niedziela, 18 sierpnia 2019

19. Tak, chcę.



- Cześć mamusiu!
- Kochany jesteś. Tak bardzo się za nim stęskniłam!
- To jest was dwoje. Nawet spać sam nie chce.
- Bo uwielbia Twoje łóżko. - zaśmiałam się.
- Kto by nie chciał ze mną spać.
- Tak sobie słódź. Ale wszystko jest w porządku?
- Oczywiście. W końcu mężczyźni trzymają się razem.
- Byłeś z nim na spacerze?
- Maria, panikujesz. - westchnął.
- Wiecie co? Gdybym nie wiedziała, że wspólnie wychowujecie psa, to posądziłabym was o posiadanie dziecka. - rozbawiona Mary pomachała do Marco, który momentalnie odwzajemnił gest, tyle że z łapką Lucky'ego. - Maria, daję Ci kwadrans. Musimy powoli się szykować. - rzuciła przez ramię, po czym zniknęła w łazience.
Dwa tygodnie po zakończeniu świąt Wielkanocnych w Sevilli rozpoczyna się Feria de Abril. Jest to jedno z najbardziej znanych wydarzeń podkreślających folklor południowej części Hiszpanii. Miasto pełne jest kobiet ubranych w kolorowe suknie do flamenco lub w stroje cygańskie. Jedne i drugie są kolorowe, pełne falban, dodatków, kolczyków i kwiatów wpiętych we włosy. Na każdym kroku można dostrzec kobiety tańczące ludowy taniec las sevillanas, który wiele osób myli z flamenco. Dzięki Mary, która wyjaśniła mi podstawowe różnice, mogłam pochwalić się wiedzą na ten temat. I to właśnie dzięki niej się tutaj znalazłam i mogłam założyć tą cudowną i kolorową suknię. Choć przez chwilę mogłam się poczuć jak rodowita Andaluzyjska dziewczyna.
- Czyli dobrze się bawicie?
- Tak. Wczoraj zjadłyśmy kolację z rodziną Mary i było na prawdę miło. Jej babcia wprost nie może się doczekać poznania Angela. - zachichotałam. - W południe ma odbyć się parada konna na którą się wybieramy.
- Więc nie będę wam zabierał czasu. Chciałem Ci tylko o czymś powiedzieć. - westchnął, po czym sięgnął po leżącą na stoliku kopertę. - Ja także dostałem zaproszenie na tą charytatywną galę. Oprócz mnie, dostali je również Sergio i Isco. Ale obydwoje doskonale wiemy dlaczego.
- Wybierają się?
- Pilar i Sara podzielają Twoje zdanie na ten temat.
Charytatywna gala miała na celu zebranie funduszy na walkę z rakiem. Była to oczywiście szczytna inicjatywa, jednak pozowanie na ściankach z tego powodu było dla mnie bezsensowne i kompletnie mijało się z celem. Słowa młodej wolontariuszki ze schroniska dały mi wiele do myślenia. Celebryci promowali się na pomocy innym, błyszcząc w blasku fleszy. Sama inicjatywa dość często schodziła na dalszy plan, ponieważ media bardziej skupiały się nad wyglądem kobiet.
Moja obecność przy boku Marco podczas owej gali była bardzo pożądana. We dwoje byliśmy bardziej "interesujący" niż osobno, co tylko dodawało argumentów do mojego punktu widzenia. Ta sama sytuacja dotyczyła jego dwóch kolegów z drużyny. Nie zamierzałam brać w tym udziału.
- Nie chcę tam iść. - mruknęłam.
- Mam lepszy pomysł. Podziękujemy za zaproszenia i zrobimy przelew na konto fundacji.
- Świetny pomysł. - przyznałam.
- Maria! - zawołała Mary.
- Muszę kończyć. Ucałuj mojego bąbelka.
- Widzisz Lucky? Masz więcej szczęścia ode mnie.
- Sam siebie nie pocałujesz. - zachichotałam.
- Poczekam aż wrócisz.
Z uśmiechem rozłączyłam naszą rozmowę i odłożyłam telefon. Kątem oka dostrzegłam Mary, stojącą w progu łazienki. Ostentacyjnie opierała się o framugę i z założonymi rękoma spoglądała na mnie cwaniacko.
- Coś się stało?
- To ja powinnam o to zapytać. - westchnęła zajmując miejsce obok mnie. - Kiedy wasz układ ewoluował w coś bardziej poważniejszego? - uchyliłam usta aby zaprzeczyć, jednak przyjaciółka przerwała mi ruchem dłoni. - Kogo Ty chcesz oszukać? Znam Cię doskonale. Jesteś zakochana.
- Powiedz mi coś o czym nie wiem. - mruknęłam.
- Dlaczego nic nam nie powiedzieliście? - spytała z wyrzutem.
- My? Wam? O czym?
- O tym, że jesteście razem na prawdę.
- Nie jesteśmy. - westchnęłam. - Moje zauroczenie jest skutkiem ubocznym naszego układu. - wstałam ciężko i chwyciłam za leżącą na kanapie suknie. - Za półtora miesiąca będzie po wszystkim i każde z nas pójdzie swoją drogą. Tak ustaliliśmy. - dodałam wywołując ból w swoim sercu.
- Wyczuwam większą depresję niż po rozstaniu z Moratą. - mruknęła. - Maria, jesteś tylko człowiekiem. Nie mogłaś przewidzieć tego, iż w pewnym momencie się w nim zakochasz. Spędziliście dużo czasu ze sobą, poznaliście się ... już samo to że wylądowaliście w łóżku było pierwszym symptomem. A potem nie potrafiliście tego przerwać. Może powinniście poważnie porozmawiać? O tym, dlaczego tak się dzieje.
- Nie mogę mu powiedzieć, że go kocham. - oburzyłam się. - Skomplikuję tym wyznaniem wszystko i wyjdę na kompletną desperatkę!
- A jeśli on też Ciebie kocha?
- Przestań. - prychnęłam. - Dla niego taki układ jest na rękę.
- Sama nie wierzysz w to co mówisz. - Mary pokręciła głową i pomogła mi zapiąć suknię. - Nie pamiętasz już jak wariowałaś na Kubie? Jaką ulgę poczułaś gdy przyszedł z przeprosinami? Prawie na kolanach zapewniał, że wcale nie jest dziwkarzem. A ty mu uwierzyłaś, bo go znasz i mu ufasz.
- Jestem jego kumpelą. Tak kiedyś powiedział.
- Wybacz Maria, ale tak nie traktuje się kumpeli. - pokręciła głową. - Wy już od dawna nie udajecie związku. Nawet przy nas wasze dłonie się stykają, a spojrzenia, pełne niewypowiedzianych słów, krzyżują. A Lucky? Zabrał go stamtąd bo byłaś smutna i cierpiałaś. Zrobił to dla Ciebie. Zrobiłby dla Ciebie wszystko i ja doskonale wiem dlaczego.
- To co ja mam zrobić? - jęknęłam zrezygnowana.
- Powinniście poważnie porozmawiać. Jestem przekonana, że będzie to jedynie formalność. A teraz pospiesz się, bo parada nie będzie na nas czekać!

*

Ślub mojej siostry zbliżał się wielkimi krokami. Musiałam uzgodnić z Marco czy będzie w stanie towarzyszyć mi tego dnia. Skoro udawaliśmy parę, nie mogłam tak po prostu przyjechać do Santander sama. O dziwo przyjął to dość naturalnie. Przynajmniej nie panikował jak cała moja rodzina, która wpadła w szał związany z przygotowaniami.
- Ciocia Maria!
- Ale to na pewno nie problem?
- Doskonale wiesz, że dla mnie to sama przyjemność. - zaśmiałam się, będąc duszoną przez dwie stęsknione czterolatki. Paula i Carlota były córkami najmłodszej siostry mojego ojca. Bliźniaczki od dnia swoich narodzin wprowadziły wiele kolorów do naszej rodziny. Na każdy temat miały własne zdanie i nie krępowały się, aby je wszystkim przedstawić. - Oddam Ci je jutro rano, więc spokojnie możesz wszystko załatwić.
- Kochana jesteś. - Carla objęła mnie z uśmiechem. Była moją ciotką, jednak ze względu na małą różnicę wieku, nigdy tak jej nie nazywałam. - A wy bądźcie grzeczne. - zwróciła się do córek, które synchronicznie pokiwały swoimi mądrymi główkami. - Wrócę jutro przed południem.
I w ten sposób zostałam sama z bliźniaczkami. Carla musiała udać się do Toledo, aby załatwić ostatnie sprawy związane z jej pracą. Nie wnikałam w szczegóły, miałam po prostu mieć oko na Paulę i Carlotę. Z miejsca zaproponowałam lody w naszej ulubionej lodziarni.
Z uśmiechem spoglądałam jak zajadają się zimnym deserem. Synchronicznie wymachiwały swoimi nóżkami, co chwilę wycierając swoje pobrudzone policzki. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo tęskniłam za tymi łobuziarami.
- Ciociu, czy poznamy Twojego pieska?
- Oczywiście. - z uśmiechem wytarłam pyzaty policzek Carloty. - Po lodach po niego pojedziemy i weźmiemy na spacer. - błyskawicznie zainteresowały się tym, dlaczego ze mną nie mieszka. - Ponieważ w moim mieszkaniu nie mogę mieć zwierzątka. Dlatego wujek Marco wziął go na jakiś czas do siebie.
- Czyli jak się ożenisz z wujkiem to z nimi zamieszkasz?
- Nie ożeni się z nim tylko wyjdzie za niego za mąż! - Paula pacnęła się ostentacyjnie w czoło z powodu popełnionego przez siostrę błędu. - Tak się mówi.
- Słucham? - wydukałam.
- Gdy weźmiecie ślub! - czterolatki wbiły we mnie pełne niemego pytania spojrzenia. Uchyliłam usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Kompletnie skołowana nie potrafiłam odpowiedzieć im na to pytanie. - Nie dostała jeszcze pierścionka. - szepnęła Carlota do Pauli. - To będzie niespodzianka!
- Zjadłyście? - odchrząknęłam. - Pojedziemy po Lucky'ego.
Po wyjściu z lodziarni dokładnie sprawdziłam czy dziewczynki są odpowiednio zapięte w swoich fotelikach. Zanim zajęłam swoje miejsce za kierownicą, wybrałam numer do Marco. Wolałam go uprzedzić o swoim przyjeździe w towarzystwie bliźniaczek.
- Właśnie miałem do Ciebie dzwonić.
- Jestem w drodze do Ciebie. - oznajmiłam. - Niespodziewanie zostałam nianią dwóch dziewczynek, którym obiecałam spacer z psem. Mógłbyś przygotować smycz?
- Powiedz, że żartujesz.
- Uważasz, że nie dam sobie rady z dziećmi? - oburzyłam się z powodu jego śmiechu.
- Nie o to mi chodzi. Isco poprosił mnie, abym zajął się Juniorem. Podrzucił mi go przed chwilą, więc chcąc nie chcąc musimy otworzyć domowe przedszkole. Sara źle się poczuła i musiał pojechać z nią do lekarza.
- Więc przygotuj też Juniora. Pójdziemy razem na spacer.
- Co to znaczy przygotuj?
- Przypnij mu smycz. - parsknęłam. - Po prostu pomóż mu założyć buty, spytaj czy był w łazience i koniecznie weź mu czapkę. Mam nadzieję, że Isco o tym pomyślał zanim go u Ciebie zostawił. Poradzisz sobie z tym zadaniem?
- Doigrasz się.

*

- Pomysł ze smyczą wcale nie był taki zły. Nie rozumiem dlaczego go nie wykorzystaliśmy. - mruknął Marco gdy siedzieliśmy w cieniu rozłożystego drzewa. Przed nami znajdowała się polana na której bawili się nasi dzisiejsi podopieczni. Isco Junior biegał za Carlotą i Paulą z patykiem w dłoni, krzycząc na całe gardło że jest to wąż. Czterolatki piszczały przeraźliwie, jednakże w ich oczach dostrzegłam błysk podekscytowania. Towarzyszył im zadowolony Lucky.
- Swoje dzieci też zwiążesz?
- Do tego jeszcze bardzo daleko. - wzruszył ramionami. - Ale na pewno będą grzeczne. Jak tatuś. - dodał. Wybuch mojego śmiechu prawdopodobnie było słychać w całym Parku Retiro.
- Marco! - pisnęłam gdy zaczął mnie łaskotać.
- Mówiłem, że się doigrasz!
- Puść mnie! Proszę!
- Jesteś bardziej niegrzeczna od tych dzieciaków. - musnął moje usta. Oddałam pocałunek z pełnym zaangażowaniem. To były te chwile w którym byłam egoistką. Zatracałam się w nich cała, nie myśląc o otaczającym mnie świecie. - Mamy towarzystwo. - wyszeptał, po czym odwrócił głowę do trójki dzieciaków. - Co tam łobuzy?
- Bawimy się w ślub. I potrzebujemy wianka. - oznajmiła Paula patrząc na mnie porozumiewawczo. Doskonale wiedziały, że jestem jedyną osobą w towarzystwie, która im w tym pomoże. Otrzepałam swoje spodenki z trawy, po czym zaczęłam zrywać z nimi kwiaty.
- A kto się żeni? - zagadnął Marco.
- Ja i Isco. - oznajmiła dumna Carlota.
- No ładnie. Będę musiał nieźle się tłumaczyć Twojemu ojcu. - poczochrał włoski Juniora, na co chłopiec lekko się zarumienił.
- A kiedy ożenisz się z ciocią?
- Paula! Nie ładnie tak wypytywać. - zwróciłam uwagę czterolatce, na co jedynie wzruszyła ramionkami. - Przepraszam Cię, mają fazę na śluby w ostatnim czasie. - szepnęłam do Marco. - Bardzo przeżywają swoją rolę podczas ceremonii Marty. Mają sypać kwiaty przed nią.
- U was też będziemy. Prawda Carlota?
- Prawda! Możemy wujku? - spojrzały na Marco.
- Ja ... przedyskutujecie to z ciocią w odpowiednim czasie.
- Ale dasz jej pierścionek?
- Carlota! - jęknęłam zrezygnowana.
- Mam pomysł! - zawołała Paula wymachując zrobionym przeze mną wiankiem. - Zrobimy wam ślub! Poćwiczycie bo jesteście bardzo wstydliwi. Zobaczycie, że nie ma się czego bać! - zadowolona z siebie i swojego genialnego pomysłu, założyła mi wianek na głowie.
- Miałeś rację z tą smyczą. - mruknęłam.
- Tu sama smycz nie wystarczy.
- Po prostu im przytakujmy i będziemy mieć święty spokój. - rzuciłam zrezygnowana. Pauli i Carloty nie dało się przegadać. Na dodatek w swoją intrygę wciągnęły Isco Juniora, który zgodził się być księdzem, pod warunkiem że nie założy czarnej sukienki. - Tylko się nie śmiej, bo się obrażą.
- To trudniejsze niż wygrana w Lidze Mistrzów. - parsknął spoglądając na dziewczynki, zrywające kwiaty na mój bukiet ślubny. Po chwili przeniósł swój rozbawiony wzrok na mnie. - Ładnie Ci w tym wianku.
- Pchasz się w gips dzieciaku.
- Jesteście gotowi?! - zawołała Carlota podając mi kwiaty. Przytaknęliśmy próbując przybrać poważne miny. Zadowolona czterolatka zaczęła coś szeptać Juniorowi do ucha. Po chwili speszony chłopiec stanął na przeciwko nas. - Powtarzaj to, co Ci powiedziałam.
- Wujku, czy chcesz ciocię za żonę? - trzy czteroletnie spojrzenia wbiły się w twarz Asensio, który za wszelką cenę próbował nie parsknąć śmiechem. Doskonale wiedziałam ile sił musi w to włożyć. Ta sytuacja była po prostu komiczna.
- Ale mam prawo do nocy poślubnej? - szepnął. Posłałam mu oburzone spojrzenie. Jeszcze tego brakowało, abym musiała tłumaczyć dzieciom co te słowa oznaczają! - Tak, chcę. - wyszczerzył swoje idealne zęby. Dzieciaki wymieniły się pomiędzy sobą zadowolonymi spojrzeniami.
- Ciociu, czy chcesz wujka za męża? - Junior zwrócił się w moją stronę. Zerknęłam na Marco, który uniósł brwi ku górze.
 - Tak, chcę. - odchrząknęłam.
- Co teraz? - spanikowany chłopiec zwrócił się do dziewczynek. Tym razem to Paula szepnęła mu coś do ucha. - Jesteście mężem i żoną! Mogą się pocałować?
- Muszą!
- Skoro tak sprawę stawiacie. - rozbawiony Marco przyciągnął mnie do siebie i czule wpił w moje usta. Jęknęłam zaskoczona intensywnością tego doznania. Miałam wrażenie, że ten pocałunek różnił się od poprzednich, co oczywiście było absurdem. - Czemu zesztywniałaś? To tylko zabawa na niby. - zerknął na mnie rozbawiony. Posłałam mu wymuszony uśmiech, po czym przeniosłam wzrok na rozbawione dzieci. Po chwili park przeciął pełen radości pisk Pauli, która została podrzucona przez Marco.
- Tak. To tylko na niby. - szepnęłam.

***

Wchodzimy w gorączkę weselną :)
 

5 komentarzy:

  1. no, no, no... i w taki o to sposób ćwiczą już na zaś... choć, muszę przyznać, że kiedy dziewczyny rozmawiały w pokoju, to obstawiałam, że Maria jednak się pomyliła, nie wylączyła się i wszystko Marco słyszał. Dzięki temu by mógł się wykazać i sam przyznać przed sobą, że kocha Marię. Bo jak nie, to będzie miał uszkodzone drugie kolano xd z niecierpliwością czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, coś mi się nie wydaje, że to takie tylko na niby.. A Marco podczas jakiegoś spotkania z przyjaciółmi, to znając życie jeszcze palenie do Pombito coś w stylu "Kotku, ale nie możesz tak mówić, jesteś w końcu moja żoną". Hahaha.
    Czekam na next. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten gif! *o* Zachwycam się nim! ^^
    Marco idealnie sprawdza się w roli właściciela tego uroczego psiaka :) Maria wie, że jej Lucky przebywa w dobrych rękach i nie dzieje mu się żadna krzywda :)
    Bystre oko Mary wyłapało, że coś jest na rzeczy... Dziewczyna myślała, że Maria i Marco skończyli udawać związek i naprawdę go stworzyli, jednak Maria wyznała jej prawdę i przyznała się do swoich uczuć. Dla Mary było to dość oczywiste, bo jak sama przyznała zauważyła już pewne symptomy, że cała ta sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. To miało być tylko niewinne udawanie i Maria nie mogła przewidzieć tego, że zakocha się w Marco. Uczucia rządzą się swoimi prawami i pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach. Mary słusznie jednak zauważyła, że i Marco może czuć do Marii coś więcej. Nie bez powodu wziął do siebie Lucky'ego :) Nie można niczego skreślać od tak, bo później może być za późno na jakąkolwiek poprawę. Może Marii i Marco uda się szczerze porozmawiać i wyjaśnić co i jak... Maria choć na chwilę mogła oderwać swoje myśli od piłkarza bawiąc się na kolorowym festiwalu :) To na pewno musiało być niesamowite przeżycie! ^^
    Maria jest mądrą kobietą i słusznie zauważyła, że te charytatywne gale mają drugie dno i chyba faktycznie najrozsądniej będzie przelać odpowiednią kwotę na konto fundacji, a nie wzbudzać zainteresowanie swoją osobą :)
    Awww! Co za urocze bliźniaczki! <3 Małe agentki z nich! Taki to już wiek, jak dzieci sobie coś wbiją do główek to ciężko je przekonać do zmiany zdania ^^ Założyły, że Marco oświadczy się Marii i skoro one tak twierdzą to tak ma być i koniec kropka :D Na szczęście piłkarz i Maria znakomicie spisali się w roli opiekunów tych uroczych trzech czterolatków :) Zabawy zabawą, a jednak Isco Junior zyskał żonę w postaci Carloty hihi :) Urocze to było! <3 No i skoro dzieci wzięły ślub to dlaczego Maria i Marco nie mieliby pójść ich śladem? ^^ Tak też się stało i dzieciaki urządziły im wspaniały ślub :D W Marii obudziły się uczucia, które odczuł Marco, szczególnie w momencie tego pocałunku... Ach, gdyby on tylko wiedział, że to wcale nie jest takie na niby... Ale może i on poczuł coś więcej... Kto wie! ^^
    <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, już raz pisałam ten komentarz, ale przez przypadek go usunęłam, więc piszę po raz drugi.
    Zacznę oczywiście od początku 😁 Totanie rozwaliła mnie scena z powitaniem Lucky. Mary ma rację, normalnie jakby mieli doczynienia z dzieckiem. Maria i Marco oszaleli na punkcie psa. Nie żebym im się specjalnie zdziwiła. Zwierzęta już tak mają, że zdobywają nasze serduszka.
    A po wspólnym psie przychodzi czas na dziecko ;) Nieźle zostali wrobieni. Wystarczy kilka próśb, a Maria i Marco już zakładają domowe przedszkole. Jak bym chyba zwariowała przy takiej ilości tak żywych dzieci. Choć bliźniaczki niewątpliwie rozwaliły system. Są przeurocze! Mam nadzieję, że jeszcze się pojawią.
    W ogóle to po tym rozdziale już wiem - dziecko prawdę ci powie. One po prpstu widzą, że Marco i Maria naprawde się kochają. Dzieci nie da się oszukać. Nie przyjmują do wiadomości, że ta znajomość nie zakończy się ślubem. No i mają rację. Tym razem też jestem dzieckiem. Innego zakończenia nie zaakceptuję xd
    A tak na serio, to Mary ma racje - Maria musi poważnie i na spokojnie porozmawiać z Marco. Może jeśli wyzna mu swoje uczucia, to on zrobi to samo. Na razie obydwoje uważają, że ten układ w końcu się skończy. Ale wszyscy, którzy o nim wiedzą widzą, że zwykły układ przemienił się w coś znacznie poważniejszego.
    Dobra, trochę chaotyczny ten komentarz, ale przyznam, że po tym rozdziale już po prostu nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i poważnej rozmowy Marii z Marco.
    Weny życzę!
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Maria dzięki tradycji z rodzinnych stron Mary, mogła spędzić świetnie wspólny czas z przyjaciółką, a przy okazji zaznać chwili spokoju i nabrać trochę dystansu od tego, co dzieje się w Madrycie. W dodatku przeżyć coś nowego. Jestem pewna, że ten festiwal dostarczył im wiele frajdy i radości.
    Choć oczywiście nie obyło się za tęsknotą za nowym podopiecznym. Maria wraz z Marco bardzo szybko wpasowali się w rolę pełnoprawnych opiekunów psiaka, który niemal z miejsca skradł ich serca. Nie ma się zresztą co temu dziwić. Chyba nikt nie potrafiłby się mu oprzeć. Lucky w pełni jednak na to zasługuje. Dość już się wycierpiał, ale teraz czekają na niego same szczęśliwe dni.
    W pełni popieram pomysł Marco, aby zamiast pojawiać się na gali, wpłacić jedynie pieniądze na fundację. Taka cicha pomoc jest najlepsza, a i nikt nie będzie mógł zarzucić, że chodzi im wyłącznie o rozgłos, a nie o szczery i bezinteresowny gest.
    Mary ma rację, że Maria nie powinna z góry zakładać, iż Marco nie odwzajemnia jej uczuć i gdy tylko ich układ się zakończy, to wraz z nim ich relacja. Dziewczyna powinna z nim szczerze porozmawiać. Przecież na odległość widać, że w wielu przypadkach wcale już nie udają, gdy okazują sobie czułość. Chyba już wszyscy to zauważyli poza nimi.
    Nasza para została genialnie wrobiona w zajęcie się małym przedszkolem. Cała trójka dała im nieźle w kość, ale w nagrodę jaki przepiękny ślub zorganizowała. 🤣 I choć była to tylko zabawa, to Maria i tak doświadczyła sporych uczuć przy tym pocałunku. Szkoda tylko, że w założeniu niewinny komentarz Marco nabawił ją kolejnych dołujących myśli. Dlatego też czekam z niecierpliwością na ich rozmowę z nadzieją, że zakończy się ona po myśli nas wszystkich. 😊

    OdpowiedzUsuń