Sesja zdjęciowa promująca biżuterię Agatha Paris była dla mnie niekończącą się katorgą. Od paru dni wszystko mnie irytowało i doprowadzało do szału. Chciałam zapomnieć o wydarzeniach z Wanda Metropolitano, jednak niezawodne plotkarskie media nie chciały mi w tym pomóc. Na domiar złego, po mojej głowie wciąż krążyły słowa pani Susany.
Zadowolona jesteś z siebie? Oczywiście, że nie. Z każdym kolejnym dniem co raz bardziej żałowałam, że zgodziłam się na udział w tej szopce. Gardziłam ludźmi, którzy sprzedaliby własną duszę, aby być w centrum zainteresowania. Do tej pory starannie oddzielałam życie prywatne od zawodowego, a teraz? Całkowicie straciłam kontrolę nad tym wszystkim. Nie chciałam być porównywana do Campello.
Nie jest Ci wstyd? Oczywiście, że było mi wstyd. Podświadomie chciałam, aby Alvaro dotknęła wiadomość o moim związku z Marco. Chciałam, aby poczuł się źle z tego powodu. Jednak jego gwałtowna reakcja na murawie wcale nie przyniosła oczekiwanej satysfakcji. Miałam wyrzuty sumienia z powodu konfliktu, które media w tym momencie wyolbrzymiały i podkoloryzowały.
Zobacz do czego doprowadziła Twoja zazdrość! Czy na prawdę byłam zazdrosna? Czy to dlatego zgodziłam się na uknuty plan przez Florentino Pereza? Nie kochałam Alvaro Moraty, tego byłam absolutnie pewna. Ale pragnęłam tego, aby choć przez chwilę poczuł się tak, jak ja się czułam po naszym rozstaniu. To on mnie zdradził, nie ja jego.
Zadowolona jesteś z siebie? Oczywiście, że nie. Z każdym kolejnym dniem co raz bardziej żałowałam, że zgodziłam się na udział w tej szopce. Gardziłam ludźmi, którzy sprzedaliby własną duszę, aby być w centrum zainteresowania. Do tej pory starannie oddzielałam życie prywatne od zawodowego, a teraz? Całkowicie straciłam kontrolę nad tym wszystkim. Nie chciałam być porównywana do Campello.
Nie jest Ci wstyd? Oczywiście, że było mi wstyd. Podświadomie chciałam, aby Alvaro dotknęła wiadomość o moim związku z Marco. Chciałam, aby poczuł się źle z tego powodu. Jednak jego gwałtowna reakcja na murawie wcale nie przyniosła oczekiwanej satysfakcji. Miałam wyrzuty sumienia z powodu konfliktu, które media w tym momencie wyolbrzymiały i podkoloryzowały.
Zobacz do czego doprowadziła Twoja zazdrość! Czy na prawdę byłam zazdrosna? Czy to dlatego zgodziłam się na uknuty plan przez Florentino Pereza? Nie kochałam Alvaro Moraty, tego byłam absolutnie pewna. Ale pragnęłam tego, aby choć przez chwilę poczuł się tak, jak ja się czułam po naszym rozstaniu. To on mnie zdradził, nie ja jego.
Zakryłam twarz dłońmi, czując jak głowa zaczyna mi pulsować. Za dużo analizowania oraz pytań bez odpowiedzi. Może Mary miała rację? Może powinnam skupić się na sobie, a nie na opinii innych?
Chwyciłam do dłoni telefon, który dał o sobie znać. Kolejne irytujące powiadomienie, które podniosło mi ciśnienie. Kolejny artykuł o mnie jako o winnej konfliktu pomiędzy Moratą i Asensio. Cudownie!
W tym samym momencie drzwi garderoby, w której aktualnie się znajdowałam, otworzyły się szeroko. To rozwścieczyło mnie jeszcze bardziej.
- Cholera jasna! Asensio, czy matka nie nauczyła Cię pukać?! - krzyknęłam, odrzucając telefon na blat. Piłkarz stanął jak wryty, patrząc na mnie zaskoczony. - Przy najbliżej okazji powiem jej, że jesteś niewychowanym gówniarzem! - stanęłam na przeciwko niego, zaciskając swoje pięści. - Powinna coś z tym zrobić, bo gdzieś zdecydowanie popełniła błąd!
- Powodzenia. - mruknął. Zimny dreszcz przebiegł po moich ramionach z powodu tonu jego głosu. Jego twarz niewyrażana emocji, aczkolwiek oczy stały się dziwnie smutne. Odwrócił się na pięcie, mijając zaskoczoną Mary, po czym trzasnął głośno drzwiami. Podskoczyłam przestraszona, nie rozumiejąc dlaczego tak zareagował. Do tej pory raczej nie miał problemów z pyskowaniem do mnie.
- Oszalałaś?! - Mary posłała mi rozczarowane spojrzenie.
- Niech nauczy się pukać! - prychnęłam.
- Nie o tym mówię! Jak mogłaś coś takiego powiedzieć o jego matce. - pokręciła zażenowana głową. Uchyliłam usta, jednak głos ugrzązł w moim gardle. Przecież powiedziałam to pod wpływem emocji!
- Aż takim maminsynkiem jest?
- Raczej był. - mruknęła. Wbiłam w nią zaskoczone spojrzenie. Mary wzięła do rąk swój telefon, a następnie zaczęła coś w nim szukać. Po chwili miałam przed oczami powtórkę z prezentacji Marco jako nowego piłkarza Realu Madryt. Przez chwilę zniecierpliwiona przysłuchiwałam się przemówieniu Florentino Pereza. Kamera najechała na Marco, który siedział w towarzystwie Igora i starszego mężczyzny, prawdopodobnie ojca. Zmarszczyłam brwi, analizując całą sytuację. Gdzie była jego matka w takim momencie?
- Witam wszystkich. - przy mównicy stanął lekko zestresowany Marco. Niekoniecznie się temu dziwiłam. - To dla mnie wyjątkowy dzień, bo spełnia się moje dziecięce marzenie. To ogromny zaszczyt i dziękuję prezesowi i całemu klubowi. Od zawsze chciałem założyć tę koszulkę i właśnie nadszedł ten dzień. Dziękuję mojemu tacie i mojemu bratu, którzy są ze mną dzisiaj i zawsze mnie wspierali w drodze do tego miejsca, oraz mojej mamie ... - głos mu się załamał. Zakrył swoje usta dłonią, chcąc uspokoić swoje emocje. - ... która opiekuje się mną z nieba. - dodał, po czym odwrócił oczy pełne łez w drugą stronę. Florentino chcąc uratować sytuację, objął go ramieniem i zaprosił rodzinę do wspólnego zdjęcia.
- Mary ... ?
- Jego matka nie żyje. Zmarła dość niedawno na raka.
- O Boże. - zakrywał usta dłonią, czując jak łzy napływają do moich oczu. Byłam kretynką. Byłam pozbawioną uczuć kretynką! Nie wiedziałam, ale to żadne usprawiedliwienie. Jak mogłam coś takiego mu powiedzieć?! Uderzyłam w jego najczulszy punkt. Jego łzy podczas samego wspomnienia o matce były dowodem na to, że nadal nie pogodził się z brutalną rzeczywistością. Ale czy ktoś mógł się mu dziwić?
- Myślałam, że wiesz.
- Mary, nasz układ nie zobowiązuje do opowiadania o prywatnych sprawach czy problemach. Wątpię, aby mówił o tym każdej nowo poznanej osobie. Po za tym, powinnam się domyślić! - jęknęłam zażenowana. - Cały czas mówił tylko o ojcu, Igor także. Nawet przez mikrosekundę nie pomyślałam o matce.
- Więc co teraz?
Chwyciłam do dłoni telefon, który dał o sobie znać. Kolejne irytujące powiadomienie, które podniosło mi ciśnienie. Kolejny artykuł o mnie jako o winnej konfliktu pomiędzy Moratą i Asensio. Cudownie!
W tym samym momencie drzwi garderoby, w której aktualnie się znajdowałam, otworzyły się szeroko. To rozwścieczyło mnie jeszcze bardziej.
- Cholera jasna! Asensio, czy matka nie nauczyła Cię pukać?! - krzyknęłam, odrzucając telefon na blat. Piłkarz stanął jak wryty, patrząc na mnie zaskoczony. - Przy najbliżej okazji powiem jej, że jesteś niewychowanym gówniarzem! - stanęłam na przeciwko niego, zaciskając swoje pięści. - Powinna coś z tym zrobić, bo gdzieś zdecydowanie popełniła błąd!
- Powodzenia. - mruknął. Zimny dreszcz przebiegł po moich ramionach z powodu tonu jego głosu. Jego twarz niewyrażana emocji, aczkolwiek oczy stały się dziwnie smutne. Odwrócił się na pięcie, mijając zaskoczoną Mary, po czym trzasnął głośno drzwiami. Podskoczyłam przestraszona, nie rozumiejąc dlaczego tak zareagował. Do tej pory raczej nie miał problemów z pyskowaniem do mnie.
- Oszalałaś?! - Mary posłała mi rozczarowane spojrzenie.
- Niech nauczy się pukać! - prychnęłam.
- Nie o tym mówię! Jak mogłaś coś takiego powiedzieć o jego matce. - pokręciła zażenowana głową. Uchyliłam usta, jednak głos ugrzązł w moim gardle. Przecież powiedziałam to pod wpływem emocji!
- Aż takim maminsynkiem jest?
- Raczej był. - mruknęła. Wbiłam w nią zaskoczone spojrzenie. Mary wzięła do rąk swój telefon, a następnie zaczęła coś w nim szukać. Po chwili miałam przed oczami powtórkę z prezentacji Marco jako nowego piłkarza Realu Madryt. Przez chwilę zniecierpliwiona przysłuchiwałam się przemówieniu Florentino Pereza. Kamera najechała na Marco, który siedział w towarzystwie Igora i starszego mężczyzny, prawdopodobnie ojca. Zmarszczyłam brwi, analizując całą sytuację. Gdzie była jego matka w takim momencie?
- Witam wszystkich. - przy mównicy stanął lekko zestresowany Marco. Niekoniecznie się temu dziwiłam. - To dla mnie wyjątkowy dzień, bo spełnia się moje dziecięce marzenie. To ogromny zaszczyt i dziękuję prezesowi i całemu klubowi. Od zawsze chciałem założyć tę koszulkę i właśnie nadszedł ten dzień. Dziękuję mojemu tacie i mojemu bratu, którzy są ze mną dzisiaj i zawsze mnie wspierali w drodze do tego miejsca, oraz mojej mamie ... - głos mu się załamał. Zakrył swoje usta dłonią, chcąc uspokoić swoje emocje. - ... która opiekuje się mną z nieba. - dodał, po czym odwrócił oczy pełne łez w drugą stronę. Florentino chcąc uratować sytuację, objął go ramieniem i zaprosił rodzinę do wspólnego zdjęcia.
- Mary ... ?
- Jego matka nie żyje. Zmarła dość niedawno na raka.
- O Boże. - zakrywał usta dłonią, czując jak łzy napływają do moich oczu. Byłam kretynką. Byłam pozbawioną uczuć kretynką! Nie wiedziałam, ale to żadne usprawiedliwienie. Jak mogłam coś takiego mu powiedzieć?! Uderzyłam w jego najczulszy punkt. Jego łzy podczas samego wspomnienia o matce były dowodem na to, że nadal nie pogodził się z brutalną rzeczywistością. Ale czy ktoś mógł się mu dziwić?
- Myślałam, że wiesz.
- Mary, nasz układ nie zobowiązuje do opowiadania o prywatnych sprawach czy problemach. Wątpię, aby mówił o tym każdej nowo poznanej osobie. Po za tym, powinnam się domyślić! - jęknęłam zażenowana. - Cały czas mówił tylko o ojcu, Igor także. Nawet przez mikrosekundę nie pomyślałam o matce.
- Więc co teraz?
Z duszą na ramieniu stanęłam przed drzwiami jego domu. O dziwo brama była otwarta, dzięki czemu wślizgnęłam się na podjazd bez problemu. Przez całą drogę układałam sobie w głowie to, co chciałam mu powiedzieć. Jednak na sam koniec stwierdziłam, że jestem żałosna. Żadne moje przeprosiny nie cofną tego, co powiedziałam.
- Co tu robisz? - spytał zaskoczony.
- Marco ... ja ... przepraszam. - wyjąkałam spuszczając głowę. Nigdy w życiu nie było mi aż tak wstyd. - Jestem poddenerwowana całą tą sytuacją. Wszystko mnie irytuje. Wyżyłam się na Tobie, a przecież nie jesteś niczemu winny. Na dodatek powiedziałam ... nie wiedziałam ... po prostu jestem idiotką. - jęknęłam.
- Następnym razem zapukam. Zdążyła mnie tego nauczyć.
- Proszę Cię, przestań! Powiedziałam to pod wpływem emocji. Przepraszam. Oczywiście byłoby miło gdybyś zapukał, bo kolejnym razem mogę nie mieć nic na sobie ... - kąciki jego ust lekko się uniosły. - ... ale to nie ma nic wspólnego z tym jak Cię wychowała mama. Podejrzewam, że byłeś niezłym łobuzem i nie mogła nic na to poradzić.
- Może trochę. - uśmiechnął się.
- Wybaczysz mi?
- A mam inne wyjście, skoro nigdy wcześniej nie usłyszałem aż tak szczerych przeprosin? - westchnął. Przybrałam niewinną minę, uśmiechając się do niego uroczo. Parsknął śmiechem, po czym otworzył szerzej drzwi. - Wchodź, właśnie przygotowałem kawę.
W skupieniu przyglądałam się jak kładzie przede mną filiżankę pełną kawy. Podziękowałam uśmiechem, po czym chwyciłam ją w swoje dłonie. Wielki głaz spadł z mojego serca, jednak nadal czułam się źle z wypowiedzianymi przeze mnie słowami, które zapewne go zraniły.
- Mógłbyś otworzyć kawiarnię. - zauważyłam.
- Aż takim beznadziejnym piłkarzem jestem? - zaśmiał się, po czym usiadł na przeciwko mnie. Upiłam kolejny łyk, zachwycając się niepowtarzalnym smakiem. - Mieliśmy porozmawiać o tym, co się wydarzyło po meczu. - zauważył. Momentalnie się spięłam. Po naszym pocałunku, bez słowa udaliśmy się do samochodu, po czym opuściliśmy Wanda Metropolitano. Marco odwiózł mnie i Mary do mojego mieszkania. Na odchodne szepnął, że musimy porozmawiać.
- Przepraszam, poniosło mnie.
- Nie mówię o pocałunku. - uniósł zabawnie brwi. - To akurat było miłe, a po za tym kiedyś musiało do tego dojść. Spontaniczność jest o wiele lepsza niż Twoje analizowanie, czy aby na pewno nie wyjdzie to sztucznie. Wolałbym raczej porozmawiać o tym, czego chciała od Ciebie matka Alvaro. Igor przedstawił mi swoją wersję.
- Muszę mu podziękować. - westchnęłam przeczesując swoje włosy. - Kompletnie mnie zaskoczyła, a on bez zastanowienia stanął w mojej obronie. Oskarżyła mnie o to, że z premedytacją niszczę Twoją przyjaźń z Alvaro. I chociaż bardzo chciałabym się tym nie przejmować, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ma ona sporo racji. Tak jakby wiedziała o naszym układzie.
- Nigdy nie przyjaźniłem się z Moratą. - pociągnął łyk swojej kawy. - Owszem, jesteśmy kumplami, ale nieszczególnie utrzymywaliśmy kontakt gdy wyjechał do Anglii. Szczerze mówiąc, jego furia jedynie zmotywowała mnie do strzelenia tej bramki. Mogę mu być tylko wdzięczny. - wyszczerzył swoje zęby. Od razu przypomniałam sobie o ich chwilowej pyskówce.
- Coś Ci powiedział, prawda?
- Dolać Ci kawy? - westchnął wstając ze swojego miejsca.
- Co on Ci powiedział? - spytałam z napięciem w głosie.
- Męskie sprawy. - wzruszył ramionami dolewając do swojej filiżanki kawy. Zirytowana stanęłam obok niego i założyłam ręce na piersi. Spojrzał na mnie kątem oka, po czym westchnął ciężko. - Serio chcesz to usłyszeć? Od razu mówię, że nie będziesz zadowolona.
- Mów.
- Powiedział, że jesteś sztywna w łóżku. - mruknął patrząc na mnie niepewnie. Chwilę mi zajęło, aby zrozumieć sens tych słów. Moje policzki zapłonęły, a dłonie mechanicznie zacisnęły się w pięści. Spodziewałam się wszystkiego. Wszystkiego! Ale nie czegoś tak bezczelnego! Emocje emocjami, ale istniały jakiekolwiek granice przyzwoitości! - Nie denerwuj się, bo nie ma czym. Obydwoje wiemy, dlaczego tak powiedział. Zresztą ... zripostowałem go. - wzruszył ramionami.
- Co to znaczy? - wydukałam.
- Co tu robisz? - spytał zaskoczony.
- Marco ... ja ... przepraszam. - wyjąkałam spuszczając głowę. Nigdy w życiu nie było mi aż tak wstyd. - Jestem poddenerwowana całą tą sytuacją. Wszystko mnie irytuje. Wyżyłam się na Tobie, a przecież nie jesteś niczemu winny. Na dodatek powiedziałam ... nie wiedziałam ... po prostu jestem idiotką. - jęknęłam.
- Następnym razem zapukam. Zdążyła mnie tego nauczyć.
- Proszę Cię, przestań! Powiedziałam to pod wpływem emocji. Przepraszam. Oczywiście byłoby miło gdybyś zapukał, bo kolejnym razem mogę nie mieć nic na sobie ... - kąciki jego ust lekko się uniosły. - ... ale to nie ma nic wspólnego z tym jak Cię wychowała mama. Podejrzewam, że byłeś niezłym łobuzem i nie mogła nic na to poradzić.
- Może trochę. - uśmiechnął się.
- Wybaczysz mi?
- A mam inne wyjście, skoro nigdy wcześniej nie usłyszałem aż tak szczerych przeprosin? - westchnął. Przybrałam niewinną minę, uśmiechając się do niego uroczo. Parsknął śmiechem, po czym otworzył szerzej drzwi. - Wchodź, właśnie przygotowałem kawę.
W skupieniu przyglądałam się jak kładzie przede mną filiżankę pełną kawy. Podziękowałam uśmiechem, po czym chwyciłam ją w swoje dłonie. Wielki głaz spadł z mojego serca, jednak nadal czułam się źle z wypowiedzianymi przeze mnie słowami, które zapewne go zraniły.
- Mógłbyś otworzyć kawiarnię. - zauważyłam.
- Aż takim beznadziejnym piłkarzem jestem? - zaśmiał się, po czym usiadł na przeciwko mnie. Upiłam kolejny łyk, zachwycając się niepowtarzalnym smakiem. - Mieliśmy porozmawiać o tym, co się wydarzyło po meczu. - zauważył. Momentalnie się spięłam. Po naszym pocałunku, bez słowa udaliśmy się do samochodu, po czym opuściliśmy Wanda Metropolitano. Marco odwiózł mnie i Mary do mojego mieszkania. Na odchodne szepnął, że musimy porozmawiać.
- Przepraszam, poniosło mnie.
- Nie mówię o pocałunku. - uniósł zabawnie brwi. - To akurat było miłe, a po za tym kiedyś musiało do tego dojść. Spontaniczność jest o wiele lepsza niż Twoje analizowanie, czy aby na pewno nie wyjdzie to sztucznie. Wolałbym raczej porozmawiać o tym, czego chciała od Ciebie matka Alvaro. Igor przedstawił mi swoją wersję.
- Muszę mu podziękować. - westchnęłam przeczesując swoje włosy. - Kompletnie mnie zaskoczyła, a on bez zastanowienia stanął w mojej obronie. Oskarżyła mnie o to, że z premedytacją niszczę Twoją przyjaźń z Alvaro. I chociaż bardzo chciałabym się tym nie przejmować, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ma ona sporo racji. Tak jakby wiedziała o naszym układzie.
- Nigdy nie przyjaźniłem się z Moratą. - pociągnął łyk swojej kawy. - Owszem, jesteśmy kumplami, ale nieszczególnie utrzymywaliśmy kontakt gdy wyjechał do Anglii. Szczerze mówiąc, jego furia jedynie zmotywowała mnie do strzelenia tej bramki. Mogę mu być tylko wdzięczny. - wyszczerzył swoje zęby. Od razu przypomniałam sobie o ich chwilowej pyskówce.
- Coś Ci powiedział, prawda?
- Dolać Ci kawy? - westchnął wstając ze swojego miejsca.
- Co on Ci powiedział? - spytałam z napięciem w głosie.
- Męskie sprawy. - wzruszył ramionami dolewając do swojej filiżanki kawy. Zirytowana stanęłam obok niego i założyłam ręce na piersi. Spojrzał na mnie kątem oka, po czym westchnął ciężko. - Serio chcesz to usłyszeć? Od razu mówię, że nie będziesz zadowolona.
- Mów.
- Powiedział, że jesteś sztywna w łóżku. - mruknął patrząc na mnie niepewnie. Chwilę mi zajęło, aby zrozumieć sens tych słów. Moje policzki zapłonęły, a dłonie mechanicznie zacisnęły się w pięści. Spodziewałam się wszystkiego. Wszystkiego! Ale nie czegoś tak bezczelnego! Emocje emocjami, ale istniały jakiekolwiek granice przyzwoitości! - Nie denerwuj się, bo nie ma czym. Obydwoje wiemy, dlaczego tak powiedział. Zresztą ... zripostowałem go. - wzruszył ramionami.
- Co to znaczy? - wydukałam.
- Powiedziałem, że to widocznie on jest beznadziejny, bo ja nie miałem absolutnie żadnych problemów, aby doprowadzić Cię do szaleństwa. - zrobił krok w tył, jakby obawiał się że zaraz rzucę w niego pierwszym lepszym garnkiem. Uchyliłam zszokowana usta, czując kolejny napływ gorąca na mojej twarzy. - Przepraszam. Za bardzo się wczułem.
- Dzieciak z Ciebie! - warknęłam.
- Lubisz tego dzieciaka, myszko. - puścił mi oczko.
- Cóż, może trochę. - usiadłam na swoim miejscu. - Szczerze mówiąc, sądziłam że nasza współpraca będzie gorzej wyglądać. Jako się dogadujemy. - wzruszyłam ramionami. - A do tego parzysz cudowną kawę.
- Wiadomo. - uśmiechnął się. - Ale to prawda, nie musimy się zbytnio wysilać, aby ich sprowokować. Jakie miałaś relacje z jego rodziną skoro Twoja osoba nadal jest w centrum ich zainteresowania?
- Myślę, że dobre. - wzruszyłam ramionami. - Przez jakiś czas wydawało mi się, że możemy być z Martą przyjaciółkami, a pani Susana zawsze była dla mnie bardzo miła. Z jego ojcem nie miałam praktycznie styczności. W każdym bądź razie według ich opinii to ja ponoszę winę za nasze zerwanie, którego praktycznie nie było. - mruknęłam, spuszczając wzrok na filiżankę.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że nie zerwaliśmy ze sobą. Odkryłam że spotkał się z Alice za moimi plecami. Zrobiłam mu awanturę, ale przekonywał mnie, że to nic nie znaczy. Powiedzmy że mieliśmy ciche dni gdy wyjeżdżałam. Ale żadne z nas nawet nie zająknęło się o rozstaniu. Kilka dni później Alice opublikowała ich wspólne zdjęcie z pełnym miłości opisem. Z kolei nasze zniknęły z jego profilu. Tak wyglądało nasze zerwanie, które podobno było moją winą. - spojrzałam na Marco, którego wzrok wbity był w blat stołu. W dłoni okręcał filiżankę, wyraźnie zamyślony. - Znałeś inną wersję, prawda?
- Że wolałaś skupić się na karierze niż na wsparciu, którego potrzebował?
- Brzmi znajomo.
- Mógł po prostu z Tobą zerwać. - wzruszył ramionami. - Chociaż to dla mnie dziwne. Sam Cię zdradził, ale wpadł w furię z mojego powodu. - spojrzał wprost w moje oczy. Chciałam mu odpowiedzieć, jednak nie dopuścił mnie do słowa. - Nie mówię, że Ci nie wierzę. Isco również napomknął mi o jego zdradzie, a przecież są przyjaciółmi, więc powinien trzymać jego stronę. Po prostu jego zachowanie nie trzyma się kupy. Albo ma o sobie wysokie mniemanie albo nadal coś do Ciebie czuje i zachowuje się jak pies ogrodnika.
- Bzdura. - parsknęłam.
- Nie zerwał z Tobą. - zauważył.
- Jak inaczej wytłumaczysz jego zdradę? Związek z Alice?
- No i właśnie to nie ma dla mnie sensu. - podrapał się nerwowo po głowie, po czym wbił we mnie stanowczy wzrok. - A Ty? Czujesz coś do niego?
- Nie kocham go. - odpowiedziałam pewnie. - Może to zabrzmi dziwnie, ale mam do niego sentyment. Spędziliśmy ze sobą dwa lata, więc zdążyłam go poznać. Nie mieści mi się w głowie to, jak się zmienił. To już nie jest ten sam Alvaro. W tym na pewno bym się nie zakochała.
- Cóż, sam zdążyłem poznać jego irytującą stronę.
- Marco? - zaczęłam niepewnie. Jedna rzecz wciąż nie dawała mi spokoju. - Gdy pierwszy raz rozmawialiśmy w garderobie, wspomniałeś że chcesz się zemścić na Alice. Czy ...
- Nigdy nie zainteresowałbym się tą amebą
- Więc?
- Zniszczyła mój związek. - oznajmił. Zaskoczona uniosłam brwi ku górze. - Nie bezpośrednio, ale miała w tym swój udział. Sara ma swoje wady, ale doskonale poznała się na Alice. Pamiętasz jak opowiadałem Ci o tym, że była idealnym materiałem na przyjaciółkę dla Campello? - spytał, na co kiwnęłam głową w odpowiedzi. - Alice zawsze przymila się do osób, które według niej coś więcej znaczą. Sara jest aktorką i dziewczyną Isco, czyli najpopularniejszego obecnie piłkarza w Hiszpanii. Zaraz po Ramosie oczywiście. Maria, żona Nacho, z kolei jest jedną z najbardziej lubianych wśród kibiców "WAGs" czy jak to się mówi.
- Nazywała ją w wywiadach przyjaciółką. - zauważyłam. - Sama Maria przyznała, że to zbyt wiele powiedziane. Myślisz, że chciała wykorzystać jej wizerunek do własnych celów?
- Skoro Maria "ją lubi" to znaczy że musi być super osobą. - zironizował. - Ona kocha być w centrum zainteresowania. Nie wiem, może leczy takim zachowaniem swoje kompleksy, bo to nie jest do końca normalne. Powiedziała Marinie, że jeśli chce coś znaczyć i być lubianą, musi stworzyć w mediach wizerunek idealnej i uwielbianej.
- Marinie?
- Mojej byłej dziewczynie. - westchnął ciężko i opadł na oparcie krzesła. - Zaprzyjaźniły się. Nie byłem z tego powodu zadowolony, ponieważ wiedziałem, że Alice zainteresowała się Mariną tylko ze względu na mnie. Dzień po dniu obserwowałem jak zamienia ją we własną kopię. Zaczęliśmy się o to spierać, a ona przestała przypominać dziewczynę którą pokochałem. Moglibyśmy wypić razem butelkę Whisky bo spotkało nas to samo. - zauważył uśmiechając się smutno. - W każdym bądź razie gdy zaczęła opowiadać dziennikarzom szczegóły naszego związku, powiedziałem dość.
- Tak łatwo się poddała?
- Marco Asensio złamał mi serce. - zacytował. - Maria, byłem sceptycznie nastawiony do naszego układu. Jesteś osobą publiczną, więc wizerunek dziewczyny z sąsiedztwa z początku wydawał mi się fałszywy. Ale Twoje słowa przed galą ... miałaś rację. Specjalnie przedstawiłem to tak, abyś to Ty była ważniejsza. Zrobiłem to dla dobra naszej umowy. Twoje podziękowania mnie zaskoczyły. Zrozumiałem, że to było dla Ciebie ważne, lecz nie ze względu na samo pojawienie się. Mogłabyś być moją kumpelą. - zaśmiał się.
- Nie przyjaźnię się z gówniarzami. - wytknęłam mu język.
- Marco! Znów zapomniałeś zamknąć bramę! - usłyszeliśmy nawoływanie z holu. Zamarłam. Zanim nieznajomy mi mężczyzna wszedł do kuchni, Marco zdążył mnie poinformować, że to jego ojciec. - Oh, nie wiedziałem że masz gościa. - speszył się uroczo na mój widok, po czym odstawił zakupy na blat.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się.
- Przynajmniej jest okazja do tego, abyście się poznali. - Marco wstał, na co z grzeczności uczyniłam to samo. Stanął obok, obejmując mnie w pasie. - Tato, to jest właśnie Maria, która trochę się stresowała spotkaniem z Tobą. - pomiędzy nami, a panem Asensio była wysepka, więc bez problemu mogłam kopnąć Marco w kostkę. - Kochanie, to mój tata Gilberto. I wcale nie gryzie.
- Kompromitujesz mnie. - mruknęłam.
- Marco ma specyficzne poczucie humoru. - zauważył jego ojciec. - Miło mi Cię poznać Mario. Cieszę się, że jesteś prawdziwa. - uśmiechnął się pod nosem, na co jego syn wywrócił oczami. - Raczej to nie mnie powinnaś się obawiać. Marco, dzwoniła babcia. - zwrócił się do niego bezpośrednio. - Pytała czy przedstawisz jej tą uroczą młodą damę.
- Babcia? - wydukałam.
- Aaron pokazał jej wasze zdjęcia z gali.
- Zabije go. - syknął pod nosem.
- Powiedziała, że masz ją natychmiastowo do niej przywieźć, bo nie wie ile jeszcze pożyje. A koniecznie musi poznać dziewczynę, której dedykujesz swoje gole. W sumie moja teściowa ma rację droga Mario. Musisz być dla niego bardzo ważna. - uśmiechnął się, po czym zaczął wypakowywać zakupy.
- Mam po babci poczucie humoru. Przeżyje nas wszystkich.
- Albo wpadnie tutaj ze swoim balkonikiem. Znasz ją.
- Maria, byłaś w Holandii?
- Dzieciak z Ciebie! - warknęłam.
- Lubisz tego dzieciaka, myszko. - puścił mi oczko.
- Cóż, może trochę. - usiadłam na swoim miejscu. - Szczerze mówiąc, sądziłam że nasza współpraca będzie gorzej wyglądać. Jako się dogadujemy. - wzruszyłam ramionami. - A do tego parzysz cudowną kawę.
- Wiadomo. - uśmiechnął się. - Ale to prawda, nie musimy się zbytnio wysilać, aby ich sprowokować. Jakie miałaś relacje z jego rodziną skoro Twoja osoba nadal jest w centrum ich zainteresowania?
- Myślę, że dobre. - wzruszyłam ramionami. - Przez jakiś czas wydawało mi się, że możemy być z Martą przyjaciółkami, a pani Susana zawsze była dla mnie bardzo miła. Z jego ojcem nie miałam praktycznie styczności. W każdym bądź razie według ich opinii to ja ponoszę winę za nasze zerwanie, którego praktycznie nie było. - mruknęłam, spuszczając wzrok na filiżankę.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że nie zerwaliśmy ze sobą. Odkryłam że spotkał się z Alice za moimi plecami. Zrobiłam mu awanturę, ale przekonywał mnie, że to nic nie znaczy. Powiedzmy że mieliśmy ciche dni gdy wyjeżdżałam. Ale żadne z nas nawet nie zająknęło się o rozstaniu. Kilka dni później Alice opublikowała ich wspólne zdjęcie z pełnym miłości opisem. Z kolei nasze zniknęły z jego profilu. Tak wyglądało nasze zerwanie, które podobno było moją winą. - spojrzałam na Marco, którego wzrok wbity był w blat stołu. W dłoni okręcał filiżankę, wyraźnie zamyślony. - Znałeś inną wersję, prawda?
- Że wolałaś skupić się na karierze niż na wsparciu, którego potrzebował?
- Brzmi znajomo.
- Mógł po prostu z Tobą zerwać. - wzruszył ramionami. - Chociaż to dla mnie dziwne. Sam Cię zdradził, ale wpadł w furię z mojego powodu. - spojrzał wprost w moje oczy. Chciałam mu odpowiedzieć, jednak nie dopuścił mnie do słowa. - Nie mówię, że Ci nie wierzę. Isco również napomknął mi o jego zdradzie, a przecież są przyjaciółmi, więc powinien trzymać jego stronę. Po prostu jego zachowanie nie trzyma się kupy. Albo ma o sobie wysokie mniemanie albo nadal coś do Ciebie czuje i zachowuje się jak pies ogrodnika.
- Bzdura. - parsknęłam.
- Nie zerwał z Tobą. - zauważył.
- Jak inaczej wytłumaczysz jego zdradę? Związek z Alice?
- No i właśnie to nie ma dla mnie sensu. - podrapał się nerwowo po głowie, po czym wbił we mnie stanowczy wzrok. - A Ty? Czujesz coś do niego?
- Nie kocham go. - odpowiedziałam pewnie. - Może to zabrzmi dziwnie, ale mam do niego sentyment. Spędziliśmy ze sobą dwa lata, więc zdążyłam go poznać. Nie mieści mi się w głowie to, jak się zmienił. To już nie jest ten sam Alvaro. W tym na pewno bym się nie zakochała.
- Cóż, sam zdążyłem poznać jego irytującą stronę.
- Marco? - zaczęłam niepewnie. Jedna rzecz wciąż nie dawała mi spokoju. - Gdy pierwszy raz rozmawialiśmy w garderobie, wspomniałeś że chcesz się zemścić na Alice. Czy ...
- Nigdy nie zainteresowałbym się tą amebą
- Więc?
- Zniszczyła mój związek. - oznajmił. Zaskoczona uniosłam brwi ku górze. - Nie bezpośrednio, ale miała w tym swój udział. Sara ma swoje wady, ale doskonale poznała się na Alice. Pamiętasz jak opowiadałem Ci o tym, że była idealnym materiałem na przyjaciółkę dla Campello? - spytał, na co kiwnęłam głową w odpowiedzi. - Alice zawsze przymila się do osób, które według niej coś więcej znaczą. Sara jest aktorką i dziewczyną Isco, czyli najpopularniejszego obecnie piłkarza w Hiszpanii. Zaraz po Ramosie oczywiście. Maria, żona Nacho, z kolei jest jedną z najbardziej lubianych wśród kibiców "WAGs" czy jak to się mówi.
- Nazywała ją w wywiadach przyjaciółką. - zauważyłam. - Sama Maria przyznała, że to zbyt wiele powiedziane. Myślisz, że chciała wykorzystać jej wizerunek do własnych celów?
- Skoro Maria "ją lubi" to znaczy że musi być super osobą. - zironizował. - Ona kocha być w centrum zainteresowania. Nie wiem, może leczy takim zachowaniem swoje kompleksy, bo to nie jest do końca normalne. Powiedziała Marinie, że jeśli chce coś znaczyć i być lubianą, musi stworzyć w mediach wizerunek idealnej i uwielbianej.
- Marinie?
- Mojej byłej dziewczynie. - westchnął ciężko i opadł na oparcie krzesła. - Zaprzyjaźniły się. Nie byłem z tego powodu zadowolony, ponieważ wiedziałem, że Alice zainteresowała się Mariną tylko ze względu na mnie. Dzień po dniu obserwowałem jak zamienia ją we własną kopię. Zaczęliśmy się o to spierać, a ona przestała przypominać dziewczynę którą pokochałem. Moglibyśmy wypić razem butelkę Whisky bo spotkało nas to samo. - zauważył uśmiechając się smutno. - W każdym bądź razie gdy zaczęła opowiadać dziennikarzom szczegóły naszego związku, powiedziałem dość.
- Tak łatwo się poddała?
- Marco Asensio złamał mi serce. - zacytował. - Maria, byłem sceptycznie nastawiony do naszego układu. Jesteś osobą publiczną, więc wizerunek dziewczyny z sąsiedztwa z początku wydawał mi się fałszywy. Ale Twoje słowa przed galą ... miałaś rację. Specjalnie przedstawiłem to tak, abyś to Ty była ważniejsza. Zrobiłem to dla dobra naszej umowy. Twoje podziękowania mnie zaskoczyły. Zrozumiałem, że to było dla Ciebie ważne, lecz nie ze względu na samo pojawienie się. Mogłabyś być moją kumpelą. - zaśmiał się.
- Nie przyjaźnię się z gówniarzami. - wytknęłam mu język.
- Marco! Znów zapomniałeś zamknąć bramę! - usłyszeliśmy nawoływanie z holu. Zamarłam. Zanim nieznajomy mi mężczyzna wszedł do kuchni, Marco zdążył mnie poinformować, że to jego ojciec. - Oh, nie wiedziałem że masz gościa. - speszył się uroczo na mój widok, po czym odstawił zakupy na blat.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się.
- Przynajmniej jest okazja do tego, abyście się poznali. - Marco wstał, na co z grzeczności uczyniłam to samo. Stanął obok, obejmując mnie w pasie. - Tato, to jest właśnie Maria, która trochę się stresowała spotkaniem z Tobą. - pomiędzy nami, a panem Asensio była wysepka, więc bez problemu mogłam kopnąć Marco w kostkę. - Kochanie, to mój tata Gilberto. I wcale nie gryzie.
- Kompromitujesz mnie. - mruknęłam.
- Marco ma specyficzne poczucie humoru. - zauważył jego ojciec. - Miło mi Cię poznać Mario. Cieszę się, że jesteś prawdziwa. - uśmiechnął się pod nosem, na co jego syn wywrócił oczami. - Raczej to nie mnie powinnaś się obawiać. Marco, dzwoniła babcia. - zwrócił się do niego bezpośrednio. - Pytała czy przedstawisz jej tą uroczą młodą damę.
- Babcia? - wydukałam.
- Aaron pokazał jej wasze zdjęcia z gali.
- Zabije go. - syknął pod nosem.
- Powiedziała, że masz ją natychmiastowo do niej przywieźć, bo nie wie ile jeszcze pożyje. A koniecznie musi poznać dziewczynę, której dedykujesz swoje gole. W sumie moja teściowa ma rację droga Mario. Musisz być dla niego bardzo ważna. - uśmiechnął się, po czym zaczął wypakowywać zakupy.
- Mam po babci poczucie humoru. Przeżyje nas wszystkich.
- Albo wpadnie tutaj ze swoim balkonikiem. Znasz ją.
- Maria, byłaś w Holandii?
i w końcu porozmawiali! oczywiście najpierw Maria musiała się wyżyć na biednym Marco, a później palnąć głupotę. Jaknic, powinna umówić się z Mery na jakieś wino i wtedy byłaby poinformowana o całym życiu chłopaka, bo jej przyjaciółka zdecydowanie ma większą wiedze :D ale coś czuję, że w Holandii to się zmieni i wszystkiego się już dowie, a jak nie wszystkiego to chociaż część. W dodatku chłopak ma rację, Maria powinna mniej analizować, a żyć w tej sytuacji bardziej spontanicznie i wtedy jakie ładne akcje wychodzą, jak ten pocałunek, który zdecydowanie się podobał obojgu.
OdpowiedzUsuńps. ja też najbardziej z WAGS uwielbiam Marię od Nacho hahaha
ps2. zapraszam na moje nowe opowiadanie, które jest w trakcie pisania i mam nadzieję, że je skończę :D
https://moments-passed.blogspot.com/
Kurcze, coraz bardziej lubię Marco i Pombito. I nie mogę się doczekać babci w akcji! :D
OdpowiedzUsuńPrzez te wszystkie wymysły mediów, Maria zaczęła poddawać w wątpliwość, czy dobrze zrobiła zgadzając się udawać dziewczynę Marco.
OdpowiedzUsuńPodsycanie jej rzekomego konfliktu z Alice i Alvaro i notoryczne wtrącanie przez prasę w życie prywatne na pewno ją przytoczyło i coraz bardziej rozdrażnia, zwłaszcza że zawsze starała się chronić swoją prywatność. Mam nadzieję, że uda się jej jakoś to przetrwać i zbytnio nie przejmować kolejnymi wymyślonymi na szybko sensacjami.
Jakby tego wszystkiego było mało, wyżyła się na biednym Marco, a co gorsza nieświadomie go zraniła, poruszając bardzo bolesny temat. Nic dziwnego, że Maria poczuła się fatalnie, gdy dowiedziała się o mamie Marco.
Dobrze, że przynajmniej Mary szybko jej wszystko wytłumaczyła i dziewczyna mogła to naprawić.
Marco po prostu nie mógł nie przyjąć przeprosin Marii. Były one zbyt szczere i prawdziwe, aby dłużej się na nią gniewać. Przy okazji nareszcie szczerze ze sobą porozmawiali. Wyjaśniając kilka bardzo istotnych kwestii.
Do Alice to po prostu już brakuje mi słów. Nie dość, że sama myśli tylko o zostaniu pustą celebrytką, to w dodatku wciąga w to innych. Nic dziwnego, że Marco jest na nią wściekły. To w końcu po części przez nią rozpadł się jego związek z Mariną. Jednak dziewczyna też powinna mieć swój rozum. Może to więc lepiej, że tak się potoczyło? Przynajmniej Marco nie musi się męczyć z jakąś pustą lalą.
Alvaro także nie jest lepszy od swojej dziewczyny. Jak on w ogóle mógł powiedzieć coś takiego o Marii? Są pewne granice. Poza tym jego związek z Marią rozpadł się wyłącznie z jego winy. Miałby więc na tyle godności i przestał ją obwiniać.
Najlepsza i tak była riposta Marco na jego durne komentarze... W Alvaro musiało się pewnie zagotować. 😀
Za nami także pierwsze spotkanie Marii z tatą Marco, które na szczęście przebiegło w miłej atmosferze, a mężczyzna wydaje się być do niej pozytywnie nastawiony.
Ciekawe, czy babcia będzie tak samo przychylna. Nie mogę już doczekać się tego spotkania. 😆
Coś tak czułam, że media nie zostawią na Marii suchej nitki. Z jakiegoś powodu wszystkie portale plotkarskie wolą zajmować się prywatnym życiem sportowców. Oczywiście teorię na temat konfliktu między Alvaro a Marco są uzasadnione, ale zupełnie bez sensu poruszane. To takie szukanie sensacji na siłę. Choć coś czuję, że Alvaro jest to bardzo na rękę. I nie zdziwię się specjalnie jeśli okaże się, że niedługo sam udzieli jakiegoś idiotycznego wywiadu. Wychodzi na to, że jest do tego zdolny.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że Maria nie da się wyprowadzić z równowagi. Jej związek z Marco tylko w jakimś niewielkim stopniu miał dopiec Alvaro, a tak naprawdę przede wszystkim miał pomóc Marco.
Nie dziwie się, że Marco tak gwałtownie zareagował na słowa Marii. Wspomnienie matki nadal jest dla niego świeże i pewnie bardzo, bardzo bolesne. Ale cieszę się, że tak szybko wybaczył Marii. Zrozumiał, że dziewczyną targały silne emocje, a dodatkowo nic nie wiedziała o śmierci jego mamy. Marco to jednak jest porządny chłopak.
I fajnie, że wyjaśnili sobie kwestię Alvaro i Alice. Choć ciekawi mnie to, że Alvaro nadal coś może czuć do Marii. Po wydarzeniach z meczu to raczej oczywiste, bo inaczej nie reagowałby tak gwałtownie.
Ale przyznam, że już prawie zapomniałam o jego ojcu. I o tym, że ma się nie dowiedzieć o całym układzie. Maria na pewno jest trochę przerażona spotkaniem z "teściem", ale myślę, że od razu skradnie sobie jego serce. Jest w końcu bardzo porządną, sympatyczną młodą kobietą. Będzie dobrze, czuję to.
Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Media zwietrzyły smakowity kąsek i jak stado hien rzuciły się na Marię. Tak jakby była czemuś winna! To Alvaro ma problem z zaistniałą sytuacją, a nie Marco i Maria. Naprawdę nie rozumiem tych wszystkich portali plotkarskich, które tylko czekają, aby wbić komuś szpilę. Nie dziwię się Marii, że czuła potrzebę zemsty na Alvaro, w końcu jest to jak najbardziej ludzkie, zwłaszcza po tym jak ON ją potraktował. Ale niestety większość widzi winę tylko w Marii, co jest absolutnie niedorzeczne. W dziewczynie skumulowały się negatywne emocje i wyładowała się na Marco, przy okazji nieświadomie sprawiając mu ból. Ale skąd mogła wiedzieć... :( Od razu przypomniał mi się ten filmik z prezentacji, który mi wysłałaś i poryczałam się od nowa :( Mary uświadomiła przyjaciółkę w sytuacji i w tym, gdzie popełniła błąd. Na szczęście Maria odważyła się i pojechała do Marco, by osobiście go przeprosić. Musiało być jej trudno, ale na szczęście Marco nie chował długo urazy i przyjął jej szczere przeprosiny :) Choć na pewno jest to dla niego nadal ciężki temat... :(
OdpowiedzUsuńAle najważniejsze, że wyjaśnili sobie wszystko przy kawce :) I wyjaśniło się również to, dlaczego Marco chce się zemścić na Alice. Kurczę, nie mogę zrozumieć tej dziewczyny i jej parcia na szkło. Takie to sztuczne, że po prostu ugh. Zastanawia mnie, czy faktycznie Alvaro może dalej coś czuć do Marii. Ale teraz to niech spada!
Tata Marco wpadł z niezapowiedzianą wizytą i oficjalnie poznał Marię, którą polubił ^^ Zresztą, inaczej być nie mogło! :)
Hahahaha babcia! <3 Czyżby szykowała się podróż do Holandii? ^^ Jestem za! :D
<33