Premiery, premiery i jeszcze raz premiery. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w kinie jako zwykły widz. Wspaniale było dostawać zaproszenia na takie wydarzenia, jednak z czasem przekonałam się, że jest to bardzo męczące. Byłam na każdym kroku obserwowana. Nie mogłam pozwolić sobie na kupno dużego kubełka popcornu, bo kolejnego dnia przeczytałabym w internecie, iż Maria Pombo prowadzi niezdrowy styl życia! A Cola? Jedynie dietetyczna! Której, nawiasem mówiąc, szczerze nie znosiłam.
Strzeliłam sobie w stopę, wymuszając na Marco wypad do kina dla dobra naszych przyjaciół. Nie byłam fanką takich filmów, ale dla Mary byłam w stanie się poświęcić. A jeśli o nią chodzi, tak do końca nie chciała uwierzyć, że był to pomysł Angela. Oczywiście sama wizja zobaczenia się z nim okazała się być silniejsza, ale wcześniej zdążyła zadać mi kilka dość podchwytliwych pytań.
Zdezorientowana spojrzała na ciemnego Jeepa, który zaparkował obok nas. Marco wyskoczył od strony pasażera, uśmiechając się cwaniacko. Gestem dłoni wskazał Mary, aby zajęła jego miejsca, a przede mną otworzył tylne drzwi.
- Ubrałyście się ciepło jak prosiłem?
- Mieliśmy iść do kina.
- Jedziemy do kina. - podkreślił.
- W środku lasu? - parsknęłam na widok koców starannie ułożonych w kosteczkę. Na nich leżała męska bluza z kapturem. Przywitałam się z Angelem, który był dzisiejszym kierowcą, po czym usiadłam posłusznie na wyznaczanym dla mnie miejscu. - Co kombinujecie?
- Zabieramy was do kina samochodowego, niecierpliwa kobieto. - Asensio zamknął za sobą drzwi, po czym dał znak przyjacielowi, aby ruszał. - Gdy Angel szukał odpowiedniej godziny seansu filmu, wyskoczyła mu strona "Autocine Madrid RACE". Mieliśmy się tam wybrać z chłopakami zaraz po otwarciu, ale nie było okazji.
- Otworzyli podczas ostatnich wakacji! - Mary odwróciła się do nas podekscytowana. - Mówiłam Ci o tym, Pombito. Któregoś dnia tygodnia puszczają stare filmy.
- Możliwe. - przyznałam. Wspomnienie naszej rozmowy sprzed paru miesięcy pojawiło się w mojej głowie. Poczułam obezwładniające mnie podekscytowanie. Nigdy nie byłam w takim miejscu. Kina samochodowe kojarzyły mi się jedynie ze Stanami Zjednoczonymi oraz amerykańskimi filmami. Mimo spędzenia roku w Michigan, nie miałam przyjemności, aby odwiedzić to miejsce. - Czyj to samochód?
- Należy do Igora. Powiesi nas za ... znaczy nie daruje nam jeśli dostrzeże na nim choćby jedną ryskę. - poprawił się Marco, wprowadzając nas w rozbawienie. - Obściskiwać się w nim też nie możemy. Słyszałeś Angel? - przyjaciel bez zastanowienia pokazał mu środkowy palec, nie odrywając wzroku od drogi.
Na miejsce dotarliśmy po pół godzinnej jeździe. Angel zajechał pod kasę, która wyglądem przypominała okienko w McDonald’s. "Widownia" była ogromnym parkingiem, przed którym umiejscowiony był robiący duże wrażenie ekran. Dość szybko udało nam się znaleźć odpowiednie miejsce. Marco założył na głowę kaptur, pytając na co mamy ochotę. Po krótkiej dyskusji, Angel i Mary postanowili sami udać się po przekąski. Obecność moja i Asensio mogłaby stworzyć nie małe zamieszanie.
- Masz podejrzliwie zbyt dobry humor. - zauważyłam gdy Marco "zanurkował" pod siedzenie w wiadomym jedynie dla siebie celu.
- To źle?
- Tego nie powiedziałam. - wywróciłam oczami. - Jeszcze przedwczoraj miałeś początkowe objawy depresji, a dzisiaj szczerzysz się jak mysz do sera. Co Ty tam szukasz? - zerknęłam znad jego głowy. W rękach trzymał pudełko z napisem Nike, które po chwili mi podał. - Co to?
- Myszka jest jedna. - zastrzegł. - Jutro czeka mnie sesja zdjęciowa. Z tej okazji otrzymałem od Nike unikalne buty z nowej kolekcji, na których jest moje imię. Te są dla Ciebie. - dodał. Zmarszczyłam czoło, po czym uchyliłam wieko. Nowiutkie białe adidasy za kostkę wyszyte miały na boku imię "MARIA". Przeniosłam zdezorientowane spojrzenie na Marco. - Spóźniony prezent Walentynkowy od mojego sponsora.
- To Twoja sprawka?
- Sam byłem zaskoczony. Mają nadzieję na małą reklamę.
- Są genialne, ale ...
- Skończmy na tym, że są genialne. - przerwał mi. - Dzisiaj przeprowadziłem dość zaskakującą rozmowę. W Valdebebas pojawił się Zizou. Wraca do nas. - uśmiechnął się szeroko. - Jutro zostanie to oficjalnie ogłoszone. Oczywiście nie uratujemy obecnego sezonu, ale ... powiedział że liczy na mnie w przyszłym sezonie.
- Nie jestem zaskoczona. - zaśmiałam się. - Ale to cudowna wiadomość. Lepszej motywacji do ciężkiej pracy raczej nie mógłbyś dostać.
- To prawda.
- Ta bluza to również Twój prezent od sponsora? - wskazałam na górną część garderoby, złożoną w staranną kostkę na kocach.
- Przezorny zawsze ubezpieczony. Wziąłem ją dla takiego jednego uparciucha, który nie rozumie prośby "Ubierzcie się ciepło". Twoja cienka kurtka jest tego dowodem. - westchnął teatralnie. Wyszczerzyłam niewinnie swoje ząbki i zamieniłam swoje wierzchnie ubranie na ciepłą bluzę.
- Mieliśmy iść do kina.
- Jesteśmy w kinie.
- Dlaczego zrobiliście z tego tajemnicę?
- Przecież lubicie niespodzianki. - oznajmił, jakby to było najnormalniejszą rzeczą na świecie. - Florentino pytał czy pojawisz się na meczu Reprezentacji. Dostałem powołanie na marcowe mecze.
- Alvaro również?
- Zdawałem sobie sprawę z takich okoliczności gdy zgadzałem się na ten układ. Zresztą, po meczu na Wanda Metropolitano jego zachowanie zaczęło mnie bawić. Mam zamiar totalnie go zignorować. - wyciągnął z kieszeni telefon. - Presi mówił również o braku naszych wspólnych zdjęć.
Zerknęłam niepewnie na bluzę, jednak Marco kolejny raz wyśmiał moje wyimaginowane problemy. Pociągnął mnie w swoją stronę, przez co wylądowałam plecami na jego klacie. Objął mnie delikatnie, a swoimi ustami subtelnie dotknął miejsca za moim uchem. Zadrżałam pod wpływem tego doznania.
- Mówiłem, że będzie Ci zimno. - szepnął.
- Mam jeszcze koc. - odchrząknęłam. - Miałeś zrobić zdjęcie. - uśmiechnęłam się delikatnie do "obiektywu". Po chwili nos Marco otarł się o moją skórę, a oddech wywołał kolejne dreszcze. Przełknęłam ciężko ślinę czując jak jego usta muskając moją szyję. - Marco ...
- Mają tu popcorn o smaku bekonu! - Mary gwałtownie wparowała do samochodu. W ciągu mikrosekundy usiadłam sztywno na swoim miejscu, nerwowo poprawiając włosy. - Nie lubisz wynalazków, więc wzięłam Ci zwykły solony. - podała mi duży kubeł. Angel spojrzał na nas podejrzliwie. Po chwili jednak nacisnął guzik powodujący otworzenie się dachu.
Wokół pogasły wszystkie światła, a na ogromnym ekranie przestano wyświetlać reklamy. Owinęłam się szczelnie kocem, dziękując w duchu za ogarniającą mnie ciemność. Byłam przekonana, że moje policzki nadal były podejrzliwie zarumienione.
Nigdy nie byłam miłośniczką filmów tego gatunku, jednak dla Mary byłam w stanie zrobić wszystko. Zajadłam się smacznym popcornem, spoglądając na jej zafascynowaną twarz. Co chwilę wymieniali się z Angelem komentarzami na temat fabuły oraz efektów specjalnych. W pewnej chwili byłam święcie przekonana iż przyjaciel Marco nie ma pojęcia co się dzieje na ekranie. Wolał przez większość czasu obserwować święcące się oczy Mary. Pasowali do siebie, tego byłam pewna.
Kątem oka zerknęłam na Marco, który nie odezwał się ani słowem od wparowania naszych przyjaciół. Z założonymi rękoma spoglądał na akcję filmu. Dopiero gdy podsunęłam mu kubeł z popcornem pod nos, uraczył mnie swoim spojrzeniem. Jego dłoń musnęła moją. Zmarszczyłam czoło, ponieważ poczułam lodowate zimno. Dotarło do mnie, że Marco nie miał czym się okryć. Bez zastanowienia przysunęłam się do niego bliżej.
- Co robisz? - szepnął.
- Przyszła dziennikarka potrzebuje prywatnego grzejnika. - posłałam mu niewinny uśmiech, kłamiąc prosto w oczy. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że Marco uniósłby się honorem, gdybym zaproponowała mu podział koca. Rzucając to niewinne kłamstewko, spowodowałam iż objął mnie w pasie rękoma. Jego dłonie wylądowały na moim brzuchu, chroniąc się przed chłodem.
- To chyba nie był dobry pomysł.
- Na szczycie Wieży Eiffla wiałby zimny wiatr. - rzuciłam rozbawiona, opierając się plecami o jego tors. Resztką koca okryłam jego nogi. - A po za tym, ten popcorn jest o wiele lepszy od francuskich dań. - podsunęłam mu przysmak pod usta. - Już mi ciepło, a Tobie?
- Mam wrażenie, że to Ty jesteś tym grzejnikiem. - zaśmiał się, obejmując mnie mocniej. Po chwili z powrotem skupił się na fabule, a ja na zajadaniu popcornu i karmieniu nim Marco od czasu do czasu. Później, dostrzegając dno, próbowałam sama wkręcić się w film, jednak z marnym skutkiem. Moje powieki nagle stały się cięższe, a ciepło jedynie zachęcało do drzemki. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Czułam jak ktoś niesie mnie po schodach. Nie miałam jednak sił i ochoty, aby choć na chwile uchylić swoje oczy. Usłyszałam dźwięk przekręcających kluczy w drzwiach ...
- Jej sypialnia jest na końcu tego korytarza. - usłyszałam jak przez mgłę głos Mary. Otarłam policzek o męskie ramię, czując znajomy zapach perfum. Tych samych, którymi przesiąknięta była bluza. Po chwili ostrożnie "wylądowałam" na łóżku i zostałam okryta pościelą.
- Nie budź jej. - szept Marco rozległ się nade mną.
- Jasne. Możecie jechać. - wyszli z sypialni, a ja ponownie odpłynęłam w ramionach, tym razem należących do Morfeusza.
Pokaz nowej kolekcji Agatha Paris zbiegł się ze zgrupowaniem Reprezentacji Narodowej. Byłam za to niezwykle wdzięczna losowi. Nie miałam ochoty na przebywanie w promieniu kilkunastu metrów z Alvaro. Dzięki porannej rozmowie z Marco, uspokoiłam swoje skołatane nerwy. Omijali się z Moratą szerokim łukiem co było nam wszystkim na rękę. Mogłam bez problemu skupić się na wieczorze, podczas którego to ja byłam najważniejszą osobą.
Z szerokim uśmiechem pozowałam fotografom mając u boku główną projektantkę biżuterii. Carlota była niezwykle uzdolniona, tworząc unikalne naszyjniki czy bransoletki, których byłam prawdopodobnie największą fanką.
W oddali dostrzegłam Mary, która machała do mnie energicznie. Przeprosiłam Carlotę i udałam się w stronę przyjaciółki.
- Jako moja osoba towarzysząca powinnaś być na ściance. - zauważyłam rozbawiona, całując jej policzek. - To zapewne nudne co powiem, ale wyglądasz przepięknie.
- Dziękuję, Ty również. Pamiętaj, że obiecałaś wywiad na wyłączność dla mojego vloga! - zastrzegła, na co przytaknęłam ze śmiechem. - Mam dla Ciebie niespodziankę! - pisnęła, podskakując w miejscu. Chwyciła mnie za ramiona i odwróciła w bok. Palcem wskazała na dwie osoby stojące pod ścianą. Uchyliłam zaskoczona usta, aby parę sekund później wpaść w ramiona swoim siostrom.
- Co wy tu robicie?
- Pilnujemy Cię. Czyli nic nowego.
- Nie mogło zabraknąć nas podczas tak ważnego wydarzenia. - Lucia, najstarsza i najrozsądniejsza z nas, położyła dłoń na moim ramieniu. - I przeprosić. Nie wiedziałyśmy, że tata jest w domu. Próbowałam jakoś na niego wpłynąć, ale skończyło się na tym, że do nas również się nie odzywa. Ma żal, że nie wybiłyśmy Ci tego z głowy.
- Za to ja nie mam do was żalu. - westchnęłam. - Wiem, że nigdy byście mnie nie zdradziły. Tata zawsze skradał się jak kot, przez to znał wszystkie nasze sekrety.
- O moich schadzkach z Xavierem w stodole również się dowiedział. - mruknęła Marta, rozbawiając nas. - Do dzisiaj mi to wypomina. A najgorsze, że opowiedział to Luisowi!
- Dobrze, że Twój narzeczony jest tak samo postrzelony jak Ty i przyjął to wybuchem śmiechu. - rzuciła Lucia. - Nie mogę uwierzyć, że pierwszego czerwca zostaniesz mężatką. Ba! Że Ty i Luis się pobieracie! Myślałam, że tata zawału dostanie gdy się o tym dowie.
- Luis świata nie widzi po za Martą, więc dla taty jest to wystarczające. - uśmiechnęłam się. - Nie mogę się doczekać, bo na pewno będzie cudownie. - dodałam, na co Marta objęła mnie wzruszona. - Ale najpierw zrobimy jej najbardziej szalony wieczór panieński. - dodałam konspiracyjnie przyciszonym głosem. - Cały tydzień na Kubie!
- Bez facetów!
- Ale najpierw chcę zdjęcie z wami na ściance! - chwyciłam je za nadgarstki i pociągnęłam w odpowiednią stronę. Miałam najlepsze starsze siostry na świecie, co podkreślałam na każdym kroku. Lucia, jak przystało na najstarszą z nas, była najbardziej dojrzała i zawsze pilnowała, abyśmy nie narobiły głupot. Była również najodważniejsza, co poskutkowało wyrobieniem przez nią licencji pilota. Z kolei Marta nigdy nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Od zawsze miała duszę podróżnika, stąd pomysł na prowadzenie bloga z relacjami z jej podróży. Razem ze swoim narzeczonym Luisem, zwiedzali świat wzdłuż i wszerz.
Nigdy nie rozumiałam dlaczego ich biologiczna matka postanowiła odejść. Z dnia na dzień spakowała swoje rzeczy, zostawiając naszemu ojcu podpisane papiery rozwodowe i dwie małe córeczki, które jej potrzebowały. Do dziś nie wiadomo gdzie się udała, jednak ani Lucia, ani Marta, nie chcą wypowiadać się na ten temat. Dla nich mamą jest moja własna, która od samego początku potraktowała je jak swoje własne. Nigdy nie dała im odczuć, że to ja jestem dla niej najważniejsza.
Przedstawiłam je Carlocie, a następnie przechadzałam się z nimi pośród szklanych gablot. Co chwilę ktoś mnie zaczepiał, aby zamienić kilka słów bądź poprosić do wspólnego zdjęcia. Z niewymuszoną uprzejmością starałam się poświęcić każdemu choć chwilę.
- Pombito? - usłyszałam za sobą niepewny głos Mary. - Musimy porozmawiać. Natychmiast. Chodźcie do łazienki. - skinęła głową w stronę "zaplecza". Wymieniłyśmy z siostrami zdezorientowane spojrzenia, lecz posłusznie ruszyłyśmy za moją przyjaciółką. Mary sprawdziła każdą kabinę, upewniając się czy jesteśmy same. To znaczy we czwórkę. - Alice tu jest.
- Słucham? - zaśmiałam się.
- Weszła tu jakby nigdy nic ze swoją przyjaciółką. Najpierw pozowała na ściance, a następnie udzieliła wywiadu. - ściszyła konspiracyjnie głos. - Zachwalała biżuterię, a gdy zapytano ją o Ciebie, odpowiedziała że nie interesuje ją wasz wyimaginowany konflikt medialny. Jej widok wywołał w dziennikarzach ekstazę!
- Mary, mogłabyś pracować w wywiadzie. - parsknęła Marta. - Nikt normalny nie przychodzi na wydarzenie związane w dużej mierze z byłą dziewczyną obecnego partnera. To już nie chodzi o to, że chce pokazać iż traktuje Marię neutralnie. Honor by mi na to nie pozwolił!
- Chyba że nazywasz się Alice Campello i Twoim zamiarem jest zepchnąć Marię w cień. - zironizowała moja przyjaciółka. - Aż taka głupia nie jest, doskonale wie jakie to dla Pombito ważne! Chce jej zniszczyć ten wieczór.
- I udało jej się. - mruknęłam.
- To nie prawda. - Lucia chwyciła mnie za ramiona i spojrzała prosto w oczy. - Pokaż jej, że jesteś mądrzejsza. Zignoruj ją. Miej satysfakcję z jej obecności! To dla Ciebie tutaj przyszła, nie dla tej biżuterii. Pomyśl o rozgoryczeniu, które pchnęło ją do tego, aby tu wejść. Wyjdź z łazienki z uśmiechem i pokaż wszystkim, że jesteś silniejsza.
- Potrafisz odpowiadać na niewygodne pytania.
- Jednak to ona ma ciekawsze rzeczy do powiedzenia.
- Jest coś o wiele ciekawszego. - zauważyła niepewnie Mary. Posłałyśmy jej trzy spojrzenia pełne niemego pytania. - Marco Asensio. Obydwoje unikacie pytań o swój związek, a dziennikarzy wręcz skręca, aby czegokolwiek się dowiedzieć. Może najwyższa pora, aby wykonać polecenie Pereza?
- Mam opowiadać o moim związku z Marco? Nie skonsultowałam tego z nim. Nie mogę improwizować! - spanikowałam, jednak w głębi duszy wiedziałam, że to moja jedyna szansa, aby wyjść z cienia.
- Od kiedy kobieta konsultuje cokolwiek z mężczyzną? - prychnęła Marta. - To my podejmujemy decyzję, a oni mają nam przytakiwać. Oczywiście musimy tak ich okręcać wokół palca, aby sądzili że to oni podjęli decyzję. Choć raz w życiu mnie posłuchaj, w końcu jako pierwsza wychodzę za mąż.
- Marco mnie zabije.
Dziewczyny miały rację. Nie mogłam dać Alice satysfakcji. Wyszłam z łazienki z podniesioną głową oraz szerokim uśmiechem. Gdyby nie te cztery bliskie mi osoby i ich wsparcie, na pewno schowałabym głowę w piasek. Już z daleka dostrzegłam Campello popijającą szampana w towarzystwie niższej brunetki. Śmiała się zwracając na siebie uwagę ludzi wokół.
- Maria? - przede mną wyrosła znajoma dziennikarka Hola España. - Mogłabym Cię poprosić o wywiad? Znalazłabyś dla nas kilka minut? - skinęła na dwie inne osoby z mikrofonami w dłoniach. Na jednym napisane było Europa Press, a na drugim Lecturas. Mogłam być pewna podchwytliwych pytań.
- Oczywiście. - posłałam im uśmiech. - Może być tutaj?
- Idealnie. Zostałaś wybrana twarzą najnowszej kolekcji Agatha Paris. Główna projektantka wyznała nam, że to właśnie ona wybrała Cię do kampanii. Opowiedz nam o waszej współpracy.
- Carlota jest niesamowitą osobą z ogromnym talentem. Jestem zakochana we wszystkich jej projektach. Jednak słowo "współpraca" nie jest zbyt trafne. Ja nazwałabym to świetną zabawą i mile spędzonym czasem. To była dla mnie niezwykle ekscytująca przygoda. Czuję ogromną dumę gdy patrzę na moje zdjęcia. To wielki zaszczyt móc promować te wszystkie cuda.
- Jak opisałabyś nową kolekcję?
- Na pewno uznacie, że nie jestem zbyt obiektywna, ale jestem zachwycona każdym naszyjnikiem, każdą bransoletką i każdą parą kolczyków. - podkreśliłam, mówiąc najszczerszą prawdę. - Carlota projektuje to wszystko z sercem. Jestem przekonana, że każda kobieta i nastolatka znajdzie tu coś dla siebie. Choć będzie to bardzo trudne i mówię to z własnego doświadczenia. Wybierając się na Galę Nagród Filmowych Goya miałam ogromny problem, aby na cokolwiek się zdecydować. Najchętniej założyłabym wszystko! - zaśmiałam się.
- Jesteś kolejną WAG, która została twarzą Agatha Paris. Pierwszą była Sara Carbonero. Czujesz się z tego powodu doceniona? - przeszywające oczy dziennikarki "Lecturas" wbiły się we mnie niczym szpony.
- Dla mnie Sara Carbonero jest przede wszystkim dziennikarką oraz osobą, którą mogę się inspirować. I nie ma to nic wspólnego z jej życiowym partnerem, a stylem ubioru oraz byciem człowiekiem twardo stąpającym po ziemi. Trudno powiedzieć, abym została doceniona jako WAG, skoro zaczynając współpracę z Agatha Paris nie byłam związana z Marco. Po za tym nie sądzę, aby miał on cokolwiek wspólnego z biżuterią. - zażartowałam chcąc rozładować gęstą atmosferę.
- Może kiedyś będzie miał.
- Kto wie. - wzruszyłam ramionami. - To pytanie do Marco.
- Niestety nie mógł Ci towarzyszyć dzisiejszego wieczoru, ale za to masz pełne wsparcie w postaci swojej przyjaciółki oraz sióstr.
- Mam ogromne szczęście mając je wszystkie przy sobie.
- Pojawiła się również Alice Campello. Jesteś zaskoczona?
- Każdy jest tu mile widziany. - odpowiedziałam, za wszelką cenę próbując kontrolować moją mimikę. - Wcale nie jestem zaskoczona zainteresowaniem jakim cieszy się ta kolekcja. Jak już mówiłam, Carlota wykonała świetną pracę, więc trudno przejść obok tego wszystkiego obojętnie. Im więcej ludzi tym lepiej.
- Nie masz wrażenie, że pojawiła się z Twojego powodu?
- Ja jedynie promuję tą kolekcję, więc jestem najmniej ważnym elementem całej tej układanki. Osobiście uważam, że te wszystkie cuda tego nie potrzebują. To nie dla mnie ludzie tutaj wchodzą.
- Nie wolałabyś wspierać teraz Marco?
- Gdybym mogła to nie rozstawałabym się z nim w ogóle. - zaśmiałam się. - Jednak mam swoje zobowiązania, a on swoje. Nie jesteśmy jedynie zakochaną parą. Przede wszystkim jesteśmy przyjaciółmi i partnerami. Doskonale wiedzieliśmy z kimś się wiążemy. Miłość nie wybiera, jednak później trzeba nauczyć się żyć w związku i bardzo często iść na kompromis. Nie ma tu miejsca dla egoistów. Idąc takim tokiem rozumowania, Marco musiałby zrezygnować z meczu, aby towarzyszyć mi dzisiejszego wieczora. Dla mnie byłoby to nie do przyjęcia i na pewno bym na to nie pozwoliła.
- Jednak po odpadnięciu z Ligi Mistrzów musiał radzić sobie sam. Nie byłaś obecna na Santiago Bernabeu tamtego wieczora. Wybrałaś przyjęcie urodzinowe swojej matki.
- Szczerze mówiąc, Marco dokonał decyzji za mnie. Byłam pomiędzy młotem, a kowadłem, a on wręcz rozkazał mi jechać do Santander. Wiedział jakie to dla mnie ważne, ponieważ starannie planowałam niespodziankę dla mojej mamy. Kolejny raz udowodnił mi jakim wspaniałym jest człowiekiem. Jednak to nie prawda, że musiał sam poradzić sobie z tą porażką. Wróciłam do Madrytu w środku nocy. - odpowiedziałam zaskakując tym dziennikarzy.
- Informacja o waszym związku była ogromną niespodzianką. Mimo waszej popularności i regularnej aktywności na portalach społecznościowych, nikt nawet nie podejrzewał, że macie ze sobą coś wspólnego. Mijają dwa miesiące, a wy nie publikujecie wspólnych zdjęć.
- Nie myślimy o tym, gdy jesteśmy razem. Chcemy po prostu cieszyć się sobą. Instagram przede wszystkim kojarzy mi się z moją praca, a jak doskonale wiecie, staram się za wszelką cenę oddzielać życie prywatne od zawodowego. Chciałabym, aby ludzie uszanowali to, że chcemy pewne rzeczy zachować dla siebie. Naszą miłością chcemy dzielić się przede wszystkim ze sobą.
- Jednak mogłabyś nam powiedzieć jak wygląda Twoimi oczami Marco Asensio? Czym Cię oczarował i rozkochał w sobie?
- Tym, że zawsze jest sobą. - uśmiechnęłam się. - Bez względu na to czy jest wśród rodziny, przyjaciół czy swoich fanów. To zawsze ten sam chłopak. Media potrafią być brutalne i przedstawić człowieka w złym świetle, mimo że prawda jest całkowicie inna. Wiem to z własnego doświadczenia.
- Źle Cię oceniono?
- Zarzucono mi to, co nie było prawdą. Ale to już przeszłość i nie mam zamiaru do tego wracać. Na ten moment jestem szczęśliwa z kimś, kto szanuje moją pracę i niezależność. Jak już mówiłam, w związku nie ma miejsca dla egoistów. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Strzeliłam sobie w stopę, wymuszając na Marco wypad do kina dla dobra naszych przyjaciół. Nie byłam fanką takich filmów, ale dla Mary byłam w stanie się poświęcić. A jeśli o nią chodzi, tak do końca nie chciała uwierzyć, że był to pomysł Angela. Oczywiście sama wizja zobaczenia się z nim okazała się być silniejsza, ale wcześniej zdążyła zadać mi kilka dość podchwytliwych pytań.
Zdezorientowana spojrzała na ciemnego Jeepa, który zaparkował obok nas. Marco wyskoczył od strony pasażera, uśmiechając się cwaniacko. Gestem dłoni wskazał Mary, aby zajęła jego miejsca, a przede mną otworzył tylne drzwi.
- Ubrałyście się ciepło jak prosiłem?
- Mieliśmy iść do kina.
- Jedziemy do kina. - podkreślił.
- W środku lasu? - parsknęłam na widok koców starannie ułożonych w kosteczkę. Na nich leżała męska bluza z kapturem. Przywitałam się z Angelem, który był dzisiejszym kierowcą, po czym usiadłam posłusznie na wyznaczanym dla mnie miejscu. - Co kombinujecie?
- Zabieramy was do kina samochodowego, niecierpliwa kobieto. - Asensio zamknął za sobą drzwi, po czym dał znak przyjacielowi, aby ruszał. - Gdy Angel szukał odpowiedniej godziny seansu filmu, wyskoczyła mu strona "Autocine Madrid RACE". Mieliśmy się tam wybrać z chłopakami zaraz po otwarciu, ale nie było okazji.
- Otworzyli podczas ostatnich wakacji! - Mary odwróciła się do nas podekscytowana. - Mówiłam Ci o tym, Pombito. Któregoś dnia tygodnia puszczają stare filmy.
- Możliwe. - przyznałam. Wspomnienie naszej rozmowy sprzed paru miesięcy pojawiło się w mojej głowie. Poczułam obezwładniające mnie podekscytowanie. Nigdy nie byłam w takim miejscu. Kina samochodowe kojarzyły mi się jedynie ze Stanami Zjednoczonymi oraz amerykańskimi filmami. Mimo spędzenia roku w Michigan, nie miałam przyjemności, aby odwiedzić to miejsce. - Czyj to samochód?
- Należy do Igora. Powiesi nas za ... znaczy nie daruje nam jeśli dostrzeże na nim choćby jedną ryskę. - poprawił się Marco, wprowadzając nas w rozbawienie. - Obściskiwać się w nim też nie możemy. Słyszałeś Angel? - przyjaciel bez zastanowienia pokazał mu środkowy palec, nie odrywając wzroku od drogi.
Na miejsce dotarliśmy po pół godzinnej jeździe. Angel zajechał pod kasę, która wyglądem przypominała okienko w McDonald’s. "Widownia" była ogromnym parkingiem, przed którym umiejscowiony był robiący duże wrażenie ekran. Dość szybko udało nam się znaleźć odpowiednie miejsce. Marco założył na głowę kaptur, pytając na co mamy ochotę. Po krótkiej dyskusji, Angel i Mary postanowili sami udać się po przekąski. Obecność moja i Asensio mogłaby stworzyć nie małe zamieszanie.
- Masz podejrzliwie zbyt dobry humor. - zauważyłam gdy Marco "zanurkował" pod siedzenie w wiadomym jedynie dla siebie celu.
- To źle?
- Tego nie powiedziałam. - wywróciłam oczami. - Jeszcze przedwczoraj miałeś początkowe objawy depresji, a dzisiaj szczerzysz się jak mysz do sera. Co Ty tam szukasz? - zerknęłam znad jego głowy. W rękach trzymał pudełko z napisem Nike, które po chwili mi podał. - Co to?
- Myszka jest jedna. - zastrzegł. - Jutro czeka mnie sesja zdjęciowa. Z tej okazji otrzymałem od Nike unikalne buty z nowej kolekcji, na których jest moje imię. Te są dla Ciebie. - dodał. Zmarszczyłam czoło, po czym uchyliłam wieko. Nowiutkie białe adidasy za kostkę wyszyte miały na boku imię "MARIA". Przeniosłam zdezorientowane spojrzenie na Marco. - Spóźniony prezent Walentynkowy od mojego sponsora.
- To Twoja sprawka?
- Sam byłem zaskoczony. Mają nadzieję na małą reklamę.
- Są genialne, ale ...
- Skończmy na tym, że są genialne. - przerwał mi. - Dzisiaj przeprowadziłem dość zaskakującą rozmowę. W Valdebebas pojawił się Zizou. Wraca do nas. - uśmiechnął się szeroko. - Jutro zostanie to oficjalnie ogłoszone. Oczywiście nie uratujemy obecnego sezonu, ale ... powiedział że liczy na mnie w przyszłym sezonie.
- Nie jestem zaskoczona. - zaśmiałam się. - Ale to cudowna wiadomość. Lepszej motywacji do ciężkiej pracy raczej nie mógłbyś dostać.
- To prawda.
- Ta bluza to również Twój prezent od sponsora? - wskazałam na górną część garderoby, złożoną w staranną kostkę na kocach.
- Przezorny zawsze ubezpieczony. Wziąłem ją dla takiego jednego uparciucha, który nie rozumie prośby "Ubierzcie się ciepło". Twoja cienka kurtka jest tego dowodem. - westchnął teatralnie. Wyszczerzyłam niewinnie swoje ząbki i zamieniłam swoje wierzchnie ubranie na ciepłą bluzę.
- Mieliśmy iść do kina.
- Jesteśmy w kinie.
- Dlaczego zrobiliście z tego tajemnicę?
- Przecież lubicie niespodzianki. - oznajmił, jakby to było najnormalniejszą rzeczą na świecie. - Florentino pytał czy pojawisz się na meczu Reprezentacji. Dostałem powołanie na marcowe mecze.
- Alvaro również?
- Zdawałem sobie sprawę z takich okoliczności gdy zgadzałem się na ten układ. Zresztą, po meczu na Wanda Metropolitano jego zachowanie zaczęło mnie bawić. Mam zamiar totalnie go zignorować. - wyciągnął z kieszeni telefon. - Presi mówił również o braku naszych wspólnych zdjęć.
Zerknęłam niepewnie na bluzę, jednak Marco kolejny raz wyśmiał moje wyimaginowane problemy. Pociągnął mnie w swoją stronę, przez co wylądowałam plecami na jego klacie. Objął mnie delikatnie, a swoimi ustami subtelnie dotknął miejsca za moim uchem. Zadrżałam pod wpływem tego doznania.
- Mówiłem, że będzie Ci zimno. - szepnął.
- Mam jeszcze koc. - odchrząknęłam. - Miałeś zrobić zdjęcie. - uśmiechnęłam się delikatnie do "obiektywu". Po chwili nos Marco otarł się o moją skórę, a oddech wywołał kolejne dreszcze. Przełknęłam ciężko ślinę czując jak jego usta muskając moją szyję. - Marco ...
- Mają tu popcorn o smaku bekonu! - Mary gwałtownie wparowała do samochodu. W ciągu mikrosekundy usiadłam sztywno na swoim miejscu, nerwowo poprawiając włosy. - Nie lubisz wynalazków, więc wzięłam Ci zwykły solony. - podała mi duży kubeł. Angel spojrzał na nas podejrzliwie. Po chwili jednak nacisnął guzik powodujący otworzenie się dachu.
Wokół pogasły wszystkie światła, a na ogromnym ekranie przestano wyświetlać reklamy. Owinęłam się szczelnie kocem, dziękując w duchu za ogarniającą mnie ciemność. Byłam przekonana, że moje policzki nadal były podejrzliwie zarumienione.
Nigdy nie byłam miłośniczką filmów tego gatunku, jednak dla Mary byłam w stanie zrobić wszystko. Zajadłam się smacznym popcornem, spoglądając na jej zafascynowaną twarz. Co chwilę wymieniali się z Angelem komentarzami na temat fabuły oraz efektów specjalnych. W pewnej chwili byłam święcie przekonana iż przyjaciel Marco nie ma pojęcia co się dzieje na ekranie. Wolał przez większość czasu obserwować święcące się oczy Mary. Pasowali do siebie, tego byłam pewna.
Kątem oka zerknęłam na Marco, który nie odezwał się ani słowem od wparowania naszych przyjaciół. Z założonymi rękoma spoglądał na akcję filmu. Dopiero gdy podsunęłam mu kubeł z popcornem pod nos, uraczył mnie swoim spojrzeniem. Jego dłoń musnęła moją. Zmarszczyłam czoło, ponieważ poczułam lodowate zimno. Dotarło do mnie, że Marco nie miał czym się okryć. Bez zastanowienia przysunęłam się do niego bliżej.
- Co robisz? - szepnął.
- Przyszła dziennikarka potrzebuje prywatnego grzejnika. - posłałam mu niewinny uśmiech, kłamiąc prosto w oczy. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że Marco uniósłby się honorem, gdybym zaproponowała mu podział koca. Rzucając to niewinne kłamstewko, spowodowałam iż objął mnie w pasie rękoma. Jego dłonie wylądowały na moim brzuchu, chroniąc się przed chłodem.
- To chyba nie był dobry pomysł.
- Na szczycie Wieży Eiffla wiałby zimny wiatr. - rzuciłam rozbawiona, opierając się plecami o jego tors. Resztką koca okryłam jego nogi. - A po za tym, ten popcorn jest o wiele lepszy od francuskich dań. - podsunęłam mu przysmak pod usta. - Już mi ciepło, a Tobie?
- Mam wrażenie, że to Ty jesteś tym grzejnikiem. - zaśmiał się, obejmując mnie mocniej. Po chwili z powrotem skupił się na fabule, a ja na zajadaniu popcornu i karmieniu nim Marco od czasu do czasu. Później, dostrzegając dno, próbowałam sama wkręcić się w film, jednak z marnym skutkiem. Moje powieki nagle stały się cięższe, a ciepło jedynie zachęcało do drzemki. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Czułam jak ktoś niesie mnie po schodach. Nie miałam jednak sił i ochoty, aby choć na chwile uchylić swoje oczy. Usłyszałam dźwięk przekręcających kluczy w drzwiach ...
- Jej sypialnia jest na końcu tego korytarza. - usłyszałam jak przez mgłę głos Mary. Otarłam policzek o męskie ramię, czując znajomy zapach perfum. Tych samych, którymi przesiąknięta była bluza. Po chwili ostrożnie "wylądowałam" na łóżku i zostałam okryta pościelą.
- Nie budź jej. - szept Marco rozległ się nade mną.
- Jasne. Możecie jechać. - wyszli z sypialni, a ja ponownie odpłynęłam w ramionach, tym razem należących do Morfeusza.
*
Jestem niesamowicie podekscytowana dzisiejszym wieczorem. Bycie twarzą nowej kolekcji Agatha Paris jest dla mnie ogromnym zaszczytem oraz powodem do dumy. Dziękuję za danie mi tej szansy. To była cudowna i niezapomniana przygoda! #mariapomboxagatha 📸
Pokaz nowej kolekcji Agatha Paris zbiegł się ze zgrupowaniem Reprezentacji Narodowej. Byłam za to niezwykle wdzięczna losowi. Nie miałam ochoty na przebywanie w promieniu kilkunastu metrów z Alvaro. Dzięki porannej rozmowie z Marco, uspokoiłam swoje skołatane nerwy. Omijali się z Moratą szerokim łukiem co było nam wszystkim na rękę. Mogłam bez problemu skupić się na wieczorze, podczas którego to ja byłam najważniejszą osobą.
Z szerokim uśmiechem pozowałam fotografom mając u boku główną projektantkę biżuterii. Carlota była niezwykle uzdolniona, tworząc unikalne naszyjniki czy bransoletki, których byłam prawdopodobnie największą fanką.
W oddali dostrzegłam Mary, która machała do mnie energicznie. Przeprosiłam Carlotę i udałam się w stronę przyjaciółki.
- Jako moja osoba towarzysząca powinnaś być na ściance. - zauważyłam rozbawiona, całując jej policzek. - To zapewne nudne co powiem, ale wyglądasz przepięknie.
- Dziękuję, Ty również. Pamiętaj, że obiecałaś wywiad na wyłączność dla mojego vloga! - zastrzegła, na co przytaknęłam ze śmiechem. - Mam dla Ciebie niespodziankę! - pisnęła, podskakując w miejscu. Chwyciła mnie za ramiona i odwróciła w bok. Palcem wskazała na dwie osoby stojące pod ścianą. Uchyliłam zaskoczona usta, aby parę sekund później wpaść w ramiona swoim siostrom.
- Co wy tu robicie?
- Pilnujemy Cię. Czyli nic nowego.
- Nie mogło zabraknąć nas podczas tak ważnego wydarzenia. - Lucia, najstarsza i najrozsądniejsza z nas, położyła dłoń na moim ramieniu. - I przeprosić. Nie wiedziałyśmy, że tata jest w domu. Próbowałam jakoś na niego wpłynąć, ale skończyło się na tym, że do nas również się nie odzywa. Ma żal, że nie wybiłyśmy Ci tego z głowy.
- Za to ja nie mam do was żalu. - westchnęłam. - Wiem, że nigdy byście mnie nie zdradziły. Tata zawsze skradał się jak kot, przez to znał wszystkie nasze sekrety.
- O moich schadzkach z Xavierem w stodole również się dowiedział. - mruknęła Marta, rozbawiając nas. - Do dzisiaj mi to wypomina. A najgorsze, że opowiedział to Luisowi!
- Dobrze, że Twój narzeczony jest tak samo postrzelony jak Ty i przyjął to wybuchem śmiechu. - rzuciła Lucia. - Nie mogę uwierzyć, że pierwszego czerwca zostaniesz mężatką. Ba! Że Ty i Luis się pobieracie! Myślałam, że tata zawału dostanie gdy się o tym dowie.
- Luis świata nie widzi po za Martą, więc dla taty jest to wystarczające. - uśmiechnęłam się. - Nie mogę się doczekać, bo na pewno będzie cudownie. - dodałam, na co Marta objęła mnie wzruszona. - Ale najpierw zrobimy jej najbardziej szalony wieczór panieński. - dodałam konspiracyjnie przyciszonym głosem. - Cały tydzień na Kubie!
- Bez facetów!
- Ale najpierw chcę zdjęcie z wami na ściance! - chwyciłam je za nadgarstki i pociągnęłam w odpowiednią stronę. Miałam najlepsze starsze siostry na świecie, co podkreślałam na każdym kroku. Lucia, jak przystało na najstarszą z nas, była najbardziej dojrzała i zawsze pilnowała, abyśmy nie narobiły głupot. Była również najodważniejsza, co poskutkowało wyrobieniem przez nią licencji pilota. Z kolei Marta nigdy nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Od zawsze miała duszę podróżnika, stąd pomysł na prowadzenie bloga z relacjami z jej podróży. Razem ze swoim narzeczonym Luisem, zwiedzali świat wzdłuż i wszerz.
Nigdy nie rozumiałam dlaczego ich biologiczna matka postanowiła odejść. Z dnia na dzień spakowała swoje rzeczy, zostawiając naszemu ojcu podpisane papiery rozwodowe i dwie małe córeczki, które jej potrzebowały. Do dziś nie wiadomo gdzie się udała, jednak ani Lucia, ani Marta, nie chcą wypowiadać się na ten temat. Dla nich mamą jest moja własna, która od samego początku potraktowała je jak swoje własne. Nigdy nie dała im odczuć, że to ja jestem dla niej najważniejsza.
Przedstawiłam je Carlocie, a następnie przechadzałam się z nimi pośród szklanych gablot. Co chwilę ktoś mnie zaczepiał, aby zamienić kilka słów bądź poprosić do wspólnego zdjęcia. Z niewymuszoną uprzejmością starałam się poświęcić każdemu choć chwilę.
- Pombito? - usłyszałam za sobą niepewny głos Mary. - Musimy porozmawiać. Natychmiast. Chodźcie do łazienki. - skinęła głową w stronę "zaplecza". Wymieniłyśmy z siostrami zdezorientowane spojrzenia, lecz posłusznie ruszyłyśmy za moją przyjaciółką. Mary sprawdziła każdą kabinę, upewniając się czy jesteśmy same. To znaczy we czwórkę. - Alice tu jest.
- Słucham? - zaśmiałam się.
- Weszła tu jakby nigdy nic ze swoją przyjaciółką. Najpierw pozowała na ściance, a następnie udzieliła wywiadu. - ściszyła konspiracyjnie głos. - Zachwalała biżuterię, a gdy zapytano ją o Ciebie, odpowiedziała że nie interesuje ją wasz wyimaginowany konflikt medialny. Jej widok wywołał w dziennikarzach ekstazę!
- Mary, mogłabyś pracować w wywiadzie. - parsknęła Marta. - Nikt normalny nie przychodzi na wydarzenie związane w dużej mierze z byłą dziewczyną obecnego partnera. To już nie chodzi o to, że chce pokazać iż traktuje Marię neutralnie. Honor by mi na to nie pozwolił!
- Chyba że nazywasz się Alice Campello i Twoim zamiarem jest zepchnąć Marię w cień. - zironizowała moja przyjaciółka. - Aż taka głupia nie jest, doskonale wie jakie to dla Pombito ważne! Chce jej zniszczyć ten wieczór.
- I udało jej się. - mruknęłam.
- To nie prawda. - Lucia chwyciła mnie za ramiona i spojrzała prosto w oczy. - Pokaż jej, że jesteś mądrzejsza. Zignoruj ją. Miej satysfakcję z jej obecności! To dla Ciebie tutaj przyszła, nie dla tej biżuterii. Pomyśl o rozgoryczeniu, które pchnęło ją do tego, aby tu wejść. Wyjdź z łazienki z uśmiechem i pokaż wszystkim, że jesteś silniejsza.
- Potrafisz odpowiadać na niewygodne pytania.
- Jednak to ona ma ciekawsze rzeczy do powiedzenia.
- Jest coś o wiele ciekawszego. - zauważyła niepewnie Mary. Posłałyśmy jej trzy spojrzenia pełne niemego pytania. - Marco Asensio. Obydwoje unikacie pytań o swój związek, a dziennikarzy wręcz skręca, aby czegokolwiek się dowiedzieć. Może najwyższa pora, aby wykonać polecenie Pereza?
- Mam opowiadać o moim związku z Marco? Nie skonsultowałam tego z nim. Nie mogę improwizować! - spanikowałam, jednak w głębi duszy wiedziałam, że to moja jedyna szansa, aby wyjść z cienia.
- Od kiedy kobieta konsultuje cokolwiek z mężczyzną? - prychnęła Marta. - To my podejmujemy decyzję, a oni mają nam przytakiwać. Oczywiście musimy tak ich okręcać wokół palca, aby sądzili że to oni podjęli decyzję. Choć raz w życiu mnie posłuchaj, w końcu jako pierwsza wychodzę za mąż.
- Marco mnie zabije.
Dziewczyny miały rację. Nie mogłam dać Alice satysfakcji. Wyszłam z łazienki z podniesioną głową oraz szerokim uśmiechem. Gdyby nie te cztery bliskie mi osoby i ich wsparcie, na pewno schowałabym głowę w piasek. Już z daleka dostrzegłam Campello popijającą szampana w towarzystwie niższej brunetki. Śmiała się zwracając na siebie uwagę ludzi wokół.
- Maria? - przede mną wyrosła znajoma dziennikarka Hola España. - Mogłabym Cię poprosić o wywiad? Znalazłabyś dla nas kilka minut? - skinęła na dwie inne osoby z mikrofonami w dłoniach. Na jednym napisane było Europa Press, a na drugim Lecturas. Mogłam być pewna podchwytliwych pytań.
- Oczywiście. - posłałam im uśmiech. - Może być tutaj?
- Idealnie. Zostałaś wybrana twarzą najnowszej kolekcji Agatha Paris. Główna projektantka wyznała nam, że to właśnie ona wybrała Cię do kampanii. Opowiedz nam o waszej współpracy.
- Carlota jest niesamowitą osobą z ogromnym talentem. Jestem zakochana we wszystkich jej projektach. Jednak słowo "współpraca" nie jest zbyt trafne. Ja nazwałabym to świetną zabawą i mile spędzonym czasem. To była dla mnie niezwykle ekscytująca przygoda. Czuję ogromną dumę gdy patrzę na moje zdjęcia. To wielki zaszczyt móc promować te wszystkie cuda.
- Jak opisałabyś nową kolekcję?
- Na pewno uznacie, że nie jestem zbyt obiektywna, ale jestem zachwycona każdym naszyjnikiem, każdą bransoletką i każdą parą kolczyków. - podkreśliłam, mówiąc najszczerszą prawdę. - Carlota projektuje to wszystko z sercem. Jestem przekonana, że każda kobieta i nastolatka znajdzie tu coś dla siebie. Choć będzie to bardzo trudne i mówię to z własnego doświadczenia. Wybierając się na Galę Nagród Filmowych Goya miałam ogromny problem, aby na cokolwiek się zdecydować. Najchętniej założyłabym wszystko! - zaśmiałam się.
- Jesteś kolejną WAG, która została twarzą Agatha Paris. Pierwszą była Sara Carbonero. Czujesz się z tego powodu doceniona? - przeszywające oczy dziennikarki "Lecturas" wbiły się we mnie niczym szpony.
- Dla mnie Sara Carbonero jest przede wszystkim dziennikarką oraz osobą, którą mogę się inspirować. I nie ma to nic wspólnego z jej życiowym partnerem, a stylem ubioru oraz byciem człowiekiem twardo stąpającym po ziemi. Trudno powiedzieć, abym została doceniona jako WAG, skoro zaczynając współpracę z Agatha Paris nie byłam związana z Marco. Po za tym nie sądzę, aby miał on cokolwiek wspólnego z biżuterią. - zażartowałam chcąc rozładować gęstą atmosferę.
- Może kiedyś będzie miał.
- Kto wie. - wzruszyłam ramionami. - To pytanie do Marco.
- Niestety nie mógł Ci towarzyszyć dzisiejszego wieczoru, ale za to masz pełne wsparcie w postaci swojej przyjaciółki oraz sióstr.
- Mam ogromne szczęście mając je wszystkie przy sobie.
- Pojawiła się również Alice Campello. Jesteś zaskoczona?
- Każdy jest tu mile widziany. - odpowiedziałam, za wszelką cenę próbując kontrolować moją mimikę. - Wcale nie jestem zaskoczona zainteresowaniem jakim cieszy się ta kolekcja. Jak już mówiłam, Carlota wykonała świetną pracę, więc trudno przejść obok tego wszystkiego obojętnie. Im więcej ludzi tym lepiej.
- Nie masz wrażenie, że pojawiła się z Twojego powodu?
- Ja jedynie promuję tą kolekcję, więc jestem najmniej ważnym elementem całej tej układanki. Osobiście uważam, że te wszystkie cuda tego nie potrzebują. To nie dla mnie ludzie tutaj wchodzą.
- Nie wolałabyś wspierać teraz Marco?
- Gdybym mogła to nie rozstawałabym się z nim w ogóle. - zaśmiałam się. - Jednak mam swoje zobowiązania, a on swoje. Nie jesteśmy jedynie zakochaną parą. Przede wszystkim jesteśmy przyjaciółmi i partnerami. Doskonale wiedzieliśmy z kimś się wiążemy. Miłość nie wybiera, jednak później trzeba nauczyć się żyć w związku i bardzo często iść na kompromis. Nie ma tu miejsca dla egoistów. Idąc takim tokiem rozumowania, Marco musiałby zrezygnować z meczu, aby towarzyszyć mi dzisiejszego wieczora. Dla mnie byłoby to nie do przyjęcia i na pewno bym na to nie pozwoliła.
- Jednak po odpadnięciu z Ligi Mistrzów musiał radzić sobie sam. Nie byłaś obecna na Santiago Bernabeu tamtego wieczora. Wybrałaś przyjęcie urodzinowe swojej matki.
- Szczerze mówiąc, Marco dokonał decyzji za mnie. Byłam pomiędzy młotem, a kowadłem, a on wręcz rozkazał mi jechać do Santander. Wiedział jakie to dla mnie ważne, ponieważ starannie planowałam niespodziankę dla mojej mamy. Kolejny raz udowodnił mi jakim wspaniałym jest człowiekiem. Jednak to nie prawda, że musiał sam poradzić sobie z tą porażką. Wróciłam do Madrytu w środku nocy. - odpowiedziałam zaskakując tym dziennikarzy.
- Informacja o waszym związku była ogromną niespodzianką. Mimo waszej popularności i regularnej aktywności na portalach społecznościowych, nikt nawet nie podejrzewał, że macie ze sobą coś wspólnego. Mijają dwa miesiące, a wy nie publikujecie wspólnych zdjęć.
- Nie myślimy o tym, gdy jesteśmy razem. Chcemy po prostu cieszyć się sobą. Instagram przede wszystkim kojarzy mi się z moją praca, a jak doskonale wiecie, staram się za wszelką cenę oddzielać życie prywatne od zawodowego. Chciałabym, aby ludzie uszanowali to, że chcemy pewne rzeczy zachować dla siebie. Naszą miłością chcemy dzielić się przede wszystkim ze sobą.
- Jednak mogłabyś nam powiedzieć jak wygląda Twoimi oczami Marco Asensio? Czym Cię oczarował i rozkochał w sobie?
- Tym, że zawsze jest sobą. - uśmiechnęłam się. - Bez względu na to czy jest wśród rodziny, przyjaciół czy swoich fanów. To zawsze ten sam chłopak. Media potrafią być brutalne i przedstawić człowieka w złym świetle, mimo że prawda jest całkowicie inna. Wiem to z własnego doświadczenia.
- Źle Cię oceniono?
- Zarzucono mi to, co nie było prawdą. Ale to już przeszłość i nie mam zamiaru do tego wracać. Na ten moment jestem szczęśliwa z kimś, kto szanuje moją pracę i niezależność. Jak już mówiłam, w związku nie ma miejsca dla egoistów. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
***
Dzisiaj trochę dłużej ponieważ nie widziałam sensu w "ucinaniu" tego rozdziału ":) Zresztą, kolejny to już inna historia ^^ Miłego weekendu!