Z ostatniej chwili : Marco Asensio zostanie ojcem!
Maria Pombo jest w ciąży! Ta niespodziewana wiadomość zatrząsnęła naszą redakcją. Fani "Marci" są zachwyceni i niecierpliwie oczekują oficjalnego potwierdzenia od przyszłych rodziców.
To wszystko przez video opublikowane przez Hola España. Słynna Pombito przygotowała dla czytelniczek najsłynniejszego magazynu pięć propozycji na stroje kąpielowe, które zgodnie z oczekiwaniami, zostały przyjęte z zachwytem. Nie doceniła jednak swoich fanów, którzy dostrzegli pewien mały szczegół. Większość owych propozycji to stroje jednoczęściowe bądź z wysokim stanem. Jeśli dobrze się przyjrzymy, dostrzeżemy lekką wypukłość na jej brzuchu. Czyżby Maria ukrywała słodką tajemnicę?
To nie koniec rewelacji! Wczorajszego dnia przyłapaliśmy przyjaciół Marco, którzy wychodzili z kwiaciarni z trzema bukietami w dłoniach. Z tymi samymi Maria była widziana pod swoją kamienicą. Czyżby pierwsze prezenty dla przyszłej matki? Wujkowie na pewno są podekscytowani, jak my wszyscy!
Słone łzy spływały po moich policzkach. Odkąd zostałam zauważona przez medialny świat, przeczytałam wiele absurdalnych rzeczy na swój temat. Byłam arogancka, miałam parcie na szkło, nie wsparłam biednego Moraty, moja kariera rozwinęła się dzięki niemu ... ale jeszcze nikt nie wytknął mi publicznie tego, że przybrałam na wadze. Może i nie byłam idealna, ale żeby od razu insynuować ciążę? Rozumiałam fanów, bo niejednokrotnie widzieli to, co chcieli widzieć. Ale przecież nie byli oni źródłem jakichkolwiek informacji!
Może i nie wyglądałam jak idealnie wychudzona Alice, ale czy na prawdę moje krągłości oznaczały tylko jedno? Czy byłoby lepiej gdyby wystawały mi kości? Niejednokrotnie czytałam pozytywne komentarze dziewcząt, które uważały mnie za wiarygodną. Ubolewały gdy graficy wyszczuplali mnie na siłę, nie widząc w tym potrzeby.
Zdawałam sobie sprawę iż ludzie po prostu "cieszyli się moim szczęściem", ale w tym przypadku oznaczało to jedno. Byłam za gruba na pozowanie w bikini!
Może i nie wyglądałam jak idealnie wychudzona Alice, ale czy na prawdę moje krągłości oznaczały tylko jedno? Czy byłoby lepiej gdyby wystawały mi kości? Niejednokrotnie czytałam pozytywne komentarze dziewcząt, które uważały mnie za wiarygodną. Ubolewały gdy graficy wyszczuplali mnie na siłę, nie widząc w tym potrzeby.
Zdawałam sobie sprawę iż ludzie po prostu "cieszyli się moim szczęściem", ale w tym przypadku oznaczało to jedno. Byłam za gruba na pozowanie w bikini!
Niechętnie sięgnęłam po dzwoniący telefon. Najlepiej byłoby go dzisiaj wyłączyć, w innym przypadku ludzie nie dadzą mi spokoju. Widząc jednak kto próbuje się do mnie dodzwonić, nie mogłam po prostu nie odebrać.
- Tak?
- Maria ... te informacje ...
- Czyli Ty też uważasz, że jestem gruba? - przerwałam mu, pociągając niespodziewanie nosem. Niepewny głos Marco jedynie mnie dobił. - Przepraszam, po prostu wybraliście do tego układu dziewczynę z nadwagą! - rozłączyłam się. Rzuciłam telefonem w głąb mieszkania, a sama wtuliłam się w poduszkę. Nie chciałam nikogo widzieć, ani z nikim rozmawiać.
Tyle że łatwiej było postanowić niż wykonać. Nie minął nawet kwadrans, a ktoś upierdliwie długo zaczął walić w moje drzwi. Zirytowana do granic możliwości otworzyłam je na oścież. Widok Asensio jedynie wywołał kolejną salwę płaczu. Sekundę później tulił mnie w swoich ramionach, prosząc abym się uspokoiła.
- Myszko, wcale nie jesteś gruba.
- Uważają, że jestem w ciąży. - załkałam.
- Tabloidy zawsze piszą o ślubach i dzieciach. - otarł łzy z moich policzków. - A następnym razem dopuść mnie do słowa, dobrze? Muszę Ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Od razu mówię, że będziesz wściekła. - pociągnął mnie w stronę kanapy na której usiedliśmy. - Wiesz o zaręczynach Moraty z Campello?
- Marco, mówiłam Ci już że nie kocham Alvaro.
- To nie o to chodzi. - westchnął. - Informacją dnia jest Twoja domniemana ciąża. Ten news zepchnął ich zaręczyny na dalsze strony gazet. - spojrzał na mnie uważnie. Zmarszczyłam czoło nie bardzo rozumiejąc związku pomiędzy tymi dwoma informacjami. - Maria, plotka o Twojej ciąży została w nocy przekazana do redakcji. Rano otrzymałem od prezesa wiadomość. - podał mi telefon.
- Chcesz mi powiedzieć, że pan Perez za tym wszystkim stoi?
- Cóż. Naczelna jest jego bardzo dobrą znajomą.
- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę! - zerwałam się z kanapy. Zaczęłam krążyć po salonie niczym wściekła lwica. - Czy on już całkowicie oszalał?! Nie mam zamiaru iść z nimi na wojnę! Alvaro obiecał mi, że koniec z głupimi komentarzami! Jeśli Alice zobaczy, że jej oświadczyny zostały zepchnięte na drugi plan z powodu mojej fałszywej ciąży, to rozniesie cały Madryt!
- Tak?
- Maria ... te informacje ...
- Czyli Ty też uważasz, że jestem gruba? - przerwałam mu, pociągając niespodziewanie nosem. Niepewny głos Marco jedynie mnie dobił. - Przepraszam, po prostu wybraliście do tego układu dziewczynę z nadwagą! - rozłączyłam się. Rzuciłam telefonem w głąb mieszkania, a sama wtuliłam się w poduszkę. Nie chciałam nikogo widzieć, ani z nikim rozmawiać.
Tyle że łatwiej było postanowić niż wykonać. Nie minął nawet kwadrans, a ktoś upierdliwie długo zaczął walić w moje drzwi. Zirytowana do granic możliwości otworzyłam je na oścież. Widok Asensio jedynie wywołał kolejną salwę płaczu. Sekundę później tulił mnie w swoich ramionach, prosząc abym się uspokoiła.
- Myszko, wcale nie jesteś gruba.
- Uważają, że jestem w ciąży. - załkałam.
- Tabloidy zawsze piszą o ślubach i dzieciach. - otarł łzy z moich policzków. - A następnym razem dopuść mnie do słowa, dobrze? Muszę Ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Od razu mówię, że będziesz wściekła. - pociągnął mnie w stronę kanapy na której usiedliśmy. - Wiesz o zaręczynach Moraty z Campello?
- Marco, mówiłam Ci już że nie kocham Alvaro.
- To nie o to chodzi. - westchnął. - Informacją dnia jest Twoja domniemana ciąża. Ten news zepchnął ich zaręczyny na dalsze strony gazet. - spojrzał na mnie uważnie. Zmarszczyłam czoło nie bardzo rozumiejąc związku pomiędzy tymi dwoma informacjami. - Maria, plotka o Twojej ciąży została w nocy przekazana do redakcji. Rano otrzymałem od prezesa wiadomość. - podał mi telefon.
"Nie dementujcie. Podziękujecie mi z czasem"
- Chcesz mi powiedzieć, że pan Perez za tym wszystkim stoi?
- Cóż. Naczelna jest jego bardzo dobrą znajomą.
- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę! - zerwałam się z kanapy. Zaczęłam krążyć po salonie niczym wściekła lwica. - Czy on już całkowicie oszalał?! Nie mam zamiaru iść z nimi na wojnę! Alvaro obiecał mi, że koniec z głupimi komentarzami! Jeśli Alice zobaczy, że jej oświadczyny zostały zepchnięte na drugi plan z powodu mojej fałszywej ciąży, to rozniesie cały Madryt!
- Myślisz że w tym momencie jej na tym zależy?
- Mówimy o Alice Campello.
- Fakt. Same oświadczyny na deskach teatru są w ich stylu.
- Są większe tragedie na tym świecie. - usiadłam z powrotem na kanapie, po czym podciągnęłam kolana pod brodę. - Na przykład to, że jestem gruba. Plotka plotką, ale ludzie zauważyli fałdkę na moim brzuchu. - dodałam. Głośny śmiech Asensio rozbrzmiał w moim salonie. - To wcale nie jest śmieszne! - wrzasnęłam.
- Oczywiście, że jest. - wyszczerzył się bezczelnie. - Płaczesz z powodu jakiejś durnoty. Idąc takim tokiem rozumowania, dziewięćdziesiąt dziewięć procent kobiet na tym świecie ma nadwagę. Ostatnim razem nie zauważyłem, aby Twój brzuch był podejrzliwie zaokrąglony.
- Inni zauważyli.
- Inni nie mają szansy na taką perspektywę jak ja. Nie dla psa kiełbasa. - chwycił mnie przez pół i w oka mgnieniu powalił plecami na kanapę. Posłałam mu oburzone spojrzenie, z którego jak zwykle nic sobie nie zrobił. Za to bezczelnie podwinął moją bluzkę. - Chcesz opinię eksperta? Nic tu podejrzanego nie ma. Chyba że ...
- Marco! - pisnęłam czując że zaczyna mnie łaskotać.
- Ja na prawdę nie dziwię się Twojej sąsiadce, że spogląda na mnie z oburzeniem. Co jakiś czas słyszy moje imię przez ścianę. Przynajmniej nie muszę się jej przedstawiać.
- Mówimy o Alice Campello.
- Fakt. Same oświadczyny na deskach teatru są w ich stylu.
- Są większe tragedie na tym świecie. - usiadłam z powrotem na kanapie, po czym podciągnęłam kolana pod brodę. - Na przykład to, że jestem gruba. Plotka plotką, ale ludzie zauważyli fałdkę na moim brzuchu. - dodałam. Głośny śmiech Asensio rozbrzmiał w moim salonie. - To wcale nie jest śmieszne! - wrzasnęłam.
- Oczywiście, że jest. - wyszczerzył się bezczelnie. - Płaczesz z powodu jakiejś durnoty. Idąc takim tokiem rozumowania, dziewięćdziesiąt dziewięć procent kobiet na tym świecie ma nadwagę. Ostatnim razem nie zauważyłem, aby Twój brzuch był podejrzliwie zaokrąglony.
- Inni zauważyli.
- Inni nie mają szansy na taką perspektywę jak ja. Nie dla psa kiełbasa. - chwycił mnie przez pół i w oka mgnieniu powalił plecami na kanapę. Posłałam mu oburzone spojrzenie, z którego jak zwykle nic sobie nie zrobił. Za to bezczelnie podwinął moją bluzkę. - Chcesz opinię eksperta? Nic tu podejrzanego nie ma. Chyba że ...
- Marco! - pisnęłam czując że zaczyna mnie łaskotać.
- Ja na prawdę nie dziwię się Twojej sąsiadce, że spogląda na mnie z oburzeniem. Co jakiś czas słyszy moje imię przez ścianę. Przynajmniej nie muszę się jej przedstawiać.
*
Żwawym krokiem przechadzałam się po supermarkecie pchając przed sobą wózek pełen zakupów. Moja lodówka wręcz lśniła pustkami. Poczułam ogarniający mnie wstyd gdy Marco tam zaglądnął. Swoją drogą czuł się w mojej kuchni jak w swojej własnej. Wyjadł moje musli i wszystkie jogurty, a potem narzekał że nie robię regularnie zakupów. Niestety, w przeciwieństwie do niego, nie miałam na miejscu ojca, który robił to za mnie.
Zatrzymałam się przy odpowiedniej półce szukając wzrokiem ulubionych musli Asensio. Niech zna moje dobre serce. W końcu dzieci powinny się odpowiednio odżywiać, szczególnie te które są zawodnikami najlepszego klubu na świecie.
- Hej. - usłyszałam z boku znajomy głos. Zaskoczona odwróciłam się przodem do nastolatki, która spoglądała na mnie niepewnie. - Dawno się nie widziałyśmy. - odchrząknęła nerwowo.
- Witaj Candela. - skinęłam głową. - Co słychać?
- W porządku. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Cieszę się. Kończysz w tym roku szkołę, prawda?
- Na całe szczęście. - wywróciła zabawnie oczami.
- Nadal masz te same plany?
- Tak. Chcę zostać weterynarzem. Mimo, że innym się to nie podoba. - wzruszyła ramionami przybierając buntowniczą minę. - Powinnam Ci pogratulować. Słyszałam, że spodziewasz się dziecka.
- Ty również? - jęknęłam. - Powinnam tą plotkę jak najszybciej zdemontować. Nie jestem w ciąży i nie zamierzam być w najbliższej przyszłości. Moje plany wcale się nie zmieniły. Najpierw ślub, a dopiero potem dziecko. - z ciężkim westchnieniem wrzuciłam musli do wózka.
- Oh, przepraszam.
- Nie masz mnie za co przepraszać.
- To śmieszne, ale dziwnie się poczułam na tą wieść. Do niedawna sądziłam, że będziesz matką moich bratanków. - wstrzymałam oddech na te rewelacje. Nie raz rozmawialiśmy z Alvaro na ten temat. Byliśmy młodzi i zakochani, więc to normalne iż snuliśmy plany o założeniu rodziny. - Susana chyba ma te same odczucia, bo wściekła się dzisiaj niesamowicie.
- Raczej wściekła się bo z mojej ciąży zrobiono news dnia. - nie wiem dlaczego, ale poczułam ogarniającą mnie satysfakcję z powodu słów Candeli. - Powiedz, że chociaż traktują Cię lepiej.
- Jeśli ignorowanie mojego istnienia można tak nazwać. - wzruszyła ramionami. - Mam to gdzieś, w końcu to Alvaro jest moją rodziną, a nie one. Nawet próbowały przekabacić Alice na swoją stronę, ale przeciwstawiła się im. Powiedziała, że jestem siostrą Alvaro, więc dla niej również będę. Jest bardzo miła dla mnie.
- Cieszę się. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Wiesz, byłam bardzo zła na Alvaro za to jak Cię potraktował. - przyznała. - Nadal jestem, ale jest moim bratem. Skoro tak sobie ułożył życie, to tylko jego sprawa i ...
- Zaraz! - przerwałam jej, wyłapując sens słów. - Znasz prawdę o naszych rozstaniu? O tym, że to była wyłącznie wina Twojego brata?
- Ja ... tak ... - wydukała.
- Czy Susana i Marta też o tym wiedzą? - Candela nerwowo zaczęła uciekać wzrokiem we wszystkie strony. - A więc znają prawdę! Dlaczego więc atakują mnie i zrzucają całą winę na moje barki? Skąd ten cały cyrk? Candela!
- To nie moja sprawa. - pokręciła głową. - Chcę żebyś wiedziała, że Alvaro bardzo pogubił się w swoim życiu. Niczego tak nie żałuje jak zranienia Ciebie. Może gdyby ... gdyby nie Marco ... ale jesteś teraz szczęśliwa, więc to najważniejsze. Do zobaczenia. - odwróciła się na pięcie i zniknęła mi z oczu. Zdezorientowana wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Candela Morata, młodsza siostra Alvaro o której świat praktycznie nie wiedział.
Susana Martin robiła wszystko, aby usunąć córkę swojego byłego męża w cień. Tak, aby nikt jej nie łączył z Alvaro. Cała historia ich rodziny wyglądała niczym scenariusz do filmu. Marta była dzieckiem z jej pierwszego związku. Potem poznała ojca Alvaro i wzięła z nim ślub. Małżeństwo to nie trwało jednak długo. Candela to owoc miłości Pana Moraty z drugą żoną. Wiecznie pominięta i zignorowana. Gdy Alvaro przedstawił mi małolatę, nie mogłam uwierzyć w to, że jest jego młodszą siostrą. Nie mogłam zrozumieć dlaczego ukrywał ją przed całym światem. To Marta brała udział we wszystkich wywiadach. To z nią publikował zdjęcia. Jako osoba posiadająca przyrodnie rodzeństwo, nie mogłam tego pojąć. Mimowolnie ucieszył mnie fakt, iż Alice traktowała ją należycie i nie słuchała opinii pani Susany.
Zatrzymałam się przy odpowiedniej półce szukając wzrokiem ulubionych musli Asensio. Niech zna moje dobre serce. W końcu dzieci powinny się odpowiednio odżywiać, szczególnie te które są zawodnikami najlepszego klubu na świecie.
- Hej. - usłyszałam z boku znajomy głos. Zaskoczona odwróciłam się przodem do nastolatki, która spoglądała na mnie niepewnie. - Dawno się nie widziałyśmy. - odchrząknęła nerwowo.
- Witaj Candela. - skinęłam głową. - Co słychać?
- W porządku. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Cieszę się. Kończysz w tym roku szkołę, prawda?
- Na całe szczęście. - wywróciła zabawnie oczami.
- Nadal masz te same plany?
- Tak. Chcę zostać weterynarzem. Mimo, że innym się to nie podoba. - wzruszyła ramionami przybierając buntowniczą minę. - Powinnam Ci pogratulować. Słyszałam, że spodziewasz się dziecka.
- Ty również? - jęknęłam. - Powinnam tą plotkę jak najszybciej zdemontować. Nie jestem w ciąży i nie zamierzam być w najbliższej przyszłości. Moje plany wcale się nie zmieniły. Najpierw ślub, a dopiero potem dziecko. - z ciężkim westchnieniem wrzuciłam musli do wózka.
- Oh, przepraszam.
- Nie masz mnie za co przepraszać.
- To śmieszne, ale dziwnie się poczułam na tą wieść. Do niedawna sądziłam, że będziesz matką moich bratanków. - wstrzymałam oddech na te rewelacje. Nie raz rozmawialiśmy z Alvaro na ten temat. Byliśmy młodzi i zakochani, więc to normalne iż snuliśmy plany o założeniu rodziny. - Susana chyba ma te same odczucia, bo wściekła się dzisiaj niesamowicie.
- Raczej wściekła się bo z mojej ciąży zrobiono news dnia. - nie wiem dlaczego, ale poczułam ogarniającą mnie satysfakcję z powodu słów Candeli. - Powiedz, że chociaż traktują Cię lepiej.
- Jeśli ignorowanie mojego istnienia można tak nazwać. - wzruszyła ramionami. - Mam to gdzieś, w końcu to Alvaro jest moją rodziną, a nie one. Nawet próbowały przekabacić Alice na swoją stronę, ale przeciwstawiła się im. Powiedziała, że jestem siostrą Alvaro, więc dla niej również będę. Jest bardzo miła dla mnie.
- Cieszę się. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Wiesz, byłam bardzo zła na Alvaro za to jak Cię potraktował. - przyznała. - Nadal jestem, ale jest moim bratem. Skoro tak sobie ułożył życie, to tylko jego sprawa i ...
- Zaraz! - przerwałam jej, wyłapując sens słów. - Znasz prawdę o naszych rozstaniu? O tym, że to była wyłącznie wina Twojego brata?
- Ja ... tak ... - wydukała.
- Czy Susana i Marta też o tym wiedzą? - Candela nerwowo zaczęła uciekać wzrokiem we wszystkie strony. - A więc znają prawdę! Dlaczego więc atakują mnie i zrzucają całą winę na moje barki? Skąd ten cały cyrk? Candela!
- To nie moja sprawa. - pokręciła głową. - Chcę żebyś wiedziała, że Alvaro bardzo pogubił się w swoim życiu. Niczego tak nie żałuje jak zranienia Ciebie. Może gdyby ... gdyby nie Marco ... ale jesteś teraz szczęśliwa, więc to najważniejsze. Do zobaczenia. - odwróciła się na pięcie i zniknęła mi z oczu. Zdezorientowana wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Candela Morata, młodsza siostra Alvaro o której świat praktycznie nie wiedział.
Susana Martin robiła wszystko, aby usunąć córkę swojego byłego męża w cień. Tak, aby nikt jej nie łączył z Alvaro. Cała historia ich rodziny wyglądała niczym scenariusz do filmu. Marta była dzieckiem z jej pierwszego związku. Potem poznała ojca Alvaro i wzięła z nim ślub. Małżeństwo to nie trwało jednak długo. Candela to owoc miłości Pana Moraty z drugą żoną. Wiecznie pominięta i zignorowana. Gdy Alvaro przedstawił mi małolatę, nie mogłam uwierzyć w to, że jest jego młodszą siostrą. Nie mogłam zrozumieć dlaczego ukrywał ją przed całym światem. To Marta brała udział we wszystkich wywiadach. To z nią publikował zdjęcia. Jako osoba posiadająca przyrodnie rodzeństwo, nie mogłam tego pojąć. Mimowolnie ucieszył mnie fakt, iż Alice traktowała ją należycie i nie słuchała opinii pani Susany.
mariapombo : Znowu razem! 💚 #Friends #Vicky #Marta #Maria
- Jest cudowny! - zachwyciłam się niemowlakiem, którego trzymałam w ramionach. Mały Guille słodko pomrukiwał pod nosem, wtulając się policzkiem w moją klatkę piersiową. - Piętnaście lat bycia razem i troje dzieci. Połowę życia spędziliście razem. Jestem pod wrażeniem. - przyznałam.
- Powinni jej dać medal za tyle lat z jednym facetem. - dorzuciła Vicky.
- Nacho po prostu jest wyjątkowy.
- Wyjątek potwierdzający regułę. - dodała Marta.
Gdy Maria zaprosiła mnie do swojego domu, abym poznała najmłodszego członka rodziny, nie sądziłam że szykuje niespodziankę. Bo właśnie tym była dla mnie obecność Victorii i Marty. We czwórkę spędziłyśmy wiele czasu razem, aczkolwiek ostatnia była z nami dość krótko. Poznałyśmy się dzięki naszym ówczesnym mężczyznom. Jedynie związek Nacho i Marii przetrwał po dzisiejszy dzień i zapewne będzie trwał jeszcze bardzo, ale to bardzo długo.
- Ucz się Maria.
- Przecież nie jestem w ciąży. - oburzyłam się.
- Myślę, że mogłabyś mieć śliczne dzieci z Asensio. - Marta przyglądnęła mi się uważnie. - Ty jesteś oczywiście ładna, a on ... jakby syn się w niego wdał, to nie mógłby się odgonić od kobiet. Z kolei gdyby to była córka, to Marco musiałby zatrudnić ochronę.
- Nie nakręcaj jej bo Marco nie będzie miał przespanej nocy.
- Po dzisiejszym remisie to wręcz wskazane.
- Już? Ponabijałyście się? - westchnęłam.
- Nie nabijamy się. Po prostu życzymy wam jak najlepiej. - Maria usiadła obok mnie i spojrzała z czułością na miesięcznego synka. - Ale masz rację. Parę miesięcy to zbyt mało na małżeństwo czy rodzicielstwo. Ludzie powinni najpierw dobrze się poznać, zanim podejmą tak ważną decyzję.
- Coś o tym wiem. - przyznała Vicky.
- Jestem tradycjonalistką. Wręcz staroświecką. Chciałabym najpierw wziąć ślub, a potem mieć dzieci. Muszę wiedzieć jakie mój przyszły mąż ma zdanie na posiadanie potomstwa, aby nie rozczarować się po fakcie.
- Bądź nie rozczarować się rodzinnym życiem. - przyznała Vicky. - Gdy zaszłam w ciążę, mimo że nie była ona planowała, byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Kochaliśmy się z Isco i nie wyobrażaliśmy sobie świata bez swojej obecności. Ale przerosło nas to wszystko. Dzisiaj wiem, że nie poznaliśmy się tak na prawdę. Robimy jednak wszystko, aby nasz syn miał szczęśliwe dzieciństwo. Cieszy mnie, iż mimo drugiego dziecka w drodze, jeszcze bardziej skupia się na Juniorze.
- Rozmawialiście w ogóle z Marco o takich sprawach?
- Nie było takiej potrzeby. - przyznałam, po czym spuściłam wzrok na Guille. Nie chciałam ich oszukiwać, a jednak musiałam to zrobić. - Sam fakt, że się zabezpieczamy, jest dowodem na to iż nie myślimy w tej chwili o posiadaniu potomstwa.
- My z Isco też się zabezpieczaliśmy.
- Dlatego lepiej mieć taką rozmowę za sobą. - Maria chwyciła mnie za dłoń. - Nigdy nie możesz być w 100% pewna, że nie czeka Cię niespodzianka. Jednak dobrze wiedzieć z kim możesz ją dzielić.
Zerknęłam na ziewającego Guille. Zawsze marzyłam o posiadaniu gromadki z mężczyzną mojego życia. Z kimś, kto będzie ze mną na dobre i na złe. Nie wyobrażałam sobie, aby moje dzieci wychowywały się w dwóch domach. Mimo iż Isco i Vicky starali się jak tylko mogli, aby zapewnić swojemu synowi wszystko co najlepsze, nie chciałam takiego losu dla moich pociech. Chciałam domu jak mój rodzinny. Pełen miłości, bezpieczeństwa i ciepła.
Błyskawicznie przypomniałam sobie rozmowę z moją rodzicielką na temat antykoncepcji. Nigdy nie gwarantowała ona 100% ochrony, więc ryzyko istniało zawsze. Przykład Vicky był tego dowodem. Mama prosiła nas, abyśmy rozsądnie kierowały swoich życiem. W pięknym słowach ubrała dość jasny przekaz : "Jeśli już macie wylądować z kimś w łóżku, to musi być on wyjątkowy".
A ja nawet nie byłam w związku. Ubarwiliśmy z Marco nas układ, wmawiając sobie, że jesteśmy dorośli i wiemy co robimy. Bzdura! Zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie. A jeśli nasze chwile uniesienia miałyby swój skutek? Swoim egoizmem zniszczylibyśmy szansę na pełną rodzinę własnemu dziecku. Może i panikowałam, ale nie mogłam aż tak ryzykować. Po prostu nie mogłam.
- Powinni jej dać medal za tyle lat z jednym facetem. - dorzuciła Vicky.
- Nacho po prostu jest wyjątkowy.
- Wyjątek potwierdzający regułę. - dodała Marta.
Gdy Maria zaprosiła mnie do swojego domu, abym poznała najmłodszego członka rodziny, nie sądziłam że szykuje niespodziankę. Bo właśnie tym była dla mnie obecność Victorii i Marty. We czwórkę spędziłyśmy wiele czasu razem, aczkolwiek ostatnia była z nami dość krótko. Poznałyśmy się dzięki naszym ówczesnym mężczyznom. Jedynie związek Nacho i Marii przetrwał po dzisiejszy dzień i zapewne będzie trwał jeszcze bardzo, ale to bardzo długo.
- Ucz się Maria.
- Przecież nie jestem w ciąży. - oburzyłam się.
- Myślę, że mogłabyś mieć śliczne dzieci z Asensio. - Marta przyglądnęła mi się uważnie. - Ty jesteś oczywiście ładna, a on ... jakby syn się w niego wdał, to nie mógłby się odgonić od kobiet. Z kolei gdyby to była córka, to Marco musiałby zatrudnić ochronę.
- Nie nakręcaj jej bo Marco nie będzie miał przespanej nocy.
- Po dzisiejszym remisie to wręcz wskazane.
- Już? Ponabijałyście się? - westchnęłam.
- Nie nabijamy się. Po prostu życzymy wam jak najlepiej. - Maria usiadła obok mnie i spojrzała z czułością na miesięcznego synka. - Ale masz rację. Parę miesięcy to zbyt mało na małżeństwo czy rodzicielstwo. Ludzie powinni najpierw dobrze się poznać, zanim podejmą tak ważną decyzję.
- Coś o tym wiem. - przyznała Vicky.
- Jestem tradycjonalistką. Wręcz staroświecką. Chciałabym najpierw wziąć ślub, a potem mieć dzieci. Muszę wiedzieć jakie mój przyszły mąż ma zdanie na posiadanie potomstwa, aby nie rozczarować się po fakcie.
- Bądź nie rozczarować się rodzinnym życiem. - przyznała Vicky. - Gdy zaszłam w ciążę, mimo że nie była ona planowała, byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Kochaliśmy się z Isco i nie wyobrażaliśmy sobie świata bez swojej obecności. Ale przerosło nas to wszystko. Dzisiaj wiem, że nie poznaliśmy się tak na prawdę. Robimy jednak wszystko, aby nasz syn miał szczęśliwe dzieciństwo. Cieszy mnie, iż mimo drugiego dziecka w drodze, jeszcze bardziej skupia się na Juniorze.
- Rozmawialiście w ogóle z Marco o takich sprawach?
- Nie było takiej potrzeby. - przyznałam, po czym spuściłam wzrok na Guille. Nie chciałam ich oszukiwać, a jednak musiałam to zrobić. - Sam fakt, że się zabezpieczamy, jest dowodem na to iż nie myślimy w tej chwili o posiadaniu potomstwa.
- My z Isco też się zabezpieczaliśmy.
- Dlatego lepiej mieć taką rozmowę za sobą. - Maria chwyciła mnie za dłoń. - Nigdy nie możesz być w 100% pewna, że nie czeka Cię niespodzianka. Jednak dobrze wiedzieć z kim możesz ją dzielić.
Zerknęłam na ziewającego Guille. Zawsze marzyłam o posiadaniu gromadki z mężczyzną mojego życia. Z kimś, kto będzie ze mną na dobre i na złe. Nie wyobrażałam sobie, aby moje dzieci wychowywały się w dwóch domach. Mimo iż Isco i Vicky starali się jak tylko mogli, aby zapewnić swojemu synowi wszystko co najlepsze, nie chciałam takiego losu dla moich pociech. Chciałam domu jak mój rodzinny. Pełen miłości, bezpieczeństwa i ciepła.
Błyskawicznie przypomniałam sobie rozmowę z moją rodzicielką na temat antykoncepcji. Nigdy nie gwarantowała ona 100% ochrony, więc ryzyko istniało zawsze. Przykład Vicky był tego dowodem. Mama prosiła nas, abyśmy rozsądnie kierowały swoich życiem. W pięknym słowach ubrała dość jasny przekaz : "Jeśli już macie wylądować z kimś w łóżku, to musi być on wyjątkowy".
A ja nawet nie byłam w związku. Ubarwiliśmy z Marco nas układ, wmawiając sobie, że jesteśmy dorośli i wiemy co robimy. Bzdura! Zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie. A jeśli nasze chwile uniesienia miałyby swój skutek? Swoim egoizmem zniszczylibyśmy szansę na pełną rodzinę własnemu dziecku. Może i panikowałam, ale nie mogłam aż tak ryzykować. Po prostu nie mogłam.
***
Zostawiam wam kolejny rozdział i życzę udanego tygodnia ^^
hahahaha! uwielbiam brukowce i te doniesienia, od razu ciąża, bo przecież to nie może być pizza!:D i Marco dobrze jej powiedział, nie powinna się w ogóle tymi plotkami przejmować, choć kompletnie nie rozumiem Pereza, on to na prawdę zwariował! Aby sprzedawać takie rewelacje i jeszcze oni mają im dziękować? za co? chociaż to co powiedziała siostra Moraty... to bardzo podejrzane, jej słowa i w ogóle to całe zamieszanie i ja tu czuję jeszcze jakąś bombę, która spadnie na Marię. I mam nadzieję, że wtedy Marco stanie na wysokości zadania, a nie zostawi jej. Nawet jakby się okazało, że te ich przerywniki od prawdziwego układu sprawią jakieś maleństwo.
OdpowiedzUsuńTak szczerze, to jak przeczytałam pierwsze zdanie z tego artykułu, to aż wybuchłam śmiechem. Serio, brukowce potrafią dostarczyć masę rozrywki, choć niewątpliwie takie artykuły są trochę irytujące. Bo to takie szukanie sensacji na sile. No bo kurczę, Maria w ciąży? Naprawdę? Tylko idioci uwierzą, że można to stwierdzić po tylko jednym zdjęciu.
OdpowiedzUsuńTrochę nie dziwię się Marii, że się wkurzyła, w końcu chodzi o jej prywatne życie. Kto by się nie wkurzył? Ale z tą nadwagą, to już trochę przesadziła. Wiadomo, że od większości modelek wymaga się figury kościotrupa, ale Marię ceni się właśnie za naturalność. Tylko idiota zwróciłby uwagę na odrobinkę tłuszczu na brzuchu. Maria więc nie powinna się tym przejmować.
Dobrze, że Marco jej to wytłumaczył. Jest jednak facetem i ma inne spojrzenie na takie sprawy. Choć ciekawi mnie instrukcja, by na razie nie dementowali pogłosek o ciąży. Co takiego mają w ten sposób osiągnąć? Już nie mogę się doczekać, gdy sprawa się rozwinie.
Spotkanie z Candelą było bardzo ciekawe. Cieszę się, że przebiegło w miarę pokojowej atmosferze, ale zaskoczyło mnie, że matka i siostra Alvaro znały prawdę. Dlaczego więc tak uparcie go broniły? W imię czego? Okej, rodzina trzyma się razem, ale Candela właśnie udowodniła, że można to robić w zdrowo rozsądkowy sposób.
Ogólnie po tej rozmowie matka Alvaro wydaje się być mało sympatyczną kobietą, która nic innego robi tylko kombinuje, jakby tu uprzykrzyć życie innym.
Cóż końcówka dała Marii sporo do myślenia. Oczywiście żadne zabezpieczenie nie daje stu procentowej pewności. Ale życie jest nieprzewidywalne. Szczególnie, gdy się kogoś kocha. Bo ja ciągle upieram się, że Maria jest zakochana w Marco i w końcu zda sobie z tego sprawę.
Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Czego to te brukowce nie wymyślą, aby tylko wzbudzić tanią sensację. Pomysł z tą rzekomą ciążą jest tak absurdalny, że aż mnie rozbawił.
OdpowiedzUsuńAnaliza czy Maria spodziewa się dziecka po dokonanym przez nią wyborze strojów kąpielowych. To po prostu jest hit roku. 😂
Najciekawszy jest jednak fakt, ze sam prezes Realu prawdopodobnie maczał w tym palce. Co on znowu wymyślił? Jego poczynania są tak nieprzewidziane, że tu może się w przyszłości wydarzyć po prostu wszystko. Trzeba mu jednak przyznać, że jego misterny plan usunięcia w cień Alvaro i Alice sprawdza się wyśmienicie.
Najbardziej poszkodowaną z całej tej afery okazała się niestety Maria, która chyba trochę zbyt mocno wzięła do siebie wymysły gazet. Uważając, że jej wygląd pozostawia sporo do życzenia, co jest kompletną bzdurą. Do czego Marco starał się ją usilnie przekonać. Maria powinna go posłuchać, bo jest przede wszystkim naturalna i wiele osób to ceni. Niczego nie udaje i pokazuje prawdziwą siebie, a nie pięknie obrobioną modelkę.
Postępowanie Alvaro jest coraz mocniej niezrozumiałe. Niby chce ułożyć sobie życie z Alice, ale wciąż nie potrafi do końca zapomnieć o Marii. Na co uwagę zwróciła jego siostra, której naprawdę współczuję. To jak jest traktowana przez rodzinę Alvaro jest po prostu karygodne. Dlatego Alice ma u mnie maleńkiego plusa. Po raz pierwszy pokazała się z lepszej strony akceptując w pełni Candele.
Za to mama Alvaro to jeden z najczarniejszych bohaterów tutaj. Od początku znała prawdę, co do rozstania Marii z Alvarem, a mimo to obwiniała ją o wszystko w mediach? Ta kobieta nie ma za grosz wstydu.
Przez to, że wszędzie dookoła Marii poruszany jest temat ciąży i dzieci. Zaczęła poddawać w wątpliwość jej relacje z Marco. Obawiajac się nieprzewidzianych konsekwencji. Ciekawe, co teraz z tym zrobi.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. 😊
Brukowce potrafią obrzydzić człowiekowi życie, naprawdę. Plotki rozchodzą się tempem błyskawicy i sensacja gotowa. Maria dobitnie się o tym przekonała czytając informacje, że spodziewa się dziecka. I to przez to, że fani dopatrzyli się czegoś co nie istnieje! Rozumiem ją i jej reakcję, bo od razu pomyślała jak typowa kobieta, że przytyła i że fani jej to wytykają. To na pewno nic przyjemnego, ale Maria nie ma sobie nic do zarzucenia. I nawet nie ma co się porównywać do wychudzonej Alice, bo to same kości na ości. Z tego powodu nie dała dojść Marco do słowa, ale na szczęście ten sobie nic z tego nie zrobił i przyjechał do Marii wyjaśniając sytuację. Ale, że to prezes będzie stał za tym wszystkim to się nie spodziewałam! Trzeba mu przyznać, ma głowę do takich spraw i umiejętnie sprowadza Alice i Alvaro na dalszy plan, tak żeby to Maria i Marco byli sensacją. Skoro twierdzi, że jeszcze mu za to podziękują to coś w tym musi być :) Trzeba zacisnąć zęby i przez to przejść, choć komentarze o domniemanej ciąży na pewno będą irytujące. I dobrze, że Marco się zjawił i wybił Marii z głowy tę nieistniejącą fałdkę na brzuchu, w końcu ekspert zna się na rzeczy hihi ^^ :D Hahaha, tekst o tym, że sąsiedzi znają jego imię wygrał rozdział hahaha :D
OdpowiedzUsuńMaria wybrała się na spokojne zakupy i spotkała na nich przyrodnią siostrę Alvaro. Początkowo miła rozmowa zamieniła się w niedowierzanie, no bo... Jak to rodzina Alvaro wie o wszystkim? Że to on ponosi winę za rozstanie z Marią? Skoro wiedzą to jakim prawem obrzucają Marię błotem? Ugh! Ta rodzinka jest powalona i dobrze, że Maria nie musi już ich znosić. Matka Alvaro jest okropna, nie zależy jej na niczym innym, tylko na rozgłosie. Przecież to chore jest. Kompletnie tego nie rozumiem. Alvaro niech się zajmie swoją Alice i da Marii spokój, bo już dość przez niego wycierpiała. Alice ma u mnie małego plusa za to jak traktuje Candelę i za to, że nie dała się podejść. Ale to tylko mały plusik! ^^
"Ciąża" Marii sprawiła, że dziewczyna znalazła się w kłopotliwym położeniu. Musi kłamać i przez to słuchać z jakimi konsekwencjami wiąże się współżycie. Wiadomo, że nigdy nie ma stuprocentowej pewności, a Maria chcąca najpierw wziąć ślub, a później zajść w ciążę zaczęła się coraz poważniej zastanawiać nad konsekwencjami jej związku z Marco. Nie zazdroszczę jej tego i jestem ciekawa, co będzie dalej ^^
Fajnie, że udało jej się spotkać z dziewczynami, takie spotkania po latach to na pewno przeżycie :)
<3333