Śpiąc, wyczuwałam przyjemne ciepło. Byłam zawieszona pomiędzy jawą a snem, nie mogąc zdecydować się, czy to odpowiednia chwila do rozpoczęcia przeze mnie dnia. Czułam się po prostu dobrze. Zrelaksowana i pozbawiona wszystkich problemów. Do tego ten cudowny zapach, którym przesiąknięta była pościel.
Mrucząc pod nosem, przejechałam dłonią po przyjemnej powierzchni. Zmarszczyłam czoło, czując twarde wypukłości pod palcami oraz lekkie drżenie. Niechętnie uniosłam powieki, rozglądając się zaspanym wzrokiem po pomieszczeniu. Mój wzrok padł na rozbawioną twarz Asensio, który zadziornie uniósł brew ku górze.
- Spróbuj mnie dotknąć przez sen, a zobaczysz? - zacytował moje własne słowa, po czym zacmokał z dezaprobatą. - Myszko, ja mam rączki przy sobie. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale Twoja dłoń niebezpiecznie zbliża się do ... - zerwałam się spanikowana. Cudowna w dotyku pościel okazała się być klatką piersiową Asensio, w którą przez sen się wtulałam. A zapach? Cholera, jakich ten dzieciak perfum używa?
- Przepraszam. - wydukałam. - Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Bo jest jeszcze wcześnie?
- Nie o to mi chodzi. - zdenerwowałam się. - Mogłeś mnie obudzić gdy ... albo odsunąć ... ugh, gdzie masz koszulkę?! - rękę bym sobie dała uciąć za to, że kładł się spać w podkoszulku.
- Nie sądziłem, że męska klata działa na Ciebie niczym magnes. - wyszczerzył swoje idealne zęby, za co dostał po głowie poduszką. - Myszko, było mi po prostu gorąco. Zawsze śpię w samych bokserkach. - przeciągnął się. Zmierzyłam jego umięśniony tors uważnym wzrokiem. To idiotyczne, ale w mojej głowie błyskawicznie porównałam go do Alvaro. Aż poczułam gorąc na policzkach typując zwycięzce. - Chcesz mi powiedzieć, że jednak nie jestem dzieciak?
- Ugh, oczywiście że jesteś! A teraz się odwróć, chcę iść do łazienki. - rozkazałam. Ostentacyjnie wywrócił oczami, ale posłusznie położył poduszkę na swojej twarzy. Wyskoczyłam spod pościeli, naciągając koszulkę nocną. Szybkie kroki skierowałam do łazienki, chwytając po drodze swoją podręczną walizkę.
- Powinnaś iść na ten casting bielizny.
- Zboczeniec! - pisnęłam rzucając w niego tubką kremu, która nawinęła mi się pod rękę. W odpowiedzi otrzymałam jedynie jego śmiech, stłumiony przez poduszkę. Trzasnęłam drzwiami od łazienki, czując jak podnosi mi się ciśnienie. Całkowicie zignorowałam kolejną falę gorąca, która pojawiła się po jego słowach.
Mrucząc pod nosem, przejechałam dłonią po przyjemnej powierzchni. Zmarszczyłam czoło, czując twarde wypukłości pod palcami oraz lekkie drżenie. Niechętnie uniosłam powieki, rozglądając się zaspanym wzrokiem po pomieszczeniu. Mój wzrok padł na rozbawioną twarz Asensio, który zadziornie uniósł brew ku górze.
- Spróbuj mnie dotknąć przez sen, a zobaczysz? - zacytował moje własne słowa, po czym zacmokał z dezaprobatą. - Myszko, ja mam rączki przy sobie. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale Twoja dłoń niebezpiecznie zbliża się do ... - zerwałam się spanikowana. Cudowna w dotyku pościel okazała się być klatką piersiową Asensio, w którą przez sen się wtulałam. A zapach? Cholera, jakich ten dzieciak perfum używa?
- Przepraszam. - wydukałam. - Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Bo jest jeszcze wcześnie?
- Nie o to mi chodzi. - zdenerwowałam się. - Mogłeś mnie obudzić gdy ... albo odsunąć ... ugh, gdzie masz koszulkę?! - rękę bym sobie dała uciąć za to, że kładł się spać w podkoszulku.
- Nie sądziłem, że męska klata działa na Ciebie niczym magnes. - wyszczerzył swoje idealne zęby, za co dostał po głowie poduszką. - Myszko, było mi po prostu gorąco. Zawsze śpię w samych bokserkach. - przeciągnął się. Zmierzyłam jego umięśniony tors uważnym wzrokiem. To idiotyczne, ale w mojej głowie błyskawicznie porównałam go do Alvaro. Aż poczułam gorąc na policzkach typując zwycięzce. - Chcesz mi powiedzieć, że jednak nie jestem dzieciak?
- Ugh, oczywiście że jesteś! A teraz się odwróć, chcę iść do łazienki. - rozkazałam. Ostentacyjnie wywrócił oczami, ale posłusznie położył poduszkę na swojej twarzy. Wyskoczyłam spod pościeli, naciągając koszulkę nocną. Szybkie kroki skierowałam do łazienki, chwytając po drodze swoją podręczną walizkę.
- Powinnaś iść na ten casting bielizny.
- Zboczeniec! - pisnęłam rzucając w niego tubką kremu, która nawinęła mi się pod rękę. W odpowiedzi otrzymałam jedynie jego śmiech, stłumiony przez poduszkę. Trzasnęłam drzwiami od łazienki, czując jak podnosi mi się ciśnienie. Całkowicie zignorowałam kolejną falę gorąca, która pojawiła się po jego słowach.
*
Największe wsparcie Alvaro Moraty.
Nie jest tajemnicą, że nowy nabytek Atletico Madryt przechodzi przez nie najlepszy moment w swojej karierze. Powrót do stolicy Hiszpanii jak na razie nie okazał się być lekarstwem na słabszy okres. Na całe szczęście Alvaro może liczyć na wsparcie swojej rodziny oraz ukochanej, która od pierwszego dnia podbiła serca jego najbliższych. Susana Martin, matka piłkarza, zachwycona jest swoją synową.
"Alice jest piękna nie tylko z zewnątrz, ale i wewnątrz. Pokochałam ją jak własną córkę, co było dość łatwe. Życie mojego syna nabrało barw gdy tylko ją poznał. Nareszcie ma przy swoim boku kogoś, na kogo może liczyć w każdym momencie. Jestem szczęśliwa ze świadomością, że Alice jest częścią naszej rodziny."
Czyżby to oznaczało, że najbliżsi Alvaro przewidują jego rychły ślub z Alice? Campello błyskawicznie zareagowała na słowa teściowej publikując na swoich portalach społecznościowych ich wspólne zdjęcie z opisem :
"Jestem wzruszona, jak i zaskoczona tymi pięknymi słowami! Ja również Cię kocham "mamo". Ale tak bardzo, bardzo, bardzo!"
Nie możemy jednak przejść obojętne obok aluzji, którą można wyczuć w słowach Susany, oraz wydarzeniach, które miały miejsce w ostatnich Derbach Madrytu. Brutalne starcia Moraty i Asensio, których inicjatorem był piłkarz Atletico, stały się głównym tematem plotkarskich mediów. Zaniepokojeni kibice Reprezentacji Narodowej obwinili za to Marię Pombo, która trzy lata temu była w związku z Moratą, a teraz jest szczęśliwa przy boku młodej gwiazdy Realu Madryt. Jesteśmy pewni, że słowa Susany Martin o braku odpowiedniego wsparcia tyczyły się Marii. Nie jest tajemnicą, że słynna "Pombito" nigdy nie była ulubienicą matki Moraty. Przy okazji zapytaliśmy kobietę o to wydarzenie.
"To było typowe sportowe starcie, jakich sporo w takich meczach. Nie ma absolutnie żadnego problemu pomiędzy moim synem, a Marco Asensio. Mam wrażenie, że ludzie jedynie czekali na to, aby zinterpretować to tak, a nie inaczej. Przeszłość mojego syna, o której zapomniał raz na zawsze, nie ma żadnego wpływu na teraźniejsze wydarzenia. Alvaro jest szczęśliwy z kobietą swojego życia."
Co na to Marco i Maria? Jedyną osobą z ich otoczenia, która zabrała głos w ten sprawie, jest Igor Asensio. Starszy brat nie podziela jednak zdania Susany Martin.
"Mój brat grał ostrożnie ze względu na kontuzję z której dopiero co się wykaraskał. Jestem pod wrażeniem jego cierpliwości oraz opanowania. Nie dał się sprowokować, a jedynie zmobilizował się do strzelenia ważnej bramki, którą od paru tygodni planował zadedykować Marii. Obydwoje są szczęśliwi i nie interesuje ich w jakim kontekście pisze o nich prasa."
Maria nie była ulubienicą rodziny Moraty, za to z pewnością podbiła serca najbliższych Asensio. Wraz z ojcem i bratem Marco, udała się do Holandii, aby wspierać swojego ukochanego i poznać krewnych ze strony matki. Reporter Real Madryt TV zdołał uchwycić chwilę gdy Asensio z dumą przedstawiał babci swoją ukochaną. Dowiedzieliśmy się, że Ana Willemsen jest zachwycona Marią. Marco dostał zgodę od Florentino Pereza, na spędzenie z rodziną dodatkowego dnia. Oczywiście z Pombito u swojego boku.
Westchnęłam ciężko, chowając telefon do kieszeni. Na głowę zarzuciłam kaptur od bluzy, czując chłodne powietrze owiewające moją szyję. Po obiedzie potrzebowałam chwili samotności, więc wymknęłam się z domu wprost na pomost. Usiadłam na samym jego kraju, spoglądając na wodę.
Nie rozumiałam postępowania Susany Martin. Skoro tak bardzo przeszkadzała jej moja osoba, dlaczego na każdym kroku wbijała szpilkę w moje życie? Skoro tak bardzo zachwycona była osobą Alice, dlaczego starała się to na każdym kroku udowodnić? Nie byłam naiwna. Wypowiedziała się z premedytacją, aby odwrócić od Alvaro podejrzenia o zazdrość. Znów cała wina spadała na mnie.
- Przeziębisz się. - usłyszałam za sobą głos Asensio. Po chwili siedział obok mnie, przyglądając się uważnie mojemu profilowi. - Igor powiedział mi o artykule. Czytałaś go, prawda? - spytał, na co kiwnęłam niemrawo głową. - Nie masz powodu do żadnego przygnębienia. Mądrzy ludzie zrozumieją, że to z rodziną Moraty jest coś nie tak, a nie z Tobą.
- Mam już tego dość Marco. Tego porównywania mnie na każdym kroku do niej i robienia ze mnie tej gorszej. To on mnie zdradził, nie ja jego. Czasami żałuję, że nie powiedziałam tego głośno i wyraźnie, ale ...
- Ale nie jesteś nią. - przerwał mi.
- Wcześniej tego nie odczuwałam, ale odkąd zgodziłam się na układ Pereza, mam wrażenie jakbym wsadziła kij w mrowisko. Na prawdę tak bardzo zależy im na idealnym wizerunku? - spojrzałam na niego z desperacją. - Gdybym była zakochana, to nie robiłabym z tego takiego cyrku. Nie próbowałabym udowodnić ludziom, że nie widzę świata po za swoim ukochanym. Wszystkie ważne momenty zachowałabym dla siebie. Nawet jeśli bylibyśmy razem na prawdę, co w czym oni widzą problem?
- Przyćmiliśmy ich. Presi miał rację.
- Ale nie robimy nic szczególnego.
- Może właśnie w tym tkwi cały sens? Żadnemu z nas nie zależy na popularności. Nie pchamy się na siłę na pierwsze okładki gazet. Nie powtarzamy "do porzygu" o tym, jacy jesteśmy szczęśliwi. Po prostu skupiamy się na swoich pasjach i obydwoje ciężko pracujemy na to, co posiadamy. Nikt nigdy nie dał nam nic za darmo.
- Nie wyskakujemy ludziom z lodówek. - mruknęłam.
- Dokładnie. Na prawdę chcesz zostać dziennikarką?
- Tak. Zawsze interesowałam się modą i chcę o niej pisać. Jednak młode osoby nie mają szans na pracę w wielkich magazynach typu Vogue czy ELLE. Do tego potrzeba doświadczenia w tej branży i zabłyśnięcia. Stąd pomysł z prowadzeniem bloga i publikowaniem swoich "outfitów". Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona swoim sukcesem.
- Babcia jest zachwycona Twoją zaradnością. - uśmiechnął się. - Zauważyła Twoje przygnębienie i zapytała mnie czy to z powodu Walentynek. - spojrzałam na niego zaskoczona, nie rozumiejąc o czym mówi. - Dzisiaj jest Dzień Zakochanych, więc zapytała czy dałem Ci prezent. Sądziła, że z powodu mojego gapiostwa jesteś nieszczęśliwa.
- Nie uznaję tego święta. Jest śmieszne.
- Wytłumacz to staruszce stojącej za firanką.
- Obserwuje nas? - wydukałam.
- Mówiłem Ci już, że to stara manipulantka. - parsknął śmiechem. - Jakby coś, to zabieram Cię na romantyczną kolację w Madrycie. Ale muszę Cię chociaż objąć, bo zacznie coś podejrzewać. - poczułam jego ramię oplatające moją sylwetkę. Przyjemne ciepło spowodowało, że przysunęłam się do niego bliżej. - Ej, nie jestem prywatnym grzejnikiem zmarzniętych przyszłych dziennikarek. - rzucił rozbawiony. - Powinnaś wejść do domu.
- Tu mi dobrze. I jest bardzo ładnie.
- To prawda. - omiótł spojrzeniem cały ogród oraz staw. - Boże, daj mi cierpliwość do tej kobiety. - jęknął po chwili. - Stoi w oknie i gestykuluje w moją stronę. Miałaś rację. Liczy na to, że za dziewięć miesięcy urodzisz jej prawnuczkę. Dobrze, że nie miałem przy sobie gumek bo by je poprzebijała. - dodał. Wybuch mojego śmiechu było prawdopodobnie słychać w całym Amsterdamie.
- Mówiłeś, że wolisz bez. - zachichotałam.
- Ale ona o tym wiedzieć nie musi. - mruknął.
- Pocałuj mnie.
- Słucham?
- Po prostu mnie pocałuj. Liczy na to, inaczej nie odejdzie od okna. - zauważyłam. Marco przez chwilę przyglądał mi się uważnie, po czym jego twarz zbliżyła się do mojej. Poczułam jego oddech na swoim policzku, a następnie na ustach. Musnął swoimi moje własne, aby po chwili złożyć na nich pocałunek. Oddałam pieszczotę, czując przyjemność związaną z tym doznaniem. Jakby jego usta były właśnie po to stworzone. Marco pogłębił pocałunek, a ja pogładziłam jego zarośnięty policzek. Nasze języki znalazły do siebie drogę, wywołując znajomy gorąc na moim ciele. Nie wiem ile trwała ta chwila. Minutę, dwie, a może i cały kwadrans? Prawdą było, że dzięki temu zapomniałam o całym świecie.
Teneryfa
Z szerokim uśmiechem wystawiłam twarz do słońca. Po chłodnym i deszczowym Amsterdamie oraz wcale nie lepszym Madrycie, ciepła pogoda była dla mnie niczym lekarstwo na depresję. Potrzebowałam witaminy D niczym tonący tlenu. W takich chwilach jak ta, kochałam swoją pracę jeszcze bardziej. O ile było to możliwe.
W sierpniu ubiegłego roku dostałam propozycję od HOLA España na niezaprezentowanie pięciu najciekawszych outfitów na jesień 2018. Moje propozycje tak spodobały się młodym kobietom, że poproszono mnie o dalszą współpracę. Mimo, że do wiosny pozostawał cały miesiąc, ludzie myślami byli już na wakacjach. Kobiety w ekspresowym tempie chciały zrzucić zbędne kilogramy i zaopatrzyć swój bagaż w najciekawsze stylizacje. A jeśli chodzi o najgorętszą porę roku, największym zainteresowaniem cieszyły się stroje kąpielowe.
- Oddaj mi swój tyłek. - mruknęła Mary, mocząc nogi w basenie. Zaśmiałam się rozbawiona jej słowami, po czym ochlapałam ją wodą. Mój fotograf Alex pogroził mi palcem, więc posłusznie skupiłam się na obiektywie. Nie mieliśmy całego dnia, a przede mną jeszcze prezentacja czterech strojów. - Cycki też, jeśli możesz.
- Jesteś ładniejsza. - zauważyłam.
- Phi! Chcę Twój tyłek!
- Jej tyłek należy do Asensio. - mruknął Alex.
- Mój tyłek należy tylko i wyłącznie do mnie. - podkreśliłam dobitnie, po czym wytknęłam mu język. W tym samym momencie telefon, który leżał na stoliku obok basenu, dał o sobie znać. Mary zerknęła na wyświetlacz, informując o dobijającym się do mnie Santim. Wyciągnęłam dłoń po moją własność. - Słucham?
- Jak sesja?
- Cześć Santi. Ciebie również miło słyszeć. U nas pogoda jest genialna, a jak w Madrycie? - zironizowałam. Lubiłam swojego agenta, ale czasami był aż zbyt bezpośredni. - Oczywiście że nam dobrze idzie. Przygotowywałam się do tego od kilku tygodni. Jedno ze zdjęć pojawi się na okładce, więc traktuje to nad wyraz poważnie.
- Cieszę się. - odchrząknął.
- Coś się stało?
- Dzwonię w związku z castingiem Intimissimi na który zdecydowałaś się wybrać. - zaczął tajemniczo. Oparłam się o brzeg basenu, cierpliwie czekając na dalszą część. - Wiesz, że to włoska marka, prawda?
- Oczywiście, że tak. Nie rozumiem jednak ...
- Alice Campello zaczęła z nimi współpracę. - przerwał mi. Pomiędzy nami zapadła cisza. Zaskoczyła mnie ta informacja. Porównywanie nas do siebie nie wzięło się jedynie z powodu relacji z Moratą. Obydwie pracowałyśmy w tej samej branży. Jednak w przeciwieństwie do mnie, Alice nigdy nie była twarzą żadnej marki. - Jest jeszcze coś. Jej agent zgłosił się do HOLA España.
- Powiedz, że żartujesz. - prychnęłam.
- Odmówili im. Ten magazyn ma swoje zasady i współpracuje jedynie z Hiszpankami. Uznałem jednak, że wolałabyś o tym wiedzieć.
- Potwierdziłeś moją obecność na castingu? - spytałam, lecz na szczęście Santi zaprzeczył. - Więc nie rób tego. Po prostu zignorujmy to zaproszenie. Niestety nie będzie im zaznać uczucia satysfakcji.
Nie rozumiałam postępowania Susany Martin. Skoro tak bardzo przeszkadzała jej moja osoba, dlaczego na każdym kroku wbijała szpilkę w moje życie? Skoro tak bardzo zachwycona była osobą Alice, dlaczego starała się to na każdym kroku udowodnić? Nie byłam naiwna. Wypowiedziała się z premedytacją, aby odwrócić od Alvaro podejrzenia o zazdrość. Znów cała wina spadała na mnie.
- Przeziębisz się. - usłyszałam za sobą głos Asensio. Po chwili siedział obok mnie, przyglądając się uważnie mojemu profilowi. - Igor powiedział mi o artykule. Czytałaś go, prawda? - spytał, na co kiwnęłam niemrawo głową. - Nie masz powodu do żadnego przygnębienia. Mądrzy ludzie zrozumieją, że to z rodziną Moraty jest coś nie tak, a nie z Tobą.
- Mam już tego dość Marco. Tego porównywania mnie na każdym kroku do niej i robienia ze mnie tej gorszej. To on mnie zdradził, nie ja jego. Czasami żałuję, że nie powiedziałam tego głośno i wyraźnie, ale ...
- Ale nie jesteś nią. - przerwał mi.
- Wcześniej tego nie odczuwałam, ale odkąd zgodziłam się na układ Pereza, mam wrażenie jakbym wsadziła kij w mrowisko. Na prawdę tak bardzo zależy im na idealnym wizerunku? - spojrzałam na niego z desperacją. - Gdybym była zakochana, to nie robiłabym z tego takiego cyrku. Nie próbowałabym udowodnić ludziom, że nie widzę świata po za swoim ukochanym. Wszystkie ważne momenty zachowałabym dla siebie. Nawet jeśli bylibyśmy razem na prawdę, co w czym oni widzą problem?
- Przyćmiliśmy ich. Presi miał rację.
- Ale nie robimy nic szczególnego.
- Może właśnie w tym tkwi cały sens? Żadnemu z nas nie zależy na popularności. Nie pchamy się na siłę na pierwsze okładki gazet. Nie powtarzamy "do porzygu" o tym, jacy jesteśmy szczęśliwi. Po prostu skupiamy się na swoich pasjach i obydwoje ciężko pracujemy na to, co posiadamy. Nikt nigdy nie dał nam nic za darmo.
- Nie wyskakujemy ludziom z lodówek. - mruknęłam.
- Dokładnie. Na prawdę chcesz zostać dziennikarką?
- Tak. Zawsze interesowałam się modą i chcę o niej pisać. Jednak młode osoby nie mają szans na pracę w wielkich magazynach typu Vogue czy ELLE. Do tego potrzeba doświadczenia w tej branży i zabłyśnięcia. Stąd pomysł z prowadzeniem bloga i publikowaniem swoich "outfitów". Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona swoim sukcesem.
- Babcia jest zachwycona Twoją zaradnością. - uśmiechnął się. - Zauważyła Twoje przygnębienie i zapytała mnie czy to z powodu Walentynek. - spojrzałam na niego zaskoczona, nie rozumiejąc o czym mówi. - Dzisiaj jest Dzień Zakochanych, więc zapytała czy dałem Ci prezent. Sądziła, że z powodu mojego gapiostwa jesteś nieszczęśliwa.
- Nie uznaję tego święta. Jest śmieszne.
- Wytłumacz to staruszce stojącej za firanką.
- Obserwuje nas? - wydukałam.
- Mówiłem Ci już, że to stara manipulantka. - parsknął śmiechem. - Jakby coś, to zabieram Cię na romantyczną kolację w Madrycie. Ale muszę Cię chociaż objąć, bo zacznie coś podejrzewać. - poczułam jego ramię oplatające moją sylwetkę. Przyjemne ciepło spowodowało, że przysunęłam się do niego bliżej. - Ej, nie jestem prywatnym grzejnikiem zmarzniętych przyszłych dziennikarek. - rzucił rozbawiony. - Powinnaś wejść do domu.
- Tu mi dobrze. I jest bardzo ładnie.
- To prawda. - omiótł spojrzeniem cały ogród oraz staw. - Boże, daj mi cierpliwość do tej kobiety. - jęknął po chwili. - Stoi w oknie i gestykuluje w moją stronę. Miałaś rację. Liczy na to, że za dziewięć miesięcy urodzisz jej prawnuczkę. Dobrze, że nie miałem przy sobie gumek bo by je poprzebijała. - dodał. Wybuch mojego śmiechu było prawdopodobnie słychać w całym Amsterdamie.
- Mówiłeś, że wolisz bez. - zachichotałam.
- Ale ona o tym wiedzieć nie musi. - mruknął.
- Pocałuj mnie.
- Słucham?
- Po prostu mnie pocałuj. Liczy na to, inaczej nie odejdzie od okna. - zauważyłam. Marco przez chwilę przyglądał mi się uważnie, po czym jego twarz zbliżyła się do mojej. Poczułam jego oddech na swoim policzku, a następnie na ustach. Musnął swoimi moje własne, aby po chwili złożyć na nich pocałunek. Oddałam pieszczotę, czując przyjemność związaną z tym doznaniem. Jakby jego usta były właśnie po to stworzone. Marco pogłębił pocałunek, a ja pogładziłam jego zarośnięty policzek. Nasze języki znalazły do siebie drogę, wywołując znajomy gorąc na moim ciele. Nie wiem ile trwała ta chwila. Minutę, dwie, a może i cały kwadrans? Prawdą było, że dzięki temu zapomniałam o całym świecie.
*
Teneryfa
Z szerokim uśmiechem wystawiłam twarz do słońca. Po chłodnym i deszczowym Amsterdamie oraz wcale nie lepszym Madrycie, ciepła pogoda była dla mnie niczym lekarstwo na depresję. Potrzebowałam witaminy D niczym tonący tlenu. W takich chwilach jak ta, kochałam swoją pracę jeszcze bardziej. O ile było to możliwe.
W sierpniu ubiegłego roku dostałam propozycję od HOLA España na niezaprezentowanie pięciu najciekawszych outfitów na jesień 2018. Moje propozycje tak spodobały się młodym kobietom, że poproszono mnie o dalszą współpracę. Mimo, że do wiosny pozostawał cały miesiąc, ludzie myślami byli już na wakacjach. Kobiety w ekspresowym tempie chciały zrzucić zbędne kilogramy i zaopatrzyć swój bagaż w najciekawsze stylizacje. A jeśli chodzi o najgorętszą porę roku, największym zainteresowaniem cieszyły się stroje kąpielowe.
- Oddaj mi swój tyłek. - mruknęła Mary, mocząc nogi w basenie. Zaśmiałam się rozbawiona jej słowami, po czym ochlapałam ją wodą. Mój fotograf Alex pogroził mi palcem, więc posłusznie skupiłam się na obiektywie. Nie mieliśmy całego dnia, a przede mną jeszcze prezentacja czterech strojów. - Cycki też, jeśli możesz.
- Jesteś ładniejsza. - zauważyłam.
- Phi! Chcę Twój tyłek!
- Jej tyłek należy do Asensio. - mruknął Alex.
- Mój tyłek należy tylko i wyłącznie do mnie. - podkreśliłam dobitnie, po czym wytknęłam mu język. W tym samym momencie telefon, który leżał na stoliku obok basenu, dał o sobie znać. Mary zerknęła na wyświetlacz, informując o dobijającym się do mnie Santim. Wyciągnęłam dłoń po moją własność. - Słucham?
- Jak sesja?
- Cześć Santi. Ciebie również miło słyszeć. U nas pogoda jest genialna, a jak w Madrycie? - zironizowałam. Lubiłam swojego agenta, ale czasami był aż zbyt bezpośredni. - Oczywiście że nam dobrze idzie. Przygotowywałam się do tego od kilku tygodni. Jedno ze zdjęć pojawi się na okładce, więc traktuje to nad wyraz poważnie.
- Cieszę się. - odchrząknął.
- Coś się stało?
- Dzwonię w związku z castingiem Intimissimi na który zdecydowałaś się wybrać. - zaczął tajemniczo. Oparłam się o brzeg basenu, cierpliwie czekając na dalszą część. - Wiesz, że to włoska marka, prawda?
- Oczywiście, że tak. Nie rozumiem jednak ...
- Alice Campello zaczęła z nimi współpracę. - przerwał mi. Pomiędzy nami zapadła cisza. Zaskoczyła mnie ta informacja. Porównywanie nas do siebie nie wzięło się jedynie z powodu relacji z Moratą. Obydwie pracowałyśmy w tej samej branży. Jednak w przeciwieństwie do mnie, Alice nigdy nie była twarzą żadnej marki. - Jest jeszcze coś. Jej agent zgłosił się do HOLA España.
- Powiedz, że żartujesz. - prychnęłam.
- Odmówili im. Ten magazyn ma swoje zasady i współpracuje jedynie z Hiszpankami. Uznałem jednak, że wolałabyś o tym wiedzieć.
- Potwierdziłeś moją obecność na castingu? - spytałam, lecz na szczęście Santi zaprzeczył. - Więc nie rób tego. Po prostu zignorujmy to zaproszenie. Niestety nie będzie im zaznać uczucia satysfakcji.
- Nie wierzę w zbiegi okoliczności. - mruknęła Mary popijając Margaritę. Zgodnie stwierdziłyśmy, że po pracowitym dniu zasługujemy na drinka. Usiadłyśmy więc ramię w ramię nad brzegiem hotelowego basenu, mocząc bose stopy we wodzie. - Odebrała Ci Alvaro. Nie jest to dla niej wystarczające?
- Wszystko się zmieniło odkąd zgodziliśmy się z Marco na to całe przedstawienie. - westchnęłam ciężko. - Florentino Perez miał rację. Tracą medialny grunt pod nogami. Ale trzeba spojrzeć prawdzie prosto w oczy. Alice jest ode mnie szczuplejsza i wyższa. Idealna do promowania bielizny. - mruknęłam upijając łyk Margarity.
- Od kiedy promowanie anoreksji jest w modzie?
- Od bardzo dawna. - zironizowałam. - Zresztą, mniejsza z tym. - machnęłam ręką. - Mamy ważniejsze tematy do omówienia. Na przykład to, co robił Angel w Twoim mieszkaniu. - spojrzałam na nią pełnym aluzji wzrokiem. Gwałtownie poczerwieniała. - Jaka była umowa?
- Angel nie jest taki! - oburzyła się.
- A jaki jest?
- On jest ... inny. - mruknęła, spuszczając speszony wzrok na wodę. - Czuję się dziwnie w jego towarzystwie. Tracę całą pewność siebie gdy na mnie patrzy. Ten jego uśmiech! - jęknęła. - Po meczu zaczęliśmy ze sobą pisać. Z początku to było zwykłe przekomarzanie się, ale w pewnym momencie zaprosił mnie na kawę. Skończyło się na wspólnym oglądaniu meczu w moim mieszkaniu. Ale tylko na tym!
- Podoba Ci się, prawda?
- To źle?
- Oczywiście, że nie. - pacnęłam ją żartobliwie w nosek. - Cieszę się, że dotrzymałaś danego mi słowa i nie poszłaś na całość na pierwszej randce. A skoro Angel zachował się jak na porządnego faceta przystało, to znaczy że rzeczywiście jest o wiele więcej wart niż Twoje wcześniejsze obiekty westchnień. - zauważyłam, na co Mary energicznie pokiwała głową. - Przynajmniej mamy jakiś pozytyw tej całej szopki.
- Przecież wszystko idzie zgodnie z planem.
- I oby obyło się bez komplikacji.
- Wszystko się zmieniło odkąd zgodziliśmy się z Marco na to całe przedstawienie. - westchnęłam ciężko. - Florentino Perez miał rację. Tracą medialny grunt pod nogami. Ale trzeba spojrzeć prawdzie prosto w oczy. Alice jest ode mnie szczuplejsza i wyższa. Idealna do promowania bielizny. - mruknęłam upijając łyk Margarity.
- Od kiedy promowanie anoreksji jest w modzie?
- Od bardzo dawna. - zironizowałam. - Zresztą, mniejsza z tym. - machnęłam ręką. - Mamy ważniejsze tematy do omówienia. Na przykład to, co robił Angel w Twoim mieszkaniu. - spojrzałam na nią pełnym aluzji wzrokiem. Gwałtownie poczerwieniała. - Jaka była umowa?
- Angel nie jest taki! - oburzyła się.
- A jaki jest?
- On jest ... inny. - mruknęła, spuszczając speszony wzrok na wodę. - Czuję się dziwnie w jego towarzystwie. Tracę całą pewność siebie gdy na mnie patrzy. Ten jego uśmiech! - jęknęła. - Po meczu zaczęliśmy ze sobą pisać. Z początku to było zwykłe przekomarzanie się, ale w pewnym momencie zaprosił mnie na kawę. Skończyło się na wspólnym oglądaniu meczu w moim mieszkaniu. Ale tylko na tym!
- Podoba Ci się, prawda?
- To źle?
- Oczywiście, że nie. - pacnęłam ją żartobliwie w nosek. - Cieszę się, że dotrzymałaś danego mi słowa i nie poszłaś na całość na pierwszej randce. A skoro Angel zachował się jak na porządnego faceta przystało, to znaczy że rzeczywiście jest o wiele więcej wart niż Twoje wcześniejsze obiekty westchnień. - zauważyłam, na co Mary energicznie pokiwała głową. - Przynajmniej mamy jakiś pozytyw tej całej szopki.
- Przecież wszystko idzie zgodnie z planem.
- I oby obyło się bez komplikacji.
***
Z okazji gorącego dnia ^^dla Marco.
Z okazji gorącego dnia ^^
Ha! I mamy pobudkę... twarde wypułkości haha wolałabym się z takim nie zderzyc w drzwiach chyba, że tu chodziło o inne twarde wypułkości :D i jego jeszcze komentarz, a raczej powtórzone słowa Marii, on uwielbia się z nią droczyć i jej dogryzać...ahh ta miłość xd
OdpowiedzUsuńi coś czuje, ze jakby ona poszła na casting bielizny to nie byłoby mu tak do śmiechu, zaraz by się denerwował :D
haha paparazzi a nie reportem realu madryt, wszystkie oczy są zwrócone na nią,a raczej na nich i to trochę przykre... ten świat jest zdecydowanie zbyt brutalny, zero prywatności. A matka Alvaro to niech się schowa z wypowiedziami bo jak prawda wyjdzie na jaw to dopiero jej uszy zaczną dymić ;d to co się wypowie raz w prasie to ciężko później odkręcić... a babcie to ja uwielbiam! moja ulubiona bohaterka jak do tej pory :D jej to już rybka co inni robią, choć... nie do końca, bo zawsze ma rękę na pulsie. I jak ładnie zmusiła młodych do gorącego pocałunku... może teraz zobaczą, że lubią to i będą cześciej szukać sposobności, aby skraść sobie pocałunek, choć przelotny.
I ahh Alice.... ta to się musi wszędzie wkręcić, aby tylko zrobić na złość Marii. W tym momencie Marco powinien wrzucić jakiś post na swojego instagrama z Marią, ale takiego, aby tej włoskiej blondi ciśnienie skoczyło i nie wiedziała co ma robić, aby ich przebić :D
to chyba na tyle... i zapraszam do siebie xd
Ja bym na taką pobudkę nie narzekała! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. Buziaki :)
Maria miała bardzo miłą, ale zarówno i niezręczną pobudkę. Nic więc dziwnego, że była tym wszystkim trochę zawstydzona i chciała jak najszybciej zakończyć ten dosyć niezręczny moment. 😁
OdpowiedzUsuńW końcu okazało się, że to ona nie umiała zachować stosownego dystansu. 🤣 Jestem jednak pewna, że Marco w żadnym wypadku na to nie narzeka i nie miałby nic przeciwko, aby takich nocy było więcej.
Ogólnie ten wspólny pobyt w Amsterdamie wyszedł im na dobre. Zbliżyli się do siebie, a na dodatek dzięki babci Marco powoli oswajają się z czułymi gestami wobec siebie, które są niezwykle urocze w ich wykonaniu. Stają się przy tym coraz bardziej naturalni w swojej relacji, co tylko jeszcze bardziej uwiarygodni ich rzekomy związek.
Oczywiście, żeby nie było zbyt słodko. Po raz kolejny bliscy Alvaro musieli dać do wiwatu. Czy oni naprawdę nie mogliby w końcu odpuścić i zostawić Marię w spokoju? Zupełnie nie rozumiem, co mam Alvaro chciała osiągnąć tym pełnym kłamstw wywiadem. Czy ona naprawdę nie widzi kim stał się jej syn, ani jak próżna jest Alice? Zamiast na siłę go wybielać próbowałaby przemówić mu do rozsądku. Zwłaszcza, że obwiniana za wszystko Maria, tak naprawdę jest największą pokrzywdzoną. Mam nadzieję, że pani Susan kiedyś to zrozumie i jeszcze pożałuje tego wywiadu, który wyjdzie jej bokiem.
Wszystko i tak znowu przebiła Alice. Dawno już żadna bohaterka, aż mnie nie irytowała jak ona.
Widać na kilometr, że jest zazdrosna o wszystko co związane z Marią i stara się za wszelką cenę zdobyć to samo. W innym przypadku nie starałaby się podjąć współpracy z tymi samymi markami, co Maria. Jej zachowanie naprawdę z każdym rozdziałem robi się coraz bardziej żenujące.
Mary naprawdę zaczyna myśleć poważnie o Angelu, a i on chyba traktuje ich znajomość jako coś ważnego. Kto wie, może rzeczywiście coś z tego będzie? Szczerze im tego życzę. 😊
Witam serdecznie! Super opowiadanie! Przeczytałam od razu wszystko :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na mojego bloga https://przeznaczenisobiee.blogspot.com Dopiero zaczynam swoją przygodę z pisaniem i mam nadzieję że będziesz do mnie wpadać :)
Pozdroo A!
Napisałam już raz ten komentarz, ale nie zauważyłam, że nie jestem zalogowana, więc po dodaniu, całość szlag trafił. Więc piszę jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńZacznę może od tego, że spodziewałam się takiego trochę porąbanego poranka w wykonaniu Marii. Biedaczka, prawie zeszła na zawał, gdy zorientowała się, że miękka kołdra nie jest tym, czy się wydaje. Wyobraziłem sobie jej minę, gdy zobaczyła pod palcami tors Marco. Ja bym się chyba ze wstydu pod ziemię zapadła. Ale dobrze, że obydwoje mają duże poczucie humoru i szybko obrócili całą sytuacje w żart.
Ogólnie to chyba nigdy nie zrozumiem tabloidów. Serio, świadomość, że obserwują każdy twój ruch musi być strasznie męcząca. Szczególnie, że wszyscy uparli się robić z Marii największe zło tego świata. Alice, Alvaro i ich rodziny naprawdę zaczynają działać mi na nerwy. Skoro ich związek jest taki idealny, to dlaczego czepiają się innych?
Ale prawdą jest, że Maria i Marco tak działają niektórym na nerwy, bo nie afiszują się ze swoim związkiem, nie próbują przekonywać wszystkich wokół jacy to są szczęśliwi. I to właśnie ta naturalność działa na ich korzyść. Plus jeszcze fakt, że zaczyna się między nimi rodzić prawdziwe uczucie. Co na pewno widzi babcia Marco, bo inaczej nie uwierzyłaby tak prędko w tek ukartowany związek. To się jeszcze skończy prawnukami.
Dobrze, że Maria odrzuciła ofertę wzięcia udziału w castingu. Po co dawać Alice satysfakcję. Może w końcu zauważy, że jej działania, by wszyscy ją podziwiali są po prostu śmieszne. Choć z drugiej strony jej to już chyba nic nie pomoże.
Z pozytywnych rzeczy? Mery i Angelo. Strasznie im kibicuję, mam nadzieję, że coś z tego będzie.
W każdym razie z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ależ Maria miała pobudkę! Aż jej zazdroszczę hihi ^^
OdpowiedzUsuńA sama mówiła Marco, żeby jej nie dotykał haha :D To się chłopak zastosował, a ona sobie bezkarnie zrobiła z niego ciepłą kołderkę haha :D Ale nie żeby Marco to przeszkadzało, prawda? ^^
Reakcja Marii, gdy już się zorientowała w sytuacji była urocza <3 Trochę się zawstydziła, ale jednocześnie nie mogła powstrzymać gorąca, które opanowało jej ciało. Cóż, w końcu to pół nagi Marco :D Dobrze, że jednak nie czuła się długo skrępowana :) Marco zawsze rozluźni atmosferę :D I oczywiście nie mógł sobie odmówić dodania swoich trzech groszy haha :D Także niech Maria go posłucha! ^^
Boże, te media :/ Żyć człowiekowi w spokoju nie dają! Matka Alvaro daje popalić nie ma co. Nie wiem, dlaczego na każdym kroku próbuje wbić Marii szpilę. Rozstanie z Alvaro nie było jej winą, ale jego matka oczywiście wierzy synkowi i Alice, w którą jest ślepo zapatrzona. Ugh! Aż mi ciśnienie jeszcze bardziej skoczyło haha :D Nie dziwię się Marii, że przejęła się tym artykułem... W końcu posiada uczucia i czuje się zraniona i też się nie dziwię, że ma ochotę wybuchnąć i powiedzieć prawdę. Ale Marco ma rację. Maria nie jest Alice. Ta to na każdym kroku próbuje pokazać, jaka jest szczęśliwa. Tylko po co? Nie lepiej trzymać takie rzeczy dla siebie? Faktycznie, Maria i Marco nie afiszują się ze swoim "związkiem" w mediach, co niektórym może być nie na rękę. Ale to w końcu ich prywatne życie!
Uwielbiam babcię Marco <3 Ta kobieta jest jedyna i niepowtarzalna :D Jeszcze się Marco dostało, że to przez niego Maria chodzi smutna w Walentynki haha :D Ale posłuchał babci i do niej przyszedł :) Lubię ich rozmowy! Są takie szczere i od serca :) Bycie razem wychodzi im naturalnie i nawet "udawane" pocałunki przychodzą im z lekkością :) Zresztą... Obojgu się to podoba, o czym świadczy reakcja Marii hihi ^^
Dobrze, że Maria nie ma zamiaru pojawiać się na tym castingu. Ona wykonuje swoją pracę ze szczerą radością, a nie byleby zaistnieć i afiszować się wszędzie, gdzie się da. Ugh, ta Alice! Maria nie da jej satysfakcji co to to nie! :D
Mary i Angel? Jestem zdecydowanie na tak! ^^
<33