sobota, 24 sierpnia 2019

20. Partnerka w zbrodni.

Miłość cierpliwa jest. Lecz nie tylko ta łącząca kobietę i mężczyznę. Na ten przykład taka miłość do rodzeństwa jest wystawieniem człowieka na ogromną próbę. Pokonanie siłą woli chęci mordu na jednej z najważniejszych osób w Twoim życiu wcale nie jest prostym zadaniem. A mi niestety daleko było do Dalajlamy. Zresztą, mojej siostrze i jej przedślubnemu stresowi nawet buddyjski duchowny by nie pomógł.
Nie ten odcień kwiatów, sukienka nagle stała się przyciasna, tort był o dwa centymetry za mały ... jednym słowem Marta zwariowała. Każdemu z nas dostało się od niej za kompletną bzdurę. Nie dziwne iż tata wolał wycofać się z całego tego galimatiasu i wykręcić się jakąś nagle ważną sprawą.
- Będziesz brała ślub to mnie zrozumiesz! - zarzuciła mi naburmuszona, po czym zniknęła w swoim pokoju. Westchnęłam ciężko i bez słowa sprzeciwu zawiązałam tasiemkę na schodowej barierce. Lucia posłała mi porozumiewawcze spojrzenie i udała się z kwiatami przed dom.
- Odpłacisz się jej wówczas. - ze schodów zeszła mama z uśmiechem.
- I to z nawiązką! - zastrzegłam.
- Obydwie doskonale wiemy, że nie robi tego specjalnie. - pogładziła moje włosy. - Gdy ja brałam ślub z waszym ojcem, zachowywałam się podobnie. Każda panna młoda przez to przechodzi.
- Może. - mruknęłam. - Czepiła się mnie, że zbyt wolno przywiązuję te tasiemki i przeze mnie nie wyrobimy się na czas. A na Lucię fuknęła bo ... - przerwałam słysząc podjeżdżający samochód. - Czyżby tatusiowi jednak zabrakło ważnych spraw i musiał powrócić? - zironizowałam.
- Przyjechał ten, który poprawi Ci humor. - oderwała swój zadowolony wzrok od okna. Zmarszczyłam czoło nie rozumiejąc przez chwilę o czym mówi. - Oh, biegnij się przywitać! Już i tak wystarczająco długo czekałam, aby go poznać. Minuta czy dwie nie zrobią mi żadnej różnicy.
- Marco? - spojrzałam zdezorientowana na zegarek. Marta jednak miała rację. Musiałam zbyt wolno wiązać te tasiemki, ponieważ całkowicie straciłam poczucie czasu. Mary i Angel, którzy również byli zaproszeni na ślub mojej siostry, mieli podwieźć Marco do mojego rodzinnego domu. Zaproponowałam nawet, aby i Asensio zameldował się z nimi w hotelu, jednak moja matka dość szybko wybiła mi ten pomysł z głowy. Skoro ja zatrzymałam się u rodziny Marco w Holandii, on miał spędzić weekend w moim rodzinnym domu. Bez dyskusji. - Tylko ja Cię błagam ... nie wyglądaj przez okno. - zastrzegłam. Mama parsknęła śmiechem w odpowiedzi i zajęła się moją tasiemkową pracą. Mimowolnie poprawiłam włosy i wyszłam przed dom. Westchnęłam ciężko czując zdradzieckie uczucie w brzuchu, które poczułam na widok Asensio. Cholerne latające motyle! Pewnym krokiem ruszyłam w stronę samochodu, obok którego stała cała trójka. - Cóż za punktualność. - zażartowałam na powitanie.
- Marco nie chciał podpaść teściowej. - Angel puścił mi oczko.
- Nie stresuj ich bardziej. - zachichotała Mary. - Może zostaniemy i w czymś wam pomożemy?
- Uciekajcie póki możecie. Marta zwariowała. - wywróciłam oczami. - Marco jako jedyny będzie miał status gościa ochronnego, którego nadała mu moja matka. - zerknęłam kątem oka w stronę okna, w którym mignęła sylwetka mojej rodzicielki. - Nie może się doczekać aż Cię pozna. - zwróciłam się do Asensio. Ten jedynie posłał mi uśmiech i wyciągnął z samochodu wiązankę kwiatów. Uniosłam brwi ku górze.
- Mówiłem? - zaśmiał się Angel. - Widzimy się jutro. - pocałował mnie w policzek, a Marco poklepał po ramieniu. Razem z Mary wskoczyli do samochodu i odjechali w stronę wynajętego hotelu.
- Nie musiałeś.
- Musiałem. - objął mnie ręką w pasie. - Trzeba stworzyć pozory zięcia idealnego. - dodał na co spuściłam głowę. Czułam że z każdą kolejną chwilą nie dawałam sobie rady z tym wszystkim. - Myszko, co się dzieje?
- Mam ochotę stąd uciec. - mruknęłam.
- To tylko nerwowe przygotowania do ślubu.
- To jest moim najmniejszym problemem. - szepnęłam chwytając za rączkę od jego małej walizki. Oczywistym było iż Marco musiał unieść się honorem i pozwolił mi nieść jedynie bukiet kwiatów. Zaprosiłam go więc do środka, gdzie moja rodzicielka mimowolnie odsunęła się od poręczy schodów. - Mamo. Chciałam Ci przedstawić Marco.
- Witaj. - posłała mu szeroki uśmiech.
- Miło mi nareszcie panią poznać. - nonszalancko ucałował jej dłoń i podał kwiaty. - Przepraszam, że wcześniej nie było okazji. Na wiosnę trudno mi znaleźć jakąkolwiek wolną chwilę.
- Najważniejsze, że okazja ku temu się nadarzyła. - posłała mi pełne zadowolenia spojrzenie. - Jesteś może głodny? - zapytała, na co Marco zaprzeczył. - To chociaż czegoś się napijesz. Zapraszam do kuchni, bo jak widzisz mamy tu małe zamieszanie. Maria, zaraz przyjdę tylko znajdę wazon. - zwróciła się do mnie. - Dziękuję za kwiaty, są przepiękne.
- Jesteś bardzo podobna do mamy. - zagadnął mnie Marco, gdy znaleźliśmy się w dużej kuchni. Podałam mu szklankę pełną wody i usiadłam obok. Jego zainteresowane spojrzenie omiotło całe pomieszczenie. - Przytulnie tu. Miła odmiana od nowoczesności.
- Typowo hiszpańska kuchnia.
- Pełna rodzinnej miłości. - uśmiechnął się. - Myszko, wiem że to dla Ciebie trudne. - chwycił moją dłoń i lekko uścisnął. - Zachowuj się naturalnie. Tak jakbyśmy na prawdę byli razem. Po ślubie usiądziemy i poważnie porozmawiamy o wszystkim. O nas. - dodał spoglądając w moje oczy. Moje serce zabiło z powodu rodzącej się w nim nadziei. Chciałam coś dodać, lecz uniemożliwiło mi w tym pojawienie się mamy.
- Już jestem! A teraz opowiadajcie.

*

Po ciężkim dniu położyłam się wykończona. Przez sen poczułam jak Marco obejmuje mnie w pasie, a jego miarowy oddech ociera się o moją szyję. Za każdym razem gdy mieliśmy okazję, aby spać w jednym łóżku, czułam się otulona bezpieczeństwem. Żartowałam nazywając go grzejniczkiem, jednak od jego klatki piersiowej biło przyjemne ciepło, które otulało mnie do snu. I te sny z nim w roli głównej!
Był jak narkotyk od którego z każdym kolejnym dniem się uzależniałam. Przez dotyk jego dłoni na moim ciele traciłam resztki jakiejkolwiek samokontroli. Wszystkie zapewnienia iż powinniśmy przystopować odchodziły w zapomnienie gdy wpijał się namiętne w moje usta. Był inny niż jego poprzednicy, a może to moje ciało inaczej na niego reagowało.
Westchnęłam błogo czując jego dłoń na wewnętrznej części mojego uda. Powolnym ruchem sunęła ona co raz wyżej i wyżej ... uchyliłam usta i mocniej zacisnęłam powieki. Doskonale wiedziałam co się za chwilę stanie. Obudzę się w kulminacyjnym momencie, wściekła na cały świat. Zrezygnowana poddałam się wtulając w poduszkę. Skupiłam się na tym cudownym uczuciu, który z każdą sekundą zbliżał mnie do wybuchu. W pewnym momencie zamarłam z głuchym jękiem. Kilka sekund zajęło mi, aby zrozumieć że to wcale nie był sen.
- Marco ... - wydukałam patrząc na niego nieprzytomnie.
- Dzień dobry. Wiesz, że jesteś niesamowicie seksowna z samego rana? - błysnął swoimi zębami w cwaniackim uśmiechu. - I bardzo spięta, a raczej ... byłaś. - dodał. Czując buzującą w moich żyłach adrenalinę, pchnęłam go na plecy i sama usadowiłam się na jego biodrach. Jęknął zadowolony gdy złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Scałowywałam jego policzki, żuchwę, szyję oraz umięśnioną klatę i brzuch. Za każdym razem gdy moje usta stykały się z jego rozgrzaną skórą, mięśnie napinał do granic możliwości. Oczy pociemniały mu z pożądania, co tylko pchnęło mnie do otchłani szaleństwa. Jednym ruchem podciągnął mnie ku górze i wręcz zdarł ze mnie zbędną koszulkę nocną. Odchyliłam głowę wbijając palce w jego włosy gdy zajął się moimi piersiami. Był cudowny. Jego dłonie i usta doskonale wiedziały czego oczekiwało moje ciało. Nigdy nie myślał o sobie, jakby przyjemność sprawiało mu doprowadzanie mnie do szaleństwa. Przy nim czułam się jak stuprocentowa kobieta, odpowiednio traktowana przez swojego mężczyznę. Kochałam go i pożądałam jak żadnego innego wcześniej.
Pewnym ruchem przerzucił mnie na plecy. Instynktownie objęłam jego sylwetkę nogami. Marco oparł swoje czoło o moje i przyłożył palec do ust, nakazując mi abym postarała się być cicho. Kiwnęłam głową wiedząc, że to wcale nie będzie takie proste. Nasze ciała złączyły się w jedno, jakby były dla siebie stworzone, a może była to jedynie myśl zakochanej kobiety, która rozpaczliwie pragnęła, aby było to prawdą. Odpowiadałam na jego ruchy, zagryzając usta bądź wpijając się rozpaczliwie w jego własne. Moim ciałem zatrząsł intensywny dreszcz cudownej rozkoszy, w tym samym momencie gdy Marco wtulił się w moją szyję i zamarł.
- Maria! - Marta zadudniła w drzwi.
- Zaraz przyjdę! - odkrzyknęłam po chwili. Przełknęłam ciężko ślinę, a włosy przeczesałam dłonią. Jeszcze tak do końca nie docierało do mnie to, co się wokół mnie dzieje. W głowie nadal przeżywałam wydarzenia sprzed kilku minut.
- Ma wyczucie czasu. - wysapał Marco.
- My ... powinniśmy ...
- Najpierw musimy wydać Twoją znerwicowaną siostrę za mąż. Potem będziemy mieli mnóstwo czasu na rozmowy. - pogładził mój policzek. Kiwnęłam głową na zgodę, po czym niechętnie opuściłam łóżko.

*


mariapombo : Ślub Marty i Luisa 👰🤵 Cieszę się waszym szczęściem kochani. Kocham was 💕
📸 by marcoasensio10


Cała moja wściekłość na Martę minęła gdy stanęła przede mną w sukni ślubnej. A gdy weszła do kościoła z dumnym tatą u boku, z Paulą i Carlotą sypiącymi płatki kwiatów, nie próbowałam nawet ukryć łez wzruszenia. Z wdzięcznością odebrałam od Marco chusteczkę i ocierałam nią swoje oczy. Poczułam jak splata swoją dłoń z moją i lekko ściska. Emocje ścisnęły moje gardło i jedyne na co było mnie stać, to spojrzeć z niewidzialną czułością na jego skupiony na ceremonii profil.
Wzięłam głęboki oddech gdy nadeszła moja chwila. Skinęłyśmy na siebie z Lucią, po czym stanęłyśmy przed wszystkimi. Od paru tygodni przygotowywałyśmy przemówienie, które miało być niespodzianką dla Marty. Doszłyśmy jednak do wniosku, że spontaniczność będzie o wiele lepsza niż czytanie z kartki.
- Chciałyśmy zacząć od tego, że to wcale nie jest ten moment, gdy ksiądz prosi o zabranie głosu przez ludzi, którzy mają coś przeciwko zawarciu małżeństwa. - zapewniła Lucia, rozbawiając gości. - Zapewniamy również, że odpowiednio prześwietliłyśmy przeszłość Luisa. W końcu nie oddamy naszej siostry byle komu.
- Choć z drugiej strony to zawsze jeden problem z głowy. - dodałam wymieniając z Lucią rozbawione spojrzenia. - Tata zawsze powtarzał, że nie odda nas byle komu. Że jeśli odda nas komuś w tym miejscu w którym aktualnie się znajdujemy, to tylko i wyłącznie wyjątkowej osobie. Wspólnie doszłyśmy do wniosku iż Luis właśnie taką osobą jest. Bo jeśli ktoś jest w stanie wytrzymać humory Marty to tylko wyjątkowy człowiek.
- Wielokrotnie prosiłyśmy rodziców o braciszka. W sumie Maria miała nim być, ale jedyne co miała z chłopaka to obdarte kolana i łobuzerski charakter. - Lucia wymownie skinęła na moją osobę. - Ale dzisiaj nasze marzenie się spełnia ponieważ Luis wchodzi do naszej rodziny, dzięki czemu razem z Marią zyskamy upragnionego brata. - narzeczony naszej siostry zacisnął swoje usta w wąską linię, wyraźnie poruszony naszymi słowami. - Szczęście Marty jest naszym szczęściem. Dorosłyśmy i nadszedł moment, aby każda z nas poszła swoją drogą. Ale nie oznacza to, że się od siebie oddalimy. Wprost przeciwnie. W końcu każda żona potrzebuje siostry, której może ponarzekać na męża w środku nocy. Bądź podrzucić dziecko w kryzysowym momencie ... w swoim czasie oczywiście. Gdy byłyście małe, obiecałyśmy sobie że zawsze będziemy razem. I mamy zamiar dotrzymać danego sobie słowa.
- Luis, czy tego chcesz czy też nie, będziesz musiał podzielić się z nami swoją ukochaną. - posłałam mu uśmiech który odwzajemnił, po czym przeniosłam swoje spojrzenie na poruszoną Martę. - Możemy się przez większość czasu kłócić, rzucać w siebie czym popadnie, doprowadzać nawzajem do szału, ale nie zmieni to faktu, że się kochamy i rzucimy za sobą w ogień. - głos mi się załamał. - Ty i Lucia jesteście osobami, którym ufam bezgranicznie i wiem, że zawsze będę miała w was wsparcie, nawet wtedy gdy będę popełniała największe błędy w swoim życiu.
- Chciałyśmy żebyś o tym wiedziała. - dodała Lucia. Wzruszona Marta podeszła do nas i mocno przytuliła. Z nad jej ramienia spojrzałam na ojca, który ocierał łzy ze swoich policzków. Skinął na mnie głową, z wymalowaną dumą w swoich oczach.
Po chwili wróciłam na swoje miejsce. Z uśmiechem spoglądałam jak Luis z Martą składają wzruszającą przysięgę małżeńską. Do dzisiaj pamiętałam jak moja siostra w dzieciństwie zarzekała się iż nigdy nie wyjdzie za mąż. Jak widać na załączonym obrazku, życie pisało swoje własne scenariusze.

*

Przyjęcie weselne, mimo absurdalnej paniki Marty, było niezwykle udane. Szerokie uśmiechy nie schodziły z twarzy przybyłym gościom. Ja sama miałam okazję, aby porozmawiać z dawno nie widzianymi członkami rodziny, co oczywiście miało i swoje minusy. Za każdym razem musiałam ucinać wszelakie spekulacje dotyczące moich ślubnych planów. Podkreślałam z uśmiechem że to dzień Marty i na tym powinniśmy się skupić.
Z tego też powodu czułam wyrzuty sumienia związane z Marco. Co rusz musiałam się od niego oddalać, co dla osoby, wokół której znajdowały się sami obcy ludzie, wcale nie było komfortową sytuacją. Na całe szczęście był Angel z Mary z którymi siedzieliśmy przy stoliku.
- Dzisiaj po raz pierwszy poczułem, że dobrze sobie poradziłem z wychowaniem was. - wyznał tata, okręcając mnie wokół własnej osi na środku parkietu. - Czuję się o wiele spokojniej z myślą iż jesteście blisko ze sobą. A po za tym pięknie dzisiaj wyglądacie. Wszystkie.
- Przemówienia są naszą specjalnością. - uśmiechnęłam się.
- To prawda. Do dzisiaj pamiętam wasz występ z okazji naszej rocznicy ślubu. - zaśmiał się. - Pokłóciłyście się przy tym okropnie. Tak bardzo chciałyście, aby było idealnie. Tamtego dnia doszliśmy z mamą do jednego wniosku. Każda z was jest inna. Macie inne charaktery, zainteresowania, gusta ... razem jesteście mieszanką wybuchową, która rozświetla nasze życie. Chcemy dla was jednego. Szczęścia. Dlatego chciałem Cię o to zapytać. Jesteś szczęśliwa?
- Tato ...
- Maria, widzę że coś jest nie tak. - westchnął. - Widzę jak na niego patrzysz, ale w Twoich oczach odbija się smutek. Dlaczego? Wydawało mi się, że to dobry chłopak. Ale jeśli Cię rani ...
- Wprost przeciwnie. - westchnęłam. - Po prostu muszę usiąść i uporządkować swoje życie. Mam wrażenie, że pogubiłam się w tym wszystkim. - uśmiechnęłam się smutno. - Źle zaczęliśmy z Marco i to nie daje mi spokoju.
- Kochasz go?
- Tak. - szepnęłam.
- Powinnaś od tego zacząć. Reszta jest nie ważna. - dodał gdy piosenka do której tańczyliśmy się skończyła. - Oddam Ci ją na chwilę. - zwrócił się do kogoś za moimi plecami. Odwróciłam głowę w stronę uśmiechniętego Marco. - A jeśli chcesz na zawsze, to musisz sobie zasłużyć. Tak jak Luis. - poklepał go po ramieniu i odszedł do gości.
- Mogę? - Marco wyciągnął ku mnie dłoń.
- Oczywiście. - odparłam. Ułożył dłoń na dole moich pleców i przysunął do siebie delikatnie. Nasze palce splotły się ze sobą. Słysząc głos Alejandro Sanz'a płynący z głośników nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Z błogością ułożyłam głowę na męskim ramieniu i przymknęłam powieki kołysząc się w rytmie jednej z moich ulubionych piosenek. Dłoń Marco leniwie błądziła po moich plecach, aż zatrzymała się na samym ich krańcu. Dzisiaj kompletnie mi to nie przeszkadzało i nie miałam morderczych myśli, aby kopnąć go w kostkę. Tak wiele zmieniło się przez te kilka miesięcy.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz. - wyszeptał mi do ucha.
- A Ty jak milion dolarów w tym garniturze. - uniosłam głowę. Kąciki jego ust uniosły się zadziornie ku górze. - Potrafisz tańczyć dzieciaku. - zauważyłam z aprobatą.
- Zaskoczona?
- Zaskakujesz mnie odkąd wparowałeś do mojej garderoby.
- Musisz przyznać, że idealnie z tego wybrnąłem.
- Mr. & Mrs. "M". - parsknęłam na samo wspomnienie.
- Moja partnerka w zbrodni. - nachylił się i złożył na moich ustach subtelny pocałunek. Pełen niewidzialnej czułości. Znów ułożyłam głowę na jego ramieniu, czując jak mocniej mnie do siebie przytula. W tym momencie wiedziałam jedno. Mogłabym przetańczyć całą noc w jego ramionach.

Wiem, że trochę mnie kochasz.
Z Twoją małą twarzyczką na moim ramieniu.
Spójrz, kto śpiewa.
To głos mojej duszy.





***

Miłego weekendu wam życzę :)

5 komentarzy:

  1. o matko... aż się obawiam tej ich rozmowy po tym ślubie, bo coś czuję, że moze nie być kolorowo... jeszcze nie piszesz, że to koniec historii więc coś czuję, że będzie teraz jakiś kryzys i obawiam się, że nie bedzie tu happy endu... ale wracając do wesela, gorączka przedślubna wprowadziła dużo zamieszania i współczuje całej rodzinie, Marta zapewne nie chciała, ale jednak dała wszystkim popalić, dobrze, że Maria miała swojego uspokajacza, który może nie do końca zachował się grzecznie w rodzinnym domu swojej "dziewczyny" xd oby tylko dzidzia się z tego nie zrobiła :D czekam na następny i miłego weekendu również dla ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, skoro sam Marco mówi, że muszą porozmawiać, to coś się kroi, a ja nie mogę się doczekać co. :D

    Miłego weekendu ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ślubna gorączka w pełni ^^ Marcie zdecydowanie udzielił się ten ślubny nastrój, ale nie ma co się jej dziwić, w końcu każda kobieta marzy o tym, aby ten dzień był niepowtarzalny :) Wszystko musi się zgadzać i być na tip-top, nawet tasiemki muszą być zawiązane idealnie ^^ Maria okazała się nad wyraz cierpliwa, ale czego nie robi się dla ukochanej siostry :D Tata wyczuwając sprawę wolał się ulotnić i zostawić to wszystko na głowie pań... Ale może to i lepiej haha :D Przynajmniej uniknął reprymendy :D Maria na pewno odpłaci się Marcie pięknym za nadobne, gdy nadejdzie dzień jej ślubu, ale na razie musi w pełni uporządkować swoje życie. Przyjechał Marco i poznał mamę Marii :) Kobieta od razu go polubiła, ale co do tego nie było wątpliwości ^^ Marco wie, jak zdobywać sympatię :D
    Zmęczona Maria potrzebowała chwili relaksu po poprzednim zabieganym dniu i niewątpliwie za pomocą Marco tak ową dostała ^^ Piłkarz zna się na rzeczy, więc... :D A mieli porozmawiać! Tak to się kończy, kiedy nie mogą się sobie oprzeć i utrzymać rąk z dala od siebie hihi :D Ta relacja już dawno wybiegła poza udawany związek, co do tego nie ma żadnych wątpliwości ^^ Tylko niech porozmawiają ze sobą! Chociaż... Takie poranki... ^^ No ekhem! :D W każdym razie dobrze, że Marta nie wpadła im do środka hihi :D
    Ślub był niezwykle wzruszający <3 Tak to już jest z rodzeństwem, można się na siebie wściekać, ale gdy przyjdzie co do czego to widać jedynie tę miłość i wsparcie :) Przemówienia Marii i Lucii płynęły prosto z serca i zawierały w sobie wszystko to co najpiękniejsze :) Marta odnalazła miłość swojego życia, a Maria i Lucia zyskały wymarzonego brata, cudo! :)
    Przyjęcie weselne również się udało, ale nie mogło być inaczej :) Wszyscy goście byli zadowoleni i cieszyli się szczęściem młodej pary :) Tata Marii jednak zauważył, że dziewczynę coś trapi, ale na szczęście nie drążył tematu tylko okazał wsparcie. Maria kocha Marco i faktycznie musi zdobyć się na szczerą rozmowę, bo tylko tym może coś zdziałać. Ich układ nie może skończyć się ot tak! Marco na pewno wyglądał szalenie przystojnie w garniturze hihi, ale sukienka Marii była przepiękna! <3 Ich wspólny taniec i ta rozmowa... *_* Marco, Maria nie jest jedynie Twoją partnerką w zbrodni, ot co! :D Tak romantycznie się zrobiło na koniec <3
    Bardzo jestem ciekawa, jak to się wszystko tutaj ułoży... :)
    <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że w trakcie czytania tego rozdziału przez cały czas towarzyszył mi szeroki uśmiech. Kurczę, uwielbiam takie rodzinne imprezy. Zawsze dzieje się coś ciekawego. Byłam przekonana, że tym razem też tak będzie, bo co tu dużo mówić, rodzina Marii jest dosyć ciekawa.
    Oczywiście zupełnie nie dziwię się Marcie, że tak się denerwowała ślubem i doprowadzała wszystkich do szału. Ale hej, miała do tego prawo! Najważniejszy dzień w życiu i te sprawy. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Dobrze, że nad wszystkim czuwali bliscy, bo sama Marta jeszcze by zwariowała i uciekła sprzed ołtarza. Louis powinien mocno podziękować swoim szwagierkom
    W ogóle ich przemowa była genialna. Z jednej strony śmieszna, ale jednocześnie wzruszająca. Nie dziwię się, że ojciec Marii miał łzy w oczach. To wspaniałe, że udało mu się wychować tak dobre dziewczyny, które wspierają się niezależnie od okoliczności. To prawdziwe szczęście mieć taką rodzinę.
    I szczerze? Przestałam się denerwować na ojca Marii. Ma rację jeśli chodzi o Marco –– skoro Maria go kocha, to powinna mu to powiedzieć. Miłość jest podstawą do rozwiązania wszelkich problemów. Wierzę więc, że kochając Marco, Maria będzie mogła być z nim szczęśliwa.
    No i sądząc po ich wspólnym tańcu naprawdę są blisko powiedzenia sobie prawdy. Po prostu nie wierzę, że Marco nie kocha Marii. Mam nadzieję, że w krótce odważy się powiedzieć jej prawdę, bo boję się trochę, że może stać się coś złego. W końcu nie ma bajek idealnych.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Marta dała się ogarnąć przed ślubnej gorączce, co wystawiło cierpliwość jej bliskich na niemałą próbę. Nie ma się jednak, co temu dziwić. W końcu chyba każda kobieta chciałaby, aby dzień jej ślubu był idealny i niezapomniany, a każdy detal dopracowany w każdym calu.
    Wszyscy mimo wszystko dzielnie wytrwali, no może poza tatą dziewczyn, który się wyłamał i znalazł doskonałą wymówkę, aby opuścić dom. Ale można mu wybaczyć. 😆
    Maria za to dostała nagrodę za ten dzień próby i wiązania idelanie tasiemek w postaci Marco, który już odpowiednio zadbał, aby Maria się zrelaksowała. 🙈 Dobrze, że Marta nie postanowiła wejść tego ranka do pokoju siostry, bo zrobiłby się dosyć niezręcznie...
    Marco z miejsca bardzo przypadł do gustu mamie Marii. Co na pewno mu się w przyszłości przyda. Zwłaszcza do zyskania większej sympatii pana Pombo.
    Cieszę sie, że Marco sam wyszedł z inicjatywą szczerej i poważnej rozmowy z Marią. Mam tylko nadzieję, że potoczy się ona po jej myśli i nie przypłaci jej złamanym sercem. W końcu tak naprawdę nikt nie wie, co siedzi w głowie Marco. Ślub Marty i Luisa był przepiękny. Jeszcze ta przemowa Marii i Lucii. <3 We trzy stanowią cudowne rodzeństwo, a niektorzy mogą im tylko pozazdrościć.
    Choć na pozór na weselu wszyscy doskonale się bawili. Pan Pombo bardzo szybko zauważył, że Marię coś dręczy. Z każdym dniem, coraz trudniej jest jej z tą niewiedzą odnośnie dalszej relacji z Marco.
    Wspólny taniec Marii z Marco... Po prostu się rozpłynęłam. Zrobiło się tak romantycznie. Oni są dla siebie stworzeni i to bez dwóch zdań.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń