszystko zareaguje? A może będzie chciał nawet odzyskać w jakiś sposób swoją byłą? Kto go tam wie?

    Czekam na to, co dla nas przygotowałaś! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ło matko, co tu się wyrabia! No takich intryg to ja już dawno nie widziałam. Coś czuję, że będzie niezła zabawa. Maria jest po prostu genialna. Tak jak całe to opowiadania. Dosłownie pochłonęłam ten rozdział, w niektórych miejscach prychając nieopanowanym śmiechem. Dobrze, że nikogo nie było w pobliżu, bo jeszcze uznano by mnie za nieobliczalną wariatkę.
    Ogólnie, to ten komentarz jest totalnie chaotyczny, ale serio, nie mam pojęcia od czego zacząć. Florentino to geniusz w najczystszej postaci i nie dziwie się, że prowadzi najlepszy klub na świecie. Choć przyznam, że w życiu bym nie wpadła na to, by ratować wizerunek piłkarzy przy pomocy idealnych partnerek. Ciekawa i jakże genialna koncepcja. Która co do zasady raczej się sprawdzało.
    Oczywiście rozumiem konsternację Marii i fakt, że nie zgodziła się od razu. No bo kurczę, ale takie udawanie związku do końca etyczne nie jest. Znaczy się, każdy robi to co chce, ale większość ludzi miałaby wątpliwości.
    Ale z drugiej strony zemsta na Alvaro może okazać się wyjątkowo soczysta. Szczególnie, że na razie wychodzi na to, że był skończonym dupkiem, idiotą i w ogóle powinien się smażyć w piekle z tą swoją partnerką. Mam ochotę życzyć mu, by nikt nie chciał przedłużać z nim kontraktu i w końcu by wylądował w jakimś zapyziałym klubie gdzieś w Indiach.
    Albo nie –– nawet Indie nie zasługują na takiego idiotę.
    Marco za to fascynuje mnie totalnie. I przyznam, że nie mam pojęcia, co o nim myśleć. Ma cięty język, podobnie jak Maria, więc niewątpliwie będą ciekawą parą. Czy rozwinie się z tego coś więcej? Wychodzi na to, że Marco to spoko facet, pracowity, porządny i w ogóle, ale nie pasuje mi też do obrazu rycerza na białym koniu. I jeszcze ma coś do zarzucenia Alice.
    Niewątpliwie będzie ciekawie. Już zacieram rączki przed kolejnym rozdziałem!
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, oczywiście, że się nie odnalazł i niech nawet nie myśli, żeby wracać z tego wypożyczenia, bo go nie wpuszczę, o! :D
    No to się wyjaśniło czego chciał od Marii sam prezes Realu Madryt. Na to bym nie wpadła! :D Absolutnie nie dziwię się Marii, że była kompletnie zdezorientowana, gdy Florentino przekazał jej tę wiadomość... Kto by nie był? Widać, że zależy mu na swoich piłkarzach i jest gotów zrobić dla nich wszystko, co się ceni i ogromnie mi się podoba ^^ Rozumiem obawy Marii, co do tego udawanego związku, no bo kurczę wszystko ma swoje dobre, ale złe strony i dziewczyna musi się nad tym poważnie zastanowić, choć propozycja zemsty jest niezwykle kusząca.
    A to szuja jedna z tego Alvaro no! Aż słów nie mam. Był w związku z Marią, podczas jej nieobecności zaczął coś z Alice, a później bezczelnie zwalił winę na Marię... W dodatku w taki sposób! No aż mi się nóż w kieszeni otworzył. Trzeba mieć tupet -.- W dodatku, to co zrobił zostając piłkarzem Atletico mówi samo za siebie. Kibice na Bernabeu już ma na pewno zgotują odpowiednie przywitanie hihi ^^
    Maria bije się z myślami i nie wie, co zrobić z propozycją Florentino, ale Mary zawsze stoi na posterunku haha :D Ona już wie lepiej ^^ Marco niewątpliwie zrobił wejście smoka wpadając do garderoby, ale przy okazji mógł sobie popatrzeć na co nieco ^^ Nie dziwię mu się, że ma dość nieprawdziwych rewelacji na swój temat i jest gotów przystać na ten układ. A skoro sam chce małej zemsty na Alice to czy stoi im coś na przeszkodzie? ^^ Może warto w to wejść i zaryzykować :D Sprawa już chyba została przesądzona, skoro Marco już jest taki chętny, aby na dniach ogłosić swój związek z Marią... ^^ Och, emocji na pewno nie zabraknie, dlatego chcę już nowość hihi ^^ :D
    <33

    OdpowiedzUsuń