niedziela, 21 lipca 2019

15. Przysięgam.

Guillermo Fernandez Cortes pojawił się na świecie. Dumny tatuś ogłosił to światu publikując zdjęcie z niemowlakiem w ramionach. Z szerokim uśmiechem pisałam gratulacje dla Nacho i Marii siedząc w taksówce. Odnotowałam iż muszę kupić prezent dla nowego członka ich rodziny i odwiedzić w najbardziej odpowiednim czasie.
Podziękowałam kierowcy za pomoc z walizką, po czym opłaciłam przejazd z lotniska pod moją kamienicę, zostawiając skromny napiwek. Westchnęłam ciężko spoglądając na budynek. Powrót do szarej rzeczywistości czas zacząć. W progu minęłam sąsiadkę, która obrzuciła mnie krytycznym spojrzeniem. Starsza kobieta mruknęła pod nosem o zakazie trzaskania drzwiami, po czym dumnie odeszła w sobie znaną stronę.
Nie lubiłam korzystania z wind z powodu lekkiej klaustrofobii, dlatego postanowiłam wciągnąć swoje bagaże po schodach. Mieszkałam na czwartym piętrze, co dość szybko dało mi w kość. Przez pobyt na Kubie zaniedbałam wszelkie wysiłki fizyczne, dlatego lekki trening był mi w tym momencie jedynie na rękę.
- Zostaw. Pomogę Ci. - usłyszałam gdy byłam na półpiętrze. Zaskoczona zadarłam głowę ku górze, dostrzegając Marco we własnej osobie. Zerwał się ze schodów na których siedział, aby w kilka sekund pojawić się obok mnie.
- Co Ty tu robisz? - wydukałam idąc w ślad za nim i moją walizką. Bez słowa postawił ją przed drzwiami i spojrzał na mnie z niepewną miną.
- Przepraszam. Przesadziłem.
- Nie musisz. Miałeś prawo do swoich słów, a ja nie powinnam robić Ci scen. - odchrząknęłam przekręcając klucze w zamku. Marco jedynie ciężko westchnął i przypatrywał się moim poczynaniom, co doprowadzało mnie do lekkiej dekoncentracji. - Jak było w Maroku? - zapytałam wchodząc do mieszkania.
- To co powiedziałem na koniec ... - wszedł za mną i zamknął drzwi. - ... byłem wściekły na to, że uwierzyłaś Sandrze. Nie spałem z nią i nie potrafię powiedzieć Ci skąd wie o bliźnie. Taka jest prawda, ale zrozumiem jeśli w to nie uwierzysz.
- Wierzę. - szepnęłam. - Wiem kiedy kłamiesz.
- Wiesz? - wydukał zaskoczony.
- Nie potrafisz spojrzeć prosto w oczy. Uciekasz wzrokiem na wszystkie strony. Śmiejesz się nerwowo. - odłożyłam klucze na komodę. - Ciągniemy to od dwóch miesięcy, więc zdążyłam Cię poznać.
- Więc uwierzysz mi, że nie pojechałem do Maroka na podryw?
- A nie pojechałeś? - spojrzałam na niego uważnie.
- Nie. - wyznał, na co poczułam jak przysłowiowy kamień spada z mojego serca. Wiedziałam, że mówi prawdę. - Powiedziałem to pod wpływem nerwów. Byłem wściekły, że Sandra znów miesza się w moje życie. To prawda, nie byłem z Tobą do końca szczery. Ale to wcale nie jest tak, że chodziłem tam, aby co noc przelecieć inną dziewczynę. To był jeden jedyny raz. Zaraz po moim zerwaniu z Mariną. Carla była jedną z hostess. Nie będę się usprawiedliwiał, potrzebowałem wówczas ... sam nie wiem jak to nazwać. Nic jej nie obiecywałem, zresztą chyba jej na tym nie zależało. Miało to pozostać pomiędzy nami, ale okazało się, że pochwaliła się koleżankom.
- Myślisz, że to od niej Sandra wie o bliźnie?
- Nie wiem. Na prawdę nie wiem. To możliwe. - westchnął. - Sandra obsługiwała nasz stolik w listopadzie. Ewidentnie chciała, abym zwrócił na nią swoją uwagę. Nauczyłem się ignorować takie zachowania, ale ona była natarczywa. W końcu poprosiłem właściciela, aby przydzielił nam inną hostessę. Nie chciałem ujawniać powodu, bo mimo wszystko nie chcę, aby ktoś stracił przeze mnie pracę. Była wściekła. To wtedy informacje o moim przebywaniu w Soho wyszły na światło dzienne. To prawda, chodziłem z chłopakami na imprezy. Ale robiłem to w wolne wieczory. Nigdy przed czy po meczu. Piłem drinka bądź dwa, albo wcale. Nigdy nie przyszedłem skacowany na trening. Przysięgam.
- Pan Perez zna całą prawdę?
- Tak. Sam do niego przyszedłem gdy pojawiły się pierwsze artykuły. Powiedział, że nie zabrania nam wychodzenia na miasto, o ile potrafimy się pilnować. Miałem się skupić na leczeniu kontuzji i tak też było. Ostatni raz byłem w Soho na początku roku. Chciałem porozmawiać z Sandrą, ale nic do niej nie docierało. Parę dni później wszyscy mogli przeczytać, że jesteśmy w związku. Wtedy Presi przedstawił mi swój plan.
- Teraz rozumiem. Tak na prawdę chciał pozbyć się Sandry.
- Nie doceniliśmy jej. Może i straciła zainteresowanie mediów, ale nie przeszkodziło jej to w konfrontacji z Tobą. Gdybym wiedział że się tam wybieracie, to zrobiłbym wszystko, aby odwieść was od tego pomysłu. Nie ufam jej, nie wiem do czego jest zdolna. Szlag mnie trafia na samą myśl, że odważyła się do Ciebie podejść! A jeśli coś by Ci zrobiła? Nie darowałbym sobie tego!
- Spokojnie. - podeszłam do niego i położyłam dłoń na ramieniu. - Zobaczyła mnie i wykorzystała okazję. Nie sądzę, aby odważyła się zrobić coś więcej. Nie wydaje się być aż tak pewna siebie. Zresztą, nie mam zamiaru przekraczać próg Soho. I najlepiej by było gdybyście z chłopakami znaleźli dla siebie inne miejsce.
- To na pewno.
- Przepraszam Cię Marco. - szepnęłam patrząc mu w oczy.
- Wierzysz mi. To jest o wiele lepsze niż przeprosiny. - uśmiechnął się. - Przychodząc tutaj, sądziłem że zrzucisz mnie ze schodów. I wcale nie miałbym Ci tego za złe. Po prostu zapamiętaj jedną rzecz. Nigdy nie zrobię czegoś, co mogłoby Ci zaszkodzić. Jesteśmy w tym razem.
- Długo tu siedziałeś?
- Ponad dwie godziny. - wzruszył ramionami. - Muszę ostrzec mojego przyjaciela, że lepiej z Mary nie zadzierać. Najpierw nie chciała mi powiedzieć o której wracacie, a potem podała mi zbyt wczesną godzinę. Zrozumiałem, że to rodzaj jej zemsty. Moje mięśnie trochę to odczuły, ale zasłużyłem.
- To znaczy? - zaniepokoiłam się.
- Muszę rozruszać mięśnie karku. To wszystko.
- Może ja je rozmasuję?
- O nie, nie. Wierzę w Twoje sprawne ręce, ale nie ufam swoim. - mruknął. Zmarszczyłam czoło, nie bardzo rozumiejąc o czym mówi. - Maria, po prostu ... nie dotykaj mnie bez potrzeby, dobrze? Jestem tylko facetem, a Ty niesamowicie seksowną kobietą. Nie sądziłem, że będzie to aż tak trudne. Szczególnie po nocy w moim domu. Nie chcę więcej usłyszeć że ...
- Marco, ja nie żałuję tamtej nocy. - przerwałam mu. - Źle zrozumiałeś moje słowa podczas kłótni. Obydwoje jesteśmy dorośli i to była nasza wspólna decyzja. Masz rację, od tamtej pory każdy nasz dotyk wywołuje jakąś iskrę, a może to po prostu skutek naszego niesamowicie udanego zbliżenia. Boże, brzmi to trochę jak fabuła tego idiotycznego filmu Sex Story. - wywróciłam oczami.
- Teraz wiem, że miał w sobie odrobinę sensu.
- Seks przyjaciół bez zobowiązań?
- Nie mów tego takim tonem jakbyś coś mi proponowała, bo nie tylko mój kark będzie nadawał się do rozmasowania. - oznajmił, na co parsknęłam głośnym śmiechem. - Twoje sukienki podkreślające pośladki też mogłyby ze mną współpracować. - poskarżył się.
- Nie podobają Ci się? - uniosłam brew ku górze. Marco uniósł oczy ku górze, a ja bez zastanowienia rozsunęłam zamek. Jego usta się uchyliły gdy zostałam w samej bieliźnie. Nie wiedziałam co się ze mną działo, ale z każdą chwilą podobało mi się to co raz bardziej. Podeszłam do niego patrząc prosto w ciemne oczy. Doskonale wiedziałam, że czuje to samo co ja. Dłoń położyłam na jego klacie, aby zjechać nią powoli w dół. Usta Marco uchyliły się jeszcze bardziej. - Rzeczywiście potrzebujesz masażu. - szepnęłam pocierając dłonią jego wypukłość.
- Potrzebuje Ciebie. Pode mną. Wijącą się w ekstazie. Z moim imieniem na ustach. - muskał moje wargi własnymi. Po chwili jednak wpił się w nie pełnym pasji pocałunkiem. Jęknęłam przytrzymując się jego karku. Bez zbędnego wysiłku uniósł moje ciało, a kroki skierował w stronę sypialni gdzie postawił mnie przy łóżku. Wykorzystałam okazję, aby pomóc mu w pozbyciu się koszulki oraz spodni. Opadłam plecami na posłanie. Jego usta zaczęły wędrówkę po moim rozgrzanym do granic możliwości ciele. Zacisnęłam dłonie w piąstki, czując że dotarł do najwrażliwszej strefy. Za nic nie mogłam opanować westchnień pełnych rozkoszy, a gdy poczułam go w sobie, straciłam kontakt ze wszystkim wokół. Był tylko Marco, jego usta i przyjemność, którą dzięki niemu zaznawałam. Nigdy wcześniej nie zaznałam aż tak intensywnego finału. Miałam ochotę na przemian śmiać się i płakać z powodu tego cudownego uczucia.
Opadliśmy obok siebie, próbując unormować nasze przyspieszone oddechy. W tym momencie nie chciałam myśleć o błędach, przekraczaniu pewnych granic czy o późniejszych wyrzutach sumienia. Chciałam żyć chwilą i nie wychodzić swoimi myślami po za ściany tej sypialni. W końcu nie robiliśmy nic złego. Ja byłam sama, Marco również. Nikogo nie zdradzaliśmy. Dla całego świata byliśmy parą i może właśnie to miało wpływ na nasze czyny. Czy za bardzo wczuliśmy się w nasze role? Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Już bardzo dawno temu pogubiłam się w swoim życiu.
- Maria? - Marco położył dłoń na moim brzuchu, delikatnie go muskając. - Jesteś pewna, że chcesz takiej relacji? Wiesz, że nie zrobię niczego wbrew Tobie. - zaznaczył. Pewnie pokiwałam głową, czując ogarniające mnie podekscytowanie.
- Zostaniesz dzisiaj ze mną? - szepnęłam.
- Zostanę. - przygarnął mnie do siebie. Ułożyłam głowę na jego torsie, czując jak gładzi moje nagie ramię. Przymknęłam powieki czerpiąc przyjemną błogość z tej chwili. Nie wiem ile minęło czas. Godzina? Dwie? Może więcej? Dopiero dzwonek do drzwi spowodował iż poderwałam głowę. - Spodziewasz się kogoś?
- Nic mi o tym nie wiadomo. - dość niechętnie opuściłam łóżko. Zarzuciłam na siebie satynowy szlafrok, po czym skierowałam swoje kroki do drzwi wejściowych. Bezszelestnie zerknęłam przez wizjer. Widząc znajomą postać po drugiej stronie, poczułam jak ogarnia mnie przeraźliwe zimno. Spodziewałabym się wszystkich. Dosłownie wszystkich! Ale nie mojego ojca! Zawróciłam spanikowana do sypialni. - Marco, musisz się ukryć! Boże, nie sądziłam że kiedykolwiek to powiem!
- Co się stało? - założył na siebie bokserki.
- To mój ojciec! - odsunęłam swoją szafę, szukając w niej miejsca dla Asensio. - Nie może Cię zobaczyć, a przecież muszę go wpuścić! - natarczywy dźwięk dzwonka wywoływał we mnie co raz większą panikę.
- Chcesz żeby zaczął z Tobą normalnie rozmawiać? - spytał, na co pokiwałam energicznie głową. - To daj mi stanąć z nim twarzą w twarz.
- Oszalałeś? - prychnęłam.
- Przyszedł tu w jednym celu. Chce się upewnić, że planujesz zakończyć nasz układ na dniach. A skoro tego nie zrobisz, wyjdzie stąd jeszcze bardziej wściekły. - zauważył kierując się w stronę drzwi. Rzuciłam się w jego stronę, chcąc powstrzymać przed rychłą śmiercią. - Powiemy mu, że na prawdę jesteśmy razem i da Ci spokój. - chwycił za klamkę. Przepadło. Można by rzec "klamka zapadła". Z przerażeniem wpatrywałam się w czerwoną ze złości twarz ojca.
- Dzień dobry panie Pombo.
- Co Ty tu robisz? - wysyczał. - Co się tu dzieje?!
- Tato, to nie jest tak ...
- Proszę wejść do środka. Wszystko panu wytłumaczę. - poprosił Marco ze stoickim spokojem. - Chyba nie chcemy, aby sąsiedzi mieli przedstawienie. Ani mi, ani Marii to nie pomoże. Wprost przeciwnie.
- Widzę, że się tu zadomowiłeś. - ojciec zmierzył go morderczym wzrokiem, lecz posłusznie wszedł do środka. Stanął na środku salonu z założonymi rękoma. Pod wpływem jego wzroku spuściłam speszona głowę. Miałam na sobie tylko szlafrok, a Marco świecił swoją nagą klatką piersiową. Mój ojciec nie był głupi i doskonale zrozumiał co robiliśmy. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotka mnie tak niezręczna sytuacja.
- Niech pan doceni fakt, że nie schowałem się w szafie.
- Tak Ci jest do śmiechu?
- Nie, szczególnie widząc jej przerażoną twarz. - skinął w moją stronę. - Niech pan posłucha. Doskonale wiem jak to wszystko wygląda. Na pana miejscu zapewne zareagowałbym tak samo. Ale ... sprawy się skomplikowały. Nie mogłem przewidzieć tego, że w pewnym momencie świata nie będę widzieć po za pańską córką.
- Chcesz mi powiedzieć, że ją kochasz? - prychnął.
- Dziwi mi się pan? Obydwaj doskonale wiemy jaką cudowną osobą jest. Kto jak kto, ale pan powinien najlepiej wiedzieć, że trudno jej nie pokochać. - dodał. Poczułam się dziwnie po tych słowach. Spojrzałam niepewnie na mojego ojca, który odchrząknął nerwowo, zaskoczony tym wyznaniem. - Może nasza historia nie zaczęła się tak, jakby pan tego oczekiwał, ale miłość zazwyczaj przychodzi niespodziewanie.
- Cóż ... Maria, to prawda?
- Tak. - szepnęłam.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo wtedy ... to było ... niepewne. Przepraszam.
- To prawda, nadal nie podoba mi się ten wasz cały układ. Tak się po prostu nie robi. Ale skoro ma takie skutki ... nie mnie to oceniać. - westchnął. Powinnam poczuć ulgę, ale tak się nie stało. Znów go perfidnie oszukałam. - Przynajmniej miałeś odwagę stanąć ze mną twarzą w twarz. Choćby i w takim wydaniu. Tamten szczur nawet drzwi mi nie otworzył.
- Słucham? - wydukałam. - O kim Ty mówisz?
- O Moracie. Czekałem cierpliwie aż wróci do Madrytu. Złożyłem mu wizytę chcąc powiedzieć co o nim sądzę. Tchórz nie otworzył mi drzwi, ale doskonale wiedziałem że jest po drugiej stronie. - nie wiedziałam nawet jak skomentować te rewelacje. Nie miałam o niczym pojęcia. - Weź sobie to do serca Marco. Jeśli ją skrzywdzisz, nie daruję Ci tego. - zagroził.
- Rozumiem.
- Tato, może napijesz się kawy?
- Z chęcią porozmawiałbym z Twoim chłopakiem. Skoro mam ku temu okazję. - zerknął na niego uważnie. Marco skinął głową, po czym wrócił do sypialni, aby się ubrać. Bez słowa załączyłam ekspres i wyciągnęłam filiżanki. - Córeczko? - poczułam dłoń na ramieniu. - Bardzo Cię przepraszam za tamte słowa. Poniosło mnie. Martwię się o Ciebie i jestem wyczulony na wszystko.
- Już nie jesteś na mnie zły? - spytałam niepewnie.
- Nie jestem. Powiedziałem, że się do Ciebie nie odezwę, ale jak widzisz pierwszy nie wytrzymałem i przyjechałem do Madrytu. - westchnął. Z uśmiechem wtuliłam się w jego ramiona. - Bolą mnie oszczerstwa pod Twoim adresem. Taka osoba jak Ty na to nie zasługuje.
Taka osoba jak ja. Sama już nie wiedziałam kim jestem. Oszukiwałam rodziców, rodzinę oraz bliskich mi ludzi. Wszystko dla dobra iluzji, którą stworzyłam wraz z Marco i Florentino Perezem. Każdy postawiony przeze mnie krok był niczym budowanie zamku z kart. Z obawą oczekiwałam lekkiego podmuchu, który mógł to wszystko zniszczyć.


*

- Ciebie również miło widzieć Mary. - zanuciłam zaraz po tym gdy moja przyjaciółka wpadła niczym strzała do mojego mieszkania. Zamknęłam drzwi, które kilka sekund wcześniej przed nią otworzyłam, po czym skierowałam się w ślad za nią do salonu. - Stęskniłaś się?
- Był tutaj? Przeprosił Cię? Wybaczyłaś mu?
- Powoli. - jęknęłam.
- Chodzi mi o Marco!
- Doskonale wiem kogo masz na myśli. - wyciągnęłam sok z lodówki, po czym rozlałam go do dwóch szklanek. Mary usiadła na krześle barowym, przyglądając się mi z nieukrywaną ciekawością. - Czekał na mnie pod drzwiami. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Okazuje się, że zareagowałam zbyt nerwowo.
- Należało mu się. Powinien być z Tobą szczery.
- To już bez znaczenia.
- Wiesz, rozmawiałam z Angelem. - upiła łyk soku. Na samo wspomnienie o najlepszym przyjacielu Marco jej policzki uroczo się zarumieniły. - Powiedział mi, że Marco nie mógł sobie znaleźć miejsca w Maroku. Chodził jak struty i cały czas na nich warczał. - zachichotała. - Podobno bardzo irytowały go nasze zdjęcia z Kuby.
- Niby dlaczego? - usiadłam na przeciwko niej.
- Zżerały go wyrzuty sumienia. Skontaktował się ze mną gdy byłyśmy jeszcze w Ameryce Południowej. Pytał kiedy wracamy i o której zastanie Cię w Madrycie. Oczywiście udawałam twardą i chciałam, żeby trochę się pomęczył. - oznajmiła dumnie, na co sama pokręciłam z rozbawieniem głową. - Faceci są skomplikowani, ale bez nich byłoby nudno.
- Angel wrócił na Majorkę?
- Jeszcze nie. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Szczerzysz się jak mysz do sera. Gadaj!
- Jest cudowny! - rozanielona ułożyła głowę na blacie. - We wszystkim. Dosłownie we wszystkim. - podkreśliła. Zmarszczyłam czoło, myśląc intensywnie nad jej słowami. Dopiero jej wzrok pełen aluzji podziałał na moje szare komórki. - Koniec z absencją! Nie mogłam się powstrzymać. Zresztą ... on chyba też.
- I tak długo wytrzymaliście. - zachichotałam.
- Z nikim nie było mi tak dobrze. To chyba miłość.
- Co ma miłość do ... zresztą nie ważne. - wzięłam nasze szklanki, po czym zaczęłam opłukiwać pod kranem. Zawsze wiedziałam iż Mary lubi wyolbrzymiać różne rzeczy, szczególnie te dotyczące związków, jednak tym razem dziwne uczucie ogarnęło moją duszę. Mimowolnie porównałam relacje Mary i Angela do mojej i Marco, co było kompletnym absurdem.



***

 I co teraz? ^^ 


5 komentarzy:

  1. biedny, tylko siedzieć pod drzawiami ale przynajmniej mógł się zrelaksowac później i w sumie dobrze, że ją przeprosił i w sumie powiedział prawdę. Powinien zdecydowanie zrobić to już wcześniej, na samym początku ich układu. I oni już od dawna nie zachowują się jak znajomi, kiedy wreszscie to zrozumieją? Kiedy Maria wreszcie zrozumie, ze zakochała się w Marco? a on jeszcze udaje, że to tylko znajomość, phi! jego słowa do teścia to czysta prawda, więc niech się Maria ogarnie i dobrze, że zaczyna porównywać swój związek z Mery bo to dokładnie to samo! hahaha ale coś czuję, zwłaszcza po uśmieszku Marco, że dalej to będzie jakaś bomba :D
    więc czekam na ciąg dalszy i zapraszam do siebie, gdzie pojawiły się nowe rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho, chyba Asensio zdobył właśnie punkty u Pana Pombo! I bardzo się z tego cieszę. Ponadto, rozmawiając z nim, Marco nie uciekał wzrokiem, co może oznaczać, że mówił całą prawdę i tylko prawdę. :D
    Jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha uwielbiam Mary :D Cóż, Marco musiał siedzieć bezczynnie dwie godziny pod drzwiami, ale wyszło mu to na dobre, więc nie ma powodu do narzekań hihi ^^ Maria była zaskoczona jego widokiem, czemu absolutnie się nie dziwię. Na szczęście wpuściła go do mieszkania i udało im się w spokoju porozmawiać :) Marco wyjaśnił jej całą sytuację, a ona tym razem mu uwierzyła, bo nie było powodu, aby tego nie zrobiła. Marco nie jest kobieciarzem, jednorazowa przygoda nie czyni go takim jakim przedstawiła go Sandra. Dziewczyna była zazdrosna, bo chciała mieć piłkarza dla siebie i zaczęła stwarzać jakieś niestworzone historie na jego temat, łącznie z tą, że jest z nim w związku. Trzeba mieć tupet! Naprawdę nie rozumiem zachowania niektórych kobiet, które takimi zachowaniami się poniżają, tylko dlatego, że chcą osiągnąć cel. Jak widać Sandrze się to nie udało i postanowiła wciągnąć w to wszystko Marię. Na całe szczęście dziewczyna ma swój rozum i szczera rozmowa z piłkarzem załatwiła sprawę :) Bardzo mnie to cieszy, bo nie chciałabym aby przez to niedomówienie ich relacje się pogorszyły. Ale to chyba niemożliwe... ^^ Marco doczekał się masażu i to nie tylko karku hihi :D ^^ Ale po co się hamować, skoro obydwoje są dorosłymi ludźmi i doskonale zdają sobie sprawę z tego, co robią? Przyciąga ich do siebie niesamowicie, co poskutkowało kolejnym pełnym namiętności zbliżeniem. Najważniejsze, że im to pasuje i nie będą mieli z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia... Zresztą, jak mogliby mieć hihi :)
    Tata Marii wybrał sobie wspaniały moment na odwiedziny, nie ma co! Spanikowana Maria chciała zamknąć Marco w szafie, co szalenie mnie rozbawiło haha :D ale piłkarz wziął sprawy w swoje ręce i stanął oko w oko z ojcem dziewczyny. Musieli nagiąć trochę rzeczywistość i go okłamać, że są w związku, ale chyba nie było innego wyjścia z tej sytuacji. Maria dalej zadręczałaby się tym wszystkim, a jej tata dążyłby do tego, aby zakończyła ten układ. A tak to... Może i nie było to szczere, ale rozumiem ich. W końcu sytuacja jest nietypowa. Dobrze, że tata Marii tak przyjął tę wiadomość, zresztą słowa Marco i mnie chwyciły za serce :) Były szczere i niewymuszone :)
    Widzę, że również relacja Mary i Angela wskoczyła na nowy poziom hihi :D I dobrze, skoro oboje tego chcieli to po co się powstrzymywać :D Mary nam wpadła jak śliwka w kompot ^^ Ten pobyt panów z dala od Marii i Mary dobrze im wyszedł :D Mieli czas, aby przemyśleć ważne sprawy, co bardzo mnie cieszy. I to, że wyciągnęli właściwe wnioski ^^
    <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ucieszył mnie fakt, że Marco postanowił przeprosić Marię od razu po jej przyjeździe. Nie odwlekał tego, czy też nie czekał, aż to ona sama podejmie z nim jakąś próbę rozmowy. Chciał jak najszybciej wszystko wyjaśnić i zaprzeczyć podejrzeniom o jego hucznej zabawie w Maroco. Co się wy czekał dzięki drobnej złośliwości Mary (która po raz kolejny udowodniła, że jest wspaniałą przyjaciółką), to jego. Ale miał przynajmniej trochę czasu na przemyślenie sobie wszystkiego. Poza tym Maria wynagrodziła mu potem wszystkie niedogodności. 😆
    Na szczęście wszystko sobie w końcu wyjaśnili, a przede wszystkim Marco nie okazał się z tych, którzy wyłącznie bawią się kobietami. Nareszcie wyjawił Marii całą prawdę, która pokazała prawdziwe oblicze Sandry, której zazdrość i obsesja na punkcie Marco całkowicie odebrała zdrowy rozsądek. Ta dziewczyna jest gotowa posunąć się do wszystkiego. Mam tylko nadzieję, że nie narobi naszej "parze" jakiś problemów i znajdzie sobie jakiś inny obiekt westchnień.
    Maria i Marco po raz kolejny nie byli w stanie oprzeć się wzajemnemu pożądaniu. Oni już nie potrafią być tylko znajomymi. Są jednak dorośli i wiedzą, co robią.
    Niespodziewana wizyta taty Marii nie mogła się chyba wydarzyć w bardziej niedogodnym do tego momencie. Biedna Maria nie wiedziała, co ma robić. Pomysł ze schowaniem Marco w szafie był przezabawny. Chłopak wolał jednak stawić czoła panu Pombo i pomóc w naprawie jego relacji z córką. Te wszystkie słowa, które powiedział były przepiękne i mam wrażenie, że wcale nie wypowiedziane jedynie na pokaz. Marco naprawdę zaczyna coś czuć do Marii, czy tego chce czy nie. Dlatego być może wcale nie będą musieli zbyt długo okłamywać pana Pombo?
    Tata Marii po takim wyznaniu postanowił w końcu odpuścić i postanowił zaakceptować jej związek z Marco, co bardzo mnie cieszy. Dla Marii relacje z rodziną są przecież bardzo ważne.
    Mary i Angel postanowili jeszcze mocniej zaangażować się w swoją relację, co zdecydowanie wyszło na dobre. Mary prawie unosi się nad ziemią ze szczęścia. Maria zresztą ma podobnie, ale nie chce się do tego przyznać. Uparcie trzymając się swoich wcześniejszych ustaleń. Oby wkrótce się to zmieniło.
    Jak zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju, nawet nie wiesz jak strasznie się ucieszyłam, gdy przeczytałam ten rozdział. Naprawdę, z niecierpliwością czekalam na moment, gdy Marco i Maria się pogodzą. Niby nie kłocili się jakoś tak długo, ale jednak to trochę męczące. Szczególnie, gdy czwłowiek wie, że są dla siebie stworzeni.
    Dobra, ale może od początku. Od razu wiedziałam, że Marco po prostu się zdenerwował i nie mówił serio. Dlatego też potem tak mocno to przeżywał. Miał wyrzuty sumienia, a coś czuję, że podświadomie czuł też zazdrość, gdy Maria była na Kubie. Nie dziwię się więc, że jak tylko wrócił, to od razu chciał się pogodzić z dziewczyną. Choć nie spodziewałam się, że Mary tak go będzie zwodzić. Ale z drugiej strony dobrze. Facetów też trzeba trochę podręczyć.
    Jak myślę o Sandrze, to do głowy przychodzą mi tylko niecenzuralne słowa. Jak w ogóle mogła zrobić coś takiego? czy naprawdę nie ma sumienia. Rozsiewała plotki na temat Marco w imię czego? Jakiś niespełnionych ambicji. Dobrze, że chłopak ma wsparcie we władzach klubu, które od razu postanowiły mu pomóc.
    Oczywiście wiedziała, że Maria wybaczy Marco, ale nie spodziewałam się, że ich pogodzenie się będzie aż tak... intensywne ;) Szczerze powiedziawszy, to sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Z jednej strony cieszę się, że kolejny raz wylądowali w łóżku i że tozumieją, że są dla siebie ważni. Ale jednocześnie cały czas nie podoba mi się, że nie potrafią określić relacji jaka ich ze sobą łączy. Bo po prostu nie wierzę, że to tylko zwykła przyjaźń. Nie i koniec.
    Nie spodziewałam się również ojca Marii. Niewątpliwie Marco doskonale rozegrał to spotkanie. Dzięki temu przyszły teść przynajmniej na pewien czas przestanie się martwić. A Maria również powinna przestać się przejmować. Na razie wydaje jej się, że wszystkich okłamuje, ale w końcu zorientuje się, że to prawda.
    No i oczywiście bardzo ucieszył mnie Angelo i Mary. Za nich też cały czas trzymam kciuki.
    Przepraszam za chaotyczność tego komentarza, ale jest już późno i przyznam, że ciężko mi zebrać myśli.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    VIolin

    OdpowiedzUsuń