Wszechobecna salsa, zabytkowe auta na ulicach, opary słodkiego drinka Cuba Libre oraz zapach cygar Montecristo. Hawana. Gorąca stolica Kuby. Kolorowe i podniszczone budynki, nadające temu miastu swój własny i niepowtarzalny charakter. W hotelu ostrzeżono nas, abyśmy uważały na swoje głowy gdy będziemy przechadzać się pomiędzy ciasnymi uliczkami. Podobno co rusz jakaś cegłówka bądź kawałek tynku lądowały na chodniku. Ale dzięki moim wyjazdom nauczyłam się dość ważnej rzeczy. Jeśli chcesz poczuć prawdziwy klimat miasta oraz wyczuć bijące w nim serce, powinnaś udać się do najstarszej jego części. Bez względu na to czy jest to niebezpieczne czy też nie.
Spacer po La Habana Vieja można było śmiało porównać do podróży w czasie. "Stara Hawana" zachwycała swą kolonialną architekturą, od której nie można było oderwać oczu. Na każdym kroku można było tu wpaść na rodowitych Kubańczyków, którzy z nieodłącznymi cygarami w ustach przyglądali się turystom. Dość chętnie pozowali do zdjęć, oczywiście za drobną opłatą.
Szeroki uśmiech oraz błyszczące oczy Marty były dowodem na to, iż właśnie spełniło się jej największe marzenie. Kuba zawsze była miejscem jej przeznaczenia. Nie bez powodu wybrała to miasto na swoją ostatnią podróż jako panna. Byłam szczęśliwa mogąc być przy niej w takim momencie.
Przechadzając się przez stary bazar wdychałam zapach świeżych warzyw i owoców, którego nie można było poczuć w supermarketach. Marta i jej przyjaciółki wariowały w rytm salsy, którą pogrywał zespół starszych Kubańczyków, ku uciesze turytów. Pokręciłam rozbawiona głową na widok Mary, okręcanej wokół własnej osi przez jednego z mężczyzn.
- Czemu mam wrażenie, że nie masz humoru? - zagadnęła Lucia gdy płaciłam za smakowicie wyglądająca pomarańczę. - Uśmiechasz się i śmiejesz, ale dostrzegam w tym lekki dystans. Coś się stało, prawda?
Szeroki uśmiech oraz błyszczące oczy Marty były dowodem na to, iż właśnie spełniło się jej największe marzenie. Kuba zawsze była miejscem jej przeznaczenia. Nie bez powodu wybrała to miasto na swoją ostatnią podróż jako panna. Byłam szczęśliwa mogąc być przy niej w takim momencie.
Przechadzając się przez stary bazar wdychałam zapach świeżych warzyw i owoców, którego nie można było poczuć w supermarketach. Marta i jej przyjaciółki wariowały w rytm salsy, którą pogrywał zespół starszych Kubańczyków, ku uciesze turytów. Pokręciłam rozbawiona głową na widok Mary, okręcanej wokół własnej osi przez jednego z mężczyzn.
- Czemu mam wrażenie, że nie masz humoru? - zagadnęła Lucia gdy płaciłam za smakowicie wyglądająca pomarańczę. - Uśmiechasz się i śmiejesz, ale dostrzegam w tym lekki dystans. Coś się stało, prawda?
- Aż tak to widać? - westchnęłam ciężko, na co siostra pokiwała głową. - Miałam zamiar totalnie się zrelaksować i odciąć od Madrytu, ale jak widać bezskutecznie. - usiadłam na murku i zaczęłam obierać owoc. - Wdepnęłam w niezłe bagno. Marco wcale nie jest taki święty jak przedstawiał go Florentino Perez. Tylko czekać, aż popełni jakiś błąd i wszystko wyjdzie na jaw.
- Wasz układ?
- To że pojechał do Maroka na podryw. - mruknęłam.
- Brzmisz jakbyś była zazdrosna.
- Nie jestem zazdrosna! - zdenerwowałam się. - Po prostu jestem wściekła! Oszukali mnie obaj! Było mi go żal, a on zaliczał panienkę za panienką! Pieprzony gwiazdor! Okazuje się, że jest gorszy od Alvaro! - z impetem wrzuciłam skórkę z pomarańczy do kosza.
- Wasz układ?
- To że pojechał do Maroka na podryw. - mruknęłam.
- Brzmisz jakbyś była zazdrosna.
- Nie jestem zazdrosna! - zdenerwowałam się. - Po prostu jestem wściekła! Oszukali mnie obaj! Było mi go żal, a on zaliczał panienkę za panienką! Pieprzony gwiazdor! Okazuje się, że jest gorszy od Alvaro! - z impetem wrzuciłam skórkę z pomarańczy do kosza.
- Powiedział Ci o tym? - usiadła obok mnie.
- Nie zaprzeczył. A potem sam przyznał, że jedzie do Maroka żeby się zabawić. Biedactwo nie może iść do Soho, więc woli wyjechać z kraju! - zironizowałam. - Tylko czekać, aż ktoś zrobi mu zdjęcie w towarzystwie jakiejś laski. Wyjdę na totalne pośmiewisko!
- Przestań panikować! - zrugała mnie. - Trudno, stało się. Ale skoro do dzisiaj nic nie wypłynęło, to znaczy że potrafi się z tym kryć. Macie tylko układ i tego się trzymaj. Chyba że jest jeszcze coś. - wbiła we mnie stanowcze spojrzenie. Spuściłam głowę totalnie się poddając. - Powiedz mi, że Ty i on nie ... Maria!
- To był tylko seks.
- Czy Ty się słyszysz?! To był największy błąd jaki mogłaś popełnić! Wystarczy, że raz pójdziecie do łóżka i wszystko się zmienia! Popatrz jak Cię teraz nosi, bo cały czas myślisz co on tam wyprawia!
- Mam to gdzieś!
- Czyżby?
- Tak! - zerwałam się na równe nogi. - Mam tak samo prawo do dobrej zabawy jak i on! Udowodnię wam to wszystkim!
- Nie zaprzeczył. A potem sam przyznał, że jedzie do Maroka żeby się zabawić. Biedactwo nie może iść do Soho, więc woli wyjechać z kraju! - zironizowałam. - Tylko czekać, aż ktoś zrobi mu zdjęcie w towarzystwie jakiejś laski. Wyjdę na totalne pośmiewisko!
- Przestań panikować! - zrugała mnie. - Trudno, stało się. Ale skoro do dzisiaj nic nie wypłynęło, to znaczy że potrafi się z tym kryć. Macie tylko układ i tego się trzymaj. Chyba że jest jeszcze coś. - wbiła we mnie stanowcze spojrzenie. Spuściłam głowę totalnie się poddając. - Powiedz mi, że Ty i on nie ... Maria!
- To był tylko seks.
- Czy Ty się słyszysz?! To był największy błąd jaki mogłaś popełnić! Wystarczy, że raz pójdziecie do łóżka i wszystko się zmienia! Popatrz jak Cię teraz nosi, bo cały czas myślisz co on tam wyprawia!
- Mam to gdzieś!
- Czyżby?
- Tak! - zerwałam się na równe nogi. - Mam tak samo prawo do dobrej zabawy jak i on! Udowodnię wam to wszystkim!
mariapombo: Half of my heart is in Havana 🔥
*
Santa María del Mar była to najpopularniejsza plaża na całej Kubie. Marta wprost nie wyobrażała sobie swojego "tygodnia panieńskiego" bez imprezy w tak urokliwym miejscu. "Beach Party" - oznajmił nam młody Kubańczyk, gdy wysiadłyśmy z zamówionych taksówek. Moja siostra do szczęścia nie potrzebowała nic więcej. Z piskiem radości rzuciła się ku złocistemu piaskowi.
Już w oddali można było dostrzec kolorowe światła i ozdoby. W tle leciała popularna muzyka z domieszką tradycyjnych rytmów salsy. Nogi wręcz same rwały się do tańca. Za punkt honoru obrałam sobie dobrą zabawę! Dość z rozmyślaniem o niedojrzałym dzieciaku, który mnie oszukał.
- Z kim rozmawiałaś? - zwróciłam się do Mary, która przez chwilę szła kilka kroków za nami, z telefonem przy uchu. - Jaka była umowa, Fernandez? Miałyśmy się z nimi nie kontaktować.
- To nie Angel. - wywróciła oczami. - Nie rozmawiałam z nim od paru dni. Widać zbyt dobrze się bawi, aby napisać chociażby jedną wiadomość. - mruknęła. Momentalnie ogarnęła mnie złość na owych przedstawicieli płci męskiej. Zepsutego humoru Mary im nie daruję! - Widziałaś ich zdjęcia? Porozbierani niczym greccy Bogowie.
- Niech sobie ten dzieciak robi co chce.
- A mi się wydaje że ...
- Rozmawiałyśmy już o tym. - przerwałam jej. Nie miałam zamiaru drugi raz wysłuchiwać podejrzeń Mary co do niewinności Marco. Był oszustem i babiarzem. Sypiał z Sandrą, naobiecywał jej złotych gór, a teraz dziwi się że dziewczyna ma na jego punkcie obsesje. Był ofiarą niesprawiedliwych mediów? Też mi coś! - Koniec tematu Asensio. Idziemy wypić Cuba Libre, a potem widzę Cię na parkiecie maleńka. To panieński wyjazd mojej siostry, więc ma być najlepszy z najlepszych!
- Aż się boję co się będzie działo na Twoim. - zachichotała.
- Obiecuję Ci, iż będziemy noszone na rękach przez super przystojnych i super umięśnionych niewolników niczym Kleopatra. - puściłam jej oczko. Głośny wybuch śmiechu Mary można było zapewne usłyszeć w Hiszpanii. - Módl się tylko, aby mój potencjalny narzeczony miał w sobie coś o wiele więcej. Wypadałoby do niego wrócić.
Chwyciłam Mary za nadgarstek pociągając do pozostałych dziewcząt. Po chwili wzniosłyśmy pierwszy toast za Martę. Rum z Coca Colą nie wydawał się być czymś specjalnym, lecz tutaj, na Kubie, potocznie znany jako Cuba Libre, miał swój specyficzny i niepowtarzalny smak. I był mocny. Bardzo mocny. Nie od dzisiaj wiadomo, że rum był trunkiem piratów, rabusiów i innych drani, czyli po prostu facetów z głową do picia. Zrozumiałam to dopiero wtedy, gdy udało mi się złapać powietrze. Impreza z każdą chwilą rozkręcała się co raz bardziej. Z podziwem spoglądałam na kubańskie pary wirujące w rytmie salsy. Dwie lewe nogi to zbyt mało powiedziane gdybym chciała porównać z nimi swoje umiejętności taneczne. W pewnej chwili stwierdziłam, że nie będę im zawadzać na parkiecie i po prostu usiadłam przy barze.
- Poproszę Margaritę. - rzuciłam przez ramię, nie mogąc oderwać zaczarowanego wzroku od tańczących par. Dopiero rozbawione chrząknięcie zmusiło mnie do odwrócenia głowy. Z uwagą spojrzałam na uśmiechniętego barmana. - Coś nie tak?
- Byłoby miło gdyby panienka uraczyła mnie spojrzeniem gdy składa zamówienie. - odparł zabierając się za mojego drinka. Moje policzki zalała fala zawstydzenia w postaci irytujących rumieńców.
- Przepraszam, po prostu ...
- W porządku. Rozumiem. - postawił przede mną trunek. - Nie jest panienka pierwszą, którą oczarowali. - skinął głową w stronę parkietu. - Kradną mi całe show. Może i nie tańczę jak oni, ale potrafię w spektakularny sposób przyrządzać drinki. - podrzucił szklankę, która okręciła się wokół własnej osi, po czym chwycił ją drugą ręką i nalał alkohol.
- Robi wrażenie. - przyznałam.
- Tylko tyle? - uniósł zabawnie brew ku górze.
- Powiedzmy, że nie jest to moja pierwsza wizyta przy barze. - zaśmiałam się. Przystojny barman chwycił się za serce z teatralną rozpaczą wymalowaną na twarzy. - Ale jesteś jednym z najlepszych.
- Bardzo panienka jest miła.
- Jestem Maria. - wyciągnęłam ku niemu dłoń. Irytowały mnie słowa "pani" czy "panienka" oraz wywyższanie mojej osoby przez moich rówieśników. Tym bardziej iż ów barman wyglądał na starszego ode mnie o dobre pięć lat.
- Pablo.
- Nie jesteś stąd prawda?
- Inny akcent? - błysnął zębami, na co kiwnęłam twierdząco głową. - Jestem Kolumbijczykiem. Przyjechałem tutaj, aby odnaleźć siebie. Albo swoje przeznaczenie. - dodał tajemniczo.
Pablo okazał się być bardzo interesujących rozmówcom. Przy barze spędziłam większość czasu, nie mogąc oderwać się od dyskusji z nim na wiele tematów. Dowiedziałam się iż zjeździł praktycznie całą Amerykę Południową, jednak jak dotąd nie znalazł miejsca swojego przeznaczenia.
Mówią, że dom to nie budynek, a ramiona miłości Twojego życia. Człowiek opleciony nimi czuje spokój i bezpieczeństwo. Wie wówczas iż jest we właściwym dla siebie miejscu. Że odnalazł to, czego całe życie szukał.
Rozmyślałam nad jego słowami szykując się kolejnego wieczoru do wyjścia. Zapytałam Pablo o najlepszym klub w mieście i dość błyskawicznie otrzymałam odpowiedź. El Gato Tuerto może nie był najpopularniejszym wyborem przez turystów, ale dzięki temu można było wtopić się w tłum Kubańczyków. Chłopak sam wyznał, że jest tam częstym gościem i zapoznał się z właścicielem.
- Maria, co Ty właściwie wiesz o tym Pablo? - Mary oparła się o ścianę obok lustra przed którym tuszowałam swoje rzęsy. - Oczywiście oprócz tego, że jest bardzo przystojny i dobrze zbudowany. Skąd pewność, że nie jest to typowy wakacyjny podrywacz, który wyhacza turystki?
- Te słowa brzmią znajomo. - zaśmiałam się pod nosem.
- Więc mogłabyś się do nich dostosować, skoro jesteś ich autorką. - mruknęła obrażona. Westchnęłam ciężko odkładając tusz do rzęs. - Rozumiem, że jesteś wściekła na Marco. Ale łamiesz własne zasady dla dziecinnej zemsty. Skoro uważasz Asensio za babiarza, który pojechał do Maroka na łowy, to sądzisz że Twój wyskok w jakikolwiek sposób go ruszy?
- Oszalałyście wszystkie. - jęknęłam, wznosząc oczy ku niebu. - Nie jestem zazdrosna o Marco, a tym bardziej nie mam zamiaru wskakiwać z tego powodu do łóżka Pablo. Po prostu miło nam się rozmawiało i obiecałam wypić z nim drinka. To wszystko, więc przestańcie panikować. W przeciwieństwie do Asensio, potrafię się pilnować.
Pierwsze co ujrzałam po przekroczeniu progu klubu to gęsto zadymiona sala. Tu niestety nie obowiązywał zakaz palenia papierosów. Miałam wrażenie że w ciągu kilku sekund cała przesiąknęłam tym okropnym odorem. Wraz z dziewczynami przedzierałyśmy się przez tłum ludzi do zarezerwowanego specjalnie dla nas stolika. Stało się to dzięki znajomościom Pablo, który stwierdził że to dla niego żaden problem.
- To klub żywcem wyciągnięty z Dirty Dancing 2! - zachwycona Marta nie wiedziała gdzie oczy podziać. - A co drugi Kubańczyk to sobowtór głównego bohatera Diego!
- Wychodzisz za mąż. - przypomniała jej Lucia.
- Ale żaden z nich nie dorasta mojemu Luisowi do pięt. - zironizowała przyszła panna młoda, uśmiechając się słodko do najstarszej z nas. - Jak zawsze nie dałaś mi dokończyć.
- Jestem Twoim głosem rozsądku.
- Witam piękne panie. - nad nami wyrósł Pablo z szerokim uśmiechem. Jego wzrok został wbity w moją osobę. - Mam nadzieję, że stolik przypadł wam do gustu. Poprosiłem Pedro, aby odpowiednio się wami zajął.
- Boję zapytać w jakim sensie. - rzuciła jedna z dziewczyn. Na całe szczęście chłopak zdołał odejść, a słowa Natalii zatuszowała głośna muzyka. Po chwili na jego miejscu stanął kelner pytając o nasze alkoholowe preferencje.
Dzisiejszego wieczoru postawiłyśmy na Tequilę, która na niektóre z dziewcząt zadziałała zbyt onieśmielająco. Doradzanie Marcie oraz szczegóły z ich życia intymnego nie były tym, co chciałyby usłyszeć moje uszy. Mary chichrała się pod nosem i co rusz przeglądała Instagram w poszukiwaniu śladu obecności Angela. Nie mogłam wtrącać się w jej życie miłosne, jednak obawiałam się jej złamanego serca. Miałam nadzieję, że przyjaciel Marco nie było taki sam jak on.
- Mogę? - przed moim nosem wylądowała dłoń Pablo. Kiwnęłam z uśmiechem głową, po czym udałam się z nim na parkiet. Może i Kolumbijczyk nie był aż tak wybitnym tancerzem jak Kubańska para na plaży, ale też nie stawał na palcach od moich stóp. Zdecydowanie poprawił mój humor, który od kilku dni nie należał do najlepszych. Po powrocie do Madrytu miałam zamiar porozmawiać z panem Perezem, ale z drugiej strony nie miałam tej pewności, czy i on nie został oszukany. - Ziemia do Marii. - zaśmiał się Pablo gdy wykończeniu usiedliśmy przy barze.
- Przepraszam. Zamyśliłam się.
- Zauważyłem tą przypadłość po raz kolejny. Albo jesteś amatorską myślicielką albo masz jakiś problem. - przechylił zabawnie głowę i spojrzał wprost w moje oczy. - Najlepiej wygadać się nieznajomemu. Nie będę Cię oceniał.
- Pablo, czy można być zazdrosnym o kogoś kogo się nie kocha? - spytałam niepewnie. - To znaczy, nie wiem czy to jest zazdrość. Raczej frustracja, złość ... nie ma mowy o głębszych uczuciach.
- Nie musimy kogoś kochać, aby obawiać się że go stracimy.
- To jest raczej nieuniknione.
- Więc stąd ta frustracja, prawda? Ta osoba stała się dla Ciebie ważna i sama myśl o jej utracie wzbudza w Tobie negatywne emocje. Boisz się, że te odczucia nie są odwzajemnione. Irytuje Cię to, że masz związane ręce i nie możesz nic z tym zrobić.
- Jestem tylko osłoną dymną.
- Jesteś tego pewna?
- Po naszej ostatniej rozmowie, a raczej kłótni? I po tym, czego się dowiedziałam? Tak, jestem tego pewna. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę powiedzieć tego, iż mnie nie szanuje. Myślałam że ... że jesteśmy przyjaciółmi. A raczej dobrymi kumplami. Ale oszukiwał mnie przez cały czas.
- Może miał powód?
- Miał. Obawiał się, że mu nie pomogę.
- To poważny argument. Potrzebował Twojej pomocy, bo sam nie mógł sobie poradzić z zaistniałą sytuacją. Czasami jesteśmy w sytuacji bez wyjścia. Nie wszystkim jest łatwo wyznać prawdę, przez co lista ich kłamstw się wydłuża. Rozumiem, że wysłuchałaś jego wyjaśnień?
- Wszystkiemu zaprzeczył. - prychnęłam.
- I nie wyjaśnił niczego?
- To znaczy ... chciał, ale ... pokłóciliśmy się. - Pablo uniósł brwi ku górze. - Byłam wściekła! Myślałam, że znam jego wersję wydarzeń, a okazało się że to było jedno wielkie kłamstwo. Opowiedziałaby mi kolejną bajeczkę!
- Albo prawdę.
- Tego nie wiesz!
- Ty też nie.
- Bronisz go!
- Staram się być obiektywny. Nie wysłuchałaś go, więc nie wiesz czy nie istnieje inny powód, dla którego Cię oszukał. Powiedziałaś że macie dobre relacje, a on sam Cię szanuje. Może bał się, że zmienisz o nim zdanie? Maria, dowiedziałaś się czegoś co spowodowało Twoją wściekłość. Ale mimo to, nadal nie chcesz go stracić. Zależy Ci na nim mimo tej całej złości.
- Może rzeczywiście za bardzo na niego naskoczyłam. - przyznałam szczerze, bawiąc się papierową serwetką. - Nie miałam prawa robić mu scen.
- Maria, przeraziło Cię to, że nie jest taką osobą za jaką go miałaś. - dotknął delikatnie mojej dłoni. - Ale najważniejsze jest to, jaki jest w Twoim towarzystwie. Jak się wówczas zachowuje.
Zawsze jest sobą. Bez względu na to czy jest wśród rodziny, przyjaciół czy swoich fanów. To zawsze ten sam chłopak.
Słowa, wypowiedziane przeze mnie podczas wywiadu, niespodziewanie pojawiły się w mojej głowie. Nie były one starannie zaplanowane, a spontaniczne. To była moja pierwsza myśl o Marco. Nie mógł być aż tak wyrafinowany. Po prostu nie mógł!
Już w oddali można było dostrzec kolorowe światła i ozdoby. W tle leciała popularna muzyka z domieszką tradycyjnych rytmów salsy. Nogi wręcz same rwały się do tańca. Za punkt honoru obrałam sobie dobrą zabawę! Dość z rozmyślaniem o niedojrzałym dzieciaku, który mnie oszukał.
- Z kim rozmawiałaś? - zwróciłam się do Mary, która przez chwilę szła kilka kroków za nami, z telefonem przy uchu. - Jaka była umowa, Fernandez? Miałyśmy się z nimi nie kontaktować.
- To nie Angel. - wywróciła oczami. - Nie rozmawiałam z nim od paru dni. Widać zbyt dobrze się bawi, aby napisać chociażby jedną wiadomość. - mruknęła. Momentalnie ogarnęła mnie złość na owych przedstawicieli płci męskiej. Zepsutego humoru Mary im nie daruję! - Widziałaś ich zdjęcia? Porozbierani niczym greccy Bogowie.
- Niech sobie ten dzieciak robi co chce.
- A mi się wydaje że ...
- Rozmawiałyśmy już o tym. - przerwałam jej. Nie miałam zamiaru drugi raz wysłuchiwać podejrzeń Mary co do niewinności Marco. Był oszustem i babiarzem. Sypiał z Sandrą, naobiecywał jej złotych gór, a teraz dziwi się że dziewczyna ma na jego punkcie obsesje. Był ofiarą niesprawiedliwych mediów? Też mi coś! - Koniec tematu Asensio. Idziemy wypić Cuba Libre, a potem widzę Cię na parkiecie maleńka. To panieński wyjazd mojej siostry, więc ma być najlepszy z najlepszych!
- Aż się boję co się będzie działo na Twoim. - zachichotała.
- Obiecuję Ci, iż będziemy noszone na rękach przez super przystojnych i super umięśnionych niewolników niczym Kleopatra. - puściłam jej oczko. Głośny wybuch śmiechu Mary można było zapewne usłyszeć w Hiszpanii. - Módl się tylko, aby mój potencjalny narzeczony miał w sobie coś o wiele więcej. Wypadałoby do niego wrócić.
Chwyciłam Mary za nadgarstek pociągając do pozostałych dziewcząt. Po chwili wzniosłyśmy pierwszy toast za Martę. Rum z Coca Colą nie wydawał się być czymś specjalnym, lecz tutaj, na Kubie, potocznie znany jako Cuba Libre, miał swój specyficzny i niepowtarzalny smak. I był mocny. Bardzo mocny. Nie od dzisiaj wiadomo, że rum był trunkiem piratów, rabusiów i innych drani, czyli po prostu facetów z głową do picia. Zrozumiałam to dopiero wtedy, gdy udało mi się złapać powietrze. Impreza z każdą chwilą rozkręcała się co raz bardziej. Z podziwem spoglądałam na kubańskie pary wirujące w rytmie salsy. Dwie lewe nogi to zbyt mało powiedziane gdybym chciała porównać z nimi swoje umiejętności taneczne. W pewnej chwili stwierdziłam, że nie będę im zawadzać na parkiecie i po prostu usiadłam przy barze.
- Poproszę Margaritę. - rzuciłam przez ramię, nie mogąc oderwać zaczarowanego wzroku od tańczących par. Dopiero rozbawione chrząknięcie zmusiło mnie do odwrócenia głowy. Z uwagą spojrzałam na uśmiechniętego barmana. - Coś nie tak?
- Byłoby miło gdyby panienka uraczyła mnie spojrzeniem gdy składa zamówienie. - odparł zabierając się za mojego drinka. Moje policzki zalała fala zawstydzenia w postaci irytujących rumieńców.
- Przepraszam, po prostu ...
- W porządku. Rozumiem. - postawił przede mną trunek. - Nie jest panienka pierwszą, którą oczarowali. - skinął głową w stronę parkietu. - Kradną mi całe show. Może i nie tańczę jak oni, ale potrafię w spektakularny sposób przyrządzać drinki. - podrzucił szklankę, która okręciła się wokół własnej osi, po czym chwycił ją drugą ręką i nalał alkohol.
- Robi wrażenie. - przyznałam.
- Tylko tyle? - uniósł zabawnie brew ku górze.
- Powiedzmy, że nie jest to moja pierwsza wizyta przy barze. - zaśmiałam się. Przystojny barman chwycił się za serce z teatralną rozpaczą wymalowaną na twarzy. - Ale jesteś jednym z najlepszych.
- Bardzo panienka jest miła.
- Jestem Maria. - wyciągnęłam ku niemu dłoń. Irytowały mnie słowa "pani" czy "panienka" oraz wywyższanie mojej osoby przez moich rówieśników. Tym bardziej iż ów barman wyglądał na starszego ode mnie o dobre pięć lat.
- Pablo.
- Nie jesteś stąd prawda?
- Inny akcent? - błysnął zębami, na co kiwnęłam twierdząco głową. - Jestem Kolumbijczykiem. Przyjechałem tutaj, aby odnaleźć siebie. Albo swoje przeznaczenie. - dodał tajemniczo.
Pablo okazał się być bardzo interesujących rozmówcom. Przy barze spędziłam większość czasu, nie mogąc oderwać się od dyskusji z nim na wiele tematów. Dowiedziałam się iż zjeździł praktycznie całą Amerykę Południową, jednak jak dotąd nie znalazł miejsca swojego przeznaczenia.
Mówią, że dom to nie budynek, a ramiona miłości Twojego życia. Człowiek opleciony nimi czuje spokój i bezpieczeństwo. Wie wówczas iż jest we właściwym dla siebie miejscu. Że odnalazł to, czego całe życie szukał.
Rozmyślałam nad jego słowami szykując się kolejnego wieczoru do wyjścia. Zapytałam Pablo o najlepszym klub w mieście i dość błyskawicznie otrzymałam odpowiedź. El Gato Tuerto może nie był najpopularniejszym wyborem przez turystów, ale dzięki temu można było wtopić się w tłum Kubańczyków. Chłopak sam wyznał, że jest tam częstym gościem i zapoznał się z właścicielem.
- Maria, co Ty właściwie wiesz o tym Pablo? - Mary oparła się o ścianę obok lustra przed którym tuszowałam swoje rzęsy. - Oczywiście oprócz tego, że jest bardzo przystojny i dobrze zbudowany. Skąd pewność, że nie jest to typowy wakacyjny podrywacz, który wyhacza turystki?
- Te słowa brzmią znajomo. - zaśmiałam się pod nosem.
- Więc mogłabyś się do nich dostosować, skoro jesteś ich autorką. - mruknęła obrażona. Westchnęłam ciężko odkładając tusz do rzęs. - Rozumiem, że jesteś wściekła na Marco. Ale łamiesz własne zasady dla dziecinnej zemsty. Skoro uważasz Asensio za babiarza, który pojechał do Maroka na łowy, to sądzisz że Twój wyskok w jakikolwiek sposób go ruszy?
- Oszalałyście wszystkie. - jęknęłam, wznosząc oczy ku niebu. - Nie jestem zazdrosna o Marco, a tym bardziej nie mam zamiaru wskakiwać z tego powodu do łóżka Pablo. Po prostu miło nam się rozmawiało i obiecałam wypić z nim drinka. To wszystko, więc przestańcie panikować. W przeciwieństwie do Asensio, potrafię się pilnować.
Pierwsze co ujrzałam po przekroczeniu progu klubu to gęsto zadymiona sala. Tu niestety nie obowiązywał zakaz palenia papierosów. Miałam wrażenie że w ciągu kilku sekund cała przesiąknęłam tym okropnym odorem. Wraz z dziewczynami przedzierałyśmy się przez tłum ludzi do zarezerwowanego specjalnie dla nas stolika. Stało się to dzięki znajomościom Pablo, który stwierdził że to dla niego żaden problem.
- To klub żywcem wyciągnięty z Dirty Dancing 2! - zachwycona Marta nie wiedziała gdzie oczy podziać. - A co drugi Kubańczyk to sobowtór głównego bohatera Diego!
- Wychodzisz za mąż. - przypomniała jej Lucia.
- Ale żaden z nich nie dorasta mojemu Luisowi do pięt. - zironizowała przyszła panna młoda, uśmiechając się słodko do najstarszej z nas. - Jak zawsze nie dałaś mi dokończyć.
- Jestem Twoim głosem rozsądku.
- Witam piękne panie. - nad nami wyrósł Pablo z szerokim uśmiechem. Jego wzrok został wbity w moją osobę. - Mam nadzieję, że stolik przypadł wam do gustu. Poprosiłem Pedro, aby odpowiednio się wami zajął.
- Boję zapytać w jakim sensie. - rzuciła jedna z dziewczyn. Na całe szczęście chłopak zdołał odejść, a słowa Natalii zatuszowała głośna muzyka. Po chwili na jego miejscu stanął kelner pytając o nasze alkoholowe preferencje.
Dzisiejszego wieczoru postawiłyśmy na Tequilę, która na niektóre z dziewcząt zadziałała zbyt onieśmielająco. Doradzanie Marcie oraz szczegóły z ich życia intymnego nie były tym, co chciałyby usłyszeć moje uszy. Mary chichrała się pod nosem i co rusz przeglądała Instagram w poszukiwaniu śladu obecności Angela. Nie mogłam wtrącać się w jej życie miłosne, jednak obawiałam się jej złamanego serca. Miałam nadzieję, że przyjaciel Marco nie było taki sam jak on.
- Mogę? - przed moim nosem wylądowała dłoń Pablo. Kiwnęłam z uśmiechem głową, po czym udałam się z nim na parkiet. Może i Kolumbijczyk nie był aż tak wybitnym tancerzem jak Kubańska para na plaży, ale też nie stawał na palcach od moich stóp. Zdecydowanie poprawił mój humor, który od kilku dni nie należał do najlepszych. Po powrocie do Madrytu miałam zamiar porozmawiać z panem Perezem, ale z drugiej strony nie miałam tej pewności, czy i on nie został oszukany. - Ziemia do Marii. - zaśmiał się Pablo gdy wykończeniu usiedliśmy przy barze.
- Przepraszam. Zamyśliłam się.
- Zauważyłem tą przypadłość po raz kolejny. Albo jesteś amatorską myślicielką albo masz jakiś problem. - przechylił zabawnie głowę i spojrzał wprost w moje oczy. - Najlepiej wygadać się nieznajomemu. Nie będę Cię oceniał.
- Pablo, czy można być zazdrosnym o kogoś kogo się nie kocha? - spytałam niepewnie. - To znaczy, nie wiem czy to jest zazdrość. Raczej frustracja, złość ... nie ma mowy o głębszych uczuciach.
- Nie musimy kogoś kochać, aby obawiać się że go stracimy.
- To jest raczej nieuniknione.
- Więc stąd ta frustracja, prawda? Ta osoba stała się dla Ciebie ważna i sama myśl o jej utracie wzbudza w Tobie negatywne emocje. Boisz się, że te odczucia nie są odwzajemnione. Irytuje Cię to, że masz związane ręce i nie możesz nic z tym zrobić.
- Jestem tylko osłoną dymną.
- Jesteś tego pewna?
- Po naszej ostatniej rozmowie, a raczej kłótni? I po tym, czego się dowiedziałam? Tak, jestem tego pewna. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę powiedzieć tego, iż mnie nie szanuje. Myślałam że ... że jesteśmy przyjaciółmi. A raczej dobrymi kumplami. Ale oszukiwał mnie przez cały czas.
- Może miał powód?
- Miał. Obawiał się, że mu nie pomogę.
- To poważny argument. Potrzebował Twojej pomocy, bo sam nie mógł sobie poradzić z zaistniałą sytuacją. Czasami jesteśmy w sytuacji bez wyjścia. Nie wszystkim jest łatwo wyznać prawdę, przez co lista ich kłamstw się wydłuża. Rozumiem, że wysłuchałaś jego wyjaśnień?
- Wszystkiemu zaprzeczył. - prychnęłam.
- I nie wyjaśnił niczego?
- To znaczy ... chciał, ale ... pokłóciliśmy się. - Pablo uniósł brwi ku górze. - Byłam wściekła! Myślałam, że znam jego wersję wydarzeń, a okazało się że to było jedno wielkie kłamstwo. Opowiedziałaby mi kolejną bajeczkę!
- Albo prawdę.
- Tego nie wiesz!
- Ty też nie.
- Bronisz go!
- Staram się być obiektywny. Nie wysłuchałaś go, więc nie wiesz czy nie istnieje inny powód, dla którego Cię oszukał. Powiedziałaś że macie dobre relacje, a on sam Cię szanuje. Może bał się, że zmienisz o nim zdanie? Maria, dowiedziałaś się czegoś co spowodowało Twoją wściekłość. Ale mimo to, nadal nie chcesz go stracić. Zależy Ci na nim mimo tej całej złości.
- Może rzeczywiście za bardzo na niego naskoczyłam. - przyznałam szczerze, bawiąc się papierową serwetką. - Nie miałam prawa robić mu scen.
- Maria, przeraziło Cię to, że nie jest taką osobą za jaką go miałaś. - dotknął delikatnie mojej dłoni. - Ale najważniejsze jest to, jaki jest w Twoim towarzystwie. Jak się wówczas zachowuje.
Zawsze jest sobą. Bez względu na to czy jest wśród rodziny, przyjaciół czy swoich fanów. To zawsze ten sam chłopak.
Słowa, wypowiedziane przeze mnie podczas wywiadu, niespodziewanie pojawiły się w mojej głowie. Nie były one starannie zaplanowane, a spontaniczne. To była moja pierwsza myśl o Marco. Nie mógł być aż tak wyrafinowany. Po prostu nie mógł!
***
Dzisiaj wakacyjno - przerywnikowo :)
ahhh ten rozdział mogłam pominąć... zwłaszcza jak tak bardzo mam ochotę na cuba libre ;d ale obecnie czytam książkę, w której historia dzieje się w Havanie i aż korci mnie, aby odwiedzić ten kraj... wracając jednak do rozdziału. I Lucia dobrze jej powiedziała - seks nie był dobrym posunięciem, zwłaszcza,że teraz ją cholera bierze, jest zazdrosna i to bardzo o Marco, choć nie chce się do tego przyznać. A do tego poznaje Pablo - przystojnego barmana z Kolumbii (chyba to nie chodzi o prawdziwego Pablo? Jej męża?:))Choć chłopak dobrze jej powiedział, i może dzięki temuu spojrzy na Marco inaczej, w Madrycie ponownie da mu się wytłumaczyć i w końcu prawda, cała prawda wyjdzie na jaw? czekam na następny xd
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać spotkania Marco i Marii po ich powrocie z wojaży. Muszą szczerze ze sobą porozmawiać! I cóż... Chyba by nie zaszkodziło, gdyby Asensio był nieco zazdrosny o Pombito ;p
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak ja to zrobiłam, że przegapiłam poprzedni rozdział. Naprawdę, musiała mnie ogarnąć jakaś chroniczna ślepota. Bardzo, bardzo za to przepraszam.
OdpowiedzUsuńAle nadrobiłam zaległości! I teraz mogę już z czystym sumieniem skomentować.
Przyznam, że poprzedni rozdział trochę podniósł mi ciśnienie. Na pewno nie przewidziałam pojawienia się Sandry. Dziewczyna wydawała się naprawdę dużo wiedzieć o Marco. Próbowała wytrącić Marię z równowagi, ale ta się nie dała. Chociaż niestety zasiała w Marii ziarno niepewności, które potem eksplodowało. Oczywiście, nie dziwie się, że Maria chciała poznać prawdę, ale w życiu nie spodziewałam się po Marco takiego zachowania. Okej, jak się tak teraz zastanowię, to mógł być trochę za idealny. Ale hej, naprawdę nie rzucało się to w oczy! Był uroczym misiem i nigdy bym nie powiedziała, że jest kobieciarzem.
Naprawdę Marco i Maria muszą całą sytuacje przegadać jeszcze raz. Szczególnie po najnowszym rozdziałem. Choć uwielbiam kubańskie klimaty, to przede wszystkim czekałam z niecierpliwością na rozwiązanie konfliktu. I trochę mi smutno, że jeszcze muszę poczekać ;(
Maria pojechała na Kubę by się bawić, a tymczasem spotkała Pablo. przyznam, że na początku troszkę obawiałam się tej znajomości. Nie chciałam by Maria zrobiła coś głupiego. Ale na szczęście Pablo okazał się doskonałym powiernikiem i doradcą. Mam więc nadzieję, że po powrocie do Madrytu Maria porozmawia poważnie z Marco, spojrzy na niego inaczej i da się wytłumaczyć. Bo nie wierzę, że ich "związek" miałby się rozpaść przez słowa jakiejś idiotki. Zresztą nie wierzę, że Marco naprawdę był kochasiem. To wszystko ma na pewno głębsze dno.
Ode mnie to tyle. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
To była czysta przyjemność poznawać poszczególne zakątki urokliwej i mającej niepowtarzalny klimat Kuby "oczami" Marii. Teraz z chęcią sama bym się tam wybrała. 😀 Szkoda tylko, że Maria zamiast spędzać beztrosko czas z siostrami i Mary, ciesząc się szczęściem Marty i jej ostatnimi chwilami jako panna. Nieustannie zadręczała się kłótnią z Marco i tym, co on aktualnie robi.
OdpowiedzUsuńNie dość, że ich sprzeczka skutecznie popsuła jej humor, to na dodatek obawia się teraz, że "bujne" życie Marco może wyjść na jaw i nie tylko wszystko zepsuć, ale także skutecznie wpłynąć na wizerunek Marii. W jednym momencie się wszystko strasznie pokomplikowała, a było już tak dobrze. Nadal głęboko jednak wierzę, że to wszystko to tylko jakieś nieporozumienie i Marco wcale nie zmienia dziewczyn jak rękawiczki. Bawiąc się ich uczuciami, a spędza jedynie wolny czas z przyjaciółmi w Maroco. Niepokojące jest jednak milczenie ze strony Angela. Przez które, także Mary nie może w pełni odczuwać radości z krótkich wakacji. W końcu konflikt Marii z Marco ich nie dotyczy i nie powinien mieć on wpływu na ich relacje. A tak Mary ma tylko kolejne wątpliwości, czy Angel rzeczywiście myśli o niej poważnie. Oby chłopak się w końcu ogarnął.
Rady nowo poznanego Pabla mogą okazać się bardzo pomocne. Maria zwierzyła mu się ze wszystkiego co ją dręczy, a on spokojnie starał się jej wszystko obiektywnie wytłumaczyć. Mam nadzieję, że go posłucha i po powrocie odbędzie szczerą rozmowę z Marco, która wszystko wyjaśni.
Nie mogę się już tego doczekać, dlatego czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊
Narobiłaś mi ochoty na takie wakacje! :D (Kepcio, gdzie jesteś? ^^). Wspaniale oddałaś ten kubański klimat i aż poczułam, że jestem tam z nimi... No chciałoby się! To wspaniale móc tak odkrywać nowe miejsca, poznawać nowe tradycje, kulturę oraz obyczaje panujące w innych krajach. I to łączenie przyjemnego z pożytecznym... Cudo! Maria pomimo tego, że obiecała sobie relaks to nie może zapomnieć o kłótni o tym jak rozstała się z Marco. Ma mętlik w głowie i nie wie, której strony słuchać. Jedna szepcze jej, że została wciągnięta w jakąś grę Marco, a druga... No właśnie. Marco pewnie i ma swoje za uszami, ale naprawdę nie sądzę, żeby był takim kobieciarzem. Nie pasuje mi to do niego! Ale będąc na odległość to sobie można gdybać... Siostrze Marii nie spodobało się to, co zaszło pomiędzy nią a Marco, ale cóż, stało się. Maria jest teraz wściekła, ale czy na pewno nie stoi za tym malutka zazdrość hihi? ^^
OdpowiedzUsuńOch, jak tylko przeczytałam podpis tego zdjęcia to sobie pomyślałam o Linie hahahaha :D
Wieczór panieński czas zacząć! ^^ Naprawdę, ten klimat, te emocje... Można być oczarowanym :) Nie dziwię się Marii, że tak ją pochłonęła obserwacja tego tańca :) To musiało być wspaniałe widowisko. Aż jej barman musiał zwrócić uwagę ^^ Fajnie, że złapała z nim dobry kontakt, wydaje się być normalny, nie czyhający na niewinne turystki hihi :D I jeszcze załatwił im taką miejscówkę... Czego można chcieć więcej? Rozumiem troskę Mary, ale przecież to tylko znajomy :) Sama niech się bawi, a nie sprawdza Instagram co chwilę! :D Trzeba odpocząć od tych facetów ot co :D
Och, Diego z Dirty Dancing 2... Szalało się za nim, szalało hihi, Boże kiedy to było :D Co ja to miałam... Aha! Pablo ma sporo racji w tym co mówi :) Maria musi na spokojnie przemyśleć całą tę sytację, ale chyba już sama, z pomocą Pablo doszła do wniosku, że Marco nie mógłby bawić się kobietami i obiecywać im złotych gór. Zresztą, jej pierwsze myśli o piłkarzu są tego doskonałym dowodem :) Muszą na spokojnie porozmawiać i wyjaśnić sobie to wszystko, ale na razie niech Maria korzysta i się bawi :) W końcu zasłużyła sobie na to jak mało kto! No i ta Havana... ^^
<3333