niedziela, 12 maja 2019

5. Campello kontra Pombo.

Już w tą sobotę na Wanda Metropolitano odbędą się wiosenne derby pomiędzy Atletico, a Realem Madryt. Jednak to nie sportowemu aspektowi owego wydarzenia się przyglądniemy. W ostatnich tygodniach w hiszpańskich mediach notorycznie przewijają się dwa nazwiska. Campello i Pombo. Dwie piękne kobiety, które są kochane bądź znienawidzone. Nie ma nic pomiędzy. Łączy je nie tylko status WAG, ale i związek z Alvaro Moratą. Nic więc dziwnego, że są na każdym kroku porównywane. Jednakże wydawać się może, że Maria całkowicie zapomniała o Moracie, oddając swoje serce Marco Asensio. Jak sama przyznała "jest szczęśliwa i zakochana" czego dowodem jest jej wzrok skierowany na ukochanego. Ten niespodziewany związek podbił serca ludzi, robiąc z Marco i Marii najpopularniejszą parę tygodnia. Słynna Pombito wysunęła się na prowadzenia w prywatnych Derbach z Campello. Jak będzie na boisku?

Derby Madrytu. Mecz, którym żyła cała stolica Hiszpanii. Na ulicach pełno było kibiców w białych i czerwonych koszulkach, przekrzykujących się, bądź intonujących klubowe przyśpiewki. Tych bardziej fanatycznych i agresywnych policja starała się "usuwać" z drogi. Im bliżej godziny "0", tym napięcie bardziej rosło, z czym nie wszyscy potrafili sobie poradzić.
Stałam pod stadionem Atletico Madryt, patrząc niepewnie na Mary, która prowadziła "relacje live" w swojej koszulce z herbem Realu Madryt. Jej zagrzewanie do walki było urocze, ale co chwile musiałam studzić jej zapędy. Szczególnie gdy kibice Rojiblancos posyłali nam nieprzyjemne spojrzenia. Z dumą obnosiła się z nazwiskiem "Asensio" na swoich plecach. A jakże! Od gali w Sewilli stali się przyjaciółmi.
Niecierpliwie zerknęłam na zegarek. Nie miałam ochoty przychodzić tu dzisiaj, jednak pan Perez zauważył, że moja obecność jedynie wprowadzi Moratę w furię. Z kolei Marco umówił mnie i Mary ze swoim bratem, który powinien tu być lada chwila. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam lekki stres przed poznaniem Igora Asensio.
- Niech wiedzą kto rządzi w Madrycie!
- Mary, na Boga! Opanuj się!
- Nie obawiaj się, nikt nas nie tknie. - wyszczerzyła się szeroko, ale posłusznie schowała telefon do kieszeni. - Twój rycerz w białym trykocie załatwił Ci obstawę. - kiwnęła głową w stronę miejsca za moimi plecami. Zmarszczyłam czoło, odwracając się na pięcie. Brat Marco uśmiechnął się tajemniczo, mierząc mnie uważnie nieodgadnionym spojrzeniem. Obok niego stał nieznajomy mi chłopak z sympatycznym wyrazem twarzy.
- Hej. Długo czekacie?
- Nie, jesteście na czas. Aczkolwiek zdążyłyśmy narobić sobie wrogów. - posłałam Mary pełne aluzji spojrzenie. W odpowiedzi uśmiechnęła się speszona, spoglądając niepewnie na towarzysza Igora. Okazało się, że ów chłopak nazywał się Angel i był jednym z przyjaciół Marco. Po krótkim zapoznaniu, ruszyliśmy wspólnie w stronę wejścia.
Asensio pomyślał o wszystkim. Załatwił nam miejsca przy samej murawie, wśród większej ilości kibiców Realu Madryt. Siedziałam pomiędzy Mary i Igorem, w skupieniu spoglądając na rozgrzewających się piłkarzy. Co chwile dolatywało do mnie wesołe paplanie przyjaciółki, która znalazła z Angelem wspólny język. Jednak w jej spojrzeniu było coś dziwnego, a policzki rumieniły się niekoniecznie od chłodnego powietrza.
- Marco raczej nie zagra. - zauważył Igor.
- Wspominał żebym nie robiła sobie zbyt wielkich nadziei. - wywróciłam oczami na wspomnienie naszej porannej rozmowy. - Zadzwonił z pytaniem czy już przećwiczyłam swój taniec radości po zdobyciu przez niego gola. - Igor parsknął śmiechem, kręcąc z politowaniem głową. - Nie przeszkadza Ci to? No wiesz, nasz układ.
- Posłuchaj, mnie również zaczęły denerwować te plotki. Sam zacząłem je dementować, ale to walka z wiatrakami. Jeśli ten układ ma mu w jakikolwiek sposób pomóc, to ja się na to piszę. - wzruszył ramionami, po czym przeniósł wzrok z murawy na moją osobę. - Przede wszystkim Marco zgodził się na to ze względu na naszego ojca. On nie rozumie "tego świata". To, w jaki sposób media zaczęły przedstawiać Marco, było przeciwieństwem tego, na jakich mężczyzn starał się nas wychować. Chciał mu wierzyć, ale ... sama rozumiesz.
- Marco prosił, aby przede wszystkim on nie dowiedział się prawdy.
- Ja również o to proszę.
- Postaram się. - obiecałam. - Chociaż to bardzo trudne. Mam wrażenie, że każdy kto na mnie patrzy, doskonale wie jaka jest prawda. Zaczynam panikować.
- To znaczy, że jesteś prawdziwa. I nikogo nie udajesz.
- O Boże! Alice zaczęła mnie obserwować! - naszą konwersację przerwał pisk Mary. Brunetka zatkała swoje usta dłonią, patrząc spanikowanym wzrokiem na wyświetlacz swojego telefonu. Cała nasza trójka spojrzała na nią zdezorientowana. - Co ona ode mnie chce? Czuję się taka ... obserwowana! Ale w negatywnym tego słowa znaczeniu!
- To dowód na to, że zaczyna przypatrywać się temu, co robi Maria. - zauważył rozbawiony Igor. - Musiała prześledzić Twoje życie i Twoich znajomych. Spędzacie ze sobą dużo czasu, więc będzie miała na Ciebie oko. - zwrócił się bezpośrednio do mnie. - Widać dla niej "Campello kontra Pombo" to coś więcej niż tylko wymysł mediów.
- Dlaczego mówisz to tak, jakby chciała mnie zamordować?
- Właśnie! - zawtórowała mi Mary.
- Medialne zabójstwo, gdzieś o tym słyszałem. - Angel wzruszył ramionami, po czym wyrwał mojej przyjaciółce telefon. - Uśmiech proszę! Skoro jest tak bardzo zainteresowana tym co robisz, to chociaż wrzuć jej coś interesującego.

Na stadionie Wanda Metropolitano rozległy się pierwsze takty hymnu Atletico. Kibice wstali ze swoich miejsc, oklaskując wchodzących na murawę zawodników. Nigdy nie byłam fanką piłki nożnej, aczkolwiek rozumiałam rywalizację pomiędzy tymi dwoma klubami. Spoglądając jednak na Alvaro, który ustawiał się na swojej pozycji w czerwonym trykocie, nie mogłam pojąć, co go skłoniło do takiej decyzji. Kochał Real Madryt i niejednokrotnie to podkreślał. A jednak założył na siebie koszulkę największego wroga. Czy był aż tak zdesperowany?
Co się stało z chłopakiem, którego poznałam na domówce u przyjaciół? Doskonale pamiętałam wrzeszczące męskie towarzystwo, oglądające mecz Królewskich w sąsiednim pokoju. Ten szał radości Alvaro po golu Cristiano Ronaldo, a później pijacki śpiew "Hala Madrid" na całe gardło. Nie chciałam mu uwierzyć, gdy powiedział, że jest piłkarzem i od nowego sezonu będzie oficjalnym zawodnikiem pierwszej drużyny. Cieszył się jak dziecko, urzekając mnie swoją wrażliwością.
Pamiętałam jego dziecięcą radość po każdym strzelonym golu. Irytację, gdy nie wszystko szło po jego myśli. Pamiętałam łzy radości w Lizbonie, gdy zawieszał medal na mojej szyi. Dziękował za wsparcie i wiarę, podkreślając, że to wszystko dzięki mnie. Bzdura, sam do tego doszedł, jednak pamięć tej magicznej chwili była dowodem na to, że kiedyś na prawdę byliśmy ze sobą szczęśliwi.
- GOL! - wrzasnęły trybuny.
Błyskawicznie ocknęłam się ze swoich wspomnień. Zdezorientowane spojrzenie wbiłam w Moratę, który w szale radości biegł w stronę trybuny Rojiblancos. Ostentacyjnie celebrował strzelenie gola swojej byłej drużynie. Co się z Tobą stało Alvaro?
- Spalony! - parsknął śmiechem Angel.
- Karma to suka! - krzyknęła Mary zacierając dłonie.
Niespodziewanie ogarnęła mnie satysfakcja, a serce zaczęło bić jak oszalałe. Przed oczami miałam jego zszokowaną twarz. Bramka nie została uznana. Ośmieszył się swoją celebracją. Chciał wbić szpilkę białej stronie Madrytu, a został sprowadzony do parteru. Czyżby Florentino Perez miał rację? Stracił pokorę? Przecież miał jej aż nad to!
- Co się z Tobą stało? - szepnęłam.
- Słucham? - Igor zerknął na mnie zdezorientowany.
- Gdy się denerwuję to zaczynam sama do siebie mówić. - posłałam mu niewinny uśmiech. Pokiwał zrozumiale głową, po czym skupił się na piłce wędrującej od nogi do nogi.
Nie skłamałam. Na prawdę zaczęłam się denerwować. Jakaś cząstka sentymentu do Realu Madryt we mnie pozostała. W końcu tyle czasu spędziłam na Santiago Bernabeu! Chciałam, aby wygrali. Chciałam, aby dostał nauczkę. Może to nie było zbyt humanitarne z mojej strony, ale jak inaczej miał odzyskać pokorę?
Wspaniały gol Casemiro "z przewrotki" wywołał u nas wybuch radości. Oczywiście owy zwrot usłyszałam od Igora. Razem z Mary zaczęłyśmy skakać w swoich ramionach, zanosząc się ze śmiechu. Atmosfera meczu kompletnie nas pochłonęła. Nawet relacja live mojej przyjaciółki nie wytrąciła mnie z równowagi.
Prawdopodobnie byłam najbardziej oburzoną osobą gdy Vinicius padł w polu karnym. No, oczywiście po wściekniętej Mary. Swoją drogą, faulowanie dziecka powinno być karalne, prawda? Osiemnaście lat to wciąż wiek ochronny! Szczególnie, że mężczyźni na zawsze pozostają dziećmi. Gdyby arbiter nie odgwizdał karnego, mielibyśmy na prawdę trudne zadanie, aby utrzymać Mary na trybunach. Już się szykowała na wtargnięcie na murawę!
Real Madryt wyszedł na prowadzenie, co niezmiernie mnie satysfakcjonowało. Jednak do końca meczu pozostało sporo czasu. A jeden gol różnicy to praktycznie nic! Kurcze, jeszcze ze dwa mecze w towarzystwie Igora i Angela, a zostanę ekspertem piłki nożnej.
- Marco! - pisnęła Mary, wskazując palcem na Asensio. Stał przy linii bocznej, poprawiając swoje spodenki. W skupieniu słuchał wskazówek trenera, gotowy do wejścia na murawę. Uchyliłam zaskoczona usta. Sam stwierdził, że nie ma szans na jakiekolwiek minuty w tym meczu!
- Mam nadzieję, że wyjdzie z tego bez szwanku. - mruknął Igor. Spojrzałam na niego zdezorientowana, nie rozumiejąc o czym mówi. - Atletico sobie nie radzi, więc zaczyna się rzeźnia. Marco jest po kontuzji. - westchnął ciężko. To było po prostu niesamowite jakie wsparcie miał Marco w swoim starszym bracie. Aczkolwiek wprowadził w mnie w stan poddenerwowania.
Niestety, ale miał rację. Nie przewidzieliśmy jednak jednego. Zszokowana wpatrywałam się w Alvaro, który z premedytacją podciął Marco. Stało się to, na co plotkarskie media liczyły. Asensio podniósł się z murawy i coś krzyknął w stronę Moraty. Napięcie pomiędzy nimi było wręcz namacalne, a ja miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą i obwiniają za ową sytuację. Co przecież było bzdurą!
Jeden faul. Drugi faul. Trzeci faul. Pyskówka i odciągnięcie Marco przez Sergio Ramosa. Czy Alvaro już kompletnie oszalał?! Prowokował i przy każdej możliwej okazji zrównywał Marco z murawą. Czy pan Perez również to przewidział? To była furia o jakiej mi mówił? Cholera, przecież byli kumplami! Nasz układ miał nie wpłynąć na ich relacje. Boże, jaka ja naiwna byłam!
Pięć minut przed końcem Marco puścił się lewą stroną boiska. Luka Modric spojrzał w jego stronę, po czym wrzucił piłkę w pole karne. Zamarłam. Jak w zwolnionym tempie spoglądałam jak Asensio przygotowuje się do strzału, a następnie umieszcza piłkę w siatce. Pisk radości wydobył się w mojego gardła. Wpadłyśmy z Mary w swoje ramiona, objęte przez Angela.
Marco podbiegł do trybun na których siedziałyśmy. Odszukał nas wzrokiem, po czym swoimi palcami utworzył literę "M". Owy gest skierował w moją stronę. Igor zagwizdał pod nosem, a z ust Mary wydobyło się urocze "awwwww". Ja natomiast wpatrywałam się zszokowana w cwaniacki wyraz twarzy Asensio.
- Rywalizację Campello kontra Pombo wygrywa Pombito.

Czułam się dziwnie pusta w środku. Nie brałam udziału w ożywionej dyskusji podczas naszego oczekiwania na Marco. Oparta plecami o maskę samochodu obserwowałam przewijających się ludzi. Dzięki dzisiejszej wygranej Realu Madryt oraz bramce strzelonej przez Marco, wyszliśmy na prowadzenie w tej idiotycznej rywalizacji.
Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Byłam w związku z Alvaro przez dwa lata, a mimo to, nigdy nie zadedykował mi bramki. Owszem, dziękował za wsparcie, ale na tym zazwyczaj się kończyło. Zresztą, nie oczekiwałam tego. Nie mogłam jednak ukryć przykrości, która ogarnęła moje serce, gdy pierwszy raz zobaczyłam w telewizji cieszynkę z literą "A" skierowaną do kamer.
- Zadowolona jesteś z siebie? - zaskoczona uniosłam swój wzrok na Susanę Martin. Stała przede mną z zaciętością wymalowaną na twarzy. Kompletnie nie przypominała miłej kobiety, którą zapamiętałam. - Sprawia Ci radość prowokowanie go? Nadal nie pogodziłaś się z waszym rozstaniem?
- Słucham? - wydukałam.
- To wszystko jest ukartowane. Wiem o tym! - syknęła, a mnie ogarnęła panika. Kompletnie nie byłam przygotowana na taką sytuację. Matka Alvaro nie mogła wszystkiego się domyślić! - Nie jest Ci wstyd? Marco i mój syn są przyjaciółmi! Zobacz do czego doprowadziła Twoja zazdrość!
- Pani Susano, proszę odejść. - obok mnie pojawił się Igor. - Proszę nie obwiniać Marii za to, że Alvaro nie radzi sobie z emocjami. Rozumiem, że przechodzi przez słabszy okres w karierze, ale to nie powód, aby bezpodstawnie zrzucać na kogoś winę. To raczej ja powinienem mieć pretensje o to, jak pani syn potraktował mojego brata na boisku. Mam wrażenie, że to raczej przez niego przemawiała zazdrość.
- Chyba żartujesz! - prychnęła ironicznie.
- Jak inaczej to pani opisze? - rozłożył ręce. - Rzucił się na niego od pierwszej chwili, wiedząc że dopiero co wrócił po kontuzji. Przyjaźń przyjaźnią, choć w przypadku Marco i Alvaro to zbyt dużo powiedziane, ale mój brat ma prawo ułożyć sobie życie z kimkolwiek chce. Mylnie pani sądzi, że cały świat kręci się wokół pani syna. Zresztą, to pani synowa śledzi przyjaciół Marii, chyba nie zdając sobie sprawy jak łatwo to sprawdzić. Czyż to nie dziwne? Bo nie chcę użyć słowa "chore".
- Igor, daj spokój. - poprosiłam.
- To pani powinno być wstyd. - objął mnie opiekuńczo ramieniem, wpatrując się w czerwoną ze złości twarz Susany Martin. - Winnych problemów syna proszę szukać gdzie indziej. Atakuje ją pani, a mimo to, dostaje w zamian szacunek. I to ona jest tą złą? - prychnął. - Proszę mnie nawet nie rozśmieszać.
- Mamo! - obok nas pojawiła się Marta, siostra Alvaro. - Daj spokój. Nie warto. - zerknęła na mnie kątem oka. Zabawne, ale miałyśmy ze sobą świetny kontakt. Jednak Alvaro był oczkiem w głowie matki i starszej siostry. To, co powiedział, zawsze było święte. Nie winiłam ich jednak za to. Ponad ich głowami dostrzegłam Alvaro z Alice, którzy weszli na parking, a z drugiej strony ...
- Masz rację. Nie warto. - zwróciłam się do Marty. Poczułam nagły napływ pewności siebie i odwagi. Cholera jasna, przecież nie byłam ofiarą! - Ja już dawno ruszyłam ze swoim życiem, widać Alvaro mimo "porzucenia mnie" nadal ma z tym problem. Przekaż Alice, że nie życzę sobie, aby stalkowała moich przyjaciół, jasne?
Posłałam im uśmiech pełen ironii, po czym pewnym krokiem ruszyłam w stronę zbliżającego się do nas Marco. Już z daleka widziałam jego niezadowoloną minę, gdy tylko dostrzegł całe zbiegowisko.
- Maria, co się ... - nie dokończył, ponieważ mu przerwałam. Chwyciłam jego policzki w swoje dłonie i złożyłam na ustach pocałunek.

***


W kolejnym rozdziale Maria i Marco szczerze ze sobą porozmawiają, dzięki czemu dowiecie się kilku nowych faktach ^^ na przykład dlaczego Asensio chce się zemścić na Alice.

4 komentarze:

  1. Media znalazły sobie nowy sensacyjny temat, którym żyją na całego. A przy okazji derbów Madrytu ich emocje już całkowicie sięgnęły zenitu. Mimo że Maria nie jest zbyt wielką fanką piłki nożnej to w towarzystwie Mary, brata oraz przyjaciela Marco znalazła się na stadionie Atletico, by wspierać Marco. Mary to taka kochana świruska haha <3 Nic sobie nie robiła z tego, że kibice Atletico rzucali jej nieprzyjemne spojrzenia, tylko robiła swoje :D I jaki kontakt nawiązała z Angelem ^^ Alice zdecydowanie mogłaby przestać się ośmieszać... Aż brak mi słów, by opisać to, co robi. Widać nie zna słowa pokora, zupełnie tak jak Alvaro. Mecz był szalenie emocjonujący, więc nie dziwię się, że Marii udzieliły się emocje :) W końcu sentyment do Realu pozostał :) Parsknęłam śmiechem, jak nienormalna, gdy bramka Alvaro nie została uznana. Cóż, nie na darmo był nazywany Alvaro "Spalony" Morata :D Jego celebracja była żałośnie popisowa i dobrze, że został sprowadzony do parteru! Jednak we wspomnieniach Marii w niczym nie przypomina tego chłopaka, którym jest teraz. Wręcz przeciwnie, cieszył się jak dziecko, podekscytowany grą w pierwszej drużynie Realu Madryt, więc co się z nim stało? Czyżby aż tak bardzo się w sobie zatracił i stał się taki przez Alice? Ugh! Nie mam słów, by opisać jego żałosne próby unieszkodliwienia Marco na boisku. To było takie dziecinne! Na szczęście Marco się odciął i zamknął mu usta w najpiękniejszy z możliwych sposobów, czyli strzelając gola dającego zwycięstwo Realowi <3
    Sytuacja po meczu sprawiła, że aż mną zatrzęsło. Matka Alvaro jest bezczelna. Nie miała żadnego prawa, by naskakiwać na Marię i mówić jej tyle przykrych rzeczy. Niech przestanie być tak zapatrzona w syna, a może zacznie dostrzegać rzeczy oczywiste. Dobrze, że Maria miała przy swoim boku Igora, który zajął się wszystkim. Maria również odcięła się w piękny sposób. Mam nadzieję, że matka Alvaro zostawi ją w spokoju.
    Ale, ale, ale... Ach, co to za końcówka! *_* Marco zdecydowanie należała się taka nagroda hihi ^^ Rozpływam się!
    <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział dobitnie pokazuje, że Alvaro tak naprawdę ma jeszcze umysł zakompleksionego dzieciaka. Dojrzały mężczyzna zostawia emocje pozaboiskowe poza boiskiem, a przynajmniej stara się to zrobić. Serio, gdy czytałam jak Alvaro zachowywał się na meczu, to miałam szczerą ochotę mu przywalić. Czy jemu naprawdę się wydaje, że jest królem świata? I że wszyscy robią wszystko przeciwko niemu? Zresztą na miejscu Alice zaczęłabym się martwić. Skoro Alvaro tak gwałtownie przeżywa fakt, że Maria jest z innym, to znaczy, że całkowicie o niej nie zapomniał.
    Nie dziwie się Marii, że zupełnie nie poznaje byłego chłopaka. Zakochała się przecież w niewątpliwie fajnym facecie, z którego dopiero z czasem wyszło cholerstwo. Nie wiem, co Alvaro chce osiągnąć swoim zachowaniem, ale na razie robi z siebie strasznego idiotę.
    Co do rodziny Alvaro, to niby rozumiem, że matka zrobi wszystko dla swojego dziecka, ale bez przesady, odrobina obiektywizmu nie zaszkodzi. Takie atakowanie Marii po meczu było zupełnie bezpostawne. Dobrze, że dziewczyna miała przy sobie Igora, który nieźle wygarnął matce Alvaro. Może to da jej trochę do myślenia.
    Ale za to scena, gdy Marco dedykuje gola Marii... no po prostu rozpływam się <3 Oni są totalnie uroczy. Mam nadzieję, że ten pocałunek pod stadionem rozwieję wszelkie wątpliwości, co do prawdziwości ich związku. Choć media niewątpliwie będą miały, o czym pisać ;) Plotki są niestety częścią sportu.
    BTW, Mary i Angelo? Czyżby coś się szykowało?
    W każdym razie teraz z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Plotkarskie media bardzo szybko podłapały temat i za wszelką cenę próbują jeszcze bardziej nakręcać konflikt pomiędzy Marią i Alice z czego ta druga na pewno jest bardzo zadowolona.
    W końcu znowu ma swoje pięć minut. Niestety dla niej, to Maria jak na razie jest górą w tym starciu i potrafi zachować się z klasą. Czego nie można powiedzieć o pannie Campello. Ona naprawdę jest aż tak ciekawa życia Marii, że musi obserwować jej przyjaciół, a bycie na świeczniku to jej jedyny cel w życiu? Z każdym rozdziałem coraz mocniej jej nie znoszę.
    Maria miała w końcu okazję poznać brata Marco. Nic dziwnego, że była tym zestresowana. Na szczęście okazało się, że szybko złapała świetny kontakt z Igorem, który okazał się świetną osobą. Tak samo zresztą, jak Angel, który chyba wpadł w oko Mary. 😃
    Mecz od samego początku zapowiadał się na niezwykle emocjonujący i pełen walki, a z każda kolejna minuta tylko to potwierdzała. Nawet Maria, która na codzień nie interesuje się piłką, dała się porwać atmosferze.
    Dedykacja gola Marii przez Marco była wspaniała. Wprost się rozczuliłam. 😍 Na pewno dziewczyna poczuła się wyjątkowo, zwłaszcza że jej były a przede wszystkim prawdziwy chłopak nigdy się na to nie zdobył.
    Szkoda tylko, że Alvaro nie potrafił dostosować się poziomem do całego widowiska. Co on w ogóle odstawiał na tym boisku? Nie dość, że w bezczelny sposób próbował celebrować gola. (Na szczęście spalonego) To potem faulował, co chwilę Marco. Alvaro wyraźnie nie radzi sobie z obecną sytuacją, a w dodatku ma zbyt wybujałe ego. Jestem bardzo ciekawa, dlaczego aż tak się zatracił. Skoro we wspomniach Marii wydaje się być zupełnie inną osobą.
    Szczyt wszystkiego przeszły jednak wyrzuty mamy Alvaro i jego siostry w stosunku do Marii. Czy one naprawdę nie widzą, jak bardzo Alvaro się zmienił? W dodatku o wszystko obwiniają Marię, która została najbardziej ze wszystkich zraniona.
    Dobrze, że Igor stanął w jej obronie i nie musiała dłużej słuchać tych absurdalnych oskarżeń.
    Końcówka wprost mnie zszokowała. W życiu bym się nie spodziewała, że Maria pocałuje Marco. Ale z drugiej strony w pełni mu się należało za tego gola. 😁
    Czekam z niecierpliwością na ich rozmowę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. wow! czytając poprzedni rozdział takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam! ale to plus, wielki plus bo teraz mogę spodziewać się wszystkiego i już w sumie nie mogę się doczekać następnego rozdziału i prawdy na temat Marco i Pani Moraty :D zwłaszcza, że teściowa tak bardzo broni swojego synka jak i synowej więc jestem ciekawa co tam takiego zaszło, że nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że miłość nie wybiera... bo coś czuję, że po tym pocałunku w przypływie złości jednak oboje spojrzą na to wszystko z innej strony, i Maria przestanie panikować... może i prawda zawsze wychodzi na jaw, szybciej niż później jednak w ich przypadku coś czuję, że obejdzie się to mniejszym echem... mam rację? tu jednak będzie BIG love, a nie pierwsze opowiadanie bez happy endu w twoim wykonaniu?

    ok... kończę ten komentarz bo gadam i tak bez składu i ładu, czyli jak zawsze,ale dziś wyjątkowo padam na twarz :D

    OdpowiedzUsuń